x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Modowe babole :|
„Ej ziomek mamy w scenariuszu takiego szalonego gangstera, normalnie dziwak straszny, ale taki kozak, żeby nie było. Zapuść jakimś imieniem bo nic nam nie przychodzi do głowy.”
„Stary, fang brzmi ekstra i w ogóle buntowniczo”
„Tak, tyle że ma brzmieć z Włoska”
„Kij, dodaj „o” na końcu…”
Re: Modowe babole :|
Więc też zaliczę się do osób, którym zależy na tym by twórcy przyłożyli się do tego co chcą przedstawić. Zresztą, tak jak w zasadzie wszyscy moi przedmówcy. To co, jeszcze nie tłok?
Easnadh mnie najbardziej boli wygląd Fango, w sumie nie wiem czy farbowane długie włosy były wtedy w modzie, czy nie, ale tak odstaje on wyglądem od całej reszty, że aż nie mogę. Masz jakieś info na ten temat?
Re: Widziałam już gorsze serie!
Wszystko w tej serii było tak sztuczne – konflikt, atmosfera, postaci, fabuła, narracja, a za scenariusz pani Okada na zawsze straciła u mnie kredyt zaufania. Natężenie melodramatu pod koniec osiągnęło tak wysoki poziom, że bałem się, że w pewnym momencie to będzie aż tak złe, że aż śmieszne. Niestety nawet tego nie można o tym anime powiedzieć. Do tego dochodzi tragiczne 3D. Narzekamy na naszego wiedźmińskiego smoka, ale wcale nie wygląda on gorzej od tego co tu się wyprawiało.
Anglicy mają takie fajne określenie – trainwreck, czyli coś co oglądasz mimo tego, że to porażka, bo satysfakcję czerpiesz z tego jak seria z odcinka na odcinek się sypie. Idealne określenie Mayoigi.
Ode mnie najniższa nota. Jeszcze nie widziałem czegoś gorszego.
Re: rip off tytanów
Nie tylko. Przedstawiły też nam trochę obie te postaci. Jedno nie wyklucza drugiego, ba jest to nawet pożądany sposób przedstawienia postaci, który nie wymaga nudnej ekspozycji (a i chyba mówimy o scenie w której Inteligentna komentuje wynik pierwszej walki, prawda? nie o tyłku). No i właśnie – o tej dwójce nie chcę więcej, mieli swoją minutę sławy i to w zupełności mi wystarczy. Ale co z resztą? Może nie będą mieli tak dużych ról w przyszłości, ale cały czas mi migają po ekranie. Naprawdę – krótkie info. To wszystko czego wymagam.
No wiem, ale co z tego? Przedtawienie Iidy w zasadzie mnie zadowala i jest w porządku. Ale zaraz będziemy mieli jakąś walkę, a ja wciąż nie wiem kto, co i dlaczego.
Twój zarzut to to, że wymagam od serii czegoś czym nie jest. No spoko, ale czy czasem każda krytyka nie opiera się właśnie na tym? Zresztą jakakolwiek ocena serii sezonowych może opierać się tylko i wyłącznie na takim założeniu. Nikt nie wie (oprócz twórców), jak ta seria potoczy się dalej, więc kiedy coś nie idzie zgodnie z naszym upodobaniem to zaczyna się narzekanie.
Skoro już wyłuskali te 5 minut na montaż, w którym pokazują moce połowy uczniów, to czemu nie mogli pokazać reszty? Dlaczego zamiast sceny tyłka tej inteligentnej nie mam sceny, która da mi jakiekolwiek poważne info? Jak tak chcesz stawiać sprawę to to jest filer tak czy siak, więc chyba lepiej, żeby ten filer dał nam chociaż jakieś skrawki informacji. Naprawdę nie wymagam aż tak wiele. I nie zgadzam się z opinią, że to by tylko „rozwodniło” serię. Dodanie kolejnych 5 minut do tego montażu naprawdę nie zmieniłoby nic a nic, ale ja byłbym kontent. A anime operuje emocjami tak sobie, bo większość scen emocjonalnych jest mocno przerysowana z gębą Izuku rozpłaszczoną na cały ekran. Pasuje to do konwencji i ogólnej atmosfery tej serii, więc nie jest to jakiś minus.
I widzisz, według mnie anime stałoby się lepsze jakby stało się to o co proszę. Oczywiście, że struktura i utrzymanie jednolitego kierunku jest ważne, ale czy równie ważne nie jest odpowiednie traktowanie postaci? Zakładam, że cała ta reszta uczniów będzie miała jakieś (mniejsze lub większe) role do odegrania w fabule, więc chyba wypada wreszcie coś o nich powiedzieć. Szczególnie jeśli oglądam je już na ekranie z miesiąc.
Schemat to schemat. Podobieństwo obu serii jest dosyć mocne. Pewnie jakby BNHA był zaplanowany jako tasiemiec to mielibyśmy te zajęcia z All Mightem też w okolicach 40‑tego odcinka, ale to tylko spekulacja.
A co do „w tym momencie w Naruto” to może źle dobrane stwierdzenie, ale oddaje m/w to co chciałem powiedzieć. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że serie robione jako tasiemce mogą mieć takie same ramy fabularne jak normalne, krótsze serie, tylko rozciągać poszczególne rzeczy do iluśnastu odcinków? Przecież w zasadzie to taka definicja tasiemca.
Pomyśl o tym w ten sposób: jakbyś miał zrobić najbardziej ogólny i powierzchowny plan ramowy tych dwóch serii, to jak by to wyglądało?
1. Wprowadzenie: przedstawienie MC (bez mocy, poniżany, nikt w niego nie wierzy) i jego rywala (super zdolny, wszyscy go podziwiają).
2. Pierwszy test (egzamin na genina i dostanie się do UA – obaj MC dostają się pomimo tego, że w zasadzie nie powinni)
3. Drugi test (egzamin na chuunina i zajęcia w UA) – i w tym miejscu mamy przedstawienie postaci drugoplanowych.
Oczywiście, jest to mega uproszczenie i np. w Naruto jest ileśtam rzeczy pomiędzy tymi punktami, ale chodzi o główny wątek fabularny.
Wygląda na to, że w BNHA teraz dojdzie do punktu 4, czyli konflikt z kimś spoza organizacji (czym w Naruto był Orochimaru najpierw, a potem Gaara) i zawiązanie właściwego wątku przewodniego. Tylko, że w tym momencie w Naruto wiedzieliśmy już bardzo dużo o postaciach, wiedzieliśmy do czego są zdolne i komu kibicować. Nie ma tego w BNHA.
Już prościej tego wyłożyć nie umiem, więc mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz. A BNHA ani mi się nie podoba, ani podoba – ot średniak z tendencją do bycia niezłą kichą i z paroma dobrymi momentami. Mam większą frajdę wytykając to co według mnie jest kiepskie niż to co nie jest zważywszy na to jak większość osób (nie tylko na Tanuki) wychwala tę serię.
Umieszczenie informacji w openingu nie jest złe, źle mnie zrozumiałaś. Chodziło o to, że opening jest (tak jak mówisz) integralną częścią serii, ale nie jest integralną częścią fabuły. Więc jakakolwiek informacja, która się tam pojawi, musi być w jakiś sposób przedstawiona również fabularnie.
Jak na razie każdą swoją krytykę staram się uzasadnić, to czy ktoś przyjmuje do rzeczy mój punkt widzenia, czy nie to już nie mój problem. Raczej lubię dyskusje, które się z tego wywiązują, więc zawsze jestem na nie otwarty. Pod warunkiem oczywiście, że (tak jak ty) ludzie będą odpowiadać z sensem i podawać swoje przykłady zamiast próbować stwierdzić tylko, że to co mówię „kupy się nie trzyma”.
I co do reprezentacji Tanuki – zerknąłem tylko na Twój profil i zobaczyłem, że piszesz recenzje, więcej nic nie sprawdzałem. Mogłem dojść do pochopnych wniosków, więc wybacz.
I nie, nie wszystkie moce były prezentowane, tylko kilka.
Po pierwsze, nie wiem skąd Ci się wzięło to, że jestem jakimś zagorzałym fanem Naruto. Może byłem jakieś 10 lat temu. A porównuję Naruto do BNHA bo są przykładem podobnego typu anime. Mógłbym porównywać do innych shounenów, ale Naruto i BNHA mają dużo wspólnego.
Jedną z tych wspólnych rzeczy jest sposób przedstawienia postaci drugoplanowych. I w Naruto i w BNHA w tym celu zostaje wykorzystany swojego rodzaju test (Chuunin exam i zajęcia z Aizawą i All Mightem). W obu przypadkach jest to dosyć sprytny zabieg – pozwala on upchnąć dużo informacji w segment fabularny i (zazwyczaj) niweluje efekt „nachalnej ekspozycji”. Problem w tym, że BNHA nie wykorzystuje tego. W Naruto walki były przedstawione i wiedzieliśmy kto jest kto i dlaczego i w ogóle co oni potrafią. W BNHA??? Nie za bardzo. Po walce czwórki najważniejszych i najbardziej rozwiniętych do tej pory postaci (którzy niezwykle szczęśliwym zbiegiem okoliczności zostali losowo wybrani by walczyć na raz…) mamy krótką scenkę z tym pół‑na‑pół a reszta pojedynków to kilkusekundowe ujęcia. Nie można było każdej innej walce dać 2‑3 minut? Poznalibyśmy imiona, moce i może nawet jakieś osobowości, a tak to lipa.
Co do porównania długości i ilości odcinków. Naruto od zawsze miał być tasiemcem, a BNHA nie. Jednakże schematy, z jakimi są prowadzone obie historie, są bardzo podobne. Pomijając pilota Naruto, to mam: wprowadzenie, w którym nasz MC jest przedstawiony jako osoba, z której wszyscy się śmieją bo nie ma mocy, potem wchodzi rywal – niezwykle utalentowany, potem nasz MC jakoś przechodzi pierwszy etap eliminacji, a potem pojawiają się inne postaci… Prosty schemat, według którego podąża pewnie zdecydowanie więcej shounenów niż tylko te dwa. I to czy jeden zrobi to w 100 odcinków, a drugi w 10 nie ma znaczenia. Wszystko zależy od tego jak sprawnie będzie prowadzona akcja, ile fillerów da się ominąć i ile informacji (i w jaki sposób) będzie podanych.
Co do imion. To, że mogę sobie podejrzeć imiona w openingu nie ma znaczenia. Opening nie ma nic wspólnego z fabułą i wszelkie informacje w nim zawarte powinny również pojawić się w historii.
Naprawdę nie wiem jak osoba, która rzekomo pisze recenzje nie orientuje się w tak prostych sprawach jak schematy przedstawienia historii czy odróżnianie rzeczy zawartych w openingu od rzeczy, które rzeczywiście znalazły się na ekranie. Nie wiem też jak osoba, która w jakiś sposób ma reprezentować Tanuki może się uciekać do jakichś wycieczek personalnych. Chyba wdepnąłem Ci na odcisk, skoro tak emocjonalnie podchodzisz do tematu.
Nie dla wszystkich
The Twelve Kingdoms jest zrobione na podstawie powieści i to widać. Wszystko od przedstawienia historii do zawiłości świata przedstawionego sprawia, że seans przypomina raczej ślęczenie z książką na fotelu niż wygodne rozwalenie się na łóżku z laptopem. I tu pojawia się pierwszy problem – nie wszyscy zaakceptują taki stan rzeczy.
Drugim potencjalnym problem jest właśnie świat przedstawiony. Duży, skomplikowany i zdecydowanie obcy osobom, które są przyzwyczajone do bardziej „zachodniego” fantasy. Ogarnięcie wszystkiego jest prawie niemożliwe i szczerze mówiąc oglądałem z otwartą zakładką na wiki.
Trzecim problemem jest podział na akty. Zabieg wydaje się w porządku, ale niestety nie sprawdza się w momencie gdy w zasadzie tylko 2 z 4 aktów są poprowadzone odpowiednio. Ponad to, po każdym akcie następuje odcinek retrospekcji, co jest tak pomocne jak i wkurzające.
Jeśli potrafisz przeboleć te trzy rzeczy, to czeka Cię naprawdę świetna przygoda. W zasadzie wszystko w tym anime przypadło mi do gustu i gdyby nie to, że jeden z aktów jest po prostu nie zakończony na pewno dałbym dychę. Ale po kolei.
Postaci jest masa i co gorsza niektóre o podobnie brzmiących imionach. Na szczęście ten tabun jest bardzo interesujący, a postaci główne mają w sobie mnóstwo charakteru, dojrzewają i zmieniają się z biegiem serii. Na najwyższe noty zasługuje Youko, która z bardzo pasywnej i miałkiej dziewczyny staje się dynamiczną królową z krwi i kości. Dwie inne dziewczyny, bohaterki trzeciego aktu Suzu i Shoukei to też bardzo udane postaci. Moim ulubieńcem jednak zostaje Shoryu czyli król królestwa En. Naprawdę złodupiec jakich mało. Ogólnie daję Duży Plus w tej kategorii.
Każda część ma w zasadzie swoją historię, z których każda jest interesująca i wciągająca. Pierwszy akt to wprowadzenie do historii i może być dla niektórych odpychający ilością ekspozycji i brakiem mocnego protagonisty (Youko jest jeszcze w fazie marności), ale jest istotny i niezbędny w tej historii. Najwyższe noty zbiera akt trzeci opowiadający o rebelii. Nie chcę za dużo mówić żeby nie spoilować, ale całość jest przedstawiona w bardzo ciekawy i realistyczny sposób, a zakończenie jest niezwykle satysfakcjonujące. Niestety, akt drugi jest urwany, a czwarty jest tylko takim dodatkiem, więc nie mogę dać Dużego Plusa. Daję za to Plusik Średni. Wydaje mi się że dużo lepiej by było, gdyby seria składała się tylko z aktów pierwszego i trzeciego. Pewnie każdy już na to wpadł i o tym pisał :D
Największy Plus The Twelve Kingdoms dostaje jednak za swój świat. Jestem wielkim fanem literatury fantasy, a w szczególności historii, w których mogę się zatopić w poznawaniu świata przedstawionego. Interesuje mnie wszystko, od kultury ludności przez geografię aż po bestiariusz. I tu The Twelve Kingdoms jest absolutnym i niepokonanym mistrzem. Żadne inne anime jakie widziałem nie przedstawiło tak złożonego, realistycznego i ciekawego świata. Zapewne jest to zasługą pierwowzoru, więc duże brawa dla autorki. Jedynym w zasadzie minusem jest wymóg otwartej wiki, ale mogę to przeżyć bo jest zdecydowanie warto poświęcić te kilka chwil na przeglądanie artykułów. Tu też pragnę zaznaczyć, że wiki przydaje się do przypominania sobie co czym jest, bo seria zazwyczaj przedstawia wszystko, tylko że tyle tego jest, że ciężko spamiętać.
Kreska i muzyka są w porządku, chociaż mogłyby być nawet słabe i tak nie zmieniło by to mojej opinii.
Pozostaje tylko stwierdzić komu to polecić. I tak jak pisałem na początku – mogę to polecić tylko tym osobom, które są w stanie poświęcić czas i porządnie zaangażować się w tę serię. Każde inne podejście będzie z góry skazane na porażkę.
Ja z kolei lubię skomplikowane i dojrzewając/zmieniające się postaci. Wiem, trochę głupio szukać czegoś takiego w Shounenach, ale widziałem na tyle dobrych przykładów, że zawsze jest szansa. Tyle, że jak już mają się zmieniać to nie według jakiegoś utartego schematu (vide Midoriya). A postaci takich jak Bakugo po prostu nie znoszę, do tego stopnia, że gdy widzę jego gębę mam ochotę zatrzasnąć lapka.
No i spoko, już od jakiegoś czasu wiem, że dla Ciebie to nie jest kicha. Ale dla mnie jest. Może powiesz mi dlaczego do tej pory (tj 9 odc.) to NIE JEST kicha. Bo ta dyskusja o adaptacjach i zapewnienia, że się jeszcze rozkręci robią się nużące.
Co do imion – jest to najprostsza rzecz jaką możemy się dowiedzieć o postaci. Zatajanie czyjegoś imienia ma sens tylko jeśli jest to postać naprawdę poboczna, która ma znikomą rolę w fabule albo jeśli ma to sens fabularny. Niestety ani tak, ani tak nie jest.
I nie prawda, wiemy tylko o charakterach głównej czwórki i dwóch czy trzech pobocznych. Ale to i tak mówienie o „znajomości charakterów” może być mocną przesadą. Ale prawda, to może zaczekać.
I nie jest ważne czy to przez autora, czy przez Bones – kicha to kicha.
Nie zrozum mnie źle, nie oczekuję Bóg wie czego, ale skoro te postaci towarzyszą nam od kiedy akcja przeniosła się do UA to chyba wypada coś o nich powiedzieć. Większości imion dowiedzieliśmy się w 9 odcinku, a i to nie wszystkich.
Jeszcze bym coś takiego ścierpiał jakby główni bohaterowie byli ciekawi, ale nie są.
Wszystko spoko, ale trzeba jeszcze czymś widza zaciekawić, żeby do tych późniejszych arców dotrzymał.
Szkoda tylko, że co do przedstawienia mocy to była ku temu świetna okazja – reszta walk z treningu All Mighta. Niestety niewykorzystana.
Prawda jest taka – nudy. 9 odcinek a ja do tej pory nie znam połowy imion tych bohaterów z klasy Midoriyi, nie wiem nic o ich mocach, nie widziałem ich w akcji, a co najgorsze wygląda na to, że twórcy mają do nich jeszcze mniej szacunku niż ja. Nawet w Naruto postaci poboczne były lepiej i dokładniej kreowane.
Ale nie martw się, PODOBNO ma być lepiej! Kiedyś… w przyszłości… w innych arcach.
Re: Półmetek
Nie czytałem mangi. Nie mam zamiaru czytać mangi. Nie obchodzi mnie co jest w mandze. Oglądam anime i obchodzi mnie tylko i wyłącznie to co jest tam pokazane. Z adaptacjami jest różnie i w zasadzie przewidywanie jak się jakaś adaptacja potoczy to wróżenie z tarota. Ale jedno jest pewne – skoro „Na tzw. mięso w tych 13 odcinkach się nie doczekasz” to w jaki sposób ma mnie to zachęcić do obejrzenie dalszych części (jeśli takowe wyjdą)? Skoro pierwsze 13 odcinków to tylko nudnawe wprowadzenie, różniące się od innych shounenowych wprowadzeń tylko kosmetycznymi detalami, co ma mi zagwarantować, że ta seria jest czymś innym, czymś lepszym albo unikalnym? Bo takie zapewnienia dostawałem, a na razie nic takiego nie uświadczyłem.
Tego Black Clover nie znam więc nic Ci niestety nie powiem.
Re: Półmetek
W Izuku nikt nie wierzy od samego początku, nawet jego matka. Jest to do bólu oklepany schemat i fakt, że „scenariusz tego wymaga” niczego nie poprawia. Ba, to jeszcze pogarsza sprawę, bo każdy scenariusz, który wciska postaci w jakiś archetyp jest biedny i świadczy o tym, że ktokolwiek go pisał kierował się schematami przy pisaniu, a nie chciał stworzyć coś od siebie.
Znowu, to że coś jest wytłumaczone nie świadczy, że jest to od razu coś świetnego. Owszem, Bakugo ma powód żeby zachowywać się w ten sposób, ale to nie zmienia faktu, że zachowuje się jak każdy inny shounenowy rywal. Zamień go z Garym Oakiem albo z Vegetą i masz w zasadzie tę samą postać. Jednowymiarowość do potęgi n‑tej.
I końcowa uwaga, która jest taka sama jak poprzednie – scenariusz wymaga od postaci konkretnego zachowania i usprawiedliwia je. Ale (znowu…) co z tego, skoro to zachowanie jest tak sztampowe, że popada w stereotyp.
To były moje uwagi co do połowy serii. Może wszystko jeszcze się zmieni, może okaże się, że wszystko na co narzekam zostanie poprawione. Może, może, może… A może nie. Tylko, że nawet jeśli coś się zmieni, to nie zmieni to faktu, że połowa serii była mega średnia.