x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Ale to prawda, różnica w tonie poszczególnych opowiadań jest dosyć duża i rozumiem dlaczego komuś by się nie podobało.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Re: Kolejna pseudo recenzja..
No ale takie sytuacje w Berserku zdarzają się raz na ruski rok, w większości przypadków to Guts rzeczywiście coś tam sobie rozmyśla, ale ostatecznie cokolwiek się nie stanie to sprowadza się to do Gutsa robiącego rozwałkę.
Jeśli chodzi o książkę, to polecam Ci albo Przygody Fafryda i Szarego Kocura Fritza Leibera albo Samo Ostrze Joe Abercrombiego.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Co do relacji Gutsa i Caski to też nie jest nic wyjątkowego – literatura fantasy zna wiele równie dobrych i lepszych par. A i anime ma w swoim dorobku lepsze historie miłosne. Zresztą to też kiepski argument biorąc pod uwagę to, że po Golden Age arcu Caska staję się totalną damsel in distress i jedną z najbardziej irytujących postaci w Berserku.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Jeśli chodzi o książkę, to polecam Ci albo Przygody Fafryda i Szarego Kocura Fritza Leibera albo Samo Ostrze Joe Abercrombiego.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
Ogólnie zgadzam się tutaj z Zegarmistrzem. Są tysiące mrocznych serii fantasy równie I bardziej ciężkich klimatycznie niż Berserk. Glen Cook, Steven Erikson, Fritz Leiber, Michael Moorcock, Sapkowski, Joe Abercrombie… Masz naprawdę spory wybór. I tu akurat to że coś jest książką naprawdę nie na aż takiego znaczenia.
Re: Spoiler co do twojego spoilera.
Za każdym razem gdy już mam stwierdzić, że to jednak tylko dosyć dobrze poprowadzone, ale wciąż jednak sztampowe fantasy, to ta seria czymś mnie zaskakuje. Nie do tego stopnia, żeby być czymś specjalnie wyjątkowym, ale nie da się ukryć, że coś w tym anime jest. Np: kliknij: ukryte można było się domyśleć, że Yuri przejdzie na Ciemną Stronę Mocy, ale że aż zabije jednego ze swoich najwierniejszych kompanów? Zupełnie jakby twórcy doskonale wiedzieli, co i gdzie trzeba wstawić, by uniknąć sztampy, jednocześnie nie wysilali się na tyle, bo to wciąż tylko reklamówka gry mobilnej.
Kurde no, frustrujące to strasznie! Nie mniej po połowie sezonu zdecydowanie polecam.
Re: Kolejna pseudo recenzja..
No nie przesadzajmy też w drugą stronę. Berserk dzieli się na część wybitną (Golden Age), dobrą (Conviction) i niewartą dalszej uwagi (reszta). I to prawda, to co czyni te dwie pierwsze części tak pamiętnymi są postaci. Niestety jeden Golden Arc nie uczyni z Berserka czegoś na poziomie światowej literatury fantasy.
Guts jest porządnym protagonistą, ale nie oszukujmy się, ta cała „głębia” o której mówią ludzie to w jego przypadku tylko połączenie Tragicznej Przeszłości ze scenariuszem, który ciągle rzuca mu kłody pod nogi. A Guts jest wręcz jednowymiarowy w swoim sposobie rozwiązywania każdego problemu – tzn. rozsiec problem mieczem na pół. W tym przypadku nie wyróżnia się niczym od innych rębajłów literatury fantasy – Conanów, Fafrydów, itepede. Tyle, że oni mieli zaszczyt tworzenia literatury fantasy (a ściślej mówiąc sword and sorcery), a nie tylko powielali jej schematy w mrocznych kolorach. Są tez w literaturze fantasy rębajłowie, którzy są tysiąc razy bardziej „głębocy” jak np. Karsa Orlong z Malazańskiej Księgi Poległych, a nawet od biedy Sandor Clegane z Pieśni Lodu i Ognia.
Griffith jest o wiele ciekawszą postacią i tu zgodzę się, że jest on zdecydowanie „głęboki”. Ale niestety w Berserku występują tez Isidoro i Puck, więc cały ten argument, że Berserk jest „głęboki” bo ma dobrze napisane postaci można o kant tyłka rozbić.
Nie wiem czy czytałeś Wiedźmina, ale sądząc po tym co napisałeś to zakładam że nie. Bo jakbyś przeczytał, to byś wiedział, że Geralt mimo podobnej do Gutsa skuteczności w zabijaniu i ludzi i potworów, potrafił też robić wiele innych rzeczy. Miał też coś czego Gutsowi zdecydowanie brak – ciekawą osobowość.
Re: Wyjaśnienie...
W angieleskim to sie nazywa suspension of disbelief czyli w wolnym tlumaczeniu „zawieszenie niewiary”. Tworca zaklada, ze naklad emocjonalny danej sceny przewazy nad jej niewarygodnoscia. Kiedy to dziala – jest super i mozemy otrzymac np. cos takiego jak rule of cool. Kiedy jednak nie dziala to wlasnie pojawiaja sie zgrzyty, widz zaczyna zadawac pytanie „ale jak? ale co? ale dlaczego?…”
Osobiscie, mi akurat to w Your Name niespecjalnie sie podobalo – bylo wg mnie mocno naciagane. Ja swojej niewiary nie zawiesilem, i wyglada na to, ze ty tez nie.
W zasadzie jedynym argumentem, który ludzie rzucają to „przecież tak się nikt nie zachowuje” albo „w życiu czegoś takiego nie widziałem(am)". Są jeszcze tacy, którzy uważają, że mają monopol na to co dla każdego człowieka znaczy miłość…
Tak czy siak, kłócenie się o to czy to jest realistyczne czy nie ma niewiele sensu. Założeniem serii było to, że Mugi i Hanabi są ze sobą, bo ich prawdziwe miłości nic do nich nie czują. Jeżeli ktoś uważa to za nierealistyczne i wiedząc to podjął się seansu oczekując realizmu, to tylko jego/jej wina.
Co prawda animator director sprawuje pieczę nad animacją, to przecież coś takiego jak quality control powinno istnieć w szanującej się spółce… chociaż w sumie jak się wypuszcza tyle serii na rok co DEEN to chyba tam hajs liczy się w inny sposób…
Tak, jestem hejterem DEEN… Rakugo się nie liczy! :D
Ten artykuł jest z lipca zeszłego roku, więc nie wiem jak ma się odnosić do poziomu grafiki w drugim sezonie Konosuby. To co mówi może ewentualnie odnieść się do pierwszego sezonu.
Tu taka tylko perełka z artykułu:
„As the chief animation director, you made her boobs jiggle?
Kikuta: That’s right. (laughs)
And by contrast, the boobs in episode 9 jiggle all over the place.
Kikuta: Ah, yes. They jiggle even in the part before the OP. If the boobs jiggle even from such slight movements, then it would be strange if they didn’t move when they walk. That’s my rationale.
They jiggle even when they’re just eating food.
Kikuta: They do. (laughs)"
Po prostu świetne…
No chyba że podałeś ten artykuł jako przykład ogólnie co do robienia anime. Jeśli tak, to meh. Z tego co na MALu to gościu pracował nad kilkoma odcinkami Haikyuu, Konosubą (1 i 2 sezon), jednym odcinkiem TTGL i jednym filmem Madoki. Nie jest to jakieś wybitne resume, co więcej gościu non‑stop powtarza, że to co tworzy jest raczej miałkie (If you’re talking about my job as an animator, I think that everything I worked on was clumsy on a fundamental level, and so there’s nothing I’m particularly proud of.).
Nawet nie chce mi się dalej tego czytać, nie mam czasu. Jak tam dalej coś biadoli o tym, że to ciężka praca czy, że ogół ludzi się nie zna i niech się nie wypowiada to tylko dobrze, że nie skończyłem.
Powiem tylko tyle: Studio DEEN jest totalnie niesławne jeśli chodzi o animacje i nie wierzę w to, że jakikolwiek spadek jakości został wywołany przez to, że „tak miało być!” Jakby to jeszcze było jakieś studio nastawione na artyzm czy coś, ale kurde no przecież to DEEN… Tam na jedno dobre anime przypada dziesięć gniotów. Ludzie zlitujcie się…
Serio jeśli ktokolwiek wierzy, że słaba kreska to jakikolwiek zabieg twórców to radzę zapoznać się z reputacją Studia DEEN jeśli chodzi o grafikę.
Po za tym, jakież to niesamowicie wygodne dla nich. Uciąć budżet na animację i powiedzieć wszystkim, że tak było w planie.
Niczego nie ogląda się po to, żeby móc się czegoś czepić. Jak ktoś tak robi, to znaczy, że osiągnął już chyba bezpowrotny poziom cynicyzmu. Jak komuś wystarczy to żeby się pośmiać to luz. Jak komuś potrzeba coś więcej, to może zrezygnować z dalszego seansu i zabrać się za coś innego.
Serdecznie odradzam komukolwiek. Podobnych anime są setki, a podobnych i dobrych są dziesiątki. Nie ma sensu męczyć się przez tą miałkość.
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
To tłumaczenie z tłumieniem prawdziwych emocji też w miarę pasuję. Mogliby to podkreślić bardziej, owszem, ale bez tego jakoś strasznie mi ta fabuła nie kuleje.
Niestety, wszyscy wiemy, że to tylko reklamówka mobilki. Ale Shingeki no Bahamut tez był tylko reklamówką, a wyszedł bardzo dobrze. Oczywiście to jest jeden Bahamut na X porażek, ale nadzieję mieć warto :D
Ja podchodzę do tej serii czysto rozrywkowo. Szczerze, to się jaram przede wszystkim walkami i dodatkowo projektami postaci. O ile te dwie rzeczy będą cały czas na tym samym poziomie, to bez problemu poświęcę te 20 minut tygodniowo i dam 7/10 na koniec. Jak nie to albo porzucę, albo zmniejszę ocenę końcową. A jak jakimś cudem fabuła się zagęści i coś naprawdę szałowego zacznie się dziać – wtedy dam więcej.