x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Arci miały podobną formułę, ale nie były powtarzalne. To zasadnicza różnica. A co do porównań z Monogatari, to ciężko mi brać na serio kogoś, kto wyśmiewa Seishun za dialogi, a jednocześnie mówi, że Monogatari jest lepsze… tam dopiero dialogi pisał dwunastolatek, do tego jeszcze pretensjonalny dwunastolatek, a tacy się rzadko zdarzają.
Anime zdecydowanie godne polecenia. Chociaż nie jest aż tak błyskotliwe, jak stara się być, to wciąż ciekawie rozegrany klasyczny schemat fabularny z dobrymi postaciami i (przynajmniej na początku) zabawnymi dialogami.
Ogólnie jest spoko, ale mogłoby być dużo lepiej.
C zaczyna się iście hitchcockowskim trzęsieniem ziemi, w trakcie którego jedna z głównych bohaterek, Y, chcąca zaliczyć efektowny pierwszy dzień w nowej, elitarnej szkole dla dziewcząt, zalicza tylko macanko ze strony M, przewodniczącej samorządu tej szkoły. Rzeczone macanko po tylnych wypukłościach Y ma na celu zarekwirowanie blond niepokornej przemyconej na teren szkoły komórki. A potem napięcie tylko wzrasta, gdy Y przyłapuje przewodniczącą M na migdaleniu się z jednym z nauczycieli. W dodatku z czasem okazuje się, że rzeczona M zostaje przybraną, w dodatku młodszą, siostrą Y, gdyż jej mama właśnie wyszła za wiecznie nieobecnego ojca M. Ale punktem zwrotnym staje się pocałunek, który nieoczekiwanie składa na ustach Y M. Tak oto biedna Y ze zwykłej heteroseksualnej dziewczyny rozkwita w barwach białej liliji w wykapaną bohaterkę shoujo‑ai. No, może nie taką znowu wykapaną, ale rozdartą między rolą „starszej siostry” a potencjalnej ukochanej dla M. A w ogóle to dlaczego M ją pocałowała? I dlaczego zachowuje się jak cyniczna, lodowata sucz z kołkiem głęboko w odbytnicy? Jednocześnie wykazując niepokojącą tendencję do dobierania się do starszej siostry? I co z tą wiceprzewodniczącą z lokami? Oraz jak przemycić komórkę w biuście, jak się biustu bujnego nie ma? Ach, tyle pytań, tyle mrocznych obszarów serc niewieścich, że aż mózg wibrujeee…
Re: Meh
Z Oregairu łączy Seishun tylko w zasadzie podejście do dialogów, nie twierdzę, że dużo więcej. Ale jest to dosyć ważny aspekt obu tych serii i rzecz, za którą (mniej lub bardziej słusznie) obie te serie są chwalone.
A Cyrk nawet nie jest taki głupi :D
Re: Meh
Re: ?????
O magicznych przedmiotach wypowiedział się już Zegarmistrz.
Seria ma pomysł, ale w ogóle nie potrafi go wykorzystać. 5 odcinków to prawie połowa serii, a tępienia goblinów jakoś nie za dużo i co raz mniej spektakularnie i to wszystko wygląda. O budowaniu jakiegokolwiek napięcia już nie wspomnę… Kogo obchodzą jakieś dyskusje chodzących stereotypów o świecie, który jest kopią tysiąca innych miałkich światów fantasy? A to że z całością się nie śpieszą byłoby spoko, gdyby do tego dołożyli jakąś fabułę.
Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, że tak usilnie próbujesz porównać Berserka do GSa i jakimś cudem wychodzi Ci, że Berserk to nic tylko sieczka i fabularna papka, a GS to coś lepszego. Nie mam pojęcia jakimi kryteriami trzeba by się kierować żeby dojść do takich wniosków… Berserk ma postaci jednowymiarowe i wielowymiarowe, w zależności od ich roli w fabule. GS ma bandę stworzoną według starych erpegowych formatów i stereotypów, w której postaci mażą żeby mieć jakikolwiek wymiar. W GSie nie ma postaci tak skomplikowanych jak Corkus czy Judeau, a o Casce czy Griffithie już nie ma co nawet wspominać. Po Golden Age'u jest gorzej, to prawda, ale wciąż nie aż tak dennie jak w GSie. Nie mam pojęcia co takiego ciekawego jest w postaciach z GSa, w ich relacjach, wewnętrznych dylematach czy ideologiach. GS nawet nie próbuje wejść tak głęboko w psychikę postaci. Fabuła Berserka zawiera w sobie elementy wojskowe, romantyczne, zdrady czy dojrzewania. W GSie tłuką gobliny, a i to nie zawsze. Gdzieś ta w tle jest jakiś Potężny Zły zagrażający światu, ale to jest najbardziej przerobiony motyw fantasy ever, a do tego pewnie w ogóle nieistotny dla fabuły. Nawet trauma z dzieciństwa w Berserku jest sto razy lepiej przedstawiona niż ta w GSie.
Nie wiem, widać, że coś Ci w Berserku nie pasuje. Mi też nie, bo po Golden Age'u jest stopniowo co raz gorzej i seria zmienia się w tę tępą rozwałkę, o której wspomniałeś, okraszoną kiepskimi zmianami w świecie przedstawionym i postaciach. Ale nawet tam przynajmniej sieczka jest jakoś ciekawie przedstawiona, a tutaj? I serio, nie obniżajmy poziomu tej dyskusji zbyt mocno i zgódźmy się, że GS oprócz sieczki nie ma i nigdy nie miał nic innego do zaoferowania. Może LNka miała, ale adaptacja na pewno nie. Nie przy 12 odcinkach i wyraźnym tworzeniu niczego więcej niż reklamy LNki/mangi.
Re: ?????
Re: Kolejna pseudo recenzja..
GA jest świetny,
Conviction jest dobry,
Millenium Falcon to już tylko popłuczyny.
Popularnosc LNki oczywiscie, ze zawazy na popularnosci serii, ale ten argument w ogole ma sie nijak do tego, ktory ja podalem. Mi chodzilo o konkretne cechy produkcji, a nie to, ze ma juz wczesniej ustalony fanbase. A sama LNka pewnie jest popularna dokladnie dlatego, bo zawiera w sobie ten sam zestaw elementow, ktore gawiedz lyka jak rosol – ciekawe zalozenia, fikusne panienki, gorn i mhrok (chociaz to tylko na poczatku), dobry dizajn protagonisty, cala mase meta‑nawiazan do erpegow, itepede.
GS mial interesujacy pomysl na fabule, ktorego w ogole nie wykorzystuje, a do tego wykonanie jest koszmarne. Zreszta, odwaznie jest porownywac fabule GSa do czegokolwiek, skoro te fabule na razie ma tylko szczatkowa i nudna.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Re: ?????
I zgadzam sie z Zegarmistrzem, Lodoss to zupelnie inna liga. Nie tylko jesli chodzi o te rzeczy, ktore wspomnial, ale przede wszystkim Lodoss wyglada milion razy lepiej. Kreska, dizajn, tla, animacja… no wszystko.
Popularnosc GSa (co potwierdzaja np komentarza tutaj) wynika tylko i wylacznie z niskich wymagan, gornu i bycia niestandardowym (chociaz niestandardowe mial tylko zalozenia, bo po pierwszym odcinku nie ma w nim nic oryginalnego). Owszem, odcina sie on na tle fantasy, ktorymi raczyli nas japonczycy ostatnimi laty, ale jak zazwyczaj inne =/= lepsze.
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
To, że Ty widzisz w filmach tylko i wyłącznie tępą rozrywkę nie znaczy, że tak właśnie jest. Swoim tokiem rozumowania kompletnie negujesz istnienie filmów z przesłaniem, „głębokich”, dających do myślenia, etc. A takie jak najbardziej istnieją, jest ich całkiem sporo, nawet wśród anime.
Ja bym powiedział, że coś rozrywkowego musi przede wszystkim bawić, niekoniecznie ciekawić, ale to już kłócenie się o drobiazgi. Ale z kolei wstrzelenie się w grupę odbiorców jest raczej proste niż trudne. Jeżeli coś ma być niszowe, to samo przez się musi zawierać elementy interesujące daną niszową grupę odbiorców, więc trafienie w takie gusta nie powinno być trudne dla kogoś, kto zna tę grupę. Natomiast żeby wstrzelić się w gusta ogólne, wystarczy prześledzić jakie produkcje są najbardziej popularne ostatnimi czasy i masz. Przecież sukces GSa (bo odnosi on sukces) mógł przewidzieć każdy głupi z samych trailerów. Tak samo łatwo można ocenić, które serie będą najbardziej popularne każdego sezonu, wystarczy tylko odrobina obycia. Tak więc trafienie w grupę odbiorców to naprawdę żadna sztuka, wystarczy tylko orientować się w temacie. A to czy seria będzie się rzeczywiście podobać i czy przetrwa próbę czasu zweryfikuje już jej wykonanie.
Założenia GSa owszem, są w miarę intrygujące i oryginalne, ale w zderzeniu z rzeczywistością mocno tracą. Twórca zdecydowanie nie przemyślał wielu aspektów swojego świata przedstawionego, a poza tym samo wykonanie jest po prostu kiepskie. I w tym momencie to czy założenia były ciekawe, czy nie, nie ma już żadnego znaczenia.
Kierując się słowami Theodore'a Sturgeona, można się pokusić o stwierdzenie, że nawet 90% serii są bezwartościowe i tylko te najlepsze 10% procent są warte uwagi. Tylko to czy coś jest „dobre” czy „słabe” zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy i jego osobistych standardów. Nie którym wystarczy pod nos podłożyć byle co i będą zadowoleni. Innym nie będzie się podobać nic co nie spełniałoby ich najbardziej wygórowanych oczekiwań. Niektórzy nie zastanawiają się dlaczego tak naprawdę podoba im się dana seria, a inni spędzają kupę czasu na analizowaniu poszczególnych części składowych danego dzieła. To nie jest nic nadzwyczajnego, to są po prostu różne gusta.
A co do uwagi o krytykach, to wcale nie masz racji. Wystarczy poczytać wspomnianego przez mnie Gene'a Siskela albo Rogera Eberta by zmienić zdanie.
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
Niby masz rację, ale nie do końca. Gdyby rzeczywiście to by otworzyło portal, to woda pod tak ogromnym ciśnieniem rozprzestrzeniłaby się we wszystkich kierunkach, a nie tworzyła jakieś „ostrza”. Chyba, że GS miałby jakąś kontrolę nad czasem otwarcia, ale to w ogóle nie jest pokazane. Nie ważne z jakich założeń wyjdziemy im dłużej się myśli tym mniej się to trzyma kupy.
Re: Goblin... Goblin? Goblin?! Goblin! Goblin!!! Goblin arghhh~~
- Gene Siskel
O, a jakby ten krasnolud zamiast ciskać kamyczkami (co było trochę żałosne i trochę śmieszne) mógłby tak ukruszyć ziemię pod ogrem? Z powalonym łatwiej by im poszło. Szkoda, że niestandardowego myślenia starczyło tylko na GSa :'(
Niestety, mangi GS czytałem tylko kilka rozdziałów, więc nie mam jak o niej dyskutować.
No i w ostatnim punkcie jest pies pogrzebany – widać, że jest to seria robiona trochę na pół gwizdka, pewnie by poszerzyć grono odbiorców mangi i zarobić nieco grosza, bo zdaje się być popularna. Tylko czemu się męczyć z oglądaniem tego? Na Netflixie właśnie wyszedł drugi sezon Castlevanii, w której jest i sieczka, i ciekawe postaci, i piękne tła (kolejny problem z GSem), i wszystko czego można było chcieć od dark fantasy. Jest nawet bezpośrednio wzorowana na grze, chociaż tutaj wzorowali się na fabule (chyba, bo w sumie nigdy nie grałem), a nie na wciskaniu mechaniki i terminologii w świat przedstawiony.
Co do magii, to jak najbardziej łamie to zasady dedeków. „Teleportem” nie możesz przyzwać czegoś z miejsca docelowego, na tym polega idea magii Vance'a, której Gygax był wielkim fanem i którą wrzucił do dedeków.
Nie zarzucam GSowi braku spójności czy logicznego prowadzenia historii, tylko po prostu nudę. Dla mnie „walka z pierwszym bossem wypadła nawet ciekawie” to w ogóle nie jest komplement – wręcz przeciwnie. Taka walka (i każda kolejna, ale pierwsza szczególnie) powinna być ekscytująca, ładnie zrobiona, dynamiczna, trzymająca w napięciu, etc… Szkoda czasu na babranie się w czymś co po 4 odcinkach daje nam „nawet ciekawą” walkę z bossem. Można zająć się w tym czasie tysiącem lepszych rzeczy.
POZA tym, Berserk jak najbardziej miał już fabułę w 1/3 swojej serii.