x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Przez pierwsze 4‑5 odcinków było nawet zabawnie, a to klasyczne gagi ecchi, a to jakieś podteksty seksualne itd. – niestety później zaczęło się to robić po prostu męczące… efekt ten potęgował słaby dobór postaci, przy których wszystko ślepo sprowadzało się do jednego(siostra głównego bohatera była niesłychanie irytująca). Momentami bywały jakieś tam przebłyski i miałem nadzieję, że spróbują wyciągnąć z tego jakoś „motyw przewodni” – ale to zwyczajnie wygląda, jakby autorzy po prostu nie mieli pomysłu i wymyślili całość na poczekaniu.
Za co mogę pochwalić serię – jak na ten gatunek to kreska jest na całkiem przyzwoitym poziomie, oczywiście wiadomo gdzie najczęściej skupiają się sceny ale w kwestii utrzymania poziomu pod względem graficznym nie można narzekać.
Ode mnie 4/10 – jest masa o wiele lepszych serii ecchi, gdzie faktycznie można się dobrze bawić, sam nawet lubię od czasu do czasu obejrzeć jakiś harem/ecchi niekoniecznie najwyższych lotów ale nie byłbym w stanie akurat tej serii nikomu polecić z czystym sumieniem.
Zaczynając od plota – pomysł jest naprawdę bardzo dobry, być może nie oryginalny ale z tego da się zrobić coś dobrego i Btooom! jest tego przykładem. Wymieszali tutaj akcję, dramat, trochę psychologii(choć na tej przestrzeni spodziewałem się czegoś więcej) i utrzymali to w poważniejszym tonie. Jeśli chodzi o same walki związane z bombami, to było ciekawie – może nie tak jak bym chciał, jednak było dobrze i jestem usatysfakcjonowany.
Bohaterowie:
Ryouta – jak już wszyscy wcześniej wspomnieli, to był trochę łatwowierny, trochę dziwne zwracając uwagę na to, że był NEETem i z założenia ludzie tego pokroju raczej nie są zbyt ufni. Koniec końców jednak nie był głupkowatym licealistą, który opierał się tylko i wyłącznie na szczęściu – potrafił też czasami skorzystać z logicznego myślenia i dzięki temu nawet go polubiłem.
Himiko – tutaj już niestety gorzej… ładna blondyneczka z dużym biustem i raczej nie grzesząca inteligencją, można ulec wrażeniu, jakby była żywcem wyciągnięta z jakiejś komediowej serii szkolnej(pomijając jej sytuację i przeżycia). Nie drażniła mnie jakoś specjalnie przez całą serię, choć na pewno dałoby się tutaj upchnąć jakąś lepszą bohaterkę.
„Czarne charaktery” – nie lubię, jak tego typu postaci ubiera się grubo w stereotypy, przykładem tego był Date i Kira Kousuke. Na szczęście pojawili się inni „bardziej myślący” bohaterowie, czyli Nobutaka, czy Miyamoto( kliknij: ukryte choć ten znowu coś „łatwo” dał się złapać w pułapkę).
Fabuła – mógłbym się tutaj uczepić kilku rzeczy, pewnych niejasności( kliknij: ukryte skoro była mowa o listach, z których zrobiła się duża afera, to nikt nie doszedł do ich źródła?), jednak nie byłoby to nic, co przeszkadzało mi w oglądaniu. Jest to przemyślane, większość trzyma się kupy i widz nie musi się zastanawiać co chwilę „o co chodzi”.
Serię obejrzałem jednym ciągiem, co raczej rzadko mi się zdarza i żałuję, że tak szybko się skończyło :)
Ocena końcowa ode mnie to 9/10 – pełnej dziesiątki niestety nie mogę wystawić ze względu na pewne niedoskonałości fabuły(nie przeszkadzające w odbiorze, nie mniej mogłoby być „doskonale” zamiast bardzo dobrze) oraz niektóre postaci(m.in. Himiko).
Swoją drogą – manga się powoli kończy z tego co słyszałem, kliknij: ukryte niestety na temat drugiego sezonu nic nie wiadomo… mam nadzieję, że uraczą nas choćby jednym albo dwoma odcinkami OVA, końcówka może nie kończy się jakimś dużym cliffhangerem(jest na poziomie akceptowalnym) ale to jest stanowczo za mało, aby zamknąć całość – chyba druga seria anime po Berserku, która zmusi mnie do przeczytania mangi.
Z początku zawiało mi trochę klimatem Another, lecz chyba w nieco mniej poważnym tonie(ze względu na pojawiające się gagi).
No i przede wszystkim w końcu w miarę inteligentny główny bohater, czyli coś czego ostatnio raczej brakuje( kliknij: ukryte choć znów działanie na przekór własnej logice w sytuacji „muszę zobaczyć, czy zginę, żeby potwierdzić teorię Neko” nie było zbyt mądre…). Sama Kuroha też wydaje się być dość interesująca, ciekawy jestem powiązania bohaterów w dalszej części.
Co mnie tylko niepokoi – manga ma 54 rozdziały, samo anime ma tylko 13 odcinków, ze startu raczej nie ma co się spodziewać żadnego sequela – czyżby autor chciał to zakończyć tak samo jak w Elfen Lied?…
PS. Boski opening :)
Na razie wolę sobie nie psuć zabawy :)
Na plus na razie na pewno jest grafika, dynamiczne walki oraz – niewiele jej było – ale ścieżka dźwiękowa. Fabuła również zapowiada się ciekawie, choć mam wrażenie, że z czasem może być trochę problemów z wytłumaczeniem działań pewnych mechanizmów( kliknij: ukryte choćby „skill” analizowania sekwencji czarów Tatsuyi)
Na minus pojawia się siostra głównego(?) bohatera, której zachowanie bardziej pasuje do jakiejś serii ecchi… Ponadto zauważyłem, że upychają 3D w różne miejsca, mam nadzieję, że nie będzie tego zbyt dużo.
Jestem jednak dobrej myśli, dawno nic nie było tak ciekawego z magią w świecie współczesnym, a Mahouka Koukou no Rettousei wydaję się być kandydatem na dobrą serię w tej kategorii.
Zaczynając od tego, że graficznie jest naprawdę przyzwoite, spodziewałem się okruch życia, czy po prostu romansu z lekkim, komediowym zabarwieniem – komedia tutaj przeważa, przez pierwsze kilkanaście minut dziwnie się z tym czułem, zwłaszcza przy tym stylu kreski(który raczej rzadko spotyka się w komediach), jednak wydaje mi się, że da się do tego przyzwyczaić.
Gagi są nawet zabawne, ogólne żarty również śmieszą( kliknij: ukryte pojawiają się podteksty seksualne, zazwyczaj od tego stronię w anime ale tutaj mnie to nawet bawi) – więc czekam tylko na więcej i mam nadzieję, że pociągną historię od początku do końca.
W odróżnieniu od innych mnie spodobało się połączenie postaci w tym całym akademiku( kliknij: ukryte choć może Mayumi jest momentami trochę drażniąca), zazwyczaj jest to połączenie bohaterów niewiele odróżniających się od siebie, a tutaj jest widać kontrast(i jest nawet zabawna właścicielka :) ).
Dla mnie zapowiada się bardzo dobrze i na pewno dam tej serii szansę, bo dawno na nic podobnego nie trafiłem.
Dziewczyn jest naprawdę dużo, chyba w żadnym haremie nie było tylu różnych bohaterek(zwłaszcza tych zainteresowanych głównym bohaterem) – przez to również większość nie odróżniała się od siebie charakterem, zresztą nie tylko same dziewczyny, większość bohaterów była tak jakby „bez duszy”. No ale po serii lekkiej w kategorii ecchi/harem raczej nie powinno się spodziewać czego innego.
Obejrzałem obie serie i odcinki specjalne – chyba tylko dlatego, że nie chciało mi się w danym momencie szukać czego innego ;p Generalnie mógłbym doszukiwać się błędów w logice, dziur w fabule itd. jednak w tego typu seriach nie o to chodzi. Zdegustował mnie trochę nadmiar fanserwisu, owszem w latach, kiedy buzowały hormony też zapewne inaczej by się oglądało, choć pewnie i wtedy wolałbym obejrzeć sobie panny, których biust wygląda bardziej naturalnie :)
Jak na bardzo lekką haremówkę wypada po prostu na poziomie „ok” – są lepsze ale też i gorsze, Sekirei zatrzymało się gdzieś w połowie, ze względu na wykorzystanie praktycznie wszystkich znanych schematów.
Generalnie jeśli komuś podobał się przykładowo High School DxD to Sekirei na pewno również się spodoba, w wielu aspektach są bardzo podobne(choć w tym pierwszym chyba animacja i ogólnie kreska jest nieco lepsza).
Ode mnie 5/10
Nadmiar fanserwisu w produkcjach, do których nie ma zbyt wysokiego budżetu, czy choćby dobrej fabuły to uznałbym za fakt. Prawdą jest, że pojawia się on tu i ówdzie częściej lub rzadziej i w różnych ilościach – po prostu jestem za tym, aby jego proporcje były odpowiednie dla odpowiednich gatunków serii anime. Faktem też jest, że jestem na niego trochę uczulony, ponieważ najczęściej wiąże się to z pół‑nagimi dziewczynami z ogromnym biustem i zwyczajnie wydaje mi się to nienaturalne. W Magim zostało to trochę podciągnięte pod elementy komediowe( kliknij: ukryte jak choćby zboczenie Alladyna), choć też często Panny ukazywały się w bardzo skąpych strojach bez większego powodu – wolałbym, aby były one ubrane w jakieś „ciekawsze” stroje, które też wizualnie mogą zachęcić odbiorcę do zainteresowania się daną postacią – za przykład może służyć Morgiana, kliknij: ukryte która przez praktycznie cały czas była ubrana w prostą, jednoczęściową sukienkę(jeśli tak to można nazwać) i wcale nie traciła na tym – według mnie była bardzo ciekawą postacią. Też znowu nie neguje kompletnie ogółem fanserwisu, zręcznie dodany do serii może wzmocnić jej wartość. Moglibyśmy polemizować w kwestii fanserwisu, jednak z mojej strony też pewnie nie będą to zawsze argumenty w pełni obiektywne, także chyba zwyczajnie lepiej odnieść się do „kwestii gustu” danego „oglądacza” :)
Jeżeli chodzi o samego Alibabę – mangi nie czytałem, więc mogę się odnieść tylko do tego, co widziałem. Słyszałem, że A1 trochę namieszało w pierwszej serii ale to o czym mówię odnosi się po prostu do samego anime, manga tej kwestii mogła lepiej ukazać postać i nie zaprzeczam :)
Efektywne walki z super bossami to faktycznie najczęściej w seriach z super mocami, chociaż też często trafiają się w seriach z mechami, czy sztukami walki. Generalnie jakoś mocno mi to nie przeszkadzało, walki tego typu muszą być efektywne z różnych powodów – dla mnie po prostu był to nadmiar bohaterów z boskimi mocami :)
Swoją drogą 16 maja wychodzi pierwszy odcinek ova ze wczesnymi latami jego życia, obejrzę i być może zmienię swój stosunek do tej postaci :)
Jeśli chodzi o efektywne walki z big bossami, to chyba też jest jedna z głównych cech shounenów i jest to trochę czepianie się z mojej strony wiedząc, jaki gatunek anime oglądam. Nie mniej nie przepadam za nadmiarem „super bohaterów”, zwyczajnie kwestia gustu ;p
W pierwszej serii pojawiały się głównie klimaty „orientalne”, jak już ktoś wcześniej wspomniał – tutaj jest całkiem ciekawie wymieszane kilka motywów z różnych kultur, do tego dochodzi polityka, spiski, magia i wyszło coś naprawdę ciekawego.
Muszę przyznać, że na początku trochę dziwnie się czułem tym zapożyczaniem imion znanych z baśni i legend(Alladyn, Alibaba, Sheherezada, Sindbad itd. ) – jednak na dłuższą metę dzięki temu lepiej dało się zapamiętać i odróżnić postaci od siebie(choć jeśli chodzi o całe imperium Kou, to nawet po dwóch seriach nadal mam problem z zapamiętaniem wszystkich imion…).
Jeśli chodzi o samych bohaterów – w większości byli ciekawi, choć też było kilku podobnych do siebie, zapewne przy takiej ilości postaci ciężko byłoby utrzymać „oryginalność” wszystkich.
Nadal jednak nie byłem w stanie polubić Alladyna, postać jak dla mnie mało charakterystyczna i zwyczajnie nieciekawa… czasami jego zachowania w stosunku do kobiet z „dwoma dużymi argumentami” bywały zabawne ale to tylko dodatek do postaci, który niestety nie był dla mnie dostateczny.
Sindbad – kliknij: ukryte już w pierwszej serii facet mi się nie podobał, zbyt wyidealizowany. Rozumiem, że w całej historii jest on legendą siedmiu mórz itd. ale nadal jakoś nie potrafiłem przetrawić tej jego doskonałości.
No i w końcu udało im się wklecić całkiem zgrabnie humor – w pierwszym sezonie motywy komediowe były trochę kulawe i drętwe, w Kingdom of Magic już udało mi się pośmiać kilka razy, bardzo cenię sobie nie narzucający się humor z pomysłem.
Przez całą serię właściwie mogę się przyczepić do trzech rzeczy:
kliknij: ukryte
1. Fanserwis – dziesiątki lasek z piersiami większymi od głowy pasują raczej do produkcji bez pomysłu i większego budżetu, w Magi historia naprawdę nie była zła i jak dla mnie to kompletnie nie było potrzebne. Nie było może tego, aż do przesady jednak praktycznie co druga Pani latała z biustem na wierzchu… Jeszcze byłem w stanie zaakceptować postać instruktorki Alladyna wzorowanej na styl dominy, jakkolwiek sam pomysł był trochę absurdalny, tak na szczęście nie zrobili z niej jakiejś panienki sypiącej podtekstami seksualnymi z czego się niezmiernie cieszę.
2. Końcówka serii, czyli nadmiar postaci z super mocami – w bitwie ostatecznej z minuty na minutę pojawiało się co raz więcej postaci, które wyciągały coraz to większe moce z kieszeni, przez moment myślałem, że zaczną w siebie rzucać w około budynkami albo i jeszcze gorzej…
3. Ostatnią rzeczą – choć tutaj może trochę się czepiam – jest logika niektórych postaci, przykładowo Alibaba wielokrotnie powracał do swoich „emo myśli”, dał radę pozbierać się co najmniej kilka razy i ciągle miewał jakieś wątpliwości. Dalej – logika Mogametta, nikt z uczniów nie potrafił rozumnie podać kontrargumenty dla jego drogi rozumowania, wszystko ograniczało się do tego „to co robisz, jest złe” – mógłbym tutaj pisać o wywodach na temat tego typu myślenia, jednak nie w tym rzecz – wystarczyłoby przemyśleć to całe działanie i wyciągnąć wnioski…
Podsumowując – przez ostatni czas nie udało mi się znaleźć nic bardziej oryginalnego i w tak dobrym wykonaniu, trochę się początkowo wahałem, że przez ten cały orient nie będę w stanie polubić historii(to raczej nie moje klimaty), jednak wcale nie było źle – historia jest na tyle ciekawa, że wcale mi to nie przeszkadzało. Brakowało mi trochę lepszego ulokowania materiału dla czasu antenowego – działo się trochę więcej, niż w pierwszej serii, jednak jak na 25 odcinków dla mnie było trochę mało. Nie mniej czekam na następną serię(mam nadzieję, że wydadzą – nie chciałbym, aby ograniczyło się to do potrzeby przeczytania mangi).
Ode mnie mocne 8/10.
Drugą sprawą było dziwne połączenie różnych gatunków, czyli od „niezwykłej” historii, po dramę i momentami nawet pojawiały się motywy ecchi, moim zdaniem powinni się trzymać jednego nurtu, wątki miłosne byłyby jak najbardziej na miejscu ale nie było potrzeby posiłkowania się zabiegami typowo z serii ecchi(może nie nadmiar ale i tak niepotrzebnie).
Jeśli chodzi o samą magię, podobało mi się trzymanie pewnych zasad, każdy z magów miał pewne ograniczenia itd. Przed walką magowie(bynajmniej niższych klas) rzucali coś na wzór buffa :)
Pod koniec historia przyspiesza i nagle bum, jeden wielki cliffhanger i wyglądało to jak zakończenie normalnego odcinka – łącznik do dalszej części mangi/noveli? Wstęp do drugiego sezonu? Szczerze byłem przekonany, że zamkną całą historię w tych 12 odcinkach, skoro pominęli wiele innych kwestii… strasznie nie lubię czegoś takiego.
Na koniec wystawiam 6/10, mogłoby być o wiele lepiej.
No cóż… trzeba czekać na dalszy ciąg, bo wygląda na to, że warto :)
D‑Frag nie musi być „ogółem” złą serią, po prostu w moim przypadku nie miała nic do zaoferowania. Lepiej chyba właśnie, aby napisał recenzję ktoś, kto gustuje w tym typie humoru – bo w przeciwnym wypadku „potencjalni fani” mogliby stracić :)
Dwie rzeczy, które mi się nie podobały:
1. kliknij: ukryte 10 odcinek, czyli motyw bliźniaczek‑czarodziejek z księżyca -_-' kompletnie niepotrzebne.
2. kliknij: ukryte Niedokończony wątek miłosny – rozumiem, że był to łącznik albo do dalszej części mangi albo do drugiego sezonu, no ale na sequel raczej nie ma co liczyć, a manga sam nie wiem na ile rozwiązuje tą kwestię… Ciągnęli to praktycznie od początku i wypadałoby zakończyć, jeśli seria ma tylko 12 odcinków i dalszy ciąg jest niepewny.
Z bohaterów(w sumie bohaterek) najbardziej przypadła mi do gustu Kanako, zazwyczaj nie przepadam za tego typu postaciami ale „wyróżniała” się najbardziej w pozytywny sposób. Główny bohater jakiś niespecjalnie odróżniający się od innych, w tego typu seriach. Reszta dziewczyn – schematycznie dobrana charakterystyka ale nie były irytujące.
Same koty właściwie można chyba bardziej traktować jako dodatek gdzieś po boku, osobiście nie przepadam za takimi zabiegami(mowa o klątwie Junpei'a) w seriach ale nie przeszkadzało to jakoś w dużym stopniu, momentami nawet bywało zabawne.
Seria trwała tylko 12 odcinków i dzięki temu nie było możliwości wynudzenia się, idealna ilość – zwłaszcza, że jest dobra, aby odpocząć od tych bardziej poważnych serii.
Generalnie jako fan haremówek, szkolnych komedii i ogółem ecchi jestem zadowolony i był to bardzo miło spędzony czas, dawno nie udało mi się znaleźć nic tak przyjemnego z tej kategorii. Wystawiam 8/10 z czystym sumieniem.
Poza kilkoma lepszymi momentami, czy pomniejszym wątkiem miłosnym właściwie seria nie miała nic lepszego do zaoferowania, być może coś dla fanów parodii, absurdów i chaotycznej głupawki.
Strasznie „krzykliwy” główny bohater, następnie mieszanka moe i tsundere oraz gadający od rzeczy bohaterowie drugoplanowi – dla niektórych przepis na udaną komedię, dla mnie niestety jakoś niespecjalnie ciekawy pomysł na serię.
Ode mnie wyciągnięte 5/10.
Niestety później było już tylko gorzej, nawet jakby wziąć tą całą kwestię magii na poważnie, to wydaje się to po prostu absurdalne… każdy wyciąga co raz to nowsze i mocniejsze czary z kieszeni, ciągle mowa o jakichś kontraktach i źródłach mocy nie wiadomo skąd. No i całkowity absurd sytuacji przypieczętowały słitaśne uzbrojone króliki, gigantyczne misie, czy pingwiny – rozumiem, że jest to po dużej części komedia ale gigantyczne walczące maskotki to raczej przekraczają pewne granice zdrowego rozsądku. Dalej – non stop dokładnie nowych postaci, niektóre z nich pojawiały się może na minutę – po co to?
Bohaterowie uhh… jeśli można by ich tak nazwać, typowi do granic możliwości, dziewczyna doskonała i przeciętny flejtuch, który okazuje się być „kimś wyjątkowym”, choć początkowo(zwłaszcza w scenach szkolnych) wydawało się to całkiem zabawne, tak na dłuższą metę było to drażniące. Poza tym masa innych czarownic, praktycznie klony, tylko z innym wyglądem.
Fabuła? Nieee… chciałbym to poskładać jakoś do kupy i nazwać przemyślanym scenariuszem ale to był zwyczajny zlepek pomysłów wymyślony na ostatnią minutę.
Jeśli wziąć tą całą kwestię magii i postaci na bok, to jako komedia i ecchi prezentuje się na dość przeciętnym poziomie, jest wiele lepszych serii w tej kategorii(choć nie wiem, czy znów z czarownicami byłoby coś lepszego) i raczej obejrzeć można, jeśli już naprawdę nie ma się czego innego do zrobienia/obejrzenia. Tutaj niestety nawet pomysł nie był zbyt trafiony.
Chociaż ciężko mi się do tego przyznać, to ending naprawdę wpada w ucho ;p
Ocena ode mnie – wyciągnięte do 5/10 i tylko ze względu na przeciętne przewijające się motywy komediowe/ecchi, jeśli miałbym oceniać według fabuły, pomysłu, czy bohaterów, to za pewne nie wyszłoby powyżej 2.
Zaczynając już od samych bohaterów – większość z nich jest zwyczajnie nieciekawa, a nawet drażniąca. Dziewczyny wyglądem ociekające słodkością z każdej strony i biegające z dużymi mieczami, pewnie pojawiło się gdzieś to nie raz ale do tego trzeba jeszcze dołożyć porządną otoczkę fabularną, aby zachęcić widza do oglądania. Taku był niesamowicie irytującą postacią, na pewno nie nadawał się na głównego bohatera.
Następnie są puste dialogi, nielogiczne rozumowanie bohaterów i ciągnięcie jakiejś dziwnej logiki całości, która zamiast trzymać całość w kupie, to jeszcze bardziej miesza…
Fabuła – nie powiem tutaj, że do połowy było ciekawie, było kilka bardziej interesujących i mieszających się motywów ale raczej nic poza tym, dalej – po roboticsie i steinie wiedziałem, czego mniej więcej się spodziewać i właściwie nadal byłem rozczarowany. Jakoś niespecjalnie przypada mi do gustu ocieranie się o granice obłędu w seriach anime, do tego omamy i jeszcze trudny charakter bohaterów, jakkolwiek do pewnego stopnia byłem w stanie to przełknąć choćby w NHK(choć to już anime o całkiem innej tematyce), tak tutaj było to zwyczajnie dziwne i nie wiadomo skąd się brały niektóre rzeczy.
Jeszcze ten ending… ehhh… skąd oni biorą pomysły na tak słabo dopasowane zakończenia -.-'
Na koniec wystawiam wyciągnięte 6/10 i tylko dlatego, że mam słabość do haremówek, choć tutaj jest przykład takiej w bardzo mało zjadliwej formie. Pomysł właściwie niezły ale zapewne trzeba by było zaczynać od zera, aby dać temu jakiś bardziej akceptowalny kształt. Nie żałuję obejrzenia ale tak jak kiedyś na pewno jeszcze raz sobie obejrzę steina czy roboticsa, tak Chaos;HEAd na pewno drugi raz nie ruszę.
Owszem – były pewne niedociągnięcia, dziwne łączenie różnych gatunków, czy wyjaśnienia, w których momentami gubili się chyba sami twórcy… nie mniej nie przeszkadzało to na dłuższą metę i zachęcało do dalszego oglądania.
Przy tym całym chaosie gatunkowym jednak udało im się w miarę wyciągnąć „gwóźdź” programu nawet z niewielkim wątkiem miłosnym po boku – nie było to zrobione jakoś bardzo zręcznie, nie mniej raczej tyle wymagam od większości serii i nie zawiodłem się.
Bohaterowie raczej niespecjalnie się wyróżniali, powiedziałbym nawet, że nie odróżniają się wiele w zachowaniach od tych w typowych shonenach, nie mniej jednak wyszli całkiem „fajnie”. Pojawiły się nawet całkiem ciekawe osobistości, takie jak Frau, gdzie w swojej „dziwności” była całkiem interesująca.
Fabuła – hmmm… z jednej strony podobała mi się ta cała otoczka tajemniczości w wielu momentach i pojawiały się całkiem ciekawe zwroty akcji, z drugiej strony autorzy próbowali napchać zbyt wiele łączników z głównym wątkiem, przez co ciężko określić, co tak naprawdę chcieli osiągnąć. Pomysł nie był zły – ale jest to dobry przykład „co za dużo, to nie zdrowo”, wystarczyłoby dopracowanie mniejszej ilości łączeń i byłoby zapewne nieco lepiej.
Ending z drugiej połowy serii wpadł w ucho – pasowałby bardziej do jakiejś obyczajówki, chociaż nie narzekam, bo miałem okazję posłuchać całkiem przyjemnego utworu :)
O serii usłyszałem dopiero kilka dni temu, nigdy wcześniej o niej nigdzie nie słyszałem i raczej nie wygląda na serię popularną – a szkoda, serie w takiej kategorii mają całkiem dobry potencjał. Ciekawi mnie połączenie uniwersum Steins;Gate i Chaos;Head, choć szczerze mówiąc nie miałem o tym zielonego pojęcia :)
Ocena końcowa to 8/10, nie jest może tak wzniosły jak inne serie z podobnej kategorii ale naprawdę warto obejrzeć.
Seria bardzo ciekawa – tym bardziej, że na poważniej podjęto się tematu MMO, zarówno klasy postaci, taktyki, działania gildii i wiele więcej – dla przeciętnego gracza, który spędził co najmniej kilkadziesiąt godzin przy jakimś wschodnim MMORPGu raczej niewiele nowych informacji, jednak dla reszty jak najbardziej ciekawe wytłumaczenia(choć czasami niekoniecznie znaczące).
Przez całą serię pokazało się kilka różnych i interesujących wątków( kliknij: ukryte choć segment poświęcony Eastalowi był dla mnie trochę nudnawy i pojawiało się w nim trochę więcej „luźnej” zawartości) i praktycznie mówiąc przez całą serię zastanawiałem się czy to dobrze, że pozostawili główny problem gdzieś po boku, dalej w zasadzie nie jestem pewien…
Można by się przyczepić do kilku rzeczy, jeśli chodzi o rozróżnianie bohaterów – w zasadzie ciężko odróżnić wizualnie tych z niskimi poziomami, od tych z wysokimi(w grach ci na wysokich zazwyczaj są obładowani metalem z każdej strony), po jednym i drugim Tanku(głowach gildii) było widać – choć już po reszcie klas niekoniecznie. Troszkę również rozczarowało mnie ograniczenie się do jednego terenu(prowincji?), w reszcie świata na pewno działo się wiele interesujących rzeczy, a informacji na ten temat było po prostu niewiele…
Jeśli chodzi o porównywanie z SAO – są to dwie różne serie, o dwóch różnych wątkach i właściwie łączą je dwie kwestie, jednak jestem przekonany, iż raczej ciężko byłoby je porównywać ze względu tylko i wyłącznie na te dwa „łączniki”, charakter obu serii jest zgoła inny i całość opiera się na nieco innych fundamentach. Jeśli ktoś zapytał mnie co lepsze – na tą chwilę zapewne byłby to SAO, choć znów LH też nie obejrzałem całego(tj. następne sezon/y), więc na pewno przy odpowiedzi byłoby lekkie wahanie. Obydwie serie mają mnóstwo zalet i zaleciłbym po prostu obejrzeniu obu :)
Jestem jednak w pełni zadowolony z obejrzenia serii – w połowie gdzieś akcja trochę spowolniła, jednak pod koniec całkiem zgrabnie wyciągnęli fabułę pod następny(potwierdzony przede wszystkim) sezon, na pewno powrócę do LH oglądając zmagania Shiroe(wiem, że to mało oryginalne – ale był to mój ulubiony bohater).
Ode mnie na koniec nieco wyciągnięte 9/10 – uważam, że daliby radę wcisnąć trochę więcej materiału, gdyby pominęli wszystkie „luźne” odcinki, które moim zdaniem nie był potrzebne serii.
Widząc postaci z obu tytułów, które wymieniłem, byłem przekonany, że to jest jakaś „łączona parodia” ale faktycznie biorąc pod uwagę fakt, że jest to coś tworzonego czysto dla fanów czegoś konkretnego, to jest w tym sens.
Bynajmniej teraz wiem, dlaczego mi humor nie odpowiadał.
Jeszcze w miarę może ciekawie ukazali parodię w stylu „co za dużo, to nie zdrowo” w przypadku haremówek ale ogółem humor raczej nieprzemyślany. Lubię komedie i serie z nutką humoru, czy nawet w skrajnych przypadkach parodie ale CF moim zdaniem jest zbyt chaotyczny i bez pomysłu.
Ode mnie mocno naciągnięte 6/10.
Co właściwie troszkę mnie irytowało – bandyci byli typowi, powiedziałbym nawet, że wyciągnięci z typowych filmów sensacyjnych – czyli wielkie plany, o których oczywiście muszą opowiedzieć w czasie walki z bohaterami, niezbyt rozważne działania i nawet momentami czuć od nich obojętność.
Sami herosi byli ciekawi – każdy z nich miał swój własny, niepowtarzalny charakter, choć sama seria jakoś specjalnie nie skupiała się na ich poważniejszych problemach, to każdy dostał swoje pięć minut. Najbardziej spodobał mi się Tiger, choć to też zapewne przez osobę podkładającą głos(podkłada choćby głos w Uchuu Kyoudai dla Mutty – bardzo lubię faceta :) ), trochę wolno jarzący ale odnajdywał się w większości sytuacji.
Fabuła może nie była najwyższych lotów, choć nie była też znów nudna – seria bardzo łatwa w odbiorze, nieczęsto widuje się coś tak lekkiego, co jednocześnie oglądałoby się z zainteresowaniem.
Generalnie mogę polecić serię wszystkim – bo każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie, ponadto jest to interesujące spojrzenie z innej perspektywy na działania bohaterów, nigdzie wcześniej z takim czymś się nie spotkałem i było „fajnie” :) Mam nadzieję, że będzie kiedyś jakaś kontynuacja. Ode mnie mocne 7/10.
Zacząć mogę jednak od jednej kwestii – jest to chyba pierwszy romans anime(obejrzany przeze mnie), w którym w końcu ktoś podszedł na poważnie do fabuły. Jako romans(i to taki typowo dla żeńskiej części widowni) można ocenić dość wysoko – ale jeśli chodzi o dramat, czy elementy komediowe(tak wiem, że był to tylko dodatek, nie mniej wstawki występowały dość często) – znalazłbym co najmniej kilka innych, lepszych tytułów. No i w ogóle pomijając fakt, że po 47 odcinkach nie zdołali domknąć wszystkich wątków na ostatni guzik, tylko jeszcze prezenterka ładnie poinformowała, że to koniec sezonu pierwszego i w mandze można dowiedzieć się więcej… jak ja takie coś uwielbiam…
Jeśli chodzi o samą oprawę muzyczną serii – niespecjalnie przepadam za punkiem, spodobał mi się utwór(chyba pod balladę bardziej podchodził?) puszczany na endingu przez pierwsze odcinki(Olivia Lufkin – A little pain), choć też jego nadmierne występowanie przez zaledwie kilka odcinków(w środku) trochę mnie zniechęcił :\ Generalnie nie moje klimaty muzyczne ale starałem się odstawić na bok, ze względu na fabułę.
Grafika – na przeciętnym poziomie. Większość dziewczyn wygląda praktycznie tak samo – praktycznie różniły się tylko fryzurą i ubraniem, wyglądały jak odrysowane od jednego szkicu. W przypadku mężczyzn nie było tego tak widać, nie mniej jednak postaci graficznie nie wyróżniały się za specjalnie. Dziwna również była jedna rzecz – bywały sceny, w której zadbano o najmniejszy szczegół twarzy, a bywały i takie, w których postaci wyglądały jak mocniej zarysowane koncepty(i nie mówię tutaj o komediowych wstawkach). Wyglądało to trochę, jakby momentami zwyczajnie komuś nie chciało się rysować. Nie nazwałbym znowu też słabą(widywałem gorsze) ale mogliby się troszkę bardziej postarać.
Fabuła, przez jakieś 20‑30 odcinków wszystko działo się bardzo powoli, wątki były trochę dłużej rozwijane i nic pośpiechem – nagle bum, punkt kulminacyjny dla fabuły i zaczyna robić się chaos, miałem trochę wrażenie jakby pod koniec ktoś szybko próbował pociągnąć wątki do końca. Fabuła jak na romans zapewne jest bardzo dobra, nie wciskali żadnych smutów na siłę, nie trzeba było się posiłkować motywami ecchi, czy jeszcze czymś innym – serii raczej niczego nie brakowało(no może poza tym, że powinni wszystko domknąć w tych 47 odcinkach), jednak mnie aż tak nie zainteresowało(oglądałem kilka romansów), jest to dla mnie ewidentny znak, że typowy romans nie jest przeznaczony dla facetów :)
Postaci, przez całą serię właściwie udało mi się polubić tylko Yasu. Próbowałem się przekonać do obu Nan ale po prostu nie potrafiłem… są to dziewuchy, które można pooglądać na ekranie, jednak raczej nie jest dobry to materiał na „przyjaciela”. Hachi kliknij: ukryte była zbyt lekkomyślna, podejmowała zbyt wiele nieprzemyślanych decyzji – wliczając w to chłodne potraktowanie Nobu, strasznie niestabilna w uczuciach. Dla mnie była idealnym przykładem niedojrzałej dziewczyny. Podczas ostatniej rozmowy z Junko udało się jej powiedzieć kilka mądrych słów, a tak przez całą serię praktycznie nic. Nana(wokalistka) – kliknij: ukryte zbyt często przechodziła „metamorfozy” jak na mój gust, ciężko ją określić całokształtem. Nie miałem raczej nic przeciwko jej ale polubić też byłoby ciężko.
Generalnie starałem się oceniać samą serię obiektywnie, pomimo kilku rzeczy, które mi się nie podobały zauważyłem również mnóstwo plusów. Serię zapewne poleciłbym wszystkim dziewczynom, które szukają dobrego romansu z dopracowaną fabułą(zresztą po innych komentarzach, chyba dodatkowo nie muszę zachęcać. W przypadku facetów – jeśli nie przeszkadza narracja prowadzona przez kobietę jak i styl serii utrzymany w kobiecym spojrzeniu, to można zobaczyć jak najbardziej. W najgorszym przypadku można zobaczyć całkiem interesującą historię.
Ocena końcowa ode mnie to 7/10 – wystawiam z czystym sumieniem.
Oglądając jednak już z początku ma się wrażenie, jakby to wszystko było trochę sztuczne i niektóre motywy wciskane nawet na siłę – wynika to z dwóch rzeczy, przede wszystkim z faktu, że w realnym świecie sytuacje takie jak miały miejsce w GTO raczej ciężko odtworzyć z tymi samymi emocjami, po drugie – aktorzy czasami wyglądali na zmieszanych lub starali się trochę za bardzo(wyszło im to odwrotnie). Nie jest może tragicznie – ale jakoś niespecjalnie przekonuje mnie drama w takim wykonaniu(w anime nie muszę się martwić o granice realizmu, czy ukazywanie uczuć postaci). Nie oglądałem zbyt wielu dram tego typu, więc w ogólnie porównując do innych może być całkiem nieźle – choć szczerze mam nadzieję, że są lepsze dramaty w wykonaniu japończyków.
Wracając jeszcze raz do aktorów – co przede wszystkim rzuca się w oczy, to masa naładowanego pudru praktycznie każdemu, u niektórych wyglądało to komicznie. Jeśli chodzi o dobór – Onizuka w końcu przypomina swój odpowiednik z anime – bląd włosy, zadziorny – tylko nie palił no i straszny z niego był chuderlak, oryginalny Onizuka też był chudy ale tutaj to lekka przesada :) Jest kilka wyróżniających się postaci pod względem wyglądu czy charakteru, może zabrzmieć to trochę rasistowsko – ale nawet w ostatnich odcinkach miałem problemy z rozróżnieniem kilku dziewczyn ;p Najbardziej oczywiście wyróżniała się „główna” grupa uczniów z klasy, Kikuchiego, Aizawę, Urumi czy Kunio można było poznać praktycznie od razu. Trochę jednak namieszali z postaciami ich historiami – z niektórymi nie ma nawet powiązań z samego anime, a znów inne mają zgoła inną charakterystykę ogólną postaci. W ogóle jeszcze jedna sprawa – dyrektorka w anime była starszą Panią „dobra rada”, tutaj jest to całkiem ładna Pani, która całkiem dobrze się trzyma jak na swój wiek – dość ciekawe rozwiązanie. No i zapomniałbym – tutaj Onizuka również potrafi zdziałać cuda, często prawa fizyki się jego nie imają :)
Następną kwestią jest fabuła – zachowana jest tylko część motywów z oryginału i do tego zostały znacznie przerobione, więc jeśli ktoś się martwi, że obejrzy „klona” z anime w wykonaniu żywych postaci, to nie musi się martwić – jest to jak najbardziej w stylu GTO ale nie jest to kopia. W niektórych momentach próbując porównać do oryginału można się pogubić – lepiej po prostu nastawić się na „coś nowego do obejrzenia”, tylko że po prostu z Onizuką i klasą 2‑4 w tle. Dzieje się dość dużo i może czasami zadziwić. Fabuła jest jednak wzorowana na oryginale i każdy mniej więcej wie, czego może się spodziewać mimo zmian – nie jest jakoś super emocjonująco ale znów też nie jest nudno.
Co może trochę irytować – Onizuka wygłasza trochę przydługie monologi, nie były to krótkie i konkretne wypowiedzi, a bardziej kazania. Jak już pisałem wyżej również czasami próbowanie wyrażania emocji na siłę – wychodzi to trochę nienaturalnie. Poza tym są trochę tacy dziwni chuligani, zachowują się jak jakieś typy z ciemnej uliczki z typowego shonena, nie jest to tyle irytujące, co raczej bardziej komiczne. Uczepić mógłbym się chyba jeszcze muzyki – miała ona podsycać klimat pewnych sytuacji – wydawało mi się, jakby próbowano widzowi mówić „ten moment jest dramatyczny”, jednak to może być tylko moje wrażenie, nie oglądam zbyt często rzeczy tego typu(live! itd.), więc nie wiem, czy to nie przypadkiem standardowy zabieg.
Koniec końców oglądało mi się dość przyjemnie, jest to zrobione w formie dramy, choć ta mnie znowu nie przekonuje ze względu na argumenty, o których wspominałem powyżej. Zawsze chciałem sobie obejrzeć „coś więcej” z Onizuką i zapewne dlatego zabrałem się za serię zarówno z 98 jak i 2012 – „fajnie” się ogląda ale niestety do wersji anime jeszcze dużo brakuje. Jeśli ktoś jest ciekawy „czy obejrzeć” – od siebie mogę powiedzieć, że tak – tylko tutaj jest więcej dramy, niż komedii i wykonanie pomimo, że najlepsze w „żywej” wersji, to trochę jeszcze pozostawia do życzenia i raczej nie ustalałbym sobie jakiegoś dużego priorytetu na GTO 2012 – bardziej coś na przyjemne spędzenie wolnego czasu na 1‑2 odcinki na raz. Jeśli jednak coś miałbym obejrzeć drugi czy trzeci raz po kilku latach – to raczej na pewno postawiłbym ponownie na anime.
PS. Są dostępne dwa specjale – „New Year” i „Graduation”(pierwszy z 2012 drugi z 2013).