x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
A poza tym serio jestem ciekawa, gdzie się teraz otaki bawią. Wszystkie na malu? Trudno mi w to uwierzyć.
Re: Kopciuszek?
Ale dziękuję, że prosisz o rozwinięcie. Rozbawiło mnie to patetyczne pierwsze zdanie! A co do reszty. O Candys można powiedzieć wiele rzeczy, ale trudno nazwać ją sztuczną, bo to było bardzo naturalne i szczere dziewczę XD a co do fabuły. Czy fabułą może być sztuczna? Nie wiem, ale może być straszliwie głupia i naiwna. I tak było w tym przypadku :D Jak ktoś napisał niżej – telenowela.
Teraz cały dzień będę śpiewać opening.
Re: Kopciuszek?
kliknij: ukryte tak, wiem, że to było nawiązanie do tytułu filmu…
Czy fandom łyżwiarstwa lubi yoi? Fandom łyżwiarstwa kojarzy to anime z psychofankami spamującymi fejsbuka Pluszczenki, z psychofankami spamującymi na jutubie i wyciągnięte z jakiejś głębokiej kieszeni porównywanie Yuuriego z Hanyu… Już pomijam kwestię tego, że po pięknym początku, wyglądało to po prostu koszmornie i co odcinek lałam krwawe łzy :D
Tak, to była abominacja łyżwiarstwa, mało odkrywcza sportówka i ale też piękny romans.
Zdecydowanie powinno pierdyknąć…
Autor mógł sobie wymyślić co chciał i wybiórczo zaadoptować zachowanie małpiatych na człowieka, jego prawo. W moich oczach ta wybiórczość jest kluczowa i stanowi dziurę w fabule. Seks zmniejsza agresję, a zazdrość? Porzucenie? Niechciane zaloty? Już sam fakt zabraniania czegoś? Za bardzo analizuję? :D
Nic nie poradzę, nie przekonuje mnie to i już.
Jeśli chodzi o anime… Nie robi się takich rzeczy swoim dzieciom. Podobało Ci się? Dobrze. Czy to znaczy, że społeczeństwo świata przedstawionego nie może być utopijne?
Społeczeństwo w SSY, za przykładem małpek, powinno się gzić na prawo i lewo.
Przyjmując natomiast, że mamy do czynienia z ludźmi. Świat przedstawiony zakłada 1) że wszyscy w jednym czasie zapragną kontaktów płciowych i ignoruje możliwość wystąpienia szeregu traum, jak również 2) że wszyscy po okresie „ryzyka” i eksperymentów zechcą zakładać het rodziny i płodzić dzieci.
Byciem homoseksualistą musi być tam w cholerę ciężkie.
Serio miałam wrażenie, że wszystko tam na koniec pierdyknęło. Mylę się? lol
Każdy, kto miał piasek w butach wie, że potrafi on bardzo przeszkadzać.
Mangowe shin sekai zawierało lesbijskie porno.
Re: uwaga - rant
A co do romanizacji. To powinno być ou, albo ō, bo to nie są dwa o, tylko długie o, ale utarło mi się Touru przez h, eh. Pewnie dlatego, że jest specjalna ;p
a więc robisz sobie test odwagi :D powodzenia.
uwaga - rant
Remake uświadomił mi dwie rzeczy.
Po pierwsze odkryłam z niejakim zdumieniem, że w mej duszy ciągle tkwi zakrzywiony cierń i wezbrane pokłady żółci tylko czekają, by mnie zadławić. Po drugie odkryłam również, z jeszcze większym zdziwieniem, że ciągle mam sentyment do początku tej historii.
Początek tej historii jest bowiem przeuroczy, ciepły, niemądry, zabawny i intrygujący, i chociaż wydawało mi się, że powinnam reagować na niego cynicznie, to oglądało się to równie przyjemnie, jak wtedy, sto lat temu, kiedy byłam dziewczątkiem z warkoczykami.
Uświadomiłam sobie również, że ciągle mam ochotę rancić o tym, jak koncertowo ta historyjka została spieprzona. Uważam bowiem, że furuba jest ofiarą swego sukcesu.
Tohru jest uroczą dziewczynką, ale jako główna bohaterka prezentuje się koszmarnie nijako. Jest sierotką, jak tabuny innych jej podobnych, albowiem łatwiej przeżyć biegając po polu minowym, niż być rodzicem w mandze. Tak więc Tohru jest sierotką, ale nie taką zwykłą. Ona jest sierotką z powołania. Co to znaczy? Niby zaradna i samodzielna, ale jednak nie mamy wyjścia, tylko musimy jej przynajmniej trochę współczuć.
Co więcej? Tohru nie ma osobowości ani wad, ma tylko niewinność i bardzo dużo zapału. Na początku serii to nie przeszkadza, ale im dalej w las, tym trudniej nie zauważyć, że jest to dziewczę na wskroś kartonowe. Mogłaby zamienić się miejscami z Yui z Diabolik Lovers i NIKT by się nie skapnął.
Przez pewien czas byłam przekonana, że kreuje się ją na wzór cnót, taką małą yamato nadeshiko, ale po pierwszym odcinku tej nowej wersji zrozumiałam, że to coś innego – Tohru ma mentalnie sześć lat. Ta dziecinność w naturalny sposób powinna powodować w czytelniku/widzu sympatię. I oczywistym jest, że wszyscy będą dla Tohru dobrzy. A jeśli nie są dobrzy, to są złymi ludźmi. Pozostali bohaterowie definiowani są przez swoje traumy i zgryzoty. Czy jest tak ktoś, kto nie jest tragicznie udręczony i pobity przez krzywe drewienko losu? Jest to za to dobry tytuł, by sprawdzić, ilu kliknij: ukryte patologicznych rodziców na raz jest w stanie znieść w fabule.
Nie wiadomo kiedy to niezbyt może wybitne, ale przecież urocze siodzio z wątkami fantasy zmieniło się w spiralę dramy i coraz dziwaczniejszych zwrotów fabularnych, których jedynym celem było pchanie tego wózka po coraz bardziej wyboistych wertepach bezsensu. Sprzedawało się, trzeba było kontynuować!
A ukoronowaniem tego wszystkiego, w moim odczuciu przynajmniej, była sprawa z Akito.
Akito animowy 2001 – moje pierwsze spotkanie z tą postacią – to słabowity, oczekujący na śmierć osobnik przygnieciony swoją częścią klątwy, sadystycznie dręczący wszystkie zodiakalne zwierzątka. Dlaczego inni mają żyć w spokoju i może jeszcze odnaleźć szczęście, skoro on musi cierpieć i umrzeć? Był socjopatyczny, wykrzywiony, przerażający i wspaniały.
W mandze natomiast… cóż… powyższe motywacje zmieniły się w ni mniej ni więcej tylko kliknij: ukryte babską histerię.
No bo tak, spojler straszny, w mandze Akito w pewnym momencie pokazuje cyca i zmienia płeć.
Mówię zmienia, bo chociaż autorka zapierała się, że od początku coś takiego planowała, to po pierwsze -gdyby faktycznie tak było – mogła zasugerować twórcom pierwszego anima, by zastanowili się nad doborem seiyuu. Yuki mówił babskim głosem, więc nikt by się nie zdziwił.
Po drugie, cóż…możemy sobie wmawiać, że płaskość klatki piersiowej pod obcisłym golfikiem to efekt mocnego obandażowania, a płaskość wystająca spod rozchełstanego kimonka to tak naprawdę nie płaskość, tylko brak spostrzegawczości obserwatorów (żeby nie było, mówię o wczesnych rozdziałam mangi), ale bądźmy poważni.
Dla kolejnego plottiwsta pani autorka była gotowa wciskać swoim fanom ciemnotę i, co gorsza, zniszczyć najciekawszą postać furuby.
Oh problemy straszne, prawda? To, że pani autorka jest kłamczuszką nie ma znaczenia dla historii jako takiej. Patrząc na to pod kątem dzieła jako całości i z perspektywy lat – absolutnie żadnego. I właśnie w tym tkwi cały dowcip. kliknij: ukryte Płeć Akito nie ma znaczenia. Nie powinna mieć. Gdybyśmy od początku wiedzieli, że to dziewczyna, absolutnie NIC by się nie zmieniło.
Kobiety też mogą być bezduszne i złe, bo tak. Nie trzeba do tego wymyślać łzawych motywów i leczyć, no cóż… chłopem.
Do tego się zresztą sprowadza ta historia. Do taniej dramy i spekulowania, ile par da się tu spiknąć. A talent twórczyni do kreowania zwrotów fabularnych jest raczej dyskusyjny.
Natomiast sprawa klątwy… oh losie, proszę nie każcie mi zaczynać o klątwie.
Oczywiście ludziom ma prawo się to podobać, nie dyktuję tu nikomu preferencji, broń Boże, to tylko moje zdanie. Też lubię dziwne, obiektywnie kretyńskie, tytuły, których nie da się obronić niczym poza spaczonym poczuciem humoru/sentymentem/guilty pleasure, więc trochę rozumiem, ale z drugiej strony nie rozumiem :D
Czy to najlepszy siodzio ever? Nie. Nawet w tych okolicach nie stoi.
Jedno natomiast należy z pewnością policzyć furubie 2019 na plus – zmiana designu to zdecydowanie zaleta. Z początku miałam wątpliwości, ale porównując to z pierwszym animem i, przede wszystkim, mangą… o matko i córko! Niebo i ziemia.
Osoby stykające się z tym tytułem po raz pierwszy i na jego bazie zachęcone do zakupu mangi… Myślę, że rozsądnie byłoby sprawdzić jak wygląda komiks i zastanowić się kilka razy, żeby nie było rozczarowania…
Scena prysznicowa też bardzo adekwatna ;D i nazwanie kotkiem. A ten ending…
No kaman, wystraszyłeś mnie, a było jeszcze kwaśniej niż w pierwszym odcinku.
Dzięki żabie dowiedzieli się tylko tyle, że jeden z obserwowanych jest „nosicielem”, a sam transport widzieli przez lornetkę. Potem przez kilka godzin bawili się w podchody i analizowali ślady stóp. Gdzie wtedy była żaba?
NKWD, serio? Może po prostu SWAT…
Widać, że studio miało szereg ciekawych pomysłów na świat przedstawiony, ale z prowadzeniem fabuły radzi sobie nieszczególnie. Mogło być Violet Evergarden spotyka Witch Hunter Robin, chyba czegoś takiego chciałam, ale raczej nie to się tam szykuje.
Ogólnie zmęczyłam się, nie chce mi się więcej pisać na ten temat.
Pokój z Tobą.
Serio nie pamiętam, jak doszło do tego, że tam w ogóle pojechali O_o chyba przysnęłam.
Mało ludzi czyt. żadnych innych ludzi gdzieś bliżej.
Jak miało być po cichu i skutecznie, to trzeba było zdjąć Wolfiego jednym strzałem wróżkowego karabinu pana snajpera a pozostałych zaaresztować i przejąć transport. Tymczasem dostaliśmy powtórkę z pierwszego odcinka, tylko w męskim wykonaniu.
Free/Maria: Przyjacielu z dawnych lat! Weź się ogarnij, przecież twoja przeszłość!
Wolf/Weronika: Niet. Bijemy się.
Zero konkluzji.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie mogli Wolfa naprawdę ubić na samym początku historii.
Klara ze swoją żabą była tam jeszcze mniej przydatna niż Marysia, która -oczywiście- musi mieć najfajniejszą wróżkę, bo tak, ale sama z siebie tylko przeszkadza.
Nie wiem co robili komandosi SAS, więc nie będę się wypowiadać. Mam nadzieję, że wykazali większą skuteczność, niż bohaterowie tego tutaj :D
Oh joy, tak się rozpisać…
A mówiąc serio, czuję, że FG chętnie byłoby „czymś więcej”, tylko nie bardzo wie jak się za to zabrać. Co nie znaczy, że nie ma prawa się komuś podobać. Na zdrowie.
Jak mało ludzi ma ta armia/policja? :D
Muzyka będąca podkładem do scen walki… uhhh. Za dużo, za głośna. Rozumiem, że było to obliczone na dodanie dynamiki, ale tylko mnie denerwowała.
Niby jest wszystko, co powinno sprawiać frajdę, a wychodzi tak nieciekawie.