x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Dziwna ocena tytułu Uma Musume: Pretty Derby
Re: Lina
Steins;Gate 0 po 13 odcinku
Re: Darling in the Franxx po 23 odcinku (finał)
Re: Darling in the Franxx po 23 odcinku (finał)
Darling in the Franxx po 23 odcinku (finał)
Pomimo wzlotów i upadków, jestem bardzo usatysfakcjonowany zakończeniem jakie zostało nam zaserwowane przez twórców i widać, że taki rozwój wypadków mieli dobrze zaplanowany już od samego początku. Dawno nie widziałem tak spójnego, przyjemnego i wykonanego z największą szczegółowością audio‑wizualną zamknięcia historii w serii telewizyjnej anime. Za to należą się ode mnie ogromne brawa i naprawdę dziękuję A1P i Triggerowi za stworzenie tej historii, która skomplikowana czy też nadzwyczajna nie była, ale robiła to co miała robić, czyli wzbudzała emocje, najczęściej pozytywne i trzymała w napięciu do samego końca. Jako całość seria pod względem technicznym wypada bardzo dobrze, fabularnym – pozostawię to do oceny innym, mi się podobała i tak jak napisałem wyżej nie zauważyłem błędów i uważam, że zaplanowali to idealnie od samego początku, ale czy to znaczy, że jest dobrze wykonana? A postaci spełniały swoją rolę należycie i bardzo spodobał mi się zabieg w ostatnim odcinku, że większość czasu antenowego zostało poświęcone na przyjaciół dwójki głównych bohaterów, na ich dorastanie, zmiany w życiu, na to jak zmienia się ziemia dzięki głównie im, a na sam koniec dodany ten jakże przyjemny dialog najpierw Nany i Hachiego, potem Ichigo, Goro, Kokoro, Miku, Mitsuru, Zorome, Ikuno i Futoshiego, a także ponowne spotkanie Hiro i Zero Two w dalekiej przyszłości zostało świetnie wykonane, wypada niezwykle sympatycznie i pozytywnie, ale również oddaje niesamowity urok całej historii, symboliki i powiązań jakie w tym tytule występowały na każdym kroku.
Z dużą dozą stanowczości, świadomego zadowolenia po seansie, ale też biorąc pod uwagę pewne emocje jakie mi towarzyszą, w miarę racjonalne i obiektywne ocenienie aspektu technicznego i wewnętrzne poczucie spełnienia, oceniam Darling in the FranXX na 8/10 i uważam osobiście (no niech będzie – subiektywnie), że ów seria zasłużyła sobie właśnie na taką ocenę. Czy jest ona słuszna? zawyżona? A może powinienem poczekać, aż emocje opadną? Ależ nie, i w d… to mam. ;) Każdy oceni jak mu się podoba i skomentuje jak będzie sobie tego życzył. Ja swoje zrobiłem, napisałem co chciałem i dziękuję raz jeszcze tobie, temu, tamtemu i wszystkim innym, ale przede wszystkim scenarzyście, reżyserowi, całemu zapleczu twórców owej produkcji, gdyż kończąc mój wywód, wbija się ona na tle wielu przeciętnych produkcji jakich multum w ostatnim czasie.
Darling in the Franxx po 23 odcinku
Tak czy siak, twórcy serii niezłe rzeczy biorą… ale obawiam się, że nie dość, iż nie wiedzą co biorą, to jeszcze przedawkowali… rest in peace.
Czekam na finał. Albo 24 minutowy i akcja bez trzymanki. Albo wydłużony do 48 minut i w miarę sensowne (biorąc pod uwagę to co do tej pory się spaczyło bblrldl…. sorry, wydarzyło) poprowadzenie finału. Albo drugi sezon i bezsensowne przedłużanie bez zaczepienia fabularnego. Czego nie wybiorą, to chyba będzie już ZA BARDZO dziwne? W sumie to sam nie wiem, może po prostu za mało widziałem.
Tokyo Ghoul:re po 12 odcinku
Interesująca ocena recenzenta anime Violet Evergarden
Całe szczęście, że to tylko subiektywna opinia.
Tylko jestem ciekaw czy jest on świadom tego, że recenzje powinny być obiektywne, ale co mi tam. Może żyje w swoim świecie hipokryzji. ;)
Tokyo Ghoul:re po 11 odcinku
Darling in the Franxx po 20 odcinku
Darling in the Franxx po 19 odcinku
Steins;Gate 0 po 8 odcinku
Darling in the Franxx po 18 odcinku
Darling in the Franxx po 17 odcinku
A tak przy okazji jestem strasznie ciekaw dlaczego widzę na różnych forach taki hejt w stronę (tym razem) postaci Kokoro. Mam rozumieć (?), że fandom jest strasznie niekonsekwentny, ponieważ po wrogości w kierunku Ichigo dziwnym trafem ślad zaginął i przerzucili się na następną niewiastę (do czasu :P) jakby komuś ona zawiniła. Dla mnie osobiście właśnie te dwie postaci, o których wspomniałem powyżej (+Ikuno) są najbardziej racjonalnie wykreowane przez twórców i postępują w sposób adekwatny do tego jaka jest obecnie sytuacja i ich zachowania ją idealnym odzwierciedleniem tego jaką wiedzę obecnie posiadają min. o sobie, ogólnie o człowieku i czasach jakie były/są/będą, a z odcinka na odcinek nabywają jej coraz więcej czego finiszem są takie zachowania jak z omawianego przeze mnie odcinka. Trochę to smutne, że byli od początku kreowani na zasadzie walcz, zabijaj albo giń i wierz, że to jedyna słuszna droga życia i nie wiedzieli nawet jaki ten świat był/jest naprawdę i w sumie nadal niewiele informacji posiadają, same pytania, nieścisłości i ciekawość poplątana z zakłopotaniem. Tak czy siak, Ichigo, Kokoro i Ikuno, trzymam za nie kciuki, aby coś nie odwaliło twórcom i nie zechcieli nagle ich wszystkich zezgonować na zasadzie, w wyższych celach/w słusznej sprawie.
Ogólnie:
- Kokoro przez wiedzę do czynów (za zgodą obu stron oczywiście ;p),
- Nana do wymiany (?),
- Ikuno nice shooting (a po tym gwizd pochwalny do zapamiętania :D),
- i na koniec „first scene” z naszą tajemniczą księżniczką z openingu.
Jest na co czekać i jest co spierd….. oby to co złe nigdy nie nastąpiło.
Re: Boku no Hero Academia 3 po 4 odcinku
Boku no Hero Academia 3 po 4 odcinku
Darling in the Franxx po 15 odcinku
Mimo wszystko, po mimo kilku wad oglądało mi się niezwykle przyjemnie ów epizod. Oczywiście zawierał kilka scen, które mogły się nie pojawiać, a odbiór wtedy byłby na pewno jeszcze lepszy, natomiast nie mogę narzekać, ponieważ bawię się naprawdę świetnie przy seansie, enjoyment nadzwyczaj wysoki i oby tak dalej.
Zastanawia mnie tylko fakt jak oni zamierzają upchnąć w te ostatnie 9 odcinków wyjaśnienia na temat przedstawionego świata, ponieważ po 15 epizodach mamy więcej pytań niż odpowiedzi, a w sumie do tej pory twórcy odpowiedzieli jedynie na jedno, najprostsze, że miłość załatwia sprawę, a reszta niech puszcza kierownicę i patrzy. ^^
Darling in the Franxx po 14 odcinku
A tak gwoli ścisłości, to bardzo przyjemnie ogląda mi się tą produkcję jakby kto pytał, a odcineczek 13 to sztosik dla mnie. Wolę coś takiego niż jakieś epickie i powielane schematycznością walki.
Odpowiedź na komentarz użytkownika vries
Subiektywna opinia na temat filmu Kimi no Na wa
Tak więc film Kimi no Na wa jest bezapelacyjnie najpiękniejszym/najlepszym japońskim filmem animowanym z puli do tej pory przeze mnie obejrzanych, oczywiście jeśli chodzi o samą stronę wizualną. Po prostu tutaj wszystko gra w 101%, barwa, gra świateł, animacja, płynność w ruchu „kamery”, nieziemskie tła (przy których swoją drogą maczał palce Polak – szacunek!), niewyobrażalnie genialna, idealna, no doskonała! (o to mi chodziło! :D) szczegółowość przedstawionych scenerii. Czy to las, czy to miasto, czy to wioska, czy to peron, czy to szkoła, sklep, park, można by tak wymieniać w nieskończoność. Przy dosłownie każdym kadrze tego filmu wręcz wypadało zatrzymać i podziwiać tą niesamowitą szczegółowość. WIELKIE BRAWA ZA TO DLA TWÓRCÓW! Dodatkowo, co wynika z komentarzy większości innych osób, mogę chyba na koniec tego aspektu z pełną świadomością i odpowiedzialnością stwierdzić, że pod względem strony technicznej jest to na tą chwilę najlepiej wykonana japońska animacja, w skrócie top jeden wszech czasów i myślę, że w tym miejscu wszyscy się ze mną zgodzą. Drugim aspektem tego filmu o którym warto wspomnieć już teraz jest ogólno‑pojęty świetny soundtrack. Udźwiękowienie scenerii, zgranie muzyki z tym co dzieje się na ekranie, bądź co bądź bardzo duża paleta nieprzeciętnych piosenek w wykonaniu zespołu Radwimps, która po prostu nieziemsko‑idealnie pasuje do tego filmu (swoją drogą po seansie nadal jej słucham, perfekcyjnie wpada w ucho), kończąc na bardzo dobrych, bardziej kojących, melancholijnych i fortepianowych utworach w spokojniejszych momentach filmu. Tak więc czy aspekt audio dało się zrobić lepiej? Po głębszym zastanowieniu uważam, że… chyba nie? Niestety tego już się nigdy nie dowiemy. Tak czy siak, według mnie ogólnie soundtrack wyszedł genialnie, a ten jeden moment, kiedy to wleciała piosenka „Sparkle” po prostu się rozlałem, basen byłby z tego jak nic. W gwoli ścisłości, genialny utwór, zresztą tak jak i reszta w wykonaniu w/w zespołu. Przechodząc w tym momencie płynnie do następnych mniej udanych, ale nie aż tak, kwestii owej animacji czyli fabuła i postaci. Pozwólcie, że oba aspekty wezmę pod jeden szyld, aby już bardziej nie wydłużać. Film Your Name ogólnie został niesamowicie dobrze przyjęty na całym świecie, ale też duże grono odbiorców krytykuje w/w kwestie i uważa je za mało dopracowane i pominięte na rzecz innych treści. Osobiście w niektórych przypadkach się z nimi zgadzam, gdyż ten film, zresztą jak większość ludzi wie, doskonały nie jest i daleko mu do tego, ale też w niektórych wręcz przeciwnie, nie rozumiem krytyki. Postaci, których jak na taką produkcję jest trochę, cierpią na standardowy przypadek każdego filmu. Brak czasu na dogłębne przedstawienie każdej z nich, a w 2h trza się zmieścić. Ogólny zarys jest, ale nic poza tym, a to jest wada, niestety bądź stety mało wynikająca z błędu twórców, więc można go przeboleć. Tak samo można ocenić parę głównych bohaterów Taki'ego i Mitsuhę. Oczywiście jak to oni, mieli więcej czasu aby pokazać się widzom, ale niewiele z tego wynikło, chociaż nie ukrywam, że osobiście nic nie mam do ich kreacji. Charaktery mimo iż schematyczne, powtarzalne i mało oryginalne to wyszły według mnie bardzo przyjemnie i przystępnie, a przede wszystkim większość odbiorców spokojnie się z nimi utożsami, a to jest niezaprzeczalnie istotny fakt tego typu produkcji i zaleta, którą musi posiadać każdy film aby w ogólnym rozrachunku osiągnąć sukces komercyjny, a Kimi no Na wa się to udało, więc jeśli chodzi o postaci to podsumowując nie rozumiem za bardzo krytyki w ich stronę. Ich wykreowanie po prostu musiało być standardowe i przystępne dla oglądających, a gdyby nie było to jestem prawie pewien, że mały ułamek osób byłby zadowolony, ale film sukcesu by nie osiągnął. Teraz czas na finisz czyli aspekt, który wyszedł według mnie najgorzej, ale nie aż tak słabo, czyli wspominana wcześniej fabuła. Nie będę się rozwodził na czym polegała i jak przebiegała bo każdy po seansie to wie, a Ci co są przed to dowiedzą się jak obejrzą. Ja natomiast chciałbym wspomnieć o tym co mnie drażni do tej pory, czyli o trzech dosyć istotnych błędach scenariuszowych (może jest ich więcej, ale ja wyłapałem tylko te najbardziej widoczne i istotne), które tak jak zostały przedstawione, w dużym stopniu pchały historię na przód, ale logiki w tym próżno szukać. Mianowicie bez spoilerów się nie da, więc otwieracie na własną odpowiedzialność. kliknij: ukryte
1. Brak stricte wyjaśnienia głównego motywu filmu, czyli dlaczego akurat oni i jak, nasi główni protagoniści Taki i Mitsuha zamieniali się ciałami. Rozumiem, kometa leci, kosmos, magia, te sprawy i właśnie to oddziałuje w jakiś tam sposób na nich, ale to tyle? Oczywiście próba naukowo‑logicznego wytłumaczenia tej kwestii była pod koniec seansu poprzez wiadomości w telewizji, ale płynnie, tzn. jak grochem o ścianę zostały ucięte przez scenarzystę i płynnie przeszły do tego co nasz Shinkai lubi najbardziej czyli ogólno‑pojęte granie na emocjach, co trochę smuci, ale nie bardzo. ;) W sumie… jak teraz podczas pisania tak się zastanawiam to połowiczne wyjaśnienie dlaczego akurat trafiło na nich, jest. Była wzmianka, że rodzina Miyamizu miała tego typu przypadki w przeszłości, daleko nie szukać babcia naszej głównej bohaterki, ale Taki to chyba faktycznie jakiś random. :D I nikt mi nie wmówi, że to przez to, że przed śmiercią Mitsuha dała naszemu protagoniście wstążkę, która go w to wszystko „wplątała”. xD Szybkie wyjaśnienie – aby do tego spotkania mogło dojść musieli zamienić się pierw ciałami, aby Mitsuha miała powód wyjazdu do Tokio, więc to już odpada.
2. W momencie spotkania Taki'ego i Mitsuhy na górze przy tej małej świątyni na terenie wioski Itamori (chyba tak się zwała) połączyły się ich linie czasowe. To znaczy, nie tyle co połączyły co Taki wlazł podczas zmierzchu na chwilkę (tak w odwiedziny :D) do linii czasowej Mitsuhy. Wtedy też wrócili do swoich własnych ciał. W tym też momencie Taki albo ino jego ciało był jakby w jednej linii czasowej w dwóch miejscach jednocześnie. Pierwszy Taki był w Tokio, trzy lata młodszy, który spotkał Mitsuhę tylko raz pociągu i jeszcze jej nie poznał bo do pierwszej zamiany ciał w jego przypadku pozostały jeszcze 3 lata. A natomiast drugi Taki, który obecnie znajduje się z Mitsuhą na górze jest trzy lata starszy od pierwszego Takiego i wszystko kmini. A Mitsuha, jak to ona, nadal w swojej linii czasowej w dzień uderzenia komety stoi razem z nim (dzień wcześniej spotkała się z w/w pierwszym Takim w Tokio, który jej nie poznał bo oczywiście nie miał prawa) i ja się pytam w tym momencie jakim cudem to wszystko ma miejsce? Wytłumaczenia, że wszystko dzięki sake ze świątyni, jakoś zdzierżyć nie mogę. Gdzie jest tutaj ten problem z liniami czasowymi co występował w np. Steins Gate? Tak czy inaczej, w dalszej części sceny piszą sobie imiona na ręce, ale Taki nagle znika i jakby nigdy nic wraca do swojej strefy czasowej 3 lata po uderzeniu komety, kompletnie o wszystkim zapominając, a Mitsuha w swojej leci z powodzeniem na ratunek mieszkańcom czego dowiadujemy się pod koniec seansu, ona zresztą też z dziurą w głowie jak ta po komecie, ale wzruszającego do granic możliwości momentu odmówić Shinkai'owi nie można. Natomiast jak to całe ich spotkanie może mieć miejsce to ja nie mam pojęcia.
3. I wreszcie gwóźdź programu, czyli punkt numer trzy. Gdyby tylko ten błąd nie wystąpił to film na pewno trwałby z 30 minut maksymalnie. Mianowicie mam tutaj na myśli znowu motyw ich zamiany ciał. Jak wszyscy po seansie wiemy, Taki – żyje w 2016 roku, przyjmijmy, że ma 15 lat bo nie wiem ile, i czy była o tym wzmianka – nie istotne teraz. Mitsuha – żyje w 2013 roku, również przyjmujemy ten sam wiek bo tak wynika z fabuły, że mają tyle samo lat. Zaczyna się zamiana ciał, Taki wchodzi w ciało Mitsuhy 3 lata wstecz, Mitsuha do Takiego trzy lata w przód. I tutaj kończy się zabawa, bo jakim cudem nie spojrzeli na daty w jakich oni przebywają po zamianie? Wydaje mi się, że naturalnym krokiem byłoby to sprawdzić, bo w pierwszej chwili bym myślał (zaraz po śnie) o innym wcieleniu, innych czasach itp. Na dodatek oni wymieniają się wiadomościami poprzez komórki, piszą szczegółowy plan dnia aby nie zepsuć swoich dotychczasowych żyć (jest o tym wzmianka w filmie) i dlaczego, albo jakim cudem nie zauważyli, że lat może i mają tyle samo, ale w innych okresach czasowych (Taki – 15 lat – 2016, Mitsuha – 15 lat – 2013). Przecież to wiekopomne odkrycie przez protagonistów zrujnowałoby połowę scenariusza. xD Tutaj też widać fakt, że gdy Mitsuha pojechała do Tokio (dzień przed uderzeniem komety) aby spotkać się z młodym Takim, to on jej jeszcze nie znał bo w jej strefie czasowej, Taki jest młodszy o te trzy lata, czyli ma 12 lat i jeszcze nie poznał jej poprzez zamianę ciał. Podczas tego spotkania w pociągu, Mitsuha dała 12 letniemu Takiemu swoją wstążkę do włosów i tutaj jest też fajny myk! :D Bo nasza kochana czerwona wstążka również zakrzywiła czasoprzestrzeń w tym filmie, pojawiając się w jednej strefie czasowej także w dwóch miejscach jednocześnie, razem z Takim, młodszym i starszym. Starszy daje ją Mitsu… (jak to się odmienia? xD) jak w punkcie nr.2 na górze nieopodal wioski, a młodszy ze strefy Mitsuhy nadal ma ją na sobie w Tokio. Tak czy siak, to wszystko, lata później idealnie się zgadza i ukazuje to koniec filmu. Że ona ostatecznie po tych 5 latach ma 23 lata, a taki 20 itd., ale to i tak już nie ma znaczenia bo główny zarys problemu już przedstawiłem.
Podsumowując, fabuła byłaby naprawdę bardzo udana gdyby nie te trzy błędy, które strasznie gryzły mnie w oczy i nadal to robią. Ostatecznie jednak nie uważam tego aspektu za aż tak tragiczny aby rujnował całościową ocenę filmu. W ogólnym rozrachunku według mnie cała historia została naprawdę przyjemnie przedstawiona, a zawszę można wyjść z założenia, że mogło być o wiele gorzej, przynajmniej się trochę postarali i film Kimi no Na wa nie jest jedynie pustym oczopląsem bez wyrazu i przesłań, który trzeba obejrzeć. Subiektywnie oceniam nadzwyczaj pozytywnie i na ten moment jest to mój ulubiony film animowany. Dodatkowo liczę, że w przyszłości obejrzę ino lepsze. ;)
...Chryste panie, czy ja czasami nie pisałem na samym początku, że będzie to krótka opinia? Jestem idiotą… przepraszam… -_-
Filozoficzno-Subiektywny bełkot o Made in Abyss
kliknij: ukryte Szczerość dobitna, ale przymrużenie oka i dobry nastrój mile widziane.
Wielkie rozczarowanie, czyli wrażenia po seansie Kuroko no Basket Last Game
Subiektywny, trochę dziwny i nieplanowany wywód na temat filmu Sword Art Online
A teraz taka krótka dygresja. Za każdym razem gdy piszę jakąkolwiek opinię na jakimkolwiek serwisie na temat serii Sword art Online, muszę pisać w kółko powyższe zdanie, aby być w jakimś tam mikroskopijnym stopniu zabezpieczonym i nie mieć żadnych problemów z wyżej wymienionymi grupami docelowymi, które bądź co bądź często skaczą sobie do gardełek w obronie lub w celu szydzenia z owego tytułu. Jest to śmieszne w swojej prostocie, ale dzięki temu magicznemu zdaniu – szczególnie, że jest ono w 100% prawdziwe, ponieważ jestem idealnie po środku tego całego zamieszania trwającego raz ciszej, a raz głośniej już od momentu premiery pierwszego sezonu – mogę bez przeszkód wyrażać swoją oczywiście czysto subiektywną opinię na temat (tym razem) filmu animowanego z tego uniwersum i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy, jak dziecko. :D
Wracając teraz do sedna sprawy czyli do mojej subiektywnej, ale krótkiej opinii na temat filmu Sword Art Online: Ordinal Scale, to muszę stwierdzić już na samym wstępie, że po seansie film ten spełnił moje pokładane w nim przed obejrzeniem oczekiwania, ale umówmy się, że nie były one jakieś wygórowane. Zaczynając od początku, przed rozpoczęciem seansu wymagałem kilku rzeczy, przede wszystkim tego aby ów film był bardzo ładny wizualnie, głównie za sprawą świetnej animacji, dużej ilości szczegółów i ładnych barw, żeby posiadał miłą dla ucha ścieżkę dźwiękową, żeby nie ukazał gorszej fabuły i scenariusza niż ten, który widniał w seriach tv, a umówmy się, że tam historia była jednym z najgorszych aspektów, zresztą tak samo jak postaci. A jeśli już o nich wspomniałem to także liczyłem na to, że jak już były one słabo wykreowane, schematyczne, często irytujące, nieinteresujące i nie przemawiało za nimi praktycznie nic pozytywnego (coś dobrego zawsze się znajdzie :D) już w seriach tv, to żeby chociaż w tym filmie (stare i te nowe postaci) nie były gorzej napisane, a będę w całości usatysfakcjonowany seansem.
No i po obejrzeniu z dużą dozą subiektywności, szczerości i samozadowolenia muszę przyznać, że seria spełniła moje pokładane w niej oczekiwania praktycznie w 100%. Niemiłosiernie cieszyła oko, miło się słuchało kawałków jakie były śpiewane/grane w tle, postaci drażniły tak samo, ale nie gorzej, a fabuła wraz z scenariuszem nie stoczyły się niżej niż ich poziom w serii tv (tak, tamte fabuły i scenariusze jednak jakiś poziom miały, mizerny, ale miały :D). Oczywiście nie twierdzę, że film ten, nie daj boże, jest jakiś doskonały czy/lub świetny. Ostatecznie mam wiele zastrzeżeń, czy to do scenariusza, czy postaci, kilku błędów fabularnych pominiętych przez twórców tylko po to aby historia mogła iść w jakimś stopniu na przód, ale jak już pisałem wielokrotnie, wiedziałem już na starcie, że tak będzie, po prostu liczyłem, że nie będzie gorzej (dla mnie nie było), a jakby było lepiej to tylko na plus (tego też nie było xD).
Podsumowując, film Sword Art Online: Ordinal Scale MNIE zadowolił, nie uważam, że seans był czasem zmarnowanym, dostałem to czego chciałem, a już sam fakt, że pisze o nim tak długi wywód, świadczy, że film zapamiętam na długo i na pewno jeszcze kiedyś obejrzę go ponownie, przynajmniej dla strony wizualnej, która na to zasługuje. A pewnie teraz wielu zastanawia fakt, jaką ja ocenę końcową wystawiłem temu tytułowi, a moi drodzy, subiektywne 8/10 dałem. Jestem z siebie zadowolony, że dałem taką, a nie inną i raczej w najbliższej przyszłości się ona nie zmieni. Kończąc, tutaj raczej nikt nie zagląda po odpowiedź na pytanie czy warto obejrzeć, ale żeby nie było, ja naprawdę i szczerze polecam. Widziałem o wiele, wiele gorsze rzeczy i nawet przy niż uważałem, że czasu nie zmarnowałem, gdyż zawsze to daje jakieś porównanie i doświadczenie na przyszłość. Tyle ode mnie, dziękuję bardzo za przeczytanie do końca i pozdrawiam serdecznie.
PS Tak, wiem, że teraz krytycy SAO wypruwają mi flaki (że JAK TO!? Jak to możliwe!? On nie ma gustu!?, Spalić! Zakopać! ;D), a fani tego tytułu cieszą się z oceny jaką wystawił zwykły random znad Przemszy i chwalą, że jestem ich Bogiem, Mędrcem, który kieruje ich ku lepszemu jutru! XD Chociaż wróć, wyczuwam spisek i pewnie zgłoszą się do mnie jeszcze przedstawicie trzeciej grupy, tajnej sekty, która uważa, że…