x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Co do samego anime – powiem krótko – nie mam zamiaru go oceniać. Zabawna seria, z początku wydawała mi się oklepana, ale nagle, magicznym sposobem zaczęła mi się po prostu podobać, więc dałbym spokojnie 7/10 i więcej, gdyby nie… to, jak jest zakończona.
Podam prosty przykład – przychodzi krytyk kulinarny do 3‑gwiazdkowej restauracji, zamawia przystawkę, zupę, 3 dania główne, specjalność szefa kuchni i 2 desery. Kelner przychodzi z przystawką, krytyk ją wszamał, po czym podchodzi ponownie kelner z kucharzem i pytają się – 'To jak, jaka będzie ocena? Mamy gwiazdkę?'. Ja tak to mniej więcej widzę.
LN ma 13 volumów, no to kurde… Jak mam ocenić całość, jak historia dopiero się zaczyna? To zakończenie w sumie to dopiero rozpoczęcie głównej historii, więc jakim cudem mam to ocenić pozytywnie? To tak, jakby ocenić całe 12‑odcinkowe anime tylko na podstawie 3 minutowego prologu.
Oceny nie wystawię też z jeszcze jednego powodu – Tokyo Ghoul. Ta sama sytuacja, tylko że anime z ghulami, powiedzmy że 'zabrało nam przystawkę w trakcie jej konsumpcji', po czym zadało te same pytania co wyżej. Gdyby nie to, że całą moją złość przerzuciłem na Kanekiego i spółkę, obawiam się, że TA seria (Serei Tsukai…) za takie zakończenie dostałaby mocne 3/10, bo ładna kreska.
Czekam na dalszą przygodę naszej grupki przyjaciół – a raczej przyjaciela i jego zboczonego haremu – i dopiero po tym wystawię ocenę i potraktuję obie serie jako całość. Myślę, że 2 lata starczą, żeby wyszła następna część, więc czekam do tego czasu. Jeżeli nic do tego momentu się nie ruszy, to daje mocne 3/10.
Re: Pierwsze wrażenie
A tak na serio, jaka fabuła może znaleźć się w anime o dorosłych, w miarę normalnych ludziach (mam na myśli brak mechów, alternatywnych światów, magii, czarnoksięstwa, okultyzmu itp.), prowadzących w miarę normalne życie? Do tego poprowadzona w taki sposób, aby wszelkie cechy wspólnego życia (głównie seks) nie był potraktowany jako coś niezwykłego, jak jakieś tabu czy zboczenie, tylko coś normalnego i powszechniejszego niż telefon komórkowy? Myślę, że ciężko byłoby coś takiego stworzyć, ale ja mam w miarę ograniczoną wyobraźnię pod względem twórczym – może Ty na coś wpadniesz, z chęcią poczytam (bez ironii czy sarkazmu, 100% powagi) :)
Re: Pierwsze wrażenie
Ja jeszcze tego nie skomentowałem?
Pierwsza część może nie urzeknie przeciętego odbiorcy, bo mamy do czynienia ze zwykłym chłopakiem, budującym swój haremik, jednakże zdecydowanym w jedną stronę. Jest trochę dramatu, kliknij: ukryte (choćby historia Fuko, która swoją drogą JUŻ mnie wzruszyła do łez) trochę więcej dramatu, kliknij: ukryte (historia Kotomi) a poza tym… więcej dramatu kliknij: ukryte (historia Tomoyo). No i w prezencie dostajemy całkiem przyjemnie poprowadzony romans, gdzie ani główny bohater, ani główna bohaterka nie są super oczywiści – owszem, wiadomo, że będą oni w końcu razem, ale zachowują się w miarę normalnie – jak przyjaciele. W sumie dochodzi do wyznania, oboje są szczęśliwi i historia się kończy Happy Endem. No nie całkiem, bo tu właśnie zaczyna się początek naszego opowiadania…
After Story zagłębia się w tematykę zwykłej (i niezwykłej zarazem, ale o tym w spoilerze poniżej) pary, pokazując rozwój ich miłości – jak to niektórzy trafnie ujęli – pokazane jest tu 'to, co było potem'. I tak oto dowiadujemy się co staje się z bohaterami po skończeniu szkoły, jak potoczyły się ich dalsze losy w sprawach sercowych itp. W końcu jakieś anime pokazujące, że życie nie polega tylko na 'kocham Cię' i 'kocham Cię, bądźmy razem na zawsze', bo widać też problemy takiej kliknij: ukryte rodziny. Widz po takim seansie jest uświadomiony, że jeśli chce się żyć z kimś na poważnie, to trzeba WSZYSTKO zacząć brać na poważnie, a nie tylko ów miłość – rachunki, jedzenie, dach nad głową – za to się nie zapłaci miłością, tylko pieniędzmi, które trzeba zarobić zapie^&%!#c w robocie – nie ważne jakiej, czy się ją lubi, czy nie, czy jest ciężka, czy nie – jak daje pieniądze, to się nie wybrzydza i pracuje na miłość. W domu są problemy? Rozwiązuje się je razem, a nie magicznym sposobem jeden z bohaterów sam rozwiąże sam swój kłopot, po czym powie o nim swojej drugiej połówce. ZWYKŁE ŻYCIE! To właśnie pokazuje nam to anime. A to tylko niektóre przykłady.
kliknij: ukryte A teraz o najważniejszym dramacie – śmierć dwóch najbliższych osób Tomoyi. Bądźmy szczerzy, czy na miejscu jest pytanie 'co zrobiłbyś gdyby…?/czy byłbyś w stanie…?' ? Myślę, że takie gdybanie nie ma nawet sensu, bo nikt nie jest w stanie wyobrazić, jakby czuł się po stracie swojej żony i córki i to w obu przypadkach na własnych rękach. Na samą myśl o tych scenach mam łzy w oczach.
Wiele osób narzeka na to, że twórcy wskrzesili obie panie, a cała historia zakończyła się szczęśliwie. Jednak znowu – jestem w grupie tych nielicznych, którym pękłoby serce, gdyby młody Okazaki nie dostałby jakiegoś prezentu od życia, pomimo tego, co zrobił dla innych.
Co do bardziej formalnych rzeczy, no to:
-fabuła – anime zrobione na podstawie VN studia Feel, więc no kurczę, materiał idealny;
-grafika i animacja – fabułę dopełnia ręka studia Kyoto Animation, które co by nie powiedzieć, pod względem graficznym zawsze moim zdaniem trzyma poziom;
-muzyka – w życiu się nie spodziewałem, że jakikolwiek utwór doprowadzi mnie do łez, a już szczególnie o rodzinie klusek z mochito; o OP AS nie będę się wypowiadać, bo już na samą myśl przechodzą przeze mnie ciarki, łzy napływają do oczu, a jak zacznie mi to lecieć w głowie, to koniec – godzina z życia wzięta na wylewanie łez (no i się zaczęło ;_;) – utwór dla mnie po prostu zakazany. W sumie cały soundtrack jest świetny, ale osobiście te dwa utwory są dla mnie takim mini‑podsumowaniem tej serii, takie 'Clannad w pigułce'.
Podsumowując – nie oglądałeś, to nie wiesz co straciłeś. Ciężko opisać w słowach uczucia, jakie szargają człowiekiem podczas seansu – wściekłość, zdezorientowanie, radość, spokój, zaciekawienie, strach, irytacja, niepokój, smutek (DUUUUUUUUUUUŻO smutku) – cała paleta, do wyboru, do koloru. A to wszystko w tym samym czasie, bądź następujące jedno po drugim, bez czasu na zmianę nastroju.
Ogółem ciężko opisać tą serię, ale jedyne co mogę zalecić osobiście, to nie traktować tego osobno – to jest jedna, ciągła historia, zawierająca 44 odcinki po 24 minuty + 2 odcinki OVA.
A ocena? Administracjo, dajcie możliwość wstawić chociaż 2 razy wstawić ocenę 11/10, bo 10/10 to za mało. Seria dla mnie bezcenna – daje 10/10 dla obu części, ale tylko dlatego, że to jest maksimum. Jak już wspomniałem – seria bezcenna.
PS A, zapomniałem dodać, że seria jest strasznie przewidywalna, ale wydaje mi się, że właśnie ta przewidywalność dodaje temu arcydziełu uroku.
Czekam na resztę odcinków, bo jakoś nie mogę znaleźć tłumaczenia angielskiego, ale myślę, że seria na takie mocne 7/10. No i fajny OP/ED, wpada w ucho.
Dotarłem do końca 2. odcinka i dalej nie mam zamiaru oglądać. Gender, yaoi, geje, transwestyci – dlaczego te japońce są czasem tak chore? Gdyby nikt nie wiedział, że to chłop, to jeszcze okej, ale dalej się podniecać osobnikiem tej samej płci, który jest przebrany za osobnika płci przeciwnej? Szkoła dla homoseksualistów, czy jak? Nie, nie i jeszcze raz nie.
Produkcja bardzo kontrowersyjna, bezkompromisowa i wyrazista. Ilość przelanej krwi w niektórych momentach mogłaby uratować setki ludzkich istnień. Dramatyzm niektórych scen osiąga poziom Titanica. I to są główne punkty sporu. Do wielu ludzi nie przemawia brutalność głównej bohaterki i nie potrafią się utożsamić się z uczuciami Lucy. Jednak dla mnie niezrozumiałym jest, żeby traktować ją jako głównego protagonistę, anty‑bohaterkę całej serii. To czym się stała i co robiła może być całkowicie usprawiedliwione. Uważam, że gdyby nie wpływ społeczeństwa, mogłaby spokojnie żyć wśród ludzi. Wiele osób jednak jest innego zdania, bo w końcu wbrew zasadom moralnym jest, aby w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać przemoc. Z drugiej strony jednak uważam, że każda istota żywa posiada pewien 'limit', którego osiągnięcie oznacza całkowite zerwanie więzi i absolutne wyjście poza pewne ramy obyczajowe. W końcu pomyślmy – czy jakakolwiek istota żywa byłaby w stanie znieść tyle bólu i cierpienia? Nawet jeżeli jest czymś ponad człowiekiem? Pewnie znalazłaby się taka osoba, ale moim zdaniem takie znoszenie cierpienia podpadałoby pod masochizm, bądź miało znamiona jakiejś choroby psychicznej.
Zostawiając kwestie sporne i problematykę tego dzieła, skupmy się na reszcie. Fabuła przedstawiona zwięźle, bez zbędnych przerywników. Grafika moim zdaniem ponadczasowa – anime wydane 10 lat temu, a ciągle lepiej narysowane niż nie jedna 'produkcja' w dzisiejszych czasach (tak, mówię m.in. o Glasslip). Muzyka… Ohhh… Mógłbym się rozwodzić o tym, jak bardzo mnie urzekł soundtrack, jak często słucham każdego z utworów, ale nie oszukujmy się – Lilium gra tu pierwsze skrzypce. Utwór ten był wstawiany w różnych sytuacjach, grany na najróżniejsze sposoby, a i tak za każdym razem pasował i brzmiał tak samo – perfekcyjnie. Pieśń ta idealnie oddaje nastrój całej serii, a połączenie jej z twórczością Gustava Klimta dała bardzo ciekawy efekt. kliknij: ukryte Dowodem może być to, że na opening Elfen Lied poświeciliśmy 3 godziny języka polskiego omawiając m.in Pocałunek i Adeli Bloch‑Bauer Klimta i ogółem całą twórczość secesyjną w Europie – z tego miejsca chciałbym pozdrowić moją polonistkę, panią Kasię :D Mam nadzieję, że to pani przeczyta, bo z tego co widziałem na laptopie w szkole, to zagląda pani czasem na tanuki :D. Postaci były w miarę logicznie prowadzone, każda była rozpoznawalna, miała charakter i śmiem stwierdzić, że nawet gdyby każda miała taki sam głos, taki sam kolor włosów i taką samą posturę ciała – byłbym w stanie określić kto jest kim już po pierwszym kontakcie z danym bohaterem.
Podsumowując – skrajność, skrajność i jeszcze raz skrajność. Anime trafiające w gust, albo nie. Poruszy albo nie. Mnie poruszyło i jestem gotów bronić tą produkcję oboma nogami i rękami. Dla mnie to po prostu czysty kunszt. Klasyka. Arcydzieło. Ba, nawet więcej – jestem w stanie porównać Elfen Lied do Clannad – anime, które jest dla mnie swego rodzaju czymś świętym. 11/10.
KONIEC!
kliknij: ukryte Jedyne co mi przyszło do głowy to po tym odcinku, to „Kakeru, ty idioto, dlaczego nie uciekłeś z tego wariatkowa póki czas…”. W sumie to nic więcej nie zapamiętałem z odcinka, bo oglądałem go 5 przez 10. A, no i było jeszcze coś z Yanagi, która nagle polubiła Kakeru i nagły przeskok do sceny z Touko i Imim po spadających gwiazdach, który był po prostu z d&*y wyjęty. No i W KOŃCU rozumiem po co były te statyczne klatki w trakcie anime – w końcu z czegoś trzeba było zrobić ostatni ending podsumowujący serię – tylko dlaczego było ich tak dużo, skoro użyli może z 15%?
Co do całości – anime na bardzo słabym poziomie, 'nie powalające' delikatnie rzecz ujmując, graficznie, muzycznie, fabularnie, logicznie oraz 'animacyjnie' (w sensie, że animacja też nie była zbyt dobra). Ogółem ciężko będzie tu znaleźć jakieś pozytywy poza tym, że była tu taka 'wisienka na torcie', której próżno szukać w wielu, wielu, wielu i jeszcze raz wielu seriach, które osiągają spokojnie 8/10 i więcej. Nie wiem, co mnie tak przyciągało do tej serii co tydzień, ale właśnie 'to coś' podtrzymywało mnie na duchu, że być może będzie lepiej. Takie dopełnienie całości. I za to daję 2/10, a nie 1/10. Tylko kurczę, po co mi taka wisienka, skoro nie ma placka? Ani kremu? Ani lukru? A prawdopodobnie nie było nawet pomysłu na to, jaki placek upiec? Chodzi mi o to, że twórcy MOIM ZDANIEM uchwycili tu to niewidzialne 'coś', czego brakuje wielu anime, ale zapomnieli zbudować podstawę do tego, żeby 'to coś' miało czego się uczepić.
kliknij: ukryte Cała seria polegała na domniemanym przewidywaniu przyszłości, po czym okazało się, że to tak naprawdę nie było to – tak naprawdę nikt nie wie, czym to było. Serio? Kolejnym problemem są postaci – IMO tylko Sacchi wyszła im bardzo fajnie, bo niby tu taka miła, spokojna, chorowita dziewczyna, a tak naprawdę tak bezwzględnej s&*i nie widziałem dawno. Ale reszta? Tragedia. Chociażby matka Kakeru – ona w ogóle miała jakąś mimikę twarzy? Ja mogę zrozumieć jedną twarz dla młodego Okikury, bo to taki typ postaci, ale serio, zrobili z tego jakąś rodzinną przypadłość… A, no i spoko był jeszcze ojciec Touki, w końcu nie tatulek, który łapie za strzelbę na samą myśl, że jego córka może znaleźć sobie chłopaka.
Ogółem jak to ktoś ładnie określił, to seria o szwendających się dzieciakach, które zapominają po co się szwendają. Historia o niczym. Serio, nie polecam nikomu. Chyba, że oglądałeś/-aś niedawno tonę dynamicznych ecchi, albo serię ze skomplikowaną i głęboką fabułą i pragniesz się odmóżdżyć – wtedy to seria dla Ciebie! Tylko ostrzegam, nie radzę za wiele myśleć podczas seansu, bo może to się skończyć trwałym uszczerbkiem na zdrowiu.
Re: wat.
Materiał mieli dobry, więc wystarczyło nie 'zsolić' sprawy i mieli gotowe dzieło – nie zawalili i wyszło. Muzyka była baaaardzo przyjemna dla ucha, ale grafika bolała czasem po oczach kliknij: ukryte (a nawet dość często). Ale to nic, bo animacją nadrobili. Co tu dużo o fabule powiedzieć, już wspomniałem, materiał był dobry, to starczyło z niego skorzystać i czerpać profity.
Co do samych postaci:
-Futaba – była troszeczkę irytująca w niektórych sytuacjach, była beksą jakich mało, ale w sumie to nie miałbym się do czego na poważnie dowalić;
-Makita – strasznie mnie irytowała, w sumie rozumiem już dlaczego nadmiar słodyczy jest szkodliwy i nie dziwię się, dlaczego ludzie za nią, delikatnie rzecz ujmując, 'nie przepadali' kliknij: ukryte (sorry za przecinki jak są w złych miejscach, nie jestem pewien tej konstrukcji :/) ;
-Murao – a może raczej Shuuko, strasznie mi przypadała do gustu, IMO najlepsza postać z serii, nie mam do czego się doczepić; żałuję, że nie dali jej więcej czasu antenowego – szczególnie szkoda, że nie uchwycili dokładniej zmian w tej postaci, bo ja niezbyt dokładnie to zauważyłem kiedy ona się tak bardzo zmieniła – widząc tą postać w początkowych odcinkach i w ostatnim, mam wrażenie, że podstawili gdzieś pomiędzy jej siostrę bliźniaczkę, lecz z zupełnie innym usposobieniem;
-Kominato – co tu dużo o gościu gadać, nie dostał również dużo czasu, więc postać niezbyt bogata, ale muszę przyznać, że nie trzeba było mu tego czasu antenowego dużo, bo i bez tego go polubiłem;
-Kou – ..., markotny, mhroczny, przystojny i luzacki main hero, jakoś go nie polubiłem i gdyby nie to, że Futaba też go kocha, a wolałbym, żeby osiągnęła ona swój cel, to życzyłbym mu związku z Yuuri – tak go nie lubię, o!
W sumie to anime udane, lekkie i przyjemne, takie w sam raz na lato, ale myślę, że na jesienno‑zimowe wieczorki też by wpasowałoby się. No i właśnie, może się wpasuje? Twórcy zostawili maluteńką furtkę dla następnego sezonu w postaci kliknij: ukryte nierozwiązanej jasno sprawy FutabaxKou no i kliknij: ukryte pojawienia się Kikucheigo w taki sposób, że jednocześnie można go potraktować jako 'chłopaka od gagu ze zboczoną Futabą' jak i potencjalnego rywala Kou, jak to było w mandze. W sumie to liczę na kontynuację, bo przyjemnie się oglądało. 9/10.
Geez, jeszcze drugi sezon męczarni...
No i sedno tematu… Drugi sezon… Powiem krótko, z szacunku do dobrej mangi Sui Ishidy zapomnę o tej serii i będę udawać, że coś takiego nie miało miejsca, a za następną nie będę się w ogóle zabierać. kliknij: ukryte Szczególnie, że manga właśnie się zakończyła – dodatkowy powód, aby nie psuć sobie wspomnień z nią związanych, które i tak nie są zbyt przyjemne, gdyż sposób w jaki Ishida zakończył swoje dzieło zostawia duuuuuuuuuuużo do życzenia…
Ocena – mocne 1/10 i kolonia krętka białego dla studia Pierrot za taki syf.
Re: Żal
Minął tydzień, więc czas na...
W sumie, to boję się też trochę o to, że TxK nie wypali i cała seria nabierze dramatyzmu jak w Ludziach bezdomnych, tylko że tu zamiast odrzucenia Joanny przez Judyma, będziemy mieć odrzucenie Kakeru przez Touko* ;_; Po dzisiejszym odcinku mam złe odczucia co do tego paringu, który poniekąd trzyma tą serię jeszcze w ryzach :/
No a poza tym, mamy nowego mistrza w ilości graficznych wstawek – wynik ten wyniósł aż 7! Gratulacje! W sumie to jak się nie ma kasy na produkcję, to nie ma co się dziwić. No i nie starajcie mi wmówić, że ten efekt jest specjalny, bo moim zdaniem nie wnosi on nic ciekawego. A doszły mnie już głosy, że ten efekt to 'specjalna zagrywka i wnosi sporo dramatyzmu'.
*jak mi ktoś napisze, że zaspoilerowałem Ludzi bezdomych, to chyba się załamię…
P.S. kliknij: ukryte Jest mi tu jakiś spec w stanie powiedzieć, po kij twórcy rozdzielili tą scenę rozmowy na wieży na jakieś 4 czy 5 różnych mini ekraników, zamiast zrobić jeden ładny najazd na obojga naszych bohaterów i tak przedstawić ich rozmowę? Mniejsze koszta, czy jak? Bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć.
Oczywiście mówiąc 'pręt' mam na myśli pojemnik, w którym takie paliwo jest zawarte – a takowe może mieć różne kształty. Bo o ile się nie mylę, to w tym anime ukradziono jakąś kulę, prawda?
Więc czekam, ktoś kto ogląda to anime, niech mi powie – skąd mają ten uran? Bo jak z elektrowni, to mamy tu poważny błąd rzeczowy :)