x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
3
Scena, gdzie nowa bohaterka mówi, żeby kliknij: ukryte dać ludziom odejść jak im się nie podoba, w końcu to tylko klub, nikt nikogo na siłę nie trzyma i reakcja reszty postaci? Majstersztyk.
1. Jeżeli ten wykon nie został wybrany do reprezentowania regionu, to ja nie wiem jak musiała zagrać reszta. O ile w 1. i w 2. sezonie można ewidentnie było usłyszeć przeróżne mankamenty w granej muzyce (co dodawało uroku całości), o tyle w filmie już się nie pierniczono z proszeniem się orkiestry o grę aktorską, tylko zwyczajnie poszli na całość. Ten występ był zwyczajnie na profesjonalnym poziomie. Słyszałem gorzej brzmiące orkiestry uniwersyteckie z akademii muzycznych, niż ten wykon. A jednak nie przeszli dalej.
2. Dobór instrumentów. Scenarzystów trochę poniosła fantazja. Rozumiem, że Kitauji to szkoła typowo muzyczna, tak? No bo jak mam rozumieć to, że w szkole znajdują się 2 kontrabasy, harfa, jakaś dziwna maszyna do robienia wiatru (???), do tego 3 tuby, pełen zestaw instrumentów perkusyjnych, itp, itd. No trochę tutaj polecieli. A jeżeli to szkoła muzyczna, to dlaczego nie mają chociażby dedykowanej sali muzycznej, tylko muszą codziennie sobie sami szykować sale z fatalną akustyką, co zdecydowanie bardziej przeszkodzi niż brak jakiegoś instrumentu? Trochę to się kupy nie trzyma.
3. Romans damsko‑męski. Kompletnie na siłę wciśnięty wątek. W serii anime ewidentnie widać, że bardziej tutaj rozwija się jakiś zalążek yuri, aniżeli klasyczny romans. Skąd nagle taka zmiana u Kumiko? Nie kupuję tego kompletnie.
4. Jak już o romansach mowa, to dlaczego nie skupiono się na postaci Reiny? Temat kompletnie zamieciony pod dywan. Moim zdaniem, to na tym romansie twórcy powinni się skupić, jeżeli już chcą wciskać taki wątek na siłę.
5. Nowe postaci są… No w sumie ich nie ma. W sensie są, ale mogłoby ich nie być, zero różnicy. I nie wiem, czy w 3 sezonie anime pojawi się dla nich miejsce, zważywszy na to, jak wygląda 1. odcinek.
6. Ogólnie to nie wiem… Takie jakieś to puste i pospieszone mi się wydawało. Taka seria niestety nie wypada dobrze w filmowym formacie. Zdecydowanie potrzeba było więcej czasu. Chociażby właśnie nowe postaci – w filmie dostajemy w samej sekcji basowej 4 nowe osoby, z czego poznajemy pobieżnie tylko jedną i to chyba najgorszą. Zdaję sobie sprawę, że ta seria polega na dramie, ale można było jakoś ciekawiej ją wprowadzić, a autor zdecydował się na najprostsze rozwiązanie, czyli dorzucenie do ekipy żmijowatej i cynicznej s**ki. Kompletnie mi się to nie podoba.
Nie zrozumcie mnie źle – film naprawdę jest niezły, rzekłbym, że dobry, wizualnie poza dziwną pracą kamery podczas koncertu, średnio udanym CGI (którego było mniej niż się spodziewałem) i paroma innymi farfoclami, mamy klasycznie KyoAni, czyli bajka. Muzycznie tak samo – jest super. Tylko to nie jest to, czego bym oczekiwał po KyoAni. Domyślam się, że to wina pierwowzoru, bo samo studio ma niewielki wpływ na to, jak potoczy się historia, a to jej w sumie najbardziej się czepiam, ale jednak – widać ewidentnie pewne problemy, które niektórym mogą dokuczać. Mi dokuczały.
Re: Po dwóch odcinkach - niebezpiecznie blisko drop
Re: Hype train goes choo choo
Dokładnie to seria obiecywała od początku. Od samiutkiego początku było pokazywane, że Frieren ze względu na fakt bycia elfem, inaczej pojmuje czas i dla niej spędzenie 10 lat w wiosce zbierając zioła i przenosząc krowy z brzegu na brzeg jest czymś, co dla normalnego człowieka będzie 1 dniowym pobytem, żeby odpocząć. Zachowanie Frieren po części się zmieniło pod wpływem chęci poznania bliżej ludzi i interakcji z Fern, która jasno dała (i daje przez całą serię) do zrozumienia, że ona niestety elfem nie jest i Frieren będzie zmuszona pójść na kompromisy. Tak, kompromisy, bo o ile elfka zdecydowanie ograniczyła swoje zapędy do pozostawania w jednym miejscu przez lata, o tyle nie była w stanie zrezygnować z chęci eksploracji i pomocy, co Fern (i w sumie Stark) musiała również zaakceptować.
Noooo… Tak, wniósł. Te parę odcinków to w rzeczywistości były miesiące wspólnej podróży, których zwyczajnie nie pokazano i nie wypakowano na siłę akcją, bo nie taka jest rzeczywistość. Rzeczywistością i normalnością jest codzienność, nuda i powtarzalność. Nie wiem, mieli zrobić pół serii o tym, jak bohaterowie sobie idą przez las i nic się nie dzieje, żeby Stein dostał więcej czasu ekranowego? Ale wracając do tematu – owszem, wątek Steina wniósł do serii coś. Coś, co na sam koniec zostało pokazane jeszcze raz, tym razem wytłumaczone dokładnie – ludzie przychodzą i odchodzą. Każdy ma swoje cele w życiu, swoje plany i pragnienia i przychodzą takie momenty, gdzie zwyczajnie trzeba powiedzieć sobie arrivederci. Stein miał jasny cel, Frieren i dzieciaki mieli swój, ich drogi się rozeszły, odbyli wspólną przygodę i tyle, życie toczy się dalej. Taki jest morał tej historii. Więc nie rozumiem jak możesz mówić, że ten wątek nic nie wniósł.
Ale jakich pomników? Większość pomników, które widzieliśmy, to były przecież pomniki Himmela. Skąd ludzie mają wiedzieć o istnieniu Frieren? Nie raz możemy zobaczyć, jak ludzie mówiąc o grupie, która pokonała Króla Demonów, mówią o bohaterze Himmelu i ich towarzyszach. Że w drużynie była jakaś czarodziejka. Ba, nikt nawet nie wspomina o Eisienie, tak jakby go nie było. To było 80 lat temu. Wiesz co się potrafi stać z historią przez 80 lat? Spójrz sobie na historię II WŚ. Żyjemy w świecie, w którym istnieje ustandaryzowany system szkolnictwa, gdzie każdy ma dostęp do tych samych informacji, a przez lata na setkach historii powstało tyle narośli, że znacząca ich część przerodziła się w legendy, które mają mało wspólnego z rzeczywistością. A co dopiero w czasach, gdzie wiedza taka była przekazywana z ust do ust! A przecież Sousou no Frieren jest kreowane właśnie w takim świecie.
Poza tym, Himmel jako jedyny dbał o swoją markę i jako jedyny przejmował się tym, żeby jego imię pozostało zapamiętane. Nikt inny w drużynie taki nie był, więc nie dziwota, że ludzie pamiętają głównie o nim, a nie o reszcie drużyny.
Dalej – czy Frieren w którymkolwiek momencie używała swojego imienia, żeby zyskać jakąkolwiek przewagę lub być traktowana ulgowo? Taki charakter postaci, że tak się nie zachowuje więc nie rozumiem, dlaczego miałaby akurat w momencie zachować się inaczej?
Dalej – dlaczego mieliby akurat dla Frieren robić wyjątek? W oczach obecnych tam magów, Frieren jest przeciętnym magiem, z przeciętną maną i nie mają oni żadnych podstaw do tego, żeby kogoś takiego przepuścić. Teraz spójrzmy na to ze strony świata realnego – jakbyś był dzisiaj żołnierzem, stojącym na warcie i podszedłby do Ciebie Piłsudzki (tak, taki jakim go znasz z obrazków, tylko żywy), przedstawiłby się i kazał wpuścić się na teren jednostki, którą pilnujesz – wpuściłbyś go? Przecież to Piłsudzki, no chyba dla niego możesz zrobić wyjątek i wpuścić go do koszar, co nie? Co z tego, że znasz go tylko z legend i opowieści, nigdy nie widziałeś człowieka na oczy, no przecież to Piłsudzki.
Przecież Fern nie ocieka samym talentem. Ocieka przede wszystkim ciężką pracą i szczęściem, że spotkała taką, a nie inną mistrzynię. Przecież była mowa o tym, że ukrywanie swojej many nie jest czymś popularnym, a już na pewno nie w dzisiejszym świecie, gdzie mało kto ma do czynienia z demonami, a Fern ćwiczyła tą sztukę od małego. Tylko dlatego, że potrafiła ukryć swoją manę, mogła zajść od tyłu Wirbela i tylko dlatego mogła wziąć udział w ataku na bossa lochu w egzaminie, czy pokonać demona. Nie zapominajmy też, że Fern przez te lata odbyła niezliczoną ilość walk i treningów/sparingów z Frieren i jej „zajebistość”, to nie tylko talent, ale i doświadczenie i ciężka praca – autor tego nie pokazuje, bo jakby miał, to taki egzamin odbyłby się za 5 sezonów, a każdy odcinek opierałby się na cotygodniowej walce z innym przeciwnikiem – a nie o tym jest ta historia.
No ja np. alergicznie reaguję na wszelkie próby krytyki, które opierają się na przeświadczeniu, że to anime powinno być czymś, czym nie jest i powinno spełniać standardy ludzi, których nie spełni, bo ma na siebie pomysł i go skrupulatnie realizuje. Owszem, ciężko nie zgodzić się z tym co pisałeś, że Stark jest traktowany w tej serii po macoszemu, że ogólnie ten egzamin posiada trochę taki vibe Chunnin Examu, że autor nie za bardzo miał pomysł na to, jak poprowadzić z początku serię, przez co pierwsza połowa wygląda jakbyśmy mieli do czynienia z historią w stylu Majo no Tabi Tabi, a w drugiej połowie zaczerpnięto mocno z typowych arcowych shounenów jak Naruto. Ale większość komentarzy które widuję w necie to są właśnie narzekania na to, że opowieść nie prezentuje tego, co komentujący by chciał, żeby prezentowało. I to nie jest problem anime, czy samej opowieści, ale właśnie samego komentującego. Ktoś chciałby generic fantasy, jakich wychodzi pełno każdego roku, żeby mógł ponarzekać na to, jakie to fantasy nie zrobiły się już nudne i powtarzalne i wystawić ocenę 6/10, a jak wychodzi coś nowego, świeżego, z pomysłem na siebie, to krytykuje serię za to, że nie jest nudnym i powielającym schematy generic fanatsy anime. No przecież to się nie trzyma kupy.
Sousou no Frieren ma swoje problemy. Tylko znacząca większość próbująca kwestionować wielkość i to, jak wspaniała jest to seria, patrzy tam, gdzie nie powinna i skupia się na cechach, które nie są problemem. Może właśnie dlatego ludzie reagują już zwyczajnie złością i agresją – bo widzą po raz 58 ten sam zarzut, bo ktoś myśli, że jego czepianie się czegoś, czego po tej serii nie można oczekiwać jest oryginalne. A często nie jest, często starczyłoby poczytać i zrozumiałoby się punkt widzenia innych osób. No ale takie pisanie populizmów przez tzw. „freethinkerów”, bez wcześniejszego researchu jest w dzisiejszych czasach prawdziwą plaga.
Bez większych spoilerów, wkradł się tu mały błąd ;)
Cóż można o tym powiedzieć. Czarny koń sezonu zdecydowanie. O Frieren wiedziałem, ze będzie wspaniałe, natomiast co do tego tytułu nie miałem żadnych oczekiwań, a tu proszę. Jedna z lepszych bajek ostatnich lat.
Serdecznie polecam każdemu, bo po prostu warto.
I hej! Drugi sezon jest w produkcji! Cieszmy się i radujmy się!
Może nie obejrzałem najwięcej anime na świecie, ale jest to dopiero druga opowieść w moim życiu, gdzie z czystym sumieniem, a nie w przypływie emocji, daję 10/10.
Natomiast czy polecam każdemu? Nie. Polecam jedynie zapoznać się z pierwszymi odcinkami i ocenić, czy wam się podoba czy nie, bo później jest praktycznie już tylko to samo.
Re: Egzamin - 27 odcinek
Re: Solo Leveling po 9 odcinku
Osobiście myślałem, że odcinek 9 będzie w 70% poświęcony dalszemu rozwojowi sytuacji, jakimś flashbackom itp, ogólnie wypełniony fillerami, MOŻE jakimiś scenami z dalszych chapterów manhwy, a pozostałe 30% będzie wprowadzeniem do walki i całość zakończy się cliffhangerem, żeby poświęcić większość odcinka 10 na porządnie zanimowaną naparzankę. Okazało się, że znowu się myliłem i scenarzyści znowu mnie zaskoczyli, znowu negatywnie.
Ciężko się nie zgodzić z tym, że walka ta miała dość mocny impakt na oryginalną historię, bo pokazała, w jaki sposób będzie to wyglądać. Myślę, że miała nawet większy wpływ niż… ekhem… późniejsza „walka”, na której wielu ludzi myślało, zakończy się sezon, ale patrząc po tempie akcji, to raczej całość skończy się na cliffhangerze tejże walki.
Jak dla mnie powiedzenie, że ciężko się ogląda, lub że walka została potraktowana po macoszemu, to jak powiedzieć nic. Rozmawiałem z osobą, która też jest na bieżąco z anime, natomiast nie zna manhwy i tak samo powiedziała, że dość średnio to wypadło. Ja natomiast stwierdziłbym zwyczajnie, że wypatroszono tą walkę całkowicie, pozbyto się całego oomph i pozostawiono wydmuszkę jak na Wielkanoc, tylko ktoś zapomniał jej pomalować. Ten odcinek był po prostu zły na tle całości serii. Nie rozumiem, czemu miał służyć zabieg poświęcenia dwóch tygodni transmisji na nic nie wnoszące do opowieści odcinki, jeżeli nie po to, żeby dać czas na odpicowanie do perfekcji mięska serii, czyli naparzanki. A tu się okazuje, że naparzanka została całkowicie skopana – znowu – przez scenariusz (no chyba, że animatorzy nie wyrobili się ze swoją robotą i teraz trzeba na bieżąco zmieniać scenariusz, to przepraszam scenarzystów i zmieniam swój target jadu na dyrekcję).
Nie wiem jaki wydźwięk i ślad pozostawia po sobie Solo Leveling w Japonii. Nie wiem jak się sprzedaje, jaka kasa została do tego włożona, ile planują wyciągnąć, jaki mają model biznesowy itp. Natomiast widzę u nas na zachodzie, spadający entuzjazm, który raczej nie wróżyłby dobrze przyszłości serii, gdyby produkował ją taki Netflix.
Re: Po odc 8
Re: Po odc 8
Jak na moje to ten recap był planowany od samego początku (z jakiegoś powodu), a COVID jest tylko wygodną wymówką.
Po odc 8
Ale żeby nie było, po pierwszym dungeonie seria zaczęła nabierać rumieńców i szczerze na koniec emisji chciałem napisać pozytywny komentarz dotyczący całości z zaznaczeniem zmarnowanego potencjału wynikający z braku dłuższego odcinka pilotażowego, który jak na moje jest jednym z ważniejszych kluczy potrzebnych do stworzenia hitu.
No ale potem przyszedł odcinek 7.5 i odcinek 8 i na miłości boską… Czy ja naprawdę zobaczyłem filler, w i tak dość powolnie rozwijającej się serii, która chce być pretendentem do AOTY? Tempo i akcja zaczęły powoli nabierać rumieńców, już można było wyczuć, że anime weszło na dobre tory, już się rozpędzamy iiiiii… I kupa, przerwa w transmisji. I to w najgorszym możliwym według mnie sposobem, wrzuceniem RECAPU zdarzeń, które do tej pory miały miejsce… Nosz kurde! Tak naprawdę prawie nic ciekawego nie miało jeszcze miejsca! Skąd pomysł, że w historii wydarzyło się tyle, że widz poczuje się przytłoczony zdarzeniami i trzeba będzie dać mu odetchnąć?! Przecież do tej pory ledwo załapaliśmy pierwszy głęboki oddech, a studio już nam mówi, że mamy się nie zapędzać…
Ale okej, powiedzmy, że rozumiem jakie są/mogły być inne „powody”, dla których ktoś inny niż widz potrzebował chwili oddechu. Zapomnijmy o tym blamażu i powróćmy do rozpędzonego pociągu akcji
I bam, dostajemy odcinek 8… Cały poświęcony bezsensownej gadaninie, w tym takim scenom jak kliknij: ukryte scena, gdzie kompletnie nieznany widzowi dziadek tłumaczy jak dziecku jak działa świat przedstawiony, czy sceny poszczególnych członków zbliżającego się rajdu, które kompletnie nic nie wnoszą do historii. I nagle cały pęd, który zdobywaliśmy przez ostatnie tygodnie został całkowicie wytracony. Znowu wracamy do powolnego, żmudnego przedstawiania historii, które nie mają znaczenia dla fabuły aktualnie, lub zwyczajnie w ogóle.
To anime jest to scenariuszowy potworek. Szczerze, nie pamiętam już, czy zawarte w odcinku 8 sceny, były w manhwie czy nie i jakoś nie mam ochoty tego sprawdzać.
Natomiast muszę powiedzieć, że osobiście nie jestem fanem idealnego trzymania się pierwowzoru, jeżeli miałoby to zaszkodzić adaptacji. I zdaję sobie sprawę z tego, że istnieją ludzie, dla których nie ważne jak zły w niektórych momentach pierwowzór by nie był, odejście od niego jest grzechem śmiertelnym.
Problem w tym, że scenarzyści Solo Leveling sami nie są w stanie dopasować się do żadnej z tych grup. Bo z jednej strony dostajemy non stop informacje o wydarzeniach, które nie będą miały znaczenia dla fabuły przez następne (potencjalne) dwa sezony ( kliknij: ukryte mówię tutaj oczywiście o wstawkach dotyczących Wyspy Jeju, które znajdują się w manhwie, ale sam arc dotyczący tego tematu dzieje się ponad 100 chapterów dalej) przy czym informacje są zawarte w manhwie w miejscach, w których przedstawia je anime, a więc scenarzyści trzymają się ściśle pierwowzoru pomimo tego, że zabiera to bez sensu czas antenowy, ALE jednocześnie dostajemy wątek kliknij: ukryte eliksiru leczącego chorobę mamy MC, który pojawia się w serii o wiele później, co pokazuje, że jednak scenarzyści nie są aż tak skorzy do ścisłego przywiązania się do wydarzeń z manhwy.
I tu pojawia się moje pytanie – dlaczego oni łączą te dwie najgorsze rzeczy z obydwu światów? Przez takie zabiegi seria kompletnie straciła swoje tempo i szczerze powiedziawszy, wątpię czy uda jej się rozpędzić na tyle, żeby pozostawić pozytywny ślad po sobie.
Piszę ten komentarz z dużą dozą smutku i poniekąd złości, bo naprawdę, zaczynałem widzieć w tym tunelu światełko i z wielką chęcią przyznałbym się, że się myliłem, a Solo Leveling pomimo słabego startu, udało się dowieść, ale ten i poprzedni tydzień transmisji kompletnie zabiły we mnie tą nadzieję.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Klemens
Bo jest to normą, że ktoś wyciąga wnioski o anime na podstawie 3 odcinków i podejmuje decyzję, czy chce je oglądać, czy nie. Szczególnie na początku sezonu, kiedy seria wychodzi na świeżo. Przeważnie to działa. Jeżeli OP wyciągnął takie, a nie inne wnioski, to jest to wina raczej samej historii, że nie potrafi się sprzedać/utrzymać od początku jego uwagi, a nie OPa, że nie chce dalej poświęcać swojego czasu na to, żeby obserwować potencjalny rozwój wydarzeń.
Sam wyciągnąłem podobne wnioski co OP czytając weebtona, tylko ja miałem czas do zmarnowania i ochotę go zmarnować, natomiast wymaganie, żeby ktoś inny marnował swój czas, żeby dotrzeć do momentu, w którym historia rozwinie się na tyle, żeby to wszystko miało sens jest dość abstrakcyjnym i życzeniowym podejściem.
Ale ta seria nie robi nic, żeby dać widzowi chociaż hint tego, że coś w przyszłości zostanie wytłumaczone. Nic. Null. Zero. Od samiutkiego początku MC akceptuje wszystko co się wokół niego dzieje i widz nie ma żadnych podstaw, żeby zacząć snuć domysły, że przedstawione wydarzenia są preludium do jakiegoś większego plotu. kliknij: ukryte Dopiero dalej, dalej w historii MC zaczyna zadawać pytania i historia się rozwija, ale znowu – my tego nie zobaczymy w tym sezonie, więc nie wymagajmy od nikogo, że ktoś będzie oglądać kilka sezonów bajki po to, żeby w końcu dotrzeć do meritum sprawy. Jakieś wskazówki, że coś jest nie tak powinny występować już od samego początku. W Solo Leveling tego nie ma. Jest MC, non‑stop rzuca swoje życie na szali, a kiedy posunął się o jeden krok za daleko i przegrał, dostaje drugą szansę, i bez żadnego zastanowienia czym jest ta druga szansa, zaczyna robić dokładnie to samo – rzucać swoje życie na szali, yolo, co złego może się stać.
Ale tu nie chodzi o wszystko. Tu chodzi o cokolwiek. Jakikolwiek punkt zaczepienia. Cokolwiek mówiące nam, że historia ma jakąkolwiek głębie. Na ten moment historia w moich oczach wygląda tak – słabeusz‑MC non‑stop gra w rosyjską ruletkę, gdzie ceną jest jego życie, MC niestety przegrywa, ale w magiczny sposób jednak nie, przy okazji dostając jakieś super moce. Czy MC jakkolwiek przemyśli swoje zachowania? Swoje wybory życiowe? Czy powie komuś, co się z nim stało? Czy po tym traumatycznym przeżyciu, cokolwiek się zmieni u MC? Nie, yolo, dostałem jakąś super moc, ale fajnie, idę robić dalej to samo. kliknij: ukryte Jakby chociaż reżyserzy wprowadzili tutaj wątek matki MC, co by pokazało, że nie ma większego wyjścia, to by już lepiej wyglądało. Ale nie, lepiej zrobić z MC bezmózgiego szaleńca, który rzuca się w wir walki, bo dostał jakąś super moc.
Z tego też powodu uważam, że Solo Leveling jest słabą historią, bo zwyczajnie nie potrafi dozować informacji w taki sposób, żeby całość potrafiła zainteresować czytelnika. Oczywiście jest to manhwa, więc istnieje jeszcze ponadprzeciętny aspekt wizualny, który zdecydowanie nadrabia braki w storytellingu i skutecznie potrafi przytrzymać go na wystarczająco długo, żeby historia zaczęła nadrabiać. Tylko niestety, w anime tego aspektu wizualnego już nie ma i stąd opinie takie jak moja czy OPa, że anime jest po prostu stratą czasu.
Znowu. W dalszym etapie. I bóg jeden wie, czy w ogóle dotrzemy do tego etapu. Ja oglądam tu i teraz. Oceniam to co jest tu i teraz. Nie dostaje żadnych sygnałów, że coś może być na rzeczy, całość wygląda jak kolejny koreański webtoon oparty na ichniejszej fantazji bycia „gejmerem” w realnym życiu, więc adekwatnie oceniam to, co jest mi serwowane. Nie interesuje mnie to, co może będzie, może nie, bo nie mam nawet podstaw ku temu żeby myśleć, że coś może być.
Uświadomić co? Nic w anime póki co nie sugeruje, żeby ktokolwiek/cokolwiek miało naszego protaga uświadamiać o czymkolwiek. To jest największy mankament tej serii.
Powtórzę się – jeżeli potwory w ramach nagrody chcą go zabić (bo ewidentnie dungeon jest nagrodą od systemu za wykonywanie codziennych zadań i ewidentnie potwory chcą go zabić), to dlaczego potwory w ramach kary miałyby go nie zabijać? Taki obraz jest nam przedstawiony w anime i na podstawie takiego obrazu OP wyraża swoją opinię.
No dokładnie taki miałby sens ten test. Skoro nie wykonuje zadań, to trzeba się go jak najszybciej pozbyć i próbować znaleźć następnego, bo czasu ni mo.
Nooooo… Nie. Po co startować z poziomu zero to super hero, skoro można startować z poziomu hero to super hero. Idąc tym tokiem rozumowania, MC idealnie się nadaje jako świnka doświadczalna do sprawdzenia, czy podstawowe założenia systemu działają, a jeżeli tak, to pozbywamy się go i pomijamy etap lvlowania od 1‑80, tylko lecimy od razu od 80.
No ale ja raczej nie jestem romantykiem, więc takie sprawy widzę inaczej.
A ja nadal uważam, że jest to AŻ 1/4 sezonu.
Nie zrozum mnie źle. Rozumiem Twoje podejście, sam miałem podobne rozmowy z pewnym recenzentem (pozdrawiam, jeśli czytasz) na temat Sousou no Frieren.
Tylko o ile manhwa potrafi się jakoś obronić, bo istnieje tam super rysunek, o czym już wspominałem, o tyle anime już tego super rysunku nie ma. I musi się bronić tym, co ma. A i owszem, ma do zaoferowania jakąś historię, tylko póki co reżyserzy robią kompletnie beznadziejną robotę w przedstawieniu tej historii, bo idą dokładnie tak, jak idzie manhwa. I podkreślę jeszcze raz – o ile w manhwie powolne odsłanianie kart jakoś działa właśnie dzięki temu super rysunkowi, o tyle jego brak w anime powoduje, że to zwyczajnie nie działa.
Co do Solo Leveling (anime) mam 2 główne zarzuty. Pierwszym jest zarzut do reżyserów, którzy decyzją przedstawienia historii „kreska w kreskę”, kompletnie psują odbiór tej serii. Tak jakby nie zdawali sobie oni sprawy, jak wolno ta historia się rozwija na samym początku i jak ważnym elementem sklejającym pierwowzór jest rysunek – którego za Chiny Ludowe nie będą w stanie odtworzyć w anime, to nie ten styl.
A drugim jest brak odcinka pilotażowego, który poza właściwym sezonem jakkolwiek wprowadziłby nas do tej historii. Na ten moment mamy 3/12 odcinków, a tak naprawdę dopiero zaczynamy dostawać mięsko, czyli walki, system „gejmera”, walki, rozwój bohatera i… no i walki. Dlatego mówię, że jest to aż 1/4 serii. Aż, bo tak późno dostajemy to, co najważniejsze. Piloty to chyba największe gamechangery ostatnich hitów. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy Oshi no Ko osiągnęłoby taki sukces, gdyby ichniejszy pilot rozłożyć na pojedyncze odcinki i zapchać nimi pół sezonu. Przynajmniej ja nie byłbym tak oczarowany tą serią. Końcówka pilota dała porządnego kopa historii i pozostawiła po sobie taki efekt „wow”. Coś, czego w Solo Leveling (anime) brakuje.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Anonek
kliknij: ukryte O czym dowiadujemy się daleko, daleko w przyszłości. Na ten moment można jedynie stwierdzić, że MC został nagrodzony za to, co się stało w dungeonie. Nie rozumiem dlaczego zakładasz, że przeciętny widz, który nie zna pierwowzoru miałby w ogóle brać pod uwagę omawiane przez Ciebie scenariusze. Ba, przeciętny widz nie będzie w akcyjniaku, na podstawie trzech odcinków snuł potencjalnych teorii, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Historia sama powinna dawać widzowi znać, że świat, w którym osadzona jest opowieść ma jakąś większą głębie, czego na ten moment nie widzimy. Nie istnieje tutaj ani żaden zewnętrzny „narrator”, ani MC tak naprawdę nie kwestionuje tego, co się wokół niego i z nim samym dzieje. MC od samego początku stwierdza, że jest to spoko opcja, więc skoro MC ma takie podejście, dlaczego widz miałby się zastanawiać nad tym wszystkim?
Może stąd, że skoro w dungeonie, do którego klucz dostał od systemu jako nagroda, potwory tam występujące próbują go zabić? Narracja tutaj jest dość prosta – świat przedstawiony sam nam podsuwa myśl, że wszelakie stwory wytworzone przez ten system chcą uśmiercić MC. Skoro jakaś maszkara jedna z drugą chcą ewidentnie zabić nam MC w ramach „nagrody”, to dlaczego nie miałaby tego próbować w ramach kary? Którą niewątpliwie było wysłanie MC na tę pustynię?
Poza tym, już podchodząc do tego wszystkiego bardziej realistycznie, a mniej filozoficznie – naprawdę chcesz mi powiedzieć, że jeżeli MC stałby w miejscu, a nie uciekał przed tymi robalami, to co, one nic by mu nie zrobiły? Serio?
Nawiązując jeszcze do Twojego spoilera – o ile dobrze zrozumiałem historię z manhwy, a przyznam, że końcówki nie czytałem zbyt uważnie, to czy czasem nie jest zbyt odważnym stwierdzenie, że " kliknij: ukryte MC został wybrany"? Z tego co kojarzę, to ta cała szopka nie była tylko nagrodą, ale również (a może i przede wszystkim) kliknij: ukryte testem, czy MC nadaje się i czy jest odpowiednią osobą, żeby podjąć się zadania danego przez kreatora systemu.
Osobiście nie widzę tutaj zbyt pochopnych wniosków, są to wnioski wyciągnięte na podstawie tego, co nam do tej pory zaserwowano. I to nie jest TYLKO 1/4 sezonu, tylko AŻ 1/4. 25% serii już minęło, a my nadal nie zostaliśmy dobrze wprowadzeni do opowieści. Jak na moje, to jest raczej kolejny minus, aniżeli plus.
Graficznie nie ma nawet porównania do pierwowzoru, a to było największym atutem manhwy.
Pacing serii jest tragiczny. Dopiero (i aż!) 25% sezonu za nami, a my dostajemy kolejny cliffhanger! Reżyserzy kompletnie nie potrafią sobie poradzić z materiałem. Brak pomysłu widać do tego stopnia, że nawet z wykorzystaniem fillerów ( kliknij: ukryte tak, sceny z goblinami w manhwie nie było), nadal jakimś cudem podjęto decyzję, że idealnym momentem na zakończenie odcinka będzie sam środek walki głównego bohatera – nie np. moment wejścia do lochu, nie moment kliknij: ukryte pokonania goblinów, czy nawet dociągnięcie jakoś do kliknij: ukryte końca walki z wilkiem i zwięzłe podsumowanie przemyśleń bohatera lub danie znać, co go dalej czeka. Nie. Środek walki jest IDEALNYM momentem, żeby zakończyć odcinek. I to nie walki jakoś super ważnej dla fabuły, ot, po prostu, jednej z wielu, które jeszcze zobaczymy. I do tego to przeciąganie jakichś statycznych ujęć, gdzie MC leży sobie w szpitalu, żeby pokazać, ile, 40 sekund realnej, dynamicznej animacji walki? Tego, co miało być mięsem serii? Mhm, super pomysły. Słabo, oj słabo.
I sama animacja – cóż, A1 nie dowiozło. Nawet tak prosta (w porównaniu do tego, co dopiero miałoby być/będzie zanimowane) i krótka sekwencja wygląda… No średnio co najwyżej. Może jeszcze nie ma tutaj typowego zastosowania zasady „nie stopuj animacji studia A1, bo się zawiedziesz”, ale zdecydowanie widać uproszczenia w rysunku, nienaturalne wygibasy bohatera czy dysproporcje. Mówię, nie jest to najgorsza rzecz jaką widziałem, ale jeżeli na początku serii, przy relatywnie prostej animacji, z praktycznie zerowymi efektami specjalnymi dostajemy takiego średniaka… No nie napawa to optymizmem, oj nie napawa.
Także podsumujmy – grafika nie, reżyserka nie, animacja nie – 3 razy na nie, dziękujemy. Coś czuję, że to będzie największa klapa tego sezonu, jeżeli nie roku. A mamy dopiero styczeń…
Oczywiście to wszystko jest tylko i wyłącznie w odniesieniu do hajpu, jaki był na Solo Leveling. Szczerze, gdyby to była nikomu nieznana i w ogólnie nie oczekiwana bajka, to pewnie by przeszła po cichu, bez większego echa jako średniak, który zaliczył pewne checkboxy i zdobył paru fanów. Natomiast patrząc, z jakim globalnym fenomenem mamy do czynienia – nawet moi znajomi, którzy na co dzień nie oglądają anime, TO akurat oglądają, bo gdzieś w popkulturze im się przewinęło o uszy to i owo o Solo Leveling – no to sorry, ale A1 zwyczajnie nie dało sobie rady i widać to od samiutkiego początku.
Jako no‑name anime, to średniak. Jako coś, co miało być światowym hitem – kompletna porażka.