x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Coraz dziwniejsze(gorsze ?)
Re: Coraz dziwniejsze(gorsze ?)
I o to właśnie chodzi. Czary‑mary, albo jakieś wypełnienie fabularne. Jeżeli seria ma być tylko i wyłącznie o sporcie, że się powtórzę, 24/7, widz by zasnął, albo przełączył na mecz. Nie ma sportowca, który wyłącznie trenuje, nie ma ucznia, który zajmuje się wyłącznie pozalekcyjnym klubem. Jeżeli historia ma do zaprezentowania tylko ten klub, to musi dodać magię i kolorowe światełka.
Jeśli chodzi o Yowamushi pedal, wystarczyło, że obejrzałam opening i od razu wiedziałam, że będą cuda na kiju. Nawet o tym wspominam w pierwszym komentarzu do tego anime.
Re: Coraz dziwniejsze(gorsze ?)
Oczywiście mam na myśli seria sportowa typu shonen, bazująca na zbieraniu wokół siebie kolegów i polegająca na pokonywaniu kolejnych przeciwników. Taki typ serii po prostu musi mieć czary‑mary i standardowo jest oderwana od rzeczywistości. Inaczej będzie nudne. To jest szkolny klub, do jasnej anielki xD Uczniowie nie mają prawa poświęcać się wyłącznie zajęciom dodatkowym, muszą zdawać egzaminy semestralne, albo z klubu polecą. Uczniowie ostatnich klas powinni mieć wręcz zakaz uczestnictwa, bo egzaminy na wyższy stopień edukacji, żeby szkoła miała odpowiednie statystyki. (No chyba, że to szkoła sportowa i wtedy kładzie się nacisk na inne wyniki). Pretensje, że coś tu jest nierealne, uważam za śmieszne i o taką konwencję mi chodziło.
Jeśli seria ma jakieś inne aspiracje fabularne, chce zaprezentować sobą coś więcej, wtedy tych „świecących piłek” jest mniej. Ale wtedy na ogół dotyczy to życia bohaterów, jakiś ich osobistych dramatów albo miłości, albo jednego i drugiego.
Takie Shoot, które bardzo ciepło wspominam, pamiętam głównie z sytuacji pozaboiskowych.
Gdyby to było cały czas sport i treningi, w koło Macieju 24/7, to widzowie by posnęli, albo przełączyli na mecz.
Re: Coraz dziwniejsze(gorsze ?)
Re: Miłość od pierwszego obejrzenia!
Trochę mnie korci, by podrążyć wątek „czy miłość to uczucie, czy raczej stan umysłu?” ale się powstrzymam xD
Hiromi:
Powołujesz się na anime, którego nie znam, nie mogę się więc ustosunkować. Nie mogę też rozmawiać na temat no game, no life, bo dzielnie powstrzymuję się przed oglądaniem.
Komentarz bloba skłonił mnie jedynie do refleksji, że zjawisko kazirodztwa między rodzeństwem utraciło rangę tabu, a stało się kliszą. Oczywiście jest w tym pewne generalizowanie, ale…
Kiedy milion lat temu czytałam angel sanctuary, byłam wzruszona, miałam jakieś tam przemyślenia. A teraz co? Widzimy dziesiąte i kolejne anime o tym, jak brat i siostra „mają się ku sobie”, albo jedno z nich ma chrapkę na drugie i taka sytuacja nie ma budzić dylematów, tylko jest pretekstem do zagrywek komediowych/ecchi. Nie jestem jakimś wielkim wrogiem kliszy jako takiej, czasem jest to wesołe. Stwierdzam tylko fakt jej istnienia ;)
Re: Miłość od pierwszego obejrzenia!
Re: Miłość od pierwszego obejrzenia!
to prawdziwy znak czasu, że przy pisaniu o miłości między rodzeństwem, czymś, wydawałoby się – normalnym, trzeba zaznaczać „bez podtekstów” xD trochę smutne.
Haikyuu zaczęłam oglądać dla „heternormatywnych” zachowań bohaterów. Hmmm, niby dlaczego mam kłamać? Bądźmy szczerzy, gdyby nie nadzieja na ubaw, nie tknęłabym tej serii.
Oczywiście wyśmiewam równo pomysł z płaszczem i koroną. Powtarzanie ujęć itp. Kiwam głową nad kolegami rudzielca z drużyny gimnazjalnej. Ach, jak ja ich rozumiem! kliknij: ukryte Dlaczego jednak zgodzili się z nim pojechać na zawody, tego nie pojmę. Nawet pod miłość ciężko to podpiąć…
Ze zdumieniem stwierdzam jednak, że mi się nawet podoba. Głównie przez zapał rudego. Zapał, którego nie pojmuję, ale szanuję. Tak czy inaczej, liczę na duuużo kwaśnych tekstów.
Swoją drogą masz zacięcie. Mi by się nie chciało poświęcać tym bukietom dwóch sekund uwagi więcej, niż czas ich prezentacji xD
Z drugiej strony – nie łatwiej zgadywać znaczenie kwiatów po charakterach panów?
Mimo wszystko zostałam utwierdzona w przekonaniu, że po prostu nie jestem targetem takich produkcji. Te wszystkie „łomantycne” scenki wywołują u mnie jedynie facepalma i dziką potrzebę czepiania się. A bohaterka może i ma charakter, ale w obliczu pięknego młodziana zaraz omdlewa. Przynajmniej trzy razy powinna zastosować ultra kopnięcie kolanem w punkt strategiczny. No ale yamato nadeshiko nie przystoi takie zachowanie :P
Piękne młodziany natomiast… To może być jedyny powód, dla którego będę oglądać dalej xD są, jak to się mówi, fazowi. Te kwiaty wyrastające z głów, coś wspaniałego xD
i jakże pięknie i bezczelnie się szipują, wzruszenie odbiera mi mowę.
karameru~ tengoku~ doki doki
Kiedyś sięgnęłam po mangowy oryginał i zrezygnowałam w połowie pierwszego rozdziału. Stwierdziłam że, nie chce mi się przez to przedzierać. Pomysł jest genialny, ale jakoś tak wizualnie mnie odrzuciło. Dlatego animowa wersja budziła moje wątpliwości, jednak w ruchu i kolorze wszystko zaczęło wyglądać lepiej.
Tematyka, jak już powiedziałam, to strzał w dziesiątkę. Buddyjskie (i kawałek „europejskiego”) piekło w pozornie
rzywym zwierciadle. Opłacało się pisać prace naukowe o japońskich obrzędach, miałam zaplecze teoretyczne do rozumienia dowcipów XD
Można też na to spojrzeć z innej strony. W piekielnych dekoracjach pokazano działanie korporacji a także pięknie zażartowano z reguł panujących w show‑biznesie.
Peach Maki to przecudowna parodia Kyary pamyu pamyu! Oczywiście nie mogę dać głowy, że taki był zamiar, ale… no, ja tak ją odbieram xD
Humor, jak to mówią, nie dla dzieci i oj, czasem ostro jechano po bandzie. Można powiedzieć, że poziom żartów jest taki trochę gintamowaty, aczkolwiek nie jest to idealne porównanie. Tak czy inaczej, przez większość czasu bawiłam się naprawdę dobrze. Czarny humor i groteska w naprawdę dobrym wydaniu.
Bohaterowie straszni z zawodu, „rozkosznieli” z każdą chwilą. Nawet Hozuki‑san, ten arcymistrz sadyzmu w każdej postaci~ jego „trudna przyjaźń” z Hakutaku przysporzyła mi wielu radosnych chwil. Znęcanie się nad Enmą już mnie tak nie bawiło, bo bardzo królowi współczułam.
Absolutnie kocham Shiro i Nasubiego, cóż za rozkoszne stworzenia, chcę ich adoptować.
Ogólnie bardzo dobra seria, oryginalna i niecna.
Re: Pierwsze wrażenia
chcę magicznego krokodyla
I faktycznie, to jest coś dla mnie. Kolorowe i złe i wspaniałe.
Króliki w zbrojach? Moim zdaniem to najmniej szalony pomysł, jaki miałam przyjemność tu zobaczyć. Myślę, że kolorowe szaleństwo jest największą siłą tego anime. Bez kliknij: ukryte kroczących przez miasto pluszowych misiów, przypadkowego wieloryba, wybuchów i przezroczystej windy i… całej reszty byłoby nudno!
Fabuła nie jest wcale specjalnie odkrywcza. Prawdę mówi recenzja, cała intryga rysuje się dość sztampowo. Ale w tej oprawie można przymknąć na to oko, albo inaczej – dać się oprawie oślepić.
Bohaterowie to też mocna strona. Gender nie gender, główny bohater wcale nie traci na męskości tylko dlatego, że przytrafiło mu się wpaść w towarzystwo bandy dziewczyn z mocami. Jego postawa, zachowanie i ten przeuroczy uśmiech sprawiły, że trochę, troszeczkę się w nim zadurzyłam haha ale staram się tu być obiektywna. Trudno mieć do niego pretensję, że się gubi. Myślę, że ma bardzo stabilny charakter, nie robi wokół siebie dramy i zachowuje się bardzo naturalnie i tak… normalnie.
Co do dziewczyn… ja lubię je wszystkie. To trochę zaskakujące, bo w takich haremowych produkcjach zwykle mam ochotę przeładować broń, wybić 3/4 obsady i wyjść trzaskając drzwiami. A tu proszę, ja je chcę wszystkie w domu XD Nawet falujące biusty nie przeszkadzały mi AŻ TAK bardzo.
Zakochałam się w endingu. Wlazł mi pod czaszkę i teraz śpiewam go przy byle okazji. Opening nie jest aż taki fazowy, ale też miły.
Bardzo wesołe było, 7/10 za dobrą rozrywkę i ogólnie wzrokowo/słuchowe miłe wrażenia, punkty ujemne za mało odkrywczą fabułę i zakończenie, które było wyraźnie przyspieszone. Nie wyjaśniono kilku otwartych wątków, to raz, a dwa, że po prostu chciałabym pobyć z tymi postaciami dłużej.
Trzeci sezon… już?
Ogłosić ranking i zaprosić seiyuu? xD
*wyobraża sobie* aż bym pojechała na taki konwent.
Moja pierwsza anime miłość to był Anthony z candy candy ;_; dosłownie milion lat temu… mój bosz, aż się wzruszyłam.
Dobrze było znów spotkać Takashiego i Nyanko, nawet jeśli było to takie krótkie spotkanie.
Głos nyanko to też nie byle kto~ do pana Inoe mam wielką słabość, bo dał głos mojej pierwszej anime miłości.
Irytowała nierówna jakość animacji. Irytowała fabuła, bo cały czas miałam wrażenie, że można to było zrobić lepiej, ciekawiej i bardziej sensownie. Irytowali bohaterowie trzeciego planu kliknij: ukryte Z panią polityk i kwiaciarką‑hackerką na czele. Irytowała Hajime, która przez większość serii robiła za sztuczny tłum. kliknij: ukryte A kiedy wreszcie pokazano, że na coś ją stać… nic z tego nie wynikło. Irytował Moral, który okazał się najbardziej denerwującym antagonistą, jakiego jestem w stanie sobie przypomnieć. Z każdym odcinkiem, z każdą wypowiadaną kwestią, był coraz bardziej beznadziejny. kliknij: ukryte Jego koniec też był żałosny.
Ostatnie odcinki po prostu wymęczyłam. Na zasadzie „żeby mieć to już za sobą.”
Cliffhanger z końcówki okazał się kroplą przepełniającą czarę goryczy. Czuję się zaszantażowana do czekania na kolejną serię/oav/kinówkę, a wcale nie mam na to ochoty.
Ogólnie nie mogę tego oceniać w oderwaniu od reszty historii, obejrzałam jako całość i jako całość będzie już dla mnie funkcjonować.
Bożasz, to jest niesamowite anime… niesamowite na milion sposobów.
i, eh, nie powstrzymam się… Jacuzzi, kocham cię! ToT
Genialne, zaskakujące, obrzydliwe, straszne, smutne, śmieszne, romantyczne… wszystko na raz, głowa mi pęka od nadmiaru emocji.
Było straszne, nie raz i nie dwa wydałam z siebie okrzyk grozy, obrzydzenia, rozpaczy. Kilka razy miałam oczy pełne łez. kliknij: ukryte Najbardziej żal mi Cześka, uuuh ;_;
Było wesoło, wielokrotnie śmiałam się w głos.
Było romantycznie, w kilku momentach naprawdę się wzruszyłam. Kilku bohaterów dołączyło do listy moich wielkich miłości i będę za nimi strasznie tęsknić. Najgorsze jednak, że postacie, które wywołały moją słuszną reakcję niechęci, potem bezwstydnie chciały być lubiane i im się nawet udawało.
Nie ogarniam.
Fabuła poprowadzona w sposób absolutnie mistrzowski.
Kreska była momentami tak paskudnie krzywa, że wołała o pomstę do Nieba, ale i tak musiałam przymknąć na to oko, bo sama historia była zbyt niesamowita.
Muzyka cudowna, będę wracać do soundtracka.
I… nie wiem, jaką ocenę mam wystawić. Ręka biegnie mi do 10/10, ale nabawiłam się takich traum, że po prostu nie mogę tego zrobić.
Muszę iść spać…
Re: HxH 2011 najlepszym shouenem jest.
Szczerze? Omawiana sytuacja nie jest z gatunku tych, gdzie przejawiam chęci dopatrywania się czegokolwiek. Jeśli do niczego nie doszło, to nawet lepiej, przede wszystkim dla Palm. Nie mogę jednak zmienić wrażenia, jakie odniosłam.
Jednak tsunderowatość może sprawić, że znielubimy postać do tego stopnia, że wszelkie powody owego zachowania przestaną nas obchodzić.
Starałam się też przypomnieć sobie jakąś, jakąkolwiek tsundere, którą lubię i przychodzi mi na myśl jedynie Masaki z Kimi to boku. Wolę ten typ charakteru u chłopców.