x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: 3
kliknij: ukryte Od pierwszego rozdziału wiemy, że Komura jest zawstydzony kontaktem z dziewczyną, a kilka rozdziałów później wiemy, że Komura podkochuje się w Mie. Ergo, dowiadujemy się tego realtywnie szybko, zgoda.
Tylko tutaj właśnie chodzi mi o tą małą różnicę – gdzie w anime Komura z grubej rury wjeżdża z tekstem „KOCHAM MIE”, co jest (z tego co pamiętam) jednymi z pierwszych jego słów, a w mandze, może i czytelnik zdaje sobie sprawę z uczuć Komury, ale to właśnie on z nich tejże sprawy sobie nie zdaje. Bo jest dzieckiem. Bo to jego pierwsza miłość. Bo jest niedojrzały. I tak cała „przygoda” z odkrywaniem swoich uczuć jest, moim zdaniem, motorem napędowym humoru w początkowych rozdziałach mangi. I ten właśnie motor napędowy został kompletnie zabity poprzez jasne osadzenie całości fabuły w świetle jego ugruntowanych już uczuć.
Ta sama scenka będzie miała zupełnie inny wydźwięk, gdy postać od początku zna swoje uczucia, niż gdyby je dopiero odkrywała. O co mi chodzi – Komura jako postać w anime jest po prostu nudny, bo każda scenka kończy się tą samą „puentą” – Mie kawaii, suki desu. To jest męczące. Gdyby ta sama scenka zakończyła się tylko zawstydzeniem, jakimś rumieńcem, może jakąś dziwną miną, brakiem reakcji, oszołomieniem, cokolwiek – w ten prymitywny sposób można przekazać rozwój postaci. Ale idealnie to pasuje do tego, że jest to miłość dzieci, więc logiczne, że będzie prymitywna w oczach dojrzalszego widza. I moim zdaniem jest to lepsze, niż „Mie suki desu” podsumowujące dosłownie wszystko, co ma miejsce w anime.
Odszedłem trochę od tematu. Tak, założenie początkowe w mandze jest takie samo – Komura kocha Mie. Tylko w mandze widać rozwój tego uczucia w jakikolwiek sposób. I to pozwala na mniejsze zmęczenie materiału. W anime tego nie ma, anime od początku wali liścia widzowi, tu masz założenia, tu masz śmieszne scenki, śmiej się z nich albo spadaj. Romansu równie dobrze mogłoby tutaj nie być. A kto wie, może miałoby to lepszy wpływ na odbiór tego badziewia – przynajmniej w moim przypadku.
Swoją drogą, wspominałem już, jak irytujące jest, jak w anime mamy do czynienia z całym miksem modeli postaci? Widać, że zespół nie mógł się zdecydować, który styl postaci wybrać (w mandze są 2 style), więc zamiast wybrać jeden albo jakoś połączyć je ze sobą, to seria żongluje tymi stylami? Kolejna porażka ze strony reżyserii.
Re: Potencjalne spoilery na fb
Re: Potencjalne spoilery na fb
Wiem natomiast, że od początku aktualnego arcu manga zaczęła zachowywać się dokładnie tak samo jak było z Kaguyą – time‑skipy, dopowiadanie ważnych fabularnie wydarzeń za pomocą narratora, zgrabne omijanie mniej ważnych wątków, rushowanie historii – to wszystko już widzieliśmy. I zgrywa to się idealnie z momentem rozpoczęcia nowego projektu, w którym Aka bierze udział. Tak samo jak było z Kaguyą i Oshi no Ko.
Re: Potencjalne spoilery na fb
3
kliknij: ukryte Tła kompletnie nie pasują do charakteru anime, animacja jest co najmniej dziwna i tak samo nie pasuje do romansu (bardziej do jakiegoś akcyjniaka), projekty postaci są tragiczne, ogólny poziom grafiki spadł drastycznie, pomimo że jest to dopiero 3 odcinek (nie, żeby był wysoki od samego początku).
Reżyseria serii leży i kwiczy – postać Komury jest kompletną karykaturą, swego rodzaju memem, który w jednej postaci zawiera chyba wszystkie możliwe negatywne cechy i złe skojarzenia dzisiejszego „kanonu” MC romansów. Seiyuu Komury został dobrany na 90% po znajomości i na 10% z łapanki. Nie uwierzę, że ktokolwiek, kto przeczytał mangę mógł wpaść na pomysł, że „TAK, TEN CZŁOWIEK I TEN GŁOS IDEALNIE ODDAJĄ UCZUCIA SKONSTERNOWANEGO NASTOLATKA, KTÓRY POWOLI ZAKOCHUJE SIĘ PIERWSZY RAZ W SWOIM ŻYCIU!”. No chyba, że osoby odpowiedzialne za dobór głosów nie czytały mangi, istnieje też takie duże prawdopodobieństwo. Głos tejże postaci irytuje mnie bardziej, niż głos Asty z Black Clover, a to duży wyczyn. Z postaci Mie zrobiono kompletną idiotkę, nic więcej tutaj nie można dodać.
Manga toczy się zupełnie innym tempem. To, co w mandze zajmuje 2 strony i czyta się parę sekund, my jesteśmy zmuszeni oglądać minuty. Tempo serii i nacisk na poszczególne sceny kompletnie nie ma sensu. Jest to kolejna rzecz, która pozwala mi przypuszczać, że osoby odpowiedzialne za adaptację w ogóle nie przeczytały mangi albo tylko pobieżnie przejrzały pierwsze kilka rozdziałów. Bo gdyby przejrzeli chociażby kawałek dalej, to zauważyliby, że seria nie opiera się później wyłącznie na żarcie „Mie znowu zapomniała okularów, co ciekawego się dzisiaj przydarzy?”. Nie, twórcy ze spokojem mogli od samego początku przeplatać inne wątki, co dałoby widzowi odetchnąć trochę od wałkowania tego samego schematu, wszak trzeba przyznać – taki format żartów (a właściwie żartu) nie nadaje się kompletnie na ekrany telewizorów. I nie powinno im za bardzo to przeszkadzać, skoro od samiutkiego początku stwierdzili, że łamią pierwotne założenia mangi i z grubej rury wjeżdżają ze stwierdzeniem „Komura kocha Mie”. Dlaczego tego nie zrobiono? Nie wiem, choć się domyślam.
A, czy wspomniałem również, że samo to założenie, to kolejny pokaz braku wiedzy twórców co oni tak właściwie adaptują? Bo tam te uczucia rozwijają się powoli, przez co seria daje czytelnikowi vibe „Komura jest zawstydzony tym, jak bardzo jakaś kompletnie obca mu dziewczyna przybliża się do niego, ale hej, w sumie to…”, co jest zwyczajnie normalne dla chłopaka w jego wieku, a nie vibe, jaki serwuje nam anime „Komura jest simpem i creepem, który pewnie po tym, jak Mie go dotknęła, patyczkiem wytarł to miejsce, żeby zachować na zawsze sebum swojej miłości”. Przez to postać Komury jest moim zdaniem największym minusem tej serii, jest kompletnie obrzydzająca i niesmaczna.
Podsumowując – odnoszę silne wrażenie, że doszło tutaj do jednego wielkiego nieporozumienia w każdym możliwym punkcie tego wielkiego łańcucha tworzenia anime, a największym błędem było na 100% wybranie studia GoHands jako tego, które miało zająć się tą serią. Mocno współczuję twórcy, że musi obserwować, jak jego całkiem przyjemne dzieło zostaje tak kaleczone. Owszem, może nie jest to manga wysokich lotów, ale na pewno nie zasłużyła na taki los.
No, to się wyżyłem i z czystym sercem mogę dać 1 i porzucić to guano.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika weiter
Re: Everything all at once
Re: Everything all at once
Mówiłem, że historia jest zbyt chaotycznie przedstawiona!
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Klemens
W mandze kliknij: ukryte morderstwo, którego dokonał Junichi i jego ucieczka z synem były dla mnie szokujące i naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. W anime? Ta scena była taka… meh.
W mandze kliknij: ukryte zaakceptowanie Ohmy przez Mimihime było elementem, o którym pewnie bym zapomniał, gdyby nie to, że w tej scenie dowiedzieliśmy się, że kliknij: ukryte jednym z poznanych wcześniej Hiruko, które zahipnotyzowało Kiruko była właśnie Ohma . W anime? Prawie sam się popłakałem, jak to zobaczyłem.
Ciekawe doświadczenie, widzieć dokładnie to samo, ale jednak odczuwać zupełnie inne emocje.
Re: 7,5
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Klemens
7,5
ep9
Jest to historia, która popłynęła już na tak szerokie wody jak SAO. Nie ma co się spodziewać, że autor będzie kończył rozpoczęte wątki. Będzie „domykał” arc za arciem, zostawiając masę otwartych pytań, dając sobie furtkę na to, aby móc rozwijać historię w kompletnie dowolny sposób.
Re: Oj jak się zgadzam
1. To co kolega wyżej napisał; równie dobrze mógłby w ten sam sposób wybrać kliknij: ukryte Miku czy Itsuki, gdyż obydwie wpisywały się jak ulał w kanon tego, czego chce „normalny japoński mężczyzna”.
2. Fuutaro nie należał do normalnych ludzi, od samiutkiego początku był malowany na osobę wyjątkową, ale z problematyczną przeszłością. Więc wybór go jako przedstawiciela „typowego nurtu” pasuje tutaj jak pięść do nosa.
3. Zakładasz, że Fuutaro miał jakiekolwiek znaczenie w tej mandze. A co jeżeli Ci powiem, że nie miał? A dlaczego? Bo zwyczajnie jako postać służył praktycznie od samego początku jako klej łączący wszystkie wydarzenia. Nic więcej. Przedstawiono nam go na samym początku historii i tak jaki był nam pokazany na początku, taki został do samiutkiego końca. Podczas gdy inne postaci rozwijały się, był nam przedstawiane ich historie z Fuutaro w roli głównej, on jakimś cudem pozostał dokładnie taki sam, jakiego nam go podano na tacy. Potraktowano go jako postać poboczną. W praktycznie żadnym momencie nie pokazano nam jego zmiany, jego myśli, jego progresu, nic, co mogłoby pomóc zrozumieć widzowi, dlaczego końcówka wyglądała tak, a nie inaczej.
Jednym z moich głównych zarzutów jest właśnie to, że za mało został rozwinięty jako postać, rzekłbym, że praktycznie w ogóle. Do samiutkiego końca miał problem z ostatecznym wyborem, którego by nie dokonał, gdyby nie… Ichika. Nawet przy samej mecie więcej wkładu do historii miała jedna z potencjalnych wybranek, niż on sam, taka bezpłciowa postać z tego Fuutaro była.
I nie, autor nie ma obowiązku uszczęśliwiać fanów. Ba, w tego typu historii nie ma opcji, żeby nie urazić jakiejś grupy, tak działają przecież haremowe romanse. Natomiast problem nie leżał w tym, jakiego wyboru autor dokonał, lecz tego, jakie było jego uzasadnienie – a właściwie jego brak. Tak jak pisałem wcześniej – gdyby jakkolwiek rozwinąć postać kliknij: ukryte Yotsuby i przede wszystkim Fuutaro, ten wybór miałby taki sam sens, tak jak wybór każdej innej pannicy (może poza kliknij: ukryte Itsuki, ona nie brała udziału w biegu). Ba, gwarantuje, że gdyby panną młodą została kliknij: ukryte jedna z najbardziej popularnych dziewczyn, to pomimo tego, że ludzie byliby o wiele bardziej rozgoryczeni, to gwanrantuję – overall odbiór historii byłby o wiele pozytywniejszy.
Re: Oj jak się zgadzam
JEDYNYM plusem tego filmu jest to, że inaczej przedstawiono kolejność wydarzeń niż w mandze, gdzie autor próbował być zabawny i udawać, że to wszystko, to był tylko sen. Oughhhh… Jak tylko sobie to przypomnę, aż mnie nosi, jak bardzo byłem wkurzony tym, co zobaczyłem. Nie ma to jak wytknąć na widza środkowy palec raz, po czym zobaczyć, że większości społeczności się taki wybryk nie podobał, więc wytknę drugi środkowy palec i powiem, że to wszystko były tylko żarty. Hahahaha, patrzcie, śmieszny żart, 2 razy pokazałem środkowy palec, hahaha, śmieszny żart…
Natomiast Go‑Toubun no Hanayome to jest jedyny tytuł, do którego w życiu drugi raz nie wrócę w żadnej formie, czy to anime czy mangi.
Zakończenie jest kompletnym gniotem:
kliknij: ukryte
- idiotyczny wątek z ich biologicznym ojcem, który prawdopodobnie miał jakoś związać postać Itsuki z rolą, jaką autor nadał tej postaci, czyli pomost pomiędzy tym co się dzieje, a mamą dziewczyn, a wyszła kupa ze znakiem zapytania nad nią;
- ostateczny wybór pannicy (i nikt mnie nie przekona tym 40‑stronnicowym dokumentem Word, dlaczego to Yotsuba wygrywa);
- ciągłe zaloty i cięte teksty w stronę Fuutaro/Yutsuby ze strony sióstr nawet po tym, jak Fuutaro jasno zdeklarował kogo wybiera, pomimo pompatycznego gadania, że zawsze będą razem, one uszanują decyzję, będzie dobrze, super i cukrowo;
- absurdalna i pseudo emocjonalna scena z odgadnięciem, która dziewoja jest jego żoną, gdy wszystkie były ubrane w te same suknie (strasznie niesmaczne to się oglądało, nawet gorzej niż czytało);
- i wiele, wiele innych rzeczy, które pamiętałem jeszcze świeżo po zakończeniu, a o których na całe szczęście już zapomniałem.
Film tylko przypomniał mi, jak dobra to mogła być manga, a jakim zrushowanym syfem ostatecznie się okazała, w wyniku… no właśnie do tej pory nie wiem w wyniku czego. Nacisku wydawcy na zakończenie? Widzimisię autora? Zmęczeniem materiału? Brakiem pomysłów? Starczyło jakkolwiek rozwinąć historię wybranki Fuutaro i jego samego, pokazać widzowi jego tok rozumowania, dlaczego jest tak, a nie inaczej i wszystko wyglądało by o wiele, wiele, wiele lepiej. Ale nie, bo po co. Najlepiej kliknij: ukryte skupić się na trzech najbardziej lubianych typach postaci – „starszej siostrze”, tsundere i szarej myszce, pozwolić, żeby społeczność to je najbardziej polubiła, rozwinąć tylko ich historie i kontakty z przyszłym panem młodym, po czym wytknąć środkowy palec w stronę widzów i całą historię wywalić do kosza i dla pana młodego wybrać postać, której kliknij: ukryte obiektywnie poświęcono najmniej czasu w całej mandze i ma najmniej rozwiniętą osobowość.
Ach, ależ prawie bym zapomniał! Przecież to jest historia o pięcioraczkach, a autor wziął pod uwagę tylko 4 dziewczęta! No nic, to z piątej zróbmy kliknij: ukryte kotwicę, która będzie wygodnym źródłem wrzucania wstawek o ich mamie i jakoś ludzie sami sobie dopowiedzą, że ona też bierze udział w „wyścigu”, lol.
Na dobrą sprawę, ta historia mogłaby się nazywać San‑Toubun no Hanayome and kliknij: ukryte Yotsuba i nie byłoby żadnej różnicy. Ahhhh, niepotrzebnie to oglądałem, znowu się zdenerwowałem. Nie warto, ktokolwiek wam mówi, że warto, jest fanem kliknij: ukryte Yotsuby i tyle. Zwyczajnie nie warto.