x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
po 6 odcinkach
Wygląda na dość typowy romans szkolny z dość naciąganym(i mało oryginalnym) wątkiem miłosnym, sam „trójkąt miłosny” nie jest złym pomysłem(nawet Kosaki jak na miłą, podkochującą się dziewczynę gdzieś po boku nie jest ani irytująca, ani nawet zbyt nudna) ale jest to strasznie przewidywalne i praktycznie jestem pewien, że wiem jak się skończy.
Na początku podobał mi się pomysł połączenia yakuzy i gangsterów, jednak szybko przeminęło wrażenie, ponieważ jest to uwzględnienie z dużym przymrużeniem oka, nie wiem jak to wygląda dalej ale motyw ten mógł zadziałać pozytywnie na fabułę, gdyby ukazano to trochę bardziej poważnie i można by zrobić z tego materiał na dramę, podejrzewam jednak, że pozostanie to dalej w formie parodii.
Postacie wciągnęły się w typowe schematy – Ichijo może nie jest „typowy” do bólu ale za to Kirasaki, to typowa tsundere, za którą niespecjalnie przepadam…
Widać również typowe motywy ecchi, „niezręczne sytuacje” i wiele innych, których raczej nie brakuje w tego typu seriach ale bynajmniej wyciągnięte w całkiem zręczny sposób.
Intryguje mnie trochę styl rysownictwa – jest on dość „jaskrawy”(gdzieś to już w co najmniej dwóch romansach widziałem) ale ewidentnie widać tutaj zmiany gołym okiem i to tylko w kilku odcinkach – nie wiem czemu to ma służyć ale mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu eksperymentów do końca, bo może być męcząco.
Fabuła raczej na 12 odcinków i mam nadzieję, że nie będą ciągnąć tego pod drugi sezon, chętnie obejrzę mimo wszystko, jednak jakoś specjalnie priorytetu nie dałbym tutaj, forma serii jest akceptowalna(dla niektórych może być nawet w pełni zadowalająca), choć raczej wielkiej odmiany od reszty też pewnie nie ma co się spodziewać.
No cóż, zobaczymy.
Ukazana grupa rodziców wydawała się trochę wyidealizowana – każdy z nich miał swoje większe lub mniejsze problemy ale wyglądało to trochę, jak recepta na idealne życie rodzinne, gdzie poważniejsze sprawy odstawiono bardziej na bok, nie wyglądało to tak do końca naturalnie.
Obejrzałbym sobie jak wyglądało dalsze wychowanie – tj. liceum i wejście Rin w dorosłe życie ale po brakach w fabule coś czuję, że nie byłoby na tyle interesujące, na ile życzyłbym sobie tego albo i w drugą stronę ale niekoniecznie w dobrym smaku…
Nie mniej jednak można chyba polecić, jest to raczej obyczajówka, której nie dałbym priorytetu(głównie przez brak jakiejś lepszej fabuły) ale obejrzeć wieczorem przy herbacie na pewno nie zaszkodzi :)
Ciekawie przedstawiono relacje przyjaciół i jak powierzchowne były niektóre zachowania utrzymywane nawet przez lata – brakowało mi natomiast troszkę większego rozeznania w okresie ich późniejszego dorastania, bo w obecnej formie był tylko niewyraźny obraz dzieciństwa i później okres wieku „liceum”, praktycznie nic pomiędzy.
Postacie przypadły mi do gustu mimo, że raczej można by było przypasować charakterystyki do pewnych schematów, to mimo wszystko bohaterowie byli „wyraźni”, ciężko tutaj mówić o utożsamianiu się ale i tak było dobrze. Menma była momentami trochę irytująca ale pozostała na szczęście na poziomie akceptowalnym(bynajmniej dla mnie), kliknij: ukryte również nie rozczulała się nad sobą i była świadoma swego stanu i jego następstw, co było dość imponujące, jak na taką nierozgarniętą postać.
Co mi przeszkadza po raz kolejny(i chyba nie tylko mi) – kliknij: ukryte wątki miłosne, postacie są zakochane w taki sposób, że praktycznie nie ma możliwości normalnych relacji, trochę wychodzi przez to naciągana drama i uważam, że dałoby się to zrobić też inaczej, nie jest to coś specjalnie przeszkadzającego ale zbyt często się to widuje w romansach, czy nawet obyczajówkach z wątkiem miłosnym. Poza tym trochę ciężko mi uwierzyć, że bohaterowie się tak mocno w sobie zakochali już w tak młodym wieku(mowa o wczesnym dzieciństwie) – zauroczenie, być może ale prawdziwa miłość to trochę za dużo.
Można by powiedzieć nieco więcej ale zapewne powieliłbym komentarze innych :)
Pomijając kilka błędów i historię, która mogła być opowiedziana trochę lepiej, to jestem i tak zachwycony i szczerze mogę polecić – ode mnie mocne 8/10
Przez pierwsze 10 odcinków totalny chaos, bardzo dynamiczne walki, przez które ciężko nadążyć i nie potrafiłem wyłapać tego całego zachwytu serią(szczerze byłem przekonany, że będzie tak aż do końca) na szczęście oglądałem dalej, gdzieś w połowie zaczęło robić się na tyle interesująco, że nie mogłem przestać oglądać. Mimo wielu absurdów w głównej fabule i trochę dziwnego podejścia do tematu było naprawdę interesująco.
Na pochwałę zasługuje upchanie tylu różnych stylów do jednej serii – zazwyczaj takie zabiegi kończą się totalną porażką i wszystko zaczyna się mieszać, tutaj jest to wyważone w odpowiednich ilościach i łączy się naprawdę doskonale – post‑apo, drama, ecchi, mechy, wojenne, trochę romansu – nie sądzę, aby ktoś był w stanie znaleźć drugą serię z taką różnorodnością.
Postaci bynajmniej główne były dość interesujące, kamraci walczący ramię w ramię, których celem było tylko przeć na przód. Drugoplanowi troszkę mniej ciekawi ale za to odegrali również dość poważną rolę w fabule i nie odstawiło się ich na bok, jak robi się to zazwyczaj.
Drażniło mnie jednak kilka rzeczy:
kliknij: ukryte 1. Przesadzona dramatyczność – zabijmy kilka postaci, aby zagrać na emocjach widza… śmierć Kaminy była kluczowa i miała duży wpływ na inne postacie i jestem to jak najbardziej zrozumieć ale dlaczego momentami uśmiercali jednego po drugim to już nie wiem… końcowy motyw z kittanem, kiedy całuje Yoko i idzie na pewną śmierć, aż mi się żal zrobiło dziewczyny.
2. Zbyt duży chaos w czasie walk – nie mam nic przeciwko dynamicznym walkom ale bohaterowie wyciągali z kieszeni coraz mocniejsze ataki, jakby to nie był żaden problem. No i rzucanie wszechświatami na sam koniec to już był w ogóle jakiś wielki wtf -_-'
3. Wątki miłosne – wyglądało to, jakby główni bohaterowie nie mieli prawa się zakochać, ponieważ ich miłość po prostu musiała być tragiczna, podczas gdy postacie drugoplanowe wiązali się w pary i wiedli spokojne życie(no może poza kilkoma wyjątkami), nie było to może jakoś super‑irytujące, tylko pytanie – po co?
4. Motyw rozbudowy miasta i społeczności, może nie na tyle mnie drażniło, co trochę rozczarowało – był to jeden z lepszych „członów” serii moim zdaniem ale właściwie nie poświęcono temu zbyt wiele czasu, a pooglądałbym sobie trochę więcej intryg czy samego rozwoju społeczeństwa, które jeszcze kilka lat temu siedziało w podziemiach.
5. Nia – może nie tyle sama postać, co jej głos. Głos jakby amatorki‑seiyu, niekoniecznie musiała brzmieć poważnie(zważając na charakterystykę postaci) ale jakoś dziwnie słuchało się jak mówi…
6. Rossiu – walczył ramię w ramię z Simonem, później osobiście skazał go na egzekucję, no i koniec końców uścisnęli sobie dłonie i znowu byli best‑friends…
7. Końcówka… japończycy i ta ich powinność stworzenia dramatycznego końca lub przynajmniej rozstania się mocno trzymającej się grupy, takie zakończenia naprawdę dobrze się sprzedają?
Bardzo fajne openingi/endingi, zazwyczaj nie przepadam za tymi, które są pokazywane w różnych seriach ale tutaj idealnie wpasowały się.
Grafika była dość „luźna” ale jak na tak dynamiczne walki trzymała poziom, choć same mechy jak na kilku/kilkunasto‑metrowe maszyny był bardzo „giętkie”, wyglądało to trochę jak przypodobanie się młodszej widowni, no ale może się czepiam.
Ogólnie raczej omijam serie z mechami, ponieważ jakoś nie podobają mi się te wszystkie super‑ataki, przemiany itd. ale Tengen Toppa Gurren Lagann jest ewidentnym wyjątkiem w tej kategorii i wcale nie żałuję, co prawda wolę bardziej realistyczne w klimatach „break blade” ale było równie dobrze.
Od siebie wystawiam trochę nadciągnięte 8/10, przeszkadzał mi wszechobecny chaos w pierwszych kilku odcinkach, nieco grafika i kilka pomniejszych szczegółów ale mimo wszystko jestem w stanie polecić serię nawet jako osoba, która nie lubuję się w mechach :)
Postaci schematyczne, niczym nie odróżniające się od tych z innych serii za wyjątkiem Mashiro, choć tego typu postacie są dość interesujące przez odcinek lub dwa, później efekt jest wręcz odwrotny… protagonista wyrwany żywcem z typowego shonena, niczym nie odróżniający się od chłopaków z innych serii, jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Dramatyczne wątki przeciągane trochę na siłę, z jednej strony próbuje przekonać, że życie wcale nie jest takie łatwe, z drugiej mówi, że zawsze wszystko dobrze się kończy – nie byłoby nic w tym złego ale niekoniecznie w takim układzie.
Filozofie życiowe bohaterów czasami przeczą samym sobie, mówią często o staraniach ale szybko tracą zapęd przy pierwszej lepszej porażce – jeszcze w taki sposób, jakby to cały świat był winien tych problemów. Jednak też nie ma co zbyt wiele nad tym rozmyślać – podejrzewam, że miało to działać po prostu jako siła napędowa do progresu fabuły a niekoniecznie jako impuls skłaniający do przemyśleń.
Żarty dość szybko przestały mnie śmieszyć – wpadanie przypadkiem na dziewczyny, lądowanie w niezręcznych sytuacjach itd. to coś, czego naoglądałem się w wielu innych seriach i nie jestem przekonany do ich powtarzania.
Seria być może przypadnie do gustu osobom, które dopiero zaczynają z anime i nie miały zbyt wiele styczności z typowym ecchi, w takim przypadku może to być jakaś podstawa, dla innych zapewne nie określiłbym tego jako priorytet. Bez problemu dałoby się to ucisnąć w 12 odcinków z lepszą fabułą, nawet z tymi postaciami.
Ucieszyło mnie również, że w tym sezonie odstawili główny wątek miłosny na bok, dzięki temu mogli się skupić na innych, bardziej istotnych(względem samych autorów) rzeczach. Dalej jednak jestem zdania, że główny wątek romansu był po prostu nieprzemyślany… mam nadzieję, że autorzy anime wyciągnęli pewne wnioski ;p
Niby powtarzająca się rywalizacja itd. ale w jakoś trochę bardziej odświeżonej odsłonie i nie było wcale nudno. Trochę na temat samych autorów, trochę o dylematach – co prawda ukazane w dość „lekki” sposób ale nie przeszkadzało, zwłaszcza, że trzy sezony to była jedna ciągłość.
Zauważyłem, że skupili się trochę bardziej na samych postaciach, gdzieś w połowie dorzucili efekt „przepracowanych” dłoni Moritaki, inne postacie drugoplanowe poszły trochę przód z życiem i również porównanie jak wygląda życie mangaki w porównaniu ze zwykłymi ludźmi( kliknij: ukryte mowa o spotkaniu z podstawówki) było całkiem trafne.
W przypadku postaci natomiast nie podobało mi się kilka rzeczy – kliknij: ukryte Moritaka i Akito od gimnazjum praktycznie nie zmienili się wyglądam, po dziesięciu latach wyglądali praktycznie tak samo(nawet zdarzyło im się nosić te same ubrania… ), podczas gdy Kaya wyglądała już jak prawdziwa kobieta, tak Miho już nadal wyglądała jak słodka dziewczyna z liceum… trochę to dziwne zwłaszcza, że 10 lat to nie jest wcale taki mały odstęp czasu. Drugą sprawą była charakterystyka postaci – Yuriko w pierwszym sezonie była dumną dziewczyną, miała co prawda drażniący charakter itd. ale w przez dwa następne sezony zrobili z niej „pustą lalkę” bez własnego zdania, na sam koniec charakterem praktycznie nie różniła się od Miho… reszta postaci zatrzymała swój „oryginalny charakter” mniej lub więcej i przyjemnie oglądał się dość ich historie ale czuć było pominięcie gdzieś w tyle.
Całość oglądało się bardzo przyjemnie, trochę dowiedziałem się na temat samej mangi oraz miałem okazję obejrzeć również dobrą obyczajówkę, więc jestem naprawdę zadowolony. Miałem nadzieję na nieco więcej ale i tak nie było źle, wystawiam tutaj 8/10 również jak w przypadku poprzednich dwóch sezonów, ponieważ pomimo wielu zalet nadal pojawiało się kilka wad(nie, żeby były jakieś istotne). Serię Bakuman jestem w stanie polecić wszystkim z czystym sumieniem :)
Zwrócić uwagę można na dołożone wątki miłosne – odnosiłem wrażenie, że próbowali poprawić nie do końca udany „główny” wątek miłosny, kliknij: ukryte spodziewałem się nieco większego skomplikowania spraw w tej kwestii ale to chyba nie byłoby w stylu Bakuman… Nie mniej jednak dzięki temu „smaczkowi” nie wiało nudą(w większości). kliknij: ukryte W końcu też jakiś minimalny progres w wątku miłosnym Miho i Moritaki – jak tak dalej pójdzie, to może w piątym sezonie dadzą sobie w końcu buzi! Trochę to zabawne i jednocześnie przykre…
Skupili się też trochę bardziej na relacjach samych autorów, choć w nie do końca interesujący sposób, niektóre zachowania wydawały się trochę nienaturalne zważając na oryginalny charakter postaci. Za bardzo też nie czuć wkroczenia postaci w dorosłe życie – praktycznie dalej robią, to co robili i cała reszta gdzieś umyka, choć z drugiej strony też się obawiam, czy byliby w stanie to przekazać w „mało nudny” sposób.
Generalnie jest to bezpośrednia kontynuacja i wszystkie sezony zapewne trzeba połączyć w całość, więc jeśli ktoś oglądał pierwszy sezon(i nie męczył się przy tym), to powinien i drugi – końcówkę pierwszego zakończyli cliffhangerem(nie jestem pewien, czy można używać tego słowa w przypadku anime) i ciężko byłoby po prostu urwać sobie historię gdzieś w połowie. Mam jednak nadzieję, że zakończą całość na trzecim sezonie – jakkolwiek samą serię oglądanie się przyjemnie, to jednak nie widzę sensu, aby ją zbędnie przedłużać, w samej serii są częste przeskoki w dużych odstępach, więc spokojnie mogliby zakończyć resztę historii w 3 sezonie.
Ode mnie ponownie 8/10 – jakkolwiek widać poprawę względem pierwszego sezonu, tak niestety nadal jest kilka wad, które nie pozwalają mi dodać choćby jednego punktu z czystym sumieniem, seria interesująca na wiele sposobów ale znów też nie jest jakoś super zachwycająca. Sam zabieram się za następny sezon i mam nadzieję, że będę pozytywnie zaskoczony.
Również bardzo spodobało mi się przedstawienie pracy edytorów, mangaków i całej reszty – zakładając, że jest to zgodne z realizmem – jest to naprawdę ogrom pracy i nie spodziewałem się ile to wszystko kosztuje czasu… do tego naprawdę trzeba mieć głowę na karku i talent :)
Jeśli chodzi o sam wątek romantyczny, po przeczytaniu wstępu do recenzji i kilku komentarzy spodziewałem się czegoś… nie wiem, kontrowersyjnego? W tym przypadku zastanawiam się, czy faktycznie nie byłoby lepiej. Próbowałem jakoś w głowie analizować wiele razy cały wątek i zawsze dochodziłem do tych samych wniosków – kliknij: ukryte Mashiro po prostu palnął głupotę, której kurczliwie się trzymał i sam do końca nie był przekonany, co do słuszności złożonej obietnicy, natomiast Miho zachowała się egoistycznie, będąc świadomą, że ich marzenia niekoniecznie się muszą spełnić cała ta obietnica wychodziła w podsumowaniu na „może się spotkamy, może nie”, związek na odległość właściwie bez większego powodu(można by polemizować, czy tak faktycznie w tym przypadku byłoby na „albo miłość albo marzenia” w tym wieku – ale podchodząc do tego racjonalnie, było to po prostu nielogiczne), zamiast ciekawie wyszło nienaturalnie i na dłuższą metę strasznie męcząco… pomijając już nawet fakt, że przez 25 odcinków ich sytuacja kompletnie się nie zmieniła, podczas gdy Kaya i Akito zdążyli się związać się już całkiem na poważnie – był to idealny kontrast dla bezsensownej sytuacji, która ma miejsce pomiędzy Mashiro i jego wybranką. Dłużej również myśląc, nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego wątku w jakiejś bardziej interesującej odsłonie – pomysł był wzięty chyba na test… Jest to jeden z dwóch głównym powodów, dla którego zgadzam się z recenzentem w kwestii „mogło być świetne, a wyszło tylko dobre”.
Fabuła – no i tutaj również mogłoby być o wiele lepiej, w większości są to powtarzające się sytuacje typu „uda się albo nie”(ktoś o tym wcześniej wspominał w komentarzach), któryś raz z kolei było widać ewidentną manipulację w stronę widza, aby przyciągnąć do dalszego oglądania(jak na ironię kliknij: ukryte sami wspominali w serii, że czytelnik wie, kiedy próbuje się manipulować jego uczuciami i powinno się tego unikać…). Brakowało mi jakiegoś punktu zaczepienia do życia samych bohaterów, czy czegoś właściwie poza powtarzającym się non‑stop „ganbare”, mnie jako widzowi nie brakowało pokazywania jak bardzo bohaterowie się starają bez przerwy, tylko jakichś innych zaczepień, czy nawiązań w ich życiu – czy choćby większym przykuciem uwagi do dylematów, poważne wybory w tak młodym wieku mają wielki wpływ na przyszłość ale u nich to praktycznie nie było z tym problemu… jest to drugi powód, dla którego seria jest tylko dobra, a nie była świetna.
Bohaterowie – z jednej strony mnie zaskoczyli, z drugiej znowu raczej nie odstawali od innych bohaterów z innych serii,
kliknij: ukryte byłem przekonany, że Kaya będzie denerwującą tsundere, która wszędzie pcha nos, gdzie nie trzeba, poniekąd tak było, jednak też potrafiła się zachować, jeśli wymagała tego sytuacja, od święta potrafiła również powiedzieć coś mądrego, więc na pewno nie zaliczam jej do bohaterów irytujących. Mimo, że się nie wyróżniała, to uważam, że nadała jakiegoś bardziej interesującego smaczku do serii – bez niej mogłoby być naprawdę nudno.
Akito okazał się całkiem mądrym facetem ale znów nie był zadufany w sobie, czy też nie zgrywał się przy każdej okazji, Moritaka na pierwszy rzut oka wyglądał na snoba, jednak nie był on aż taki zły, pomijając jego dziwne zmiany humorów i racjonalne podejście do jednych faktów, podczas gdy przy innych zupełnie tracił głowę(tak, mowa o jego „zakochaniu”). Miho natomiast była raczej nudną, słodk i wstydliwą dziewczyną „kawaii”, której brakowało odwagi na zwykłą rozmowę z osobą, w której się zakochała, brak jej było logicznych argumentów do swoich przekonań, czy choćby prostej potrzeby wsparcia bliskiej osoby, w tej sytuacji wyglądało to na egoistyczne i momentami nawet na chamskie…
Do oprawy muzycznej nie mam generalnie zastrzeżeń ale opening i engind pasowały bardziej to typowego romansu, aniżeli obyczajówki. Graficznie też raczej nie ma się do czego przyczepić – ogólnie kreska na dość przyzwoitym poziomie, pokazane mangi i ryciny były wyraźne, więc najważniejszy punkt został chyba wypełniony.
Całość przyjemnie mi się oglądało, choć bywały też odcinki, które zawiewały nudą i wątek romantyczny raczej tworzył „obojętną” atmosferę, można by naprawdę przekonać do siebie bohaterów ale tym razem niekoniecznie… w innych obyczajówkach naprawdę dało się polubić bohaterów, tutaj zwyczajnie do nich podchodzi się neutralnie i nie można też wziąć całego Bakuman jakoś bardziej poważnie. Pomimo jednak kilku istotnych wad jestem w stanie wyciągnąć ocenę 8/10 i mam głęboką nadzieję, że w dwóch następnych sezonach autorzy poprawili swoje błędy, chciałbym, aby wyszło z tego coś naprawdę dobrego. Poza tym można chyba szczerze polecić osobom, które chciałyby się dowiedzieć jak wygląda tworzenie mangi za kulisami.
Główny bohater, który próbował zerwać z przeszłością i odnaleźć się w realnym życiu był nawet interesujący, zaczął w końcu myśleć racjonalnie i trzymać się tego – niestety gdzieś później ponownie wrócił do raczej mało logicznego toku rozumowania i jeszcze zaczął zalatywać schematycznością… tak jak na początku wydawał mi się oryginalny, tak później tego typu zachowania widywane były również w innych seriach. O innych bohaterach nie mam za bardzo jak się rozpisywać, też było widać u nich wiele powielanych schematów charakterystyk i nie wyróżniali się za bardzo. Nie jestem również przekonany do samych zachowań, oglądałem wiele komedii szkolnych, czy po prostu serii związanych ze szkołą – i w tym przypadku nie wyglądało to zbyt naturalnie, chyba bardziej pasowałoby, gdyby osadzili to gdzieś w połowie gimnazjum…
Rozumiem to całe przesłanie, że każdy żyje z jakimś swoim syndromem – tylko nie jestem przekonany do tego w takiej formie, bohaterowie zamiast zaakceptować swoją wewnętrzną indywidualność i po prostu próbować żyć z takimi „zainteresowaniami” gdzieś po boku, to doszli do wniosku, że jest to coś, czym powinni się pierwotnie kierować, rozwiązanie raczej płytkie i niedojrzałe zwłaszcza w perspektywie przyszłości, nie mówię tutaj o całkowitym negowaniu pewnych uczuć ale dorastający ludzie powinni cechować się przywyknięciem do faktów w rzeczywistości i zamiast przesłania, które mogłoby dać trochę do myślenia podano płytki rozwiązanie na talerzu.
Pierwsze kilka odcinków faktycznie nie zachwycało, później było troszkę lepiej, niestety zakończyło się raczej przewidywalnie – raczej nie ma mowy o jakimś zaskoczeniu. Nie mniej oglądało się dość przyjemnie, choć nie jest to typ serii, o której można by się rozpisywać godzinami – zaliczyłbym to do kategorii lekkich serii, od których nie powinno się zbyt wiele wymagać, sam się może nie nudziłem ale o jakimś większym zainteresowaniu też ciężko mi mówić. Sam pomysł ciekawy ale przedstawiony prostoliniowo i powierzchownie.
Fabuła nie jest jakaś bardzo skomplikowana, jednak w jakiś sposób przyciąga do dalszego oglądania. Materiału pojawiło się dość dużo jak na 6 powiedzmy, że filmów – zarówno zostały wyjaśnione w skrócie relacje bohaterów, jak i cały konflikt, miejscami również pomniejsze wątki poboczne – jak dla mnie idealne wykorzystanie czasu. Obraz wojny ukazany po obu stronach równie krwawy, gdzie praktycznie każdy mógł stracić życie w każdej chwili, bez zbędnego koloryzowania, mnie bardzo przypadł do gustu ten koncept. Teoretycznie można by rozciągnąć całość o serię 24‑odcinkową, dołożyć intryg, może trochę dramatu i może nawet miejscami jakieś wątki miłosne ale obawiam się, że ucierpiałyby na tym przede wszystkim grafika(w oparciu o szczegółowość mechów – nosiły na sobie ślady bitw, w walkach zwrócono uwagę na wszystkie szczegóły typu zniszczenie poszczególnych elementów zbroi czy samego uzbrojenia – dla mnie coś wspaniałego i jednocześnie realistycznego nawet, jeśli w grę wchodzi coś takiego jak mechy) lub nawet przy dłuższym scenariuszu mogłoby momentami zawiać nudą… w obecnej formie pozostał pewien niedosyt ale jednocześnie pełne zadowolenie przy spędzeniu tych kilku godzin na ekranie.
Każda z postaci miała swój charakter, opierały swoje działania na jakichś zasadach i nie były to jakieś nielogiczne rozwiązania, można by się przeczepić nieco do głównego bohatera, jednak na szczęście nie był typ osoby, która płacze po kątach nad swoim losem, doszukałem się w nich pewnych schematów z innych serii ale mimo wszystko chyba polubiłem.
Momentami też pojawiał się fanserwis, na szczęście w akceptowalnym poziomie i nie był wpychany widzowi na siłę – zresztą nawet nie było potrzeby zapełniania czymś takim, całość oglądało się bardzo przyjemnie.
Z zasady omijam serie z mechami, bo często trafiają się jakieś wyimaginowane maszyny, strzelanie gigantycznymi laserami, czy nawet łączy się to z super mocami… co w efekcie wychodzi dość dziwnie, a mnie raczej odpycha w swojej formie – Break Blade jest jednak idealnym przykładem, że gdzieś tam zawsze znajdzie się perełka odchodząca od stereotypów i jest w stanie zapewnić kilka godzin rozrywki – dla mnie jak najbardziej udane i polecić mogę wszystkim, czego szukają czegoś poważniejszego. Ode mnie mocne 9/10(dałbym max ale brakowało mi kilku rozszerzeń wątków).
Jeśli chodzi o samą fabułę – rozumiem, że najważniejszy był tutaj przekaz, tylko zastanawiam się, czy nie byłoby warto ukazać to w nieco innej formie. Nie mówię, że była zła, czy choćby schematyczna, jednak na tyle prawdopodobna, co fabuły typowych dram, w ten sposób wydawała się ona trochę powierzchowna z założenia, autor mógł pomyśleć o czymś bardziej „codziennym”, gdzie widz mógłby się bardziej utożsamić z problemem, w tym przypadku wygląda to trochę jakby zarys romansu z pewnym ukierunkowaniem na konkretną sytuacją, aniżeli ogólny problem. Możliwe też, że trochę się czepiam i taka forma była bardziej „zjadliwa” dla ogółu, jednak przy tak doskonałej grafice jeszcze z dopracowaną fabułą można by stworzyć prawdziwe arcydzieło z przesłaniem, które zapada w pamięci na długo i nawet idąc dalej – wielu mogłoby się skłonić do pewnych refleksji, czy odnieść w pewnych sytuacjach i „obrać” prawidłową drogę. Oczywiście nie mówię tutaj, że utożsamienie się z bohaterami jest kompletnie niemożliwe – ponieważ zarówno główny bohater jak i bohaterka mieli swoje problemy i całkiem realne ale nie jestem przekonany do przekazania tego właśnie w takiej formie.
Kotonoha no Niwa na pewno zapamiętam jako jedno z najpiękniejszych anime, jakie miałem okazję oglądać, tylko wolałbym, aby tyczyło się to również fabuły.
Jestem w trakcie oglądania Place Promised in Our Early Days oraz niedługo planuję również zobaczyć sławne Byousoku 5 cm, mam nadzieję, że w tych dwóch przypadkach będę zachwycony, cały czas wierzę w Pana Shinkaia :)
Ocenić całościowo jest mi strasznie ciężko… dawno tak nie nacieszyłem oka tak dobrą animacją ale znów przy fabule wyszło trochę przeciętnie, oglądało się całkiem przyjemnie progres krótkiej historii ale znów nie mogę mówić o zachwyceniu. Wystawiam 8/10, choć chciałbym więcej.
Fabuły praktycznie nie było, kilka wydarzeń, które właściwie nie miały większego znaczenia, ot co po prostu kolejne dni w szkole – trochę byłem rozczarowany, ponieważ kilkunastu chłopców trafiających do szkoły pełnej dziewczyn to raczej dobry materiał na komedię niekoniecznie wypełnioną tylko i wyłącznie podtekstami ale dałoby się jeszcze wcisnąć kilka „mądrzejszych” zabawnych sytuacji.
Postaci – chyba pierwszy raz trafiłem na serię, w której to facet robi za przyzwoitkę… riposty na zasadzie „znowu coś pomyliłaś!” robią się bardzo szybko nudne. Dziewczyny w większości myślące o wszystkim, co związane z seksem – w przypadku 1‑2 postaci zabieg ten zdałby egzamin ale tutaj jest po prostu nadmiar. Z jakiegoś powodu strasznie drażniła mnie Hata, być może przez jej „przymulony” głos albo zachowanie – tak czy siak nie potrafiłem jej strawić aż do końca.
Graficznie prezentuje się na dość dobrym poziomie, choć też o dbaniu o szczegóły nie ma mowy.
Podsumowując – dla mnie seria była średniawa, prawdopodobnie tylko i wyłącznie dlatego, że humor nie przypadł mi do gustu i polecić chyba można tylko i wyłącznie osobom, które lubią „zboczony” humor w formie podtekstów, gry słów, czy docinek. Nie jest to raczej priorytet. Ode mnie wyciągnięte 6/10.
Początkowo byłem przekonany, że będą chcieli zrobić przy tym nieco bardziej rozwinięty wątek romansu, jednak ukierunkowanie w niewielkie rozterki miłosne chyba wyszedł na lepsze, bo w przeciwnym wypadku czuję, że zrobiłoby się zbyt dramatycznie(w obecnym stanie utrzymał się odpowiedni balans). Fabuła jest też podzielona jakby na dwa człony, niektórzy wspominali, że powinna już zakończyć się na pierwszym – uważam, że byłaby to dobra opcja ale materiał z drugiego wcale nie był gorszy, choć już opierał się na czymś innym.
Doszukałem się również więcej odniesień do fantasy, niż w większości innych serii, które są określone w tej kategorii, co prawda wszystko w oprawce mmo i panujących tam zasad(choć gołym okiem widać, że jest to uniwersum mmo w zachodnim typie) ale też nie przynudzano regułkami panujących tam zasad(bardziej podstawy i dobrze, przy rozległym tłumaczeniu układów, stylu walki itd. stracono by zbyt wiele czasu). Brakowało mi właściwie tylko jakieś odpowiednie skategoryzowanie używanych ekwipunków – postacie na niskich poziomach wyglądały bardzo podobnie do tych na wysokich poziomach i ciężko było odczuć różnicę( kliknij: ukryte przykładowo w przypadku kazuto przy pierwszych 50 poziomach jak jeszcze był w SAO), nie było to jednak nic poważnie drażniącego.
Postaci również przypadły mi do gustu, charakteryzacja może nie była jakoś specjalnie skomplikowana ale w tej historii każdy miał swoje miejsce i nie mogę nic zarzucić.
Ode mnie 10/10 – było kilka pomniejszych szczegółów, do których mógłbym się przyczepić ale od dawna nie byłem w stanie znaleźć serii, przy której tak dobrze bym spędził czas, na pewno pozostanie mi w pamięci i będę kiedyś powrócę. Szukałem czegoś podobnego do Log Horizon i miałem nadzieję znaleźć coś w podobnym klimacie, co prawda LH jeszcze cały czas jest emitowany ale w tym momencie SOA wybrałbym z miejsca bez zastanowienia.
No i w tym roku kontynuacja, nie mogę się doczekać :)
Na 13 odcinków miałem trochę wrażenie, jakby zabrakło materiału na wątek główny, w większości to praca, życie w ciasnym mieszkaniu i codzienne problemy – nie żeby mi to przeszkadzało ale z tym pomysłem i odpowiednim scenariuszem można by spokojnie rozciągnąć serię na co najmniej 20 odcinków. W całej serii brakowało mi najbardziej porządnego rozwinięcia wątku głównego, historia mogłaby być całkiem interesująca, a tutaj pełni rolę drugoplanową i daje wrażenie, jakby nieco na to przymknięto oko.
Swoją drogą mimo, dziwię się, że seria nie jest otagowana jako ecchi, może nie ma jakichś perfidnych ujęć majtek itd. ale jest widocznych co najmniej kilka cech.
Serią śmiało można polecić miłośnikom komedii, pomysł jest całkiem oryginalny i obejrzenie na pewno nie będzie stratą czasu. Ode mnie za całość 7/10 – dałbym więcej ale brakowało mi lepszego rozwinięcia wątku głównego, jak już wspominałem wcześniej.
Oglądając całość miałem wrażenie jak na początku po prostu pomyślano „zróbmy chaos” a następnie chcieli z tego powyciągać różne wątki miłosne, być może moje założenie jest błędne ale tak to wyglądało.
Postaci dość schematyczne, w całej grupie można znaleźć charakterystykę, którą spotykało się wielokrotnie gdzie indziej, nie mniej jednak wyciągnęli to w miarę zgrabnie, z jednej strony dość przewidywalne, z drugiej byłem ciekaw zakończenia wątku Yamamoto, bo ona właśnie miała najwięcej adoratorów kliknij: ukryte (również spodobało mi się odejście od stereotypu często spotykanego w ecchi i szkolnych komediach, że przyjaźń z dzieciństwa z czasem musi przerodzić się w miłość – pomijając oczywiście Mamoru, choć też nie powiedziano od jak dawna był zakochany w Misaki).
Wątki ecchi raczej wydawały się zbędne, przy tylu różnych wątkach nie widziałem powodów, dla których potrzebne by tu były ujęcia majtek, czy nawiązania do dużych piersi.
Seria dość przyjemna i warta obejrzenia w wolnym czasie ale raczej na zasadzie „obejrzyj i zapomnij” – podejrzewam, że w tej kategorii znajdą się jakieś lepsze odpowiedniki. Ode mnie 6/10
Ucieszyło mnie bardzo to, jak do całego aspektu życia osób zamkniętych w sobie dołączono również po części problemy codzienne, czy sukcesywne podążanie wyznaczoną ścieżką w społeczności i nawet pomimo negatywnych założeń wcale nie musi kończyć się źle, bohaterów nie było zbyt wielu jednak przy podsumowaniu widać, że mimo nawarstwiających się przeciwności losu zawsze jest jakieś wyjście – przedstawienie było dość powierzchowne(mimo wszystko całość była utrzymana w „krzywym zwierciadle”, a nie w poważnym tonie), jednak można przyznać, że w większości trafne.
Można by również próbować przeanalizować sytuacje bohaterów i zachowania osób dotkniętych chorobą(powiedzmy…) Hikikomori ale wolałbym raczej przyjąć, że każdy może to odebrać na swój sposób.
Humor właściwie nie do końca w moim stylu, nie jest to nic co próbuje się wciskać widzowi na siłę, a bardziej tło satyry dla osób dostrzegających niekoniecznie istotne szczegóły – pomniejsze sytuacje, czy nawiązania, które powodowały lekki uśmiech, było również kilka sytuacji w których faktycznie się trochę pośmiałem, jednak nie traktuję tego jako schematu komediowego, a raczej po prostu humorystyczny smaczek gdzieś po boku, który można docenić.
Postacie były naprawdę interesujące i wyróżniające się, nie było tutaj słodkich dziewczynek ociekających lukrem, tylko ludzie z prawdziwymi problemami.
Misaki była naprawdę przyjemną dziewczyną, z pozoru trochę narzucającą się, jednak jej zachowania miały uzasadnienie i nie jakieś wymyślone na poczekaniu, tylko przemyślane i mocno związane z fabułą. Właściwie to chyba stała się jedną z moich ulubionych postaci żeńskich, jeżeli chodzi o anime i na pewno jest jak dla mnie warta zapamiętania.
Satou jest typem postaci, które raczej rzadko się spotyka w seriach, o ile w ogóle. Facet trochę chamski, egoistyczny i do tego z masą problemów natury osobistej, podatny na zdanie innych i do tego wszystkiego dochodzi jego problem Hikikomori. W kilku niewielkich aspektach mógłbym sam się odnieść do jego postaci w różnych momentach w życiu i być może dlatego czasami mnie drażnił, choć jego sposób na rozwiązywanie problemów był dość często mało przemyślany, czy nawet nielogiczny – tylko tutaj znowu nie jestem pewien, czy był on taki po prostu jako postać, czy wychodziło to z jego natury pustelnika
Co do samej grafiki ciężko mi się odnieść… postacie czasami były leniwo odrysowanymi kształtami – i wiem, że bywały sytuacje, że było to celowe ale w niektórych momentach odniosłem wrażenie, jakby ktoś się nie przyłożył… choć raczej miejsca i tła były dość wyraźne i cieszyły oko. Choć tutaj raczej nie dałbym 9/10, ponieważ nadal mi czegoś brakowało.
Przy muzyce było ok – w odpowiednich sytuacjach ballady(choć powtarzające się…) na gitarze, czy przy innych sytuacjach oprawa muzyczna tworząca odpowiednią atmosferę, w tym przypadku nie ma się do czego przyczepić, bo było naprawdę dobrze.
Generalnie jedna z tych serii, która wyróżnia się z tłumu, pojawiło się kilka pomniejszych schematów, które widziałem już gdzieś indziej, jednak jestem przekonany, iż nie chciano również robić z tego jednej wielkiej przygnębiającej historii, ponieważ nie byłoby miejsca na satyrę. Momentami nawet podświadomie zachęca do refleksji(osób, które mogą się choćby częściowo odnieść) i nie robi to w sposób narzucający się i raczej rzadko się spotykam z tym w anime. Powierzchowne ocenianie tej serii byłoby tutaj nie na miejscu i raczej niesprawiedliwe, sam wziąłem całość trochę do siebie i naprawdę cieszę się z czasu spędzonego przy NHK ni Youkoso! Ocena końcowa ode mnie to 9/10.
Ciężko zaliczyć to do jakichś standardowych kategorii ecchi, super mocy czy czegokolwiek innego(parodiowanie oklepanych schematów?) jednak w całości wyszło im to dość zgrabnie, choć sam humor niespecjalnie do mnie przemawiał.
Nie jest to anime, do którego miałbym ochotę powracać jednak nie żałuję czasu spędzonego na jego obejrzenie.
Rzadko widuje się anime, w którym grafika nie jest tylko po to, aby zastąpić braki w fabule – byłem przekonany początkowo, że wątek pracy może być na dłuższą metę nieco nudny, jednak na szczęście się myliłem – każdy tutaj miał swoje problemy mniejsze lub większe, każdy próbował dawać z siebie wszystko i z uśmiechem na twarzy, do tego każdy miał wyróżniający się charakter, czego często mi brakuje w anime.
Trochę humoru, przedstawienie stosunków między pracownikami, problemy osobiste(choć tutaj nie robiło się z tego powodu większych dramatów) i przede wszystkim wyobrazowanie atmosfery panującej w zajeździe(i pokazanie również ile wysiłku to kosztuje) – wszystko to składa się na całkiem dobry materiał który ma ręce i nogi.
Ode mnie ma mocne 8/10 za całość i polecam wszystkim, którzy mają ochotę na obejrzenie czegoś odmiennego i spokojnego.
Pod koniec właściwie wyglądało trochę, jakby zabrakło im trochę pomysłu na fabułę i było trochę mniej żartów ale materiał właściwie idealnie dobrany jak na 12 odcinków, przy większej ilości mogłoby być trochę przeciągane na siłę, a tak to wszystko zostało odpowiednio wyważone :) Cieszę się, że nie próbowali wciskać do tego żadnych dramatów, ani czego innego – tym sposobem pozytywnie i humorystycznie wyciągnięto najważniejsze atuty dla serii od początku do końca.
Seria przede wszystkim dla osób lubujących w komediach ecchi, bo inni spodziewający się typowej komedii romantycznej czy po prostu przeważającego wątku romansu mogą się zawieść(w tym drugim przypadku nawet bardzo). Sam na pewno będę miał ochotę kiedyś powrócić do Yamady i jej przyjaciół, ode mnie mocne 8/10 w kategorii komedii.
Początek mi się podobał – nieco bardziej poważny ton, brak rozterek sercowych i próby rozwiązania nieco ważniejszych(bynajmniej jak dla bohaterów) problemów. Następnie zaczyna się wkraczanie w dorosłe życie i tutaj zaczyna się trochę całość przeciągać, rozumiem również, że był to zabieg, aby nieco podnieść wiarygodność i wielkość dramatycznych momentów – dla mnie historia była momentami faktycznie smutna ale nic, co mogłoby wycisnąć łzy.
Tomoya zatracił swój oryginalny charakter kompletnie, co w ogóle mi się nie podobało – popadł w jakiś dziwny stereotyp „dorosłości” i zaczął robić się po prostu szarym człowiekiem z problemami. Nagisa jednak praktycznie wcale się nie zmieniła, nadal była delikatną dziewczyną „kawaii”, która ciągle miała tylko przepraszam i dziękuję na ustach. Związek tych dwóch postaci nie licząc szybkiego wkroczenia w dorosłe problemy był raczej mało interesujący. Dla odmiany jednak ciekawe było wyciągnięcie jakby przeszłości Misae, całość była trochę „nagła” ale skupienie się również na postaciach drugoplanowych może nieco bardziej wpłynąć pozytywnie na całość – choć szkoda, że ona sama miała raczej niewielki wpływ na sam przebieg wydarzeń(można chyba ją traktować jako „wątek poboczny”). Kyo, Kotomi, Ryo i Youhei praktycznie nie było później widać, ciekaw byłem trochę jak im poszło na wstępie do dorosłości, choć powiedzmy, że przy podsumowaniu pokazali się z dobrej strony.
Uważam jednak nadal, że całość powinna być nieco bardziej przemyślana pod względem dramatu – tutaj wygląda to troszkę, jak zaczerpnięcie z nieco starego pomysłu i nie ma miejsca na własną interpretację, ewentualnie na ustalenie sobie w wyobraźni innego zakończenia. Nie rozumiem również dlaczego dwa ostatnie odcinki są potraktowane jako część serii – bez problemu można by je zaliczyć do OVA.
Podsumowując jednak nie było wcale źle, pojawiały się momenty, których brakowało mi w oryginalnej serii, poza tym autorzy wyszli z inicjatywą kontynuowania historii, co raczej rzadko się zdarza i w tym przypadku było całkiem przyjemnie, cieszę się, że zamknąłem całą opowieść Clanada w całości. Żeby ocenić w skali liczbowej, to musiałbym podzielić serię na kategorie, całościowo określić w skali od 1 do 10 byłoby raczej niesprawiedliwie – serię na pewno mogę polecić na spokojne wieczory dla widza, który nie wymaga zbyt wiele od rozwinięcia lekkiej serii.
pierwsze co rzuca się w oczy, to specyficzna kreska – seria z 2005 roku ale styl jakby z końca lat 90tych, często też widać różne niedociągnięcia(czyżby pierwsza produkcja danego studia?), następny jest dźwięk – dubbing jest wstawiony jakoś „na sztywno”, głosy postaci nie wtapiają się w całość, przez to wszystko brzmi trochę nienaturalnie – po kilku odcinkach przestaje się na to zwracać uwagę, jednak nie wpływa pozytywnie w żaden sposób na serię… oprawa muzyczna też raczej kulała(w ogóle utwór puszczany w czasie „niezręcznych sytuacji” był w ogóle jakiś dziwny, pomijając fakt, że w ogóle nie pasował) w każdym razie pozostaje w tyle za wieloma innymi seriami w tej kwestii.
Pomijając jednak część techniczną, fabuła jest bardzo przeciętna – jest dość schematycznie, nie ma żadnych przewrotów akcji(mówię tutaj o przewrotach z kategorii „romansów”), wszystko jakby idzie łagodnie od początku do końca i jest dość przewidywalne – dziwie się, że rozciągnęli to aż na 26 odcinków. Sam się zastanawiam co mnie pociągnęło, aby obejrzeć całość. Ciężko również podciągnąć to pod komedię, nie przypominam sobie choćby jednego momentu, w którym choćbym się uśmiechnął. Kimi no Iru Machi – który jest ponoć drugim tworem tego samego autora jest o niebo lepszy, pomimo widocznych niedociągnięć(mówię o serii anime w obu przypadkach).
Bohaterowie są strasznie nieciekawi, przeciętni i nie posiadają zbyt wyraźnych charakterów kliknij: ukryte (przykładowo Honoka była okropnie nudna – nie mam nic do miłych i ładnych dziewczyn ale jako rywalka Suzuki powinna być o wiele bardziej interesująca), głównego bohatera oglądało się cały czas z jedną myślą – co on znowu głupiego zrobi, nie było to ani na zabawny sposób, ani „przypadkowo”, po prostu sprawiał wrażenie jakby mówił co mu ślina na język przyniesie. Suzuce jestem w stanie wybaczyć naturalne reakcje kliknij: ukryte (związane ze stratą bliskiej osoby) ale tak marudnej postaci to nie ogląda się również zbyt ciekawie… Chciałbym również coś napisać o postaciach drugoplanowych ale zwyczajnie nie jestem w stanie przypomnieć sobie czegoś, co by się wyróżniało – gdzieś tam po prostu sobie „byli” i również nie wyróżniali się w charakterystyce.
Wszystko to w sportowej otoczce, która nie była ani interesująca, ani konkretna, sportem się nie interesuję i raczej nie drażniło mnie to tak mocno ale na pewno znalazłoby się w tej kategorii coś ciekawszego(zarówno w romansie jak i po prostu sporcie).
Podsumowując – seria typowo dla dziewczyn, które wolą „lekkie” romanse, nie ma tutaj dramatów, ani większych powodów do koniecznego obejrzenia serii, bo wydaje mi się, że znalazłoby się coś ciekawszego. Po komentarzach byłem przekonany, że będzie tutaj interesująco, jednak ta seria nie potrafi do mnie dotrzeć – większość dla mnie była zbyt powierzchowna i raczej nie przyciągająca widza. Daję 5/10, chciałbym więcej ale nie potrafię się doszukać argumentów na punkt czy dwa więcej.