x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
A satysfakcjonujące walki daleko szukać nie trzeba – Bakugo vs Uraraka. Jak widać, bnha może, tylko z jakiś przyczyn do tej pory nie chciało.
I nawet w bnha nie jest to jakoś specjalnie udane, bo co z tego, że co jakiś czas któremuś z bohaterów zdarzy się pomyśleć skoro w większości seans jest po prostu nudny.
Chyba że reszta sezonu będzie taka jak ostatnia walka Bakugo z Uraraką. Wtedy seria wygrzebie się z dołka.
Re: Już tłumaczę.
Do tego wciąż nie odnosi się do głównego problemu – Midoriya jest nudnym MC, który każdą przeszkodę pokonuje albo fartem, albo w jakiś kosmicznie kretyński sposób.
Ogólnie, zdecydowanie polecam to anime jeśli szukamy przyjemnej i niezobowiązującej rozrywki, a dodatkowo jeśli męczą nas sztampowe światy fantasy to naprawdę warto to obejrzeć!
Nie będę powtarzać po innych komentarzach, ale chciałbym się skupić na jednym aspekcie – na walkach. Przedstawiona jest chyba najlepsza szermierka, z jaką dało mi się do tej pory spotkać w anime. Jest to wynikiem połączenia dwóch rzeczy: choreografii i animacji. Widać, że za choreografię odpowiadał ktoś w miarę znający się na rzeczy, bo walki wyglądają efektownie i realistycznie. O świetnej animacji już mówiłem, ale warto dodać bardzo dobrą pracę kamery, pozwalającą nam dokładnie zobaczyć co się dzieje, a nie skakać między różnymi ujęciami i pokazywać nam w 90% tylko twarze bohaterów jak obecnie przyjęło się w kinie akcji. Za sam ten aspekt, Trust and Betrayal otrzymałby ode mnie bardzo dobrą ocenę, ale dodając do tego wysoki poziom w zasadzie wszystkich aspektów tej produkcji, nie mogłem dać niczego mniej niż 10/10.
Polecam wszystkim.
Co do filmu, to wygląda on naprawdę świetnie. Widać, że Polygon Pictures wyciągnęło wnioski z obu Sidonii, bo prawie wszystkie problemy jakie miałem tam z grafiką tutaj zostały poprawione (wyjątkiem jest „syndrom jednej twarzy”, który w Blame! tez jest obecny). Muzyka też jest bardzo dobra, chociaż nieco powtarzalna, jakby zabrakło utworów albo były zbyt podobne.
Niestety, fabuła to takie trochę nic – ani dobre, ani nie dobre, po prostu jest i tyle. Na szczęści sceny akcji są zrobione bardzo dobrze, więc to rekompensuje wady fabularne. O postaciach tez zbyt wiele napisać nie można, ale wystarczają.
Ogólnie zdecydowanie polecam szczególnie ze względu na warstwę wizualną. Wygląda na to, że jeszcze kilka lat i anime w 3D zaczną naprawdę świetnie wyglądać.
Re: Już tłumaczę.
No spoko, ale jesteśmy już w 1/3 drugiego sezonu i właśnie skończyłem 8 odcinek, który chyba przelał czarę goryczy. To jest po prostu nudne. Żeby zrobić dobrego battle shounena trzeba dwóch rzeczy: postaci i hype'u. Tutaj postaci są takie se, a hype'u w ogóle nie ma. A to, że kiedyś coś tam się wydarzy jakoś nie napawa mnie optymizmem. Co więcej, zbyt mocno mojej oceny nie podniesie.
To jak jest w mandze nie ma znaczenia, bo ja mangi nie czytam. Adaptacja na razie robi wszystko żeby mnie zanudzić. W ostatnim sezonie dopiero finał spełnił moje oczekiwania, ale w tym na razie jest sama klapa. Tournament arc to jedna z najbardziej banalnych rzeczy jakie można zrobić – wystarczy, że ludzie będą się naparzać w widowiskowy sposób… a tu do tej pory wszystkie walki były nużące i nieciekawe.
No i co do Midoriyi, ja nie wymagam od niego żeby nagle opanował swoją moc. Nie o to chodzi. Problemem jest to, że scenariusz widocznie przemyca go przez ten cały turniej i to w sposób wręcz obrażający inteligencję widza. Ta cała scena z minami na początku przyprawiła nie o salwę niekontrolowanego śmiechu. Potem w drugiej rundzie, Tokoyami jakimś cudem wyratował go od odpadnięcia. W pierwszej rundzie turnieju Midoriya wygrał bo deus ex machina... tego nie da się brać na serio, szczególnie że seria ogółem nie jest na tyle rozrywkowa, żebym mógł przymknąć na to oko.
Jednym słowem, zawód po całej linii.
Jak tak dalej pójdzie to seria zostanie uratowana z poziomu średniaka.
Re: Nawiązanie do Gotza von Berlichingena
Re: Nawiązanie do Gotza von Berlichingena
A ten następny arc to będzie w tym sezonie czy może muszę czekać z rok aż Midoriya przestanie być taką miałką flądrą?
Re: Nawiązanie do Gotza von Berlichingena
Ja bym pokusił się o stwierdzenie, że Miura do tej pory wzorował się na Conanie i innych pulpowych sword and sorcery, a potem przeczytał jakiegoś Władcę Pierścieni czy inne high fantasy i stwierdził: „Tak, to właśnie musi się znaleźć w mojej mandze”.
Niestety poddałem się przy 220‑którymś rozdziale w mandze, więc nie wiem czy to o czym wspominasz jeszcze przede mną. Zobaczymy.
Rzeczywiście, Bereserk zawsze wyglądał kapitalnie, jeśli chodzi o rysunek. Tu nie mam żadnych zastrzeżeń.
Mechanika świata już wcześniej została wyjaśniona, Miura teraz po prostu dorzucił do niej jakieś popłuczyny po high fantasy. Zresztą, wyjaśnianie mechaniki świata tak późno w serii jest problemem samym w sobie. Guts w zasadzie błyszczał solo tylko w Conviction arc, wcześniej wszystkie Jastrzębie coś od siebie wnosiły do fabuły.
Nie istnieje coś takiego jak „typowa drużyna pierścienia”. Może inaczej, „typowa drużyna pierścienia” to relikt przeszłości, tak mocno już zakopany i przerabiany na tysiące różnych sposobów, że ciężko już w ogóle coś takiego zdefiniować. Zakładam, że miałeś na myśli „nie jest to typowa drużyna z erpegów, wysłana na misję powstrzymania Tego Złego, w której każdy członek ma jasno określony charakter i zestaw umiejętności (tj. <<klasę>>)". No tak, tu masz trochę racji, ale nie bycie czymś wcale nie czyni czegoś czymś dobrym. Postaci są po prostu nieciekawe i jednowymiarowe. Ishidoro i Puck to jakaś pomyłka i serio dziwi mnie, że ktoś w ogóle myśli, że są śmieszni. Żaden z nich nie wnosi w zasadzie nic do fabuły. Ishidoro ma jeszcze jakiś cel, ale Puck to już totalna porażka. Farneze to psychopatka i fanatyczka na drodze odkupienia… ziew… archetyp przerabiany już miliony razy. Jeszcze jakby czymś się wyróżniała, ale serio jest tak mało ciekawą postacią, że chyba nawet wolę Pucka. To co zrobiono Casce to prawdziwy skandal, z energicznej, aktywnej i kompetentnej kapitan stała się warzywem. O Schierke nawet nie wie co napisać, bo jej charakter jest tak nieistotny, że Miura chyba zapomniał, że trzeba coś jej dać. Serio, to jest niesamowicie biedny zestaw postaci.
Stary klimat był gęsty, mroczny i co najważniejsze poważny. Teraz trudno brać cokolwiek na serio, skoro po ekranie kręci się dziecko‑małpa i latający elfik (nie mówiąc już o drugim elfie…), a nasza drużyna w zasadzie nie ma już żadnych problemów.