x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Najpierw będę narzekał – brakowało mi scenki, która pokazuje jakże oryginalną konstrukcję szkieletu Usagi (w oryginalnym anime moment, w którym próbuje kopnąć Shingo i trafia w drzwi).
Podejrzewam, że wielu narzekać będzie na te stylizowane na ręcznie malowane tła zewnętrzne – a mi się one diabelnie podobają.
Dobra, tyle narzekania, teraz zachwyt – prawie wszystko było super. Ciut więcej przebłysków z czasów księżycowego królestwa – cacy. Generalnie jednak, odcinek był w 90% wiernym remakiem pierwszego rozdziału mangi, a pojawienie się Ami w ostatniej sekundzie zwiastuje, że pewnie już za dwa tygodnie moja ulubiona Sailorka pojawi się na ekranie.
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie Kotono – jakby czas się jej nie imał. Usagi brzmi jak Usagi sprzed 25 lat. Trzeba przyznać, to jest już pewna sztuka.
Muzyka – niezła, nawet chyba powoli zaczynam akceptować opening, a te chóry w kluczowych momentach – nawet fajny pomysł.
Jeszcze o grafice – śliczne były te różane motywy, obrazki a'la teatr cieni – wszystko to przypomina o tym, że mamy do czynienia z nową odsłoną klasyki przez duże K.
Generalnie, pełen zachwyt i tylko czemu aż dwa tygodnie do kolejnego???
Re: Boing and Soul
Re: tłumaczenie dla niekumatych
Niemniej, oglądało się to naprawdę fajnie. Cieszyły oczy nawiązania, sporo hintów, które w epoce większej kreatywności fanów zawocowały by pewnie masą fanfików, do tego gromadka oryginałów w rolach zabójczyń, z których co najmniej kilka udało mi się polubić – a to w dzisiejszych anime rzadko się mi zdarza. Do tego fajna muzyka (poza openingiem, który mnie zupełnie nie porwał) i przyjemnie zrobiona grafika, choć sceny walk mogłyby być nieco dłuższe – pytanie tylko, czy wtedy nie przypominałyby sami‑wiecie‑co z muzyką sami‑wiecie‑kogo.
Ulubione odcinki? Zdecydowanie ten z bombową meganekko oraz ten z Romeo i Julią. Choć Bamba też była bezbłędna… właściwie to wyjąwszy debila z kostkami, chyba nawet żadna postać w tym anime nie wywoływała u mnie szczerej niechęci, a to istotne.
Nie. Po prostu zrobienie anime na podstawie gry to jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie się zdarzają. 80‑90% takich produkcji to kichy.
Re: Komentarz pełen jadu
Re: Komentarz pełen jadu
Gorzej, jak sobie człowiek wyobrazi yuri z np. Pawłowicz i Kempą…
Przez bum w finale rozumiałbym każde mocniejsze zakończenie, nawet jeśli odnosiłoby się to do losu zabójczyni, która tutaj po prostu wzruszyła ramionami i sobie poszła.
Cieszy, że seria jest mocno, chyba nawet mocniej niż wszystkie poprzednie marvelowskie anime razem wzięte, osadzona w tym uniwersum. Nawet, jeśli wizja Japończyków jest cokolwiek dziwna.
Zamaskowano spoiler. Moderacja
Plan był nawet cwany, ale to trzeba przyznać, na tle większości poprzednich wyróżniał się i dawał realne szanse na sukces. No i Haru się wreszcie na coś przydała…
Odcinek ponadto wyraźnie lżejszy od poprzedniego, trochę więcej humoru sprawiło, że traktowałbym go jak relaks po kliknij: ukryte trzech trupach w szóstym. Ciekawe, czy oznacza to powrót do zabijania w siódmym? Zobaczymy…
Zmoderowano spoilery. Moderacja uprzejmie prosi, by stosować spoiler‑tag przy bieżących odcinkach. Psujecie innym przyjemność z oglądania.
Niemniej, odcinek boleśnie przewidywalny i niewiele, prawdę powiedziawszy wnoszący, do tego zbyt wiele deus ex machina jak na jeden raz. Z zapowiedzi wynika, że w następnym odcinku wrócą przynajmniej ci źli, więc będzie ciekawiej. Mam taką nadzieję…
Re: Onee-chan ga Kita
Wydaje mi się, że to raczej odzwierciedlenie dwóch kwestii – po pierwsze, w Japonii mamy bardzo dużo rozwodów (prawo ułatwia ich uzyskanie) i ponownych małżeństw, czego efektem są właśnie układy brat – siostra bez relacji stricte rodzinnych, ale jednak jakoś tam będących tym niby‑rodzeństwem. A dwójka młodych, dojrzewających ludzi pod jednym dachem… cóż, wiadomo.
- po drugie, w społecznościach wyspiarskich czy też w inny sposób izolowanych (np. górskich) relacje kazirodcze nie były nigdy tak dużym tabu jak w społecznościach kontynentalnych. Można powiedzieć, że tworząc na potęgę mangi i anime oraz gry na ten temat Japońce realizują swoje marzenia i fetysze, niegdyś mało wstydliwe, a dziś, w dobie westernizacji obyczajów, zepchnięte już bardziej do sfery tabu.
Oczywiście, nie wykluczam, że zwyczajnie dorabiam ideologię do czegoś brutalnie oczywistego, jakim jest fetysz kazirodztwa, jednak potężna ilość takich produkcji każe się nad tym zastanowić.