x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Przecież to okruchy życia
Re: Uwielbiam tę serię
a miałam to zupełnie olać. ha!
Sama historia świetna, ale myślę, że lepiej sprawdza się „na papierze”, kiedy czytelnik samodzielnie nadaje tempo wydarzeniom. Nie uniknięto dłużyzn, niestety. Dłużyzn koniecznych, pełnych interesujących informacji i rozważań, które w końcowym rozrachunku są istotne przy rozwiązaniu intrygi, ale jednak w praktyce bohaterowie tylko siedzią i gadają, gadają, gadają. Co więcej? kliknij: ukryte Rozumiem, że twórcy musieli jakoś przedstawić te fragmenty powieści, ale ta próba zmylenia tropów niepotrzebnie komplikuje sytuację i (trochę niepotrzebnie) nasila „schizofreniczność” całości. W mandze nawet przez myśl mi nie przeszło aby kluska Sekiguchiego posądzać, chociaż jego problemy psychiczne są tam chyba jeszcze mocniej wyeksponowane…
cóż
Reżyseria jest okropna… Przeniesienie mangowego oryginału żywcem na ekrany? ok, widzieliśmy to nie raz i nie dwa razy, ale tak marnego wyczucia już dawno nie uświadczyłam. Chyba, że to działanie celowe! Żeby tak wybebeszyć i spłaszczyć wprowadzenie do shounena, naprawdę trzeba się postarać! No, strasznie to się prezentuje, okropnie :D Ogólnie nope, ale popłakałam się z głupawki, więc nie był to czas do końca stracony. xD
nie twierdzę, że nie pozostanie, w końcu mówimy o kyoani, ale serio…
fabułę trzeba sobie dopowiadać, więc wychodzi z tego bonus dla fanek oryginału. Raczej nowych widzów to sobie nie uzbiera zbyt wielu, chociaż kto wie…?
+ za ładne obrazki w endingu.
Chaos, powtarzane w nieskończoność ujęcia i obowiązkowa scena prysznicowa. Gryfy gitar i statywy mikrofonów zostały pieczołowicie wygłaskane, aż do śmieszności. Osobowości w bohaterach nie stwierdzono. Próba wprowadzenia atmosfery niepokoju nie powiodła się. Halo, fabuła? Czy ktoś widział fabułę? Humoru brak.
Animacyjnie bieda (opening! TT_TT) Muzycznie bieda jeszcze dotkliwsza. No dobrze, same piosenki ujdą w tłoku, ale bgm? zwłaszcza to tłuczenie w klawisze na Dramatycznej i Szokującej Scenie z Końcówki.
Nie wyobrażam sobie desperacji jaką trzeba odczuwać, by chcieć śledzić to dalej. Chociaż nie, wróć, są ładne chłopce!!!
czyli co? hmmm nie wyobrażam sobie desperacji jaką trzeba odczuwać…
kliknij: ukryte oby te słowa nie odbiły się czkawką, kiedy zasiądę do anima o butlerach…
Z drugiej strony chyba nie ma co się dziwić, że z Asty wyrosło to co wyrosło, skoro żył w otoczeniu ludzi, którzy na każdym kroku wytykali jego niepełnosprawność. Na dodatek nie mogłam uniknąć wrażenia, że fabuła została tu jakby zrzucona ze schodów. było szybko, bezładnie i jakoś tak kanciato(?).
btw, nigdy nie oglądałam naruto, ale i tak mam jakieś takie deja vu…
Myślę, że najlepszym sposobem na ocenienie dzieła jest zapoznanie się z nim osobiście. Recenzje mogą pomóc w wyborze, ewentualnie wpłynąć na zmianę perspektywy odbioru, ale na pewno nie mogą stanowić wyznacznika „ma ci się podobać/nie podobać, albo jesteś głupi”. Myślę, że na tanuku i w wielu innych miejscach przeświadczenie o ważności recenzji, jej wyższości ponad zwykły komentarz, zderza się z buntem przeciw autorytetom. Dodatkowo recenzja bardziej niż funkcję informacyjną spełnia zadanie wirtualnego poklepania po pleckach. Jeśli potwierdza stanowisko czytelnia -> jest dobra, a recenzent jest fajny, jeśli jest sprzeczna ze zdaniem czytelnika -> recenzent jest do bani, nie zna się, a tekst nie nadaje się do czytania. Nie chodzi tylko o moją recenzję, to cały czas wraca. (oczywiście nie chcę tu sugerować, że wszyscy się tak zachowują…) Obiektywizm recenzji może dotyczyć jedynie postawienia opisywanego filmu/serialu/książki pomiędzy innymi tworami, ale zauważ, że nawet to nie musi zostać uszanowane przez czytelnika. To wymagałoby już na starcie nastawienia, albo chociaż przyzwolenia możliwości, że tak – ten człowiek się zna, wie więcej niż ja. Ale w odbiorcy nie ma takiego nastawienia, bo odbiorca woli mieć rację i on też „różne rzeczy czytał”. Być może jest to wina internetu, który zmienia perspektywę, ale takie są czasy, że każdy może pretendować do miana autorytetu, więc nikt nim naprawdę nie jest. Sama uważam, że niektóre opinie są bardziej wartościowe od innych, ale nie można nikomu narzucić zgody na słuchanie akurat tego konkretnego osobnika, dlatego właśnie recenzja jest bardziej głosem w dyskusji niż głosem głoszącym prawdę. Mogę się znać na BLach albo czymkolwiek, ale dla kogoś z innym gustem pozostanę dyletantką, bo piszę inaczej, niż on uważa ;) a filmoznawstwa nie kończyłam :D
Obawiam się jednak, że gdyby recenzją tego anima zajął się Tomasz Raczek, albo Sfilmowani (osoby, które szanuję filmowo) to chyba nie postawiliby wyższej noty… jakie mam jednak prawo zamykać tym komuś usta? dlatego mam nadzieję, że ta druga recenzja powstanie.
ale patrzcie patrzcie! Anime, którego nikomu nie chciało się nawet zajawkować, o którym za sezon nikt by nie pamiętał i pod którym wypowiedziały się trzy osoby, nagle potroiło liczbę komentarzy (swoich nie liczę), dostanie drugą recenzję (apologetyczną?), a określenie „pasza” nabrało cech memu. Na dodatek ktoś zupełnie wcześniej niezainteresowany wyraził potencjalną chęć obejrzenia serii. Czyżbym była geniuszem zła? Szkoda tylko, że zupełnie przez przypadek.
Myślę, że chociaż czasem zdrowo jest się z kimś trochę pokłócić w kwestii gustu i odbioru jakiegoś dzieła kultury, to mam wrażenie, że obecne tu niezadowolenie z recenzji nie otwiera pola do dyskusji. Można się za to dowiedzieć, że jestem okropnym człowiekiem :D
na koniec zostawię jeszcze linka do ciekawego (imo) materiału na temat roli recenzji. jest to mniej więcej również moje stanowisko, a skoro chłopak o tym gada, to ja nie muszę pisać: [link]
słowa słowa słowa teoria teoria teoria
Zastanówcie się przez chwilę, jeśli zechcecie, co takiego naprawdę dobrego jest w tym tytule? Jest gejowskim romansem i się nie gwałcą? To ma je wartościować dodatnio? Podkreślę jeszcze raz z całą mocą. Brak przemocy seksualnej na ekranie nie jest zaletą. Jest normą, albo powinien nią być. Czymś, co każdy odbiorca ma prawo oczekiwać na wstępie. Obecność przemocy seksualnej nie może być traktowana jako punkt wyjścia! Nic mnie nie obchodzi, że BL jako gatunek uczyniło z przemocy seksualnej fetysz i będę to zawsze piętnować. Być może za wyjątkiem sytuacji, kiedy owa przemoc jest pokazana naprawdę jako przemoc i nie stanowi tylko narzędzia fabularnego, ale to już kwestia oceny konkretnych przypadków.
Nazwanie recenzowanego tytułu paszą nie jest może najmilsze dla niektórych, ale (w mojej opinii) oddaje sedno problemu. Nie trzeba nas dopieszczać. Ucieszy nas byle co. Nie powinno tak być, powinniśmy mieć wymagania, ale nie mamy – jako grupa odbiorców. I bądźmy szczerzy, po ten tytuł nie sięgnie żadno „szersze grono”, ten tytuł nie ma nic do zaoferowania ludziom nie będących fanami gatunku. Podobnie jak w przypadku innych pasz: otome albo ecchi. A mogłoby mieć. Jakże pięknie by było, gdyby miało! Gdyby mogła przyjść taka mała tamakarka i postawić 8/10, albo wyżej. I na koniec – chęć sięgnięcia po paszę nie jest czymś nagannym, sama po nią sięgam (nie tylko BL) i się nawet bawię, ale to nie oznacza, że mam wypierać świadomość owej paszowatości.
nieustannie pozdrawiam.
Recenzję pisałam na bieżąco wraz z wychodzącymi odcinkami, chyba mi wolno? Stąd liczny zmiany. Zapewniam, mogłam i potrafiłabym naprawdę to zjechać, gdyby mi zależało.
nadal pozdrawiam.
Myślicie, ze w tej recenzji jest jad? Myślicie się. Jad był w pierwszej wersji tego tekstu, który potem zmieniałam, zmieniałam i zmieniałam, ponieważ anime okazało się lepsze, niż obawiałam się, że będzie, a mi zależało na uczciwym podejściu do tematu. To nie znaczy, że jest jakieś wybitne i że mam je oceniać wysoko. Na tle innych tytułów spod szyldu BL nie wyróżnia się niczym szczególnym. Za dużo mang z tego gatunku przeczytałam, oraz innych dzieł kultury doświadczyłam, żeby twierdzić inaczej. Powiecie mi, że „ale nie ma takich anime”. A co to w ogóle za argument? Nie muszę ograniczać się Waszą niewiedzą. Poza tym nawet w przypadku anime jest jeszcze doukyuusei, o wiele lepsze, moim skromnym zdaniem rzecz jasna.
Chciałabym wiedzieć, w którym miejscu mijam się z prawdą. W jaki sposób z tekstu wynika, że bohaterowie myślą tylko o seksie? Jestem pewna, że tego nie napisałam :D Jednak czy Hasekura nie powiedział Kensuke tego, co mu powiedział? Czy nie wymuszał na nim „innych czynności seksualnych”? Czy anime nie próbowało nam tego zaprezentować jako ah scen romantycznych? Czy jesteście na 100% pewne, że nie kieruje Wami to jakże urocze jaoistyczne zaślepienie? Jest „oficjalna” gejowska para, więc należy świętować i nieważne, że bohaterowie z dykty i że fabuła szyta grubymi nićmi? kliknij: ukryte a ta końcówka, odcinek dwunasty wygląda tak, że aż musiałam obejrzeć jedenasty jeszcze raz, bo myślałam, że coś przegapiłam… wyraźnie błąd realizacyjny. To jest tylko romansidło, na dodatek niezbyt lotne i bardzo w standardach gatunku. Nie było gwałtu na ekranie? No i chwała Bogu, ale wiecie, brak gwałtu nie jest czymś wyjątkowym. Brak gwałtu =/= zaleta. To jest stan normalny w relacjach międzyludzkich, niezależnie czy to BL, czy co innego.
Też jestem fujoshi i wiem, że ta pasza była skierowana również do mojego żłobu, średnio się nią najadłam, ale
cytat z recenzji:„Pozostaje mieć nadzieję, że to krok w dobrym kierunku i następna serialowa ekranizacja mangi BL to będzie już naprawdę coś dobrego. I być może z lepszym budżetem.”
Chcecie pisać alternatywne recenzje i rozpływać się, jakie to było wybitne, cudowne, kochane, najlepsze ever? ależ proszę uprzejmie. Opinia jest opinią :) z tego samego tytułu życzę sobie, abyście uszanowały moje zdanie.
a obrazek główny? jest przeuroczy przecież :D ta scena zrobiła na mnie prawdziwe wrażenie. bosz, zero dystansu…
pozdrawiam.
Re: Po 11 odcinkach
Zważywszy, że w animu taki dwuminutowy taniec potrafi trwać pół odcinka, towarzyszą mu komentarze dziesięciu osób i jeszcze rozmyślania tancerzy… jak to zrobić bez rozciągania w nieskończoność? Może w jakiejś innej historii, gdzie nie będzie sportówkowej narracji?
Argumentów z komentarza wyżej nie rozumiem. Znaczy nie czytasz mangi, ale masz opinię na jej temat. Ok, spoko. Dziwią mnie trochę te śmiałe proroctwa nie wiadomo na jakich podstawach, zwłaszcza, że kłóci się to z filozofią życiową Tatary, ale co tam :D poza tym może przecież tańczyć z Chinatsu, a prywatnie mieć dziewczynę (albo chłopaka?)
i eghem… nie napisałam tamtego ostatniego akapitu w poprzednim komentarzu, żebyś poszedł czytać moją recenzję _‑___ ot, zwróciłam uwagę na to jak można użyć argumentu, a w innej sytuacji właśnie z takim samym argumentem się nie zgodzić.
Re: Po 11 odcinkach
Re: Po 11 odcinkach
cóż, nie zgadzam się, że anime powinny być realizowane jako wydarzenia sportowe. głównie dlatego, że sport w anime ma być elementem fabuły, a nie celem samym w sobie. w ogóle czy oglądanie anime dla sportu może skończyć się czymś innym, niż rozczarowaniem? dla mnie, wielkiej fanki łyżwiarstwa, yoi było pod tym względem rozczarowaniem wręcz niewymownym. Uważam, że stawianie tej serii jako wzoru jest niepoważne, gdyż naszpikowana jest ona błędami, na slajdy z ballroom zaś można chociaż patrzeć. Zwłaszcza, kiedy się wie, że w prawdziwych zawodach tanecznych też pełno psycho uśmiechów i pozowania. mogło być więcej ruchu? mogło być, ale przynajmniej bohaterowie nie mają chronicznie jednej nóżki krótszej…
swoją drogą to zabawne, bo identyczne zarzuty o „wierność pierwowzorowi” stawiam anime, które w tym sezonie trafiło mi się recenzować. Niemal słowo w słowo tak samo, ale tamta seria jest naprawdę brzydka…
Re: Po 11 odcinkach
I ogólnie śmieszy mnie niesamowicie, że bronię sportówki, ale ponieważ jestem jedyną osobą na tanuku, której się to podoba… Poziom skomplikowania fabuły i głębia osobowości bohaterów o kilka stopni przewyższa inne serie tego typu.
suplement do recenzji
To nie hincenie jest problemem tej produkcji. Hincenie to wręcz najlepsze, co można tu zobaczyć! (o wiele ciekawszy materiał, niż hitorijimie mai hiiro z tego samego sezonu). Problemem są dziury w scenariuszu i ogólna głupota tegoż :D :D :D
wspominam w recenzji o pseudoreligijnym bełkocie, myśl ta wymaga rozwinięcia.
bohaterowie rozmawiają ze sobą w sposób straszny. nie jak teologowie po studiach, brzmią jakby dorwali się w Biblii i wymieniali się randomowymi cytatami, które akurat trochę pasują. I to brzmi tak strasznie sztucznie. Zero interpretacji, zero myślenia. i cuda, oh te cuda
kliknij: ukryte zakonnica w ciąży przytacza słowo w słowo tekst zwiastowania z Ewangelii. Nikt jej tego nie mówi. Nikt się nie zastanawia, że ciut za mało wkładu własnego w tej historii? Zamiast ją przycisnąć, by podała szczegóły. Zamiast podesłać jej psychiatrę, by ją zdiagnozował… Zamiast przyznać, że jeśli uznamy nawet ewentualność prawdziwości tej opowieści, to taka trochę herezja z naszej strony. Może, co? Nie! Dziewczyna nie wygląda, jakby kłamała… No na litość boską :D Tutaj wypada tylko wstawić obrazek z eksplodującą głową… Dlaczego w ogóle bohaterowie poświęcają na to czas? Gdyby nie udawali katolickich księży, to jeszcze miałoby to jakiś sens, ale niestety nie ma. Inaczej mówiąc: wyborem szkieletu fabularnego seria odbiera sobie sens. Ot, klasyczny strzał w stopę.
Pośmiać się można, ale to chyba miało być na poważnie…
kliknij: ukryte Muszę jeszcze napisać, że epizod z latającymi nazistami był bardzo mocnym wstępem dla serii, jednak akt afrykański przebija wszystko. Spójrzmy. Nasi dwaj egzrorcyści‑hobbyści wybierają się do Afryki. Zamiast ubrać się w jakieś krótkie gacie + koszule z koloratkami, jak rozsądek podpowiada, zapitalają na równik czy gdzie tam w swoich czarnych cosplayowych płaszczykach. Na miejscu udają się do rozległego kompleksu świątynnego w bramie którego wita ich dwóch braciszków. Braciszkowie biorą walizki gości i… wszyscy udają się do kościoła, gdzie świetlisty Julia w bieli (swoją drogą Obatala jak malowanie, jeśli to było specjalnie to wow, tylko czy twórcy naprawdę mogli spodziewać się, że ktoś to wyłapie?) powinien być może odprawiać mszę żałobną, ktoś tam podobno umarł, ale woli śpiewać arię. Po chwili rozmowy biedni czarni braciszkowie, jak na niewolników przystało, targają walizki gości do ich kwater. Wielki kompleks świątynny zamieszkuje zaledwie kilka osób a potencjalni parafianie przychodzą tam tylko, by się leczyć, prywatnie zaś praktykują swoją własną religię i rytuały. hmhmhm Jesteś na samym początku drogi misyjnej. Pójdziesz między miejscowych paść krowy i dawać świadectwo własnym życiem? Nie, walnij na ich ziemiach wielki ośrodek kultu i zamknij się w środku. Tak właśnie działają misjonarze… tylko, że nie. Jak chcieliście być lekarzami bez granic, to może trzeba było po prostu zbudować szpital? 8D
Ciekawa jest też kwestia węża. Jak już napisałam, wielki, murowany budynek z oszklonymi oknami i dachówką. Wąż przyczaił się w jednym z pokojów pod stołem i czekał kilka dni (?) na odpowiedni moment, by zaatakować. Po dokonaniu dzieła, ów wunsz, który spokojnie osiągnie 3 m długości i jest agresywną maszyną do zabijania, daje się odpędzić za pomocą książki i ucieka… choroba wie dokąd. Być może znika w niebycie. I nikt, nikt!! nie zainteresował się, skąd to jadowite bydlę się tam wzięło. Rozwiązanie tej sprawy przychodzi dopiero w retrospekcji, kiedy bohaterowie wyjaśniają sobie sprawy, które powinny być im znane. WTF
I jeszcze ta wielka konferencja na rzecz uznania świętości ojca Johna. Wielka‑Konferencja‑Z-Tłumem‑Gapiów‑I-Dziennikarzami. Nie w Rzymie, tylko od razu tam na afrykańskim zadupiu. Jeden ksiądz vs jeden pisarz – starcie transmitowane na cały świat. Drodzy twórcy, co wyście palili? A na koniec, po wyjaśnieniu głównego wątku, zupełnie od czapy, dowalili jeszcze jakimś satanizmem w piwnicach. To było potrzebne. Tak bardzo. No jak cholera.
:D :D :D :D
I kiedy myślałam, że już nie mogą wymyślić nic „lepszego”... Przyszła końcówka. Na końcówce lałam łzy rzęsiste. Naprawdę się popłakałam, wręcz się zanosiłam, tyle radości mi dostarczono. Taki wtf, taki random, takie cuda na kiju się tam wyprawiają, że prawie mam ochotę zmienić ocenę na 10/10… lol nic się tu nie trzymało kupy. NIC xDDD
to anime jest tak okropnie złe! nie mogłam przestać się cieszyć…
Re: MakoxTatara
Re: MakoxTatara
Ballroom e Youkoso is not a romance manga but they all have nice moments between them that you can ship everyone x everyone and is ok, because the only canon love is their love for dance.
kliknij: ukryte mam nadzieję, że chinatsu się pojawi ;_; dwa sezony są
Re: MakoxTatara
Tatara ogólnie jest szipowalny, można go szipować w wielorakich konfiguracjach i zawsze będzie pasować. Poczytaj fanfiki na otarcie łez ;p