x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Chętnie zobaczę co będzie dalej. Swoją drogą – chyba pierwszy raz kiedy widziałem w anime u kogoś w pokoju figurki/tomy mangi i wyraźnie było widać do czego się one odnosiły. Ciekaw jestem, czy będą jakieś zabawne porównania do kliknij: ukryte SAO, jakąś pomniejszą parodią również bym nie pogardził :>
PS. Seria będzie miała jedenaście odcinków plus jeden special, który wyszedł tydzień temu.
Mangi nie miałem okazji czytać ale wielu zachwala, mnie pierwszy odcinek w sumie zaintrygował dość oryginalnym pomysłem i przede wszystkim wyraźną i szczegółową kreską(nie licząc samego nauczyciela – ten to wygląda jakby ktoś go żywcem wyciągnął z jakiegoś One Piece'a, czy DB).
Podsumowując jestem na tak.
Cóż, przygód znienawidzonego Slaine'a ciąg dalszy. A co tam, zobaczy się co twórcy dalej wymyślili.
Mnie akurat James Bond nigdy nie przekonywał w żadnej formie, a tym bardziej w idei japońskiej(zawsze muszą napomknąć o tym, że to najlepszy snajper na świecie albo po prostu jest geniuszem w jakiejś kategorii, dlatego też porzuciłem już po pierwszym odcinku wychwalanego Phantom'a).
Samym japończykom chyba przypadło do gustu, potwierdzone są następne dwie serie, z czego najbliższa zdaje się ma pojawić pod koniec marca 2015. Yuuji będzie nadal ratował niewiasty w opałach :> Poprawy bym się nie spodziewał, bo wszyscy znowu spodziewają się „skondensowanej” fabuły.
Wracając jednak do tematu – zgodzę się, że oryginalny James Bond miał swój urok, japończykom jednak chyba trudno odwzorować podobny typ postaci na podstawie znanej już idei. Ofc zakładając, że faktycznie naoglądali się za dużo przygód brytyjskiego agenta.
Zaczynając od podsumowania – jest genialne, nie mógłbym znaleźć lepszego określenia dla pierwszego arca drugiego sezonu :)
Dwa – kwestia raidu(mowa o kliknij: ukryte Excaliburze), faktycznie jeśliby spojrzeć na to jako typowy raid, to widać, że autor SAO nie ma zielonego pojęcia jak to wygląda naprawdę albo po prostu znowu chciał podkreślić boskość głównego bohatera. Znów jednak w niektórych MMO pojawia się coś takiego jak party‑dungeony lub instancje(mini‑wersje raidów?) – w takim przypadku miałoby to trochę większy sens pomijając już beznadziejne ustawienie i taktykę samych bohaterów :) Nie potrafię sobie jednak przypomnieć, czy w drugim sezonie pada choćby raz słowo raid, dlatego też upierać się nie będę.
Animacja – tutaj poza dynamiką i względną szczegółowością w czasie walk raczej jakością chyba nie przebija innych przygodówek TV, to jednak już w ramach opinii własnej.
Z resztą w większości się zgodzę – podobnie w kwestii LH, faktycznie chyba jest na dłuższą metę o wiele ciekawsze i bardziej realne względem standardów, aniżeli SAO całokształtem.
No i ogółem podziękował za ciekawą reckę :)
Ostatni odcinek faktycznie wydawał się przynajmniej mało logiczny i prawdopodobnie było o wiele więcej łatwiejszych i mniej ryzykownych rozwiązań ale podejrzewam, że znowu chodziło o kliknij: ukryte pochwalenie umiejętności Yuujiego.
VN'ka faktycznie mogła wyjść ciekawiej, choć znów nie widzę zbyt wielu opcji, aby wyszło to jakoś w widoczny sposób lepiej. Z gatunku ja bym mimo wszystko stawiał na haremówkę, jej elementy zdaje się, że przeważają.
Dla mnie to akurat był taki całkiem przyjemny kontrast w czasie, jak jeszcze AKG pojawiał się co niedzielę. Na koniec 6/10.
Przez jakiś czas obawiałem się, że będzie wiele zapożyczeń z innych gier/serii(po wrażeniach z pierwszych dwóch odcinków) ale koniec końców było tego naprawdę niewiele – i jedyną właściwie rzeczą, która zapadła w pamięć na dłuższą metę w kwestii porównać był sam Bahamut, który siłą rzeczy dla entuzjasty FF po prostu sam nasuwa się na myśl.
Favaro i Kaisar byli naprawdę ciekawie dobraną parą, od strony charakteru zupełne przeciwieństwa, nie mniej naprawdę pasowali do siebie. Z dodatkiem „niedojrzałej” Amiry często pojawiały się nawet sytuacje, które wywoływały uśmiech na twarzy, więc sam dobór bohaterów był jak najbardziej trafny.
12 odcinków efektywnych walk, szczegółowej animacji, akcji i powiedzmy, że dobrej jak na przygodówkę fabuły – czego chcieć więcej? Po drodze oczywiście pojawiło się kilka wątpliwości, wątków nie do końca wyjaśnionych moim zdaniem i fabuła trochę „parła” na przód – dałoby się to rozciągnąć spokojnie na 20 odcinków – nie są to jednak kwestie, do których mógłbym się uczepić.
Dźwięcznego „Favaroooo!” nie zapomnę przez długi czas:)
Prawdopodobnie powinno się to traktować bardziej jako materiał reklamowy pod grę(wysokiej jakości jakby nie było) i zapewne są marne szanse na kontynuację, choć jak najbardziej obejrzałbym takową.
Ode mnie 8/10.
Kosmici atakują... ekhm... rozkochują!
Gdyby to był mój pierwszy romans anime, to na pewno bym docenił, nawet bardzo – być może na jego podstawie porównywałbym inne, jednak po obejrzeniu już wielu innych komedii/romansów/dramatów jest to następna seria gdzieś po drodze, która jest pomysłem na ożywienie idei Onegai Teacher – która wyszła imho całkiem nieźle, tylko ktoś tutaj niestety nie odebrał dobrze lekcji z błędów na poprzedniku w czasie tworzenia.
Przede wszystkim są to strasznie mało interesujący główni bohaterowie(mowa o Kai'u i naszej uroczej kosmitce) – Kai jest fajtłapą, która miała farta(czy bardziej szczęście w nieszczęściu), natomiast sama kosmitka jest naprawdę mało oryginalna względem charakterystyki… przypomina te „mniej istotne” dziewczyny w romansach, które zabiegają o względy protagonisty. O dziwo dawno nie zainteresowali mnie tak bohaterowie drugoplanowi – co prawda tutaj również nie było nic nazbyt oryginalnego ale ich rozwój stosunków bardziej mnie interesował od głównego wątku – powinno być chyba na odwrót.
Niezmiernie się cieszę, że serię domknęli – nienawidzę oglądać romansów, które nie są dokończone lub niejednoznaczne, co prawda wszystko to trochę się dłużyło ale zgrabnie stworzono zakończenie zawarte dosłownie w kilku krótkich scenach, zazwyczaj można się spodziewać co najwyżej jakiejś iskierki nadziei na kontynuację – tutaj jej nie trzeba, niektórym może co najwyżej pozostać mały niedosyt ze względu na formę zakończenia ale można raczej odejść z satysfakcją.
Gdzieś do połowy byłem pewien, że będzie to seria, którą na pewno będę miał ochotę obejrzeć po latach i wyciągnąć miłe wspomnienia, jednak przy ostatnich odcinkach zaczęło mi się to trochę dłużyć… jak najbardziej miałem ochotę to dokończyć ale zrobiło się trochę jakby monotonnie? W zestawieniu końcowym kategoryzuję jako „seria na raz” – dostarczająca rozrywki i warta obejrzenia ale na pewno tylko na jeden raz.
Ode mnie podciągnięte do 7/10 – seria miała kilka błędów, o których nawet szczerze mówiąc nie chce mi się rozpisywać, ponieważ są to rzeczy spotykane bardzo często w innych romansach/dramatach i są one po prostu na swój własny sposób powielone.
Na plus na pewno jest tutaj zasięganie do nazewnictwa państw/miejsc podobnego jak w Europie, czy nawet choćby pewnego podobieństwa samych terenów – nie ma to jakoś większego znaczenia, poza wyznaczeniem granic w grach politycznych ale można docenić.
Postacie – typowo shounen'owe, nie uraczy się tutaj raczej jakiejś skomplikowanej charakterystyki, są to wzory postaci, gdzie widywało się już wcześniej.
Fabuła – ponownie „źli chcą władzy” i znajduje się jeden bohater, który zbiera towarzyszy i próbuje uratować kraj. W tej kwestii akurat naprawdę nic oryginalnego.
Dość dużo czasu poszło na tłumaczenie taktyk(widok strategiczny z lektorem) – oczywiście wytłumaczenie działań postaci jest jak najbardziej na miejscu, tylko wydaje mi się, że w zupełności wystarczyłoby wytłumaczenie przez samych bohaterów do czego dążą.
Pojawia się tutaj również niewielki zarys romansu – jednak tylko na poziomie zachwytów i takiej niewinnej walki niewiast o względy bohatera. Samą serię traktowałbym po prostu jako haremówkę fantasy, gdzie przy okazji można zobaczyć kilka dość efektywnych walk – czyli nic specjalnie ambitnego ale idealne na rozluźnienie.
Ode mnie 6/10 – z początku myślałem o siódemce, jednak gdzieś przy końcu seria zaczęła mi się dłużyć. Być może to przez fakt, że w tym roku pojawiło się kilka‑kilkanaście innych podobnych serii, nie mniej liczyłem na nieco więcej. Oglądało się przyjemnie – z początku nastawiłem się na coś, co nie będzie wymagało zbyt wiele uwagi i tym samym mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany.
No i oczywiście pojawiła się mała „iskierka” nadziei na kontynuację(stwierdzenie, że seria ma „otwarte zakończenie” to może byłoby trochę zbyt wiele) – dla zainteresowanych.
Magia, cycki i inne przyjemności.
Koncept magiczny był jakiś taki nie wiem… nieprzemyślany? Próbują to jakoś niepotrzebnie komplikować na siłę, kiedy tak właściwie w tym przypadku w ogóle nie było takiej potrzeby – zwłaszcza, że jest to typowa seria rozrywkowa.
Dalej – inni uczniowie w szkole, miałem wrażenie, jakby kliknij: ukryte potraktowano ich jako mięso armatnie. Rozumiem, że akcja skupiała się na najmocniejszych bohaterach ale wyglądało to często tak, jakby reszta świata poza nimi nie istniała. Drugi i trzeci plan również jest istotny, niestety autorzy anime często o tym zapominają.
Czy warto obejrzeć? Mnie osobiście podobały się elementy ecchi/haremu, momentami był ich nadmiar ale trzymało się to jakoś w granicach rozsądku – no i właściwie byłyby to atuty serii, ponieważ reszta(kreacja postaci, fabuła, kreska) były raczej przeciętnej jakości. Ewentualnie jeszcze może protagonista – typowy bohater z „unikalną mocą”, jednak nie ukrywał, co mu się tak naprawdę podoba :) Sama seria również posiada „otwarte zakończenie” – także warto się zastanowić, czy chce się oglądać coś, co niekoniecznie będzie miało kontynuacje(oczywiście mowa o wersji anime, ponieważ manga jest nadal wydawana).
Swoją drogą – jeśli miałbym do czegoś przyrównać, to powiedziałbym, że jest to „tańsza wersja Highschool DxD”.
Ode mnie podciągnięte do 6/10 – tylko dlatego, że mam słabość do haremówek. Kontynuację może bym i obejrzał ale ponownie tylko w przypadku, gdybym miał ochotę na jakieś akceptowalnej jakości ecchi.
Idealny przerywnik „telewizyjny” pomiędzy seriami, taki bardziej „codzienny” humor z otaku w tle.
Zakończone całkiem przyjemnie no i ogółem całość była również bardzo przyjemna. Na pewno ciężko o to, żeby komuś się dłużyła :)
Ode mnie 7/10.
Z początku chciałem sobie darować – dałem szansę i po drugim odcinku jakoś to leciało dalej i dalej, szczerze mówiąc nie wiem co mnie pociągnęło do końca w tej serii – jak już wspomniano wcześniej jest przewidywalna i raczej nie ujrzy się tutaj nic nowego(może poza żywymi maskotkami z charakterystyką starszych panów z niecodziennym hobby).
Serii na pewno nie należy traktować jako romansu/haremu – jest to po prostu komedia z niewielkim wątkiem romantycznym bez jakiegoś grubszego zarysu, względem haremu – technicznie rzecz biorąc może i tak ale na pewno nie jest to taki harem, jaki przychodzi od razu na myśl.
Amagi miał kilka swoich momentów, przy których udało mi się nawet trochę pośmiać( kliknij: ukryte choćby motyw z ostatniego odcinka – prasowanie w przestworzach było tak aburdalne, że uśmiech sam pojawiał się na twarzy), jednak od komedii wymagam o wiele więcej i tutaj smaczki typu kliknij: ukryte „owca grająca death metal” nie wystarczą.
Główny bohater pomimo swojej natury był całkiem znośny – może nawet był jednym z atutów tej serii. Reszta postaci była wykreowana również całkiem nieźle.
Na rozluźnienie jak najbardziej ale w kategorii „kiedyś może obejrzę”, nie jest to nic, co mogłoby przykuwać do ekranu na dłuższy czas, czy coś, o czym można by się długo rozpisywać – ABP jest serią ze średniej półki, którą można przy okazji obejrzeć ale jeśli się pominie, to raczej niewiele się na tym straci. Dla entuzjastów mniej ambitnych lekkich komedii.
Ode mnie 6/10.
Jedna z niewielu serii ostatnio wydanych, przy której będę tęsknił za jej bohaterami – ale znów nie czuje niedosytu, wszystko zostało zgrabnie poprowadzone do końca i jestem usatysfakcjonowany i na pewno nie żałuję spędzonego przy niej czasu.
Nie podobała mi się jedna rzecz – kliknij: ukryte ostatnio w haremach z elementami romansu panuje trend, w którym bohater często nie wykazuje większego zainteresowania względem swojej wybranki – podobnie było i tutaj, można było się oczywiście spodziewać, że prawdopodobnie wypadło na Shirasaki koniec końców ale też nie było to nakreślone jednoznacznie.
Lekka, może niekoniecznie zapadająca w pamięć seria ale na pewno warta obejrzenia dla fanów haremu/ecchi nie opartych na fanserwisie.
Ode mnie 7/10 – takich serii mogłoby być więcej.
Sama seria faktycznie wydaje się tylko małym wstępem do czegoś większego.
Natomiast już akceptując sam koncept super mocy – co ciekawe jest tutaj troszkę inne podejście do samej kwestii, nie ma tutaj ratowania świata, spełniania marzeń, czy czegokolwiek innego, są to po prostu przeciętne dni japońskich nastolatków ze super mocami( kliknij: ukryte oczywiście wokół dzieje się ta cała wojna wróżek ale sami bohaterowie przez całą serię nie angażowali się w nią bezpośrednio) z taką bardziej luźną otoczką.
Gdyby jednak skupili się na czymś konkretnie, to mogłoby być nieco lepiej – w obecnej formie wygląda to na zlepek pomysłów, gdzie nie mogliby się do końca zdecydować. Oczywiście można to też traktować jako wstęp do większej historii i wtedy miałoby to sens, tylko na razie o drugim sezonie nie ma ani widu, ani słychu.
Dodam jeszcze jedną rzecz – oglądając kliknij: ukryte bodajże odcinek 8(w którym Hatoko pokłóciła się z Andou) wyłapałem ciekawą(według mnie) rzecz, seiyu to nawet muszą porządnie umieć krzyczeć/wyżalać się :) Wyciąganie brudów przez Hatoko wyszło powiedziałbym, że nawet realnie – jednym ciągiem w nerwach wylanie wszystkiego, co leżało na sercu, bez przycinek. Nie, żeby scena miała jakieś szczególne znaczenie(bardzo szybko się pogodzili) ale za takie małe rzeczy doceniam pracę seiyu.
Drugi sezon chętnie bym obejrzał – jest to jedna z lepszych ostatnio wydanych serii rozrywkowych bez nachalnego fanserwisu i jakichś poważniejszych błędów, no i zdaje się, że pokryli bardzo mało materiału w tych 12‑stu odcinkach, więc pozostaje mały niedosyt.
Ode mnie 6/10 z niewielką nadzieją na kontynuację.
Re: Po 12 odcinku
Doszukałem się jeszcze wielu innych rzeczy, które są przynajmniej wątpliwe( kliknij: ukryte choćby nauczyciel – pedagog po szkoleniach w całej tej sytuacji okazał się być najmniej przydatną osobą, dafaq?) ale rozumiem, że trzeba na to wszystko przymknąć oko, ponieważ chodziło właśnie o wywołanie emocji. W moim przypadku było ich więcej w pierwszym odcinku tej historii, niż w trzecim :) Jestem też pewien, że dałoby się to zrobić w bardziej zręczny sposób – wystarczy spojrzeć na historię za życia Yuzury z Angel Beats!
Ofc historia tak czy siak była dość ciekawa, także po prostu przymykam na to oko i zobaczę czym uraczą nas w ostatnim odcinku.
W przypadku Yuujiego – możesz mieć rację, szczerze mówiąc nawet jakoś mnie to specjalnie nie drażniło, ponieważ nie sprawia wrażenia „jestem od was lepszy”, a jeśli nie potrafiłby tego czym się wykazał, no to nie mielibyśmy całej historii :) Ciekaw jestem poniekąd jak rozwiązali to w VNkach.
Po 12 odcinku
Ofc. historie tego typu spotykało się już nie raz(zarówno w anime, jak i normalnych filmach/serialach) – i jakkolwiek są one na swój sposób interesujące, tak tutaj mam wrażenie jakby wiele kwestii wyolbrzymiono( kliknij: ukryte oczywiście nigdy nie znalazłem się w podobnej sytuacji i realnie nie byłbym w stanie tego porównać ale nie w tym rzecz), tylko jakby serię chcieli zakończyć z dużym przytupem i czymś, co zapadłoby w pamięć. Nie mam z tym problemu, tylko kurcze dlaczego historie poprzednich panienek nie były jakieś bardziej nie wiem… rozbudowane?
Jakoś nie przykuwałem do tego za specjalnie uwagi na początku ale główny bohater, to chodzący ideał normalnie. Lepsze to, niż jakieś chuderlaki z piszczącym głosem, tylko tak się zastanawiam czego ten facet nie potrafi :)
Swoją drogą odchodząc od tematu planuje się(w zasadzie już jest to potwierdzone) wprowadzenie na nasz rynek 3 różnych VNek z tytułem GNK, przy czym wydaje mi się, że kliknij: ukryte wyraźnie widziałem siostrę Juuyiego na dwóch coverach i ciężko było mi uwierzyć, że tak po prostu sobie tam umarła(zdaje się, że ostatni odcinek potwierdza poniekąd moją teorię), czyżby jakiś wstęp do następnego sezonu? Same VNki na KSie przyjęły się bardzo ciepło, ciekaw jestem jak wyglądała sprzedaż w Japonii. Przepraszam za mały offtop.
Swoją drogą całkiem przyjemna haremówka, posiada nadal kilka błędów i jako‑takiej fabuły nie ma ale lepsze to, niż przeciętniaki wypchane fanserwisem do granic możliwości.
SAOkształtem
Dla odmiany znów ostatni odcinek był całkiem „przyjemny”, troszkę podkreślony oczywiście dramatyzmem i nostalgią ale zakończenie jest powiedzmy, że satysfakcjonujące.
Na sam koniec może już nawet nie jestem zawiedziony(byłem na początku), bo to jest nadal SAO i to w tym samym stylu – tutaj niewiele się zmieniło, więc dla samych zagorzałych fanów serii było perfekcyjnie. Dla mnie po prostu zrobiło się to z czasem monotonne i mało interesujące. Tak jak w przypadku pierwszej serii dałem 10/10(gdzie teraz dałbym max 8 – przyznam bez bicia, że na swój czas byłem zachwycony), tak tutaj nie jestem w stanie wystawić więcej, niż 6/10. Ta historia(lub po prostu druga seria) nie przekonała mnie do siebie, wydaje mi się nawet, że działa to poniekąd na zasadzie „a nuż się uda” – niektóre serie powinny być po prostu zakończone w odpowiednim momencie, żeby pozostawiły miłe wspomnienie. Po drugiej serii pozostanie mi grymas i na SAO jako całość będę na pewno patrzył z większym dystansem.
Czy sama seria była zła? Ciężko powiedzieć – jeśli ktoś jest prawdziwym fanem SAO, to raczej nie zawiedzie się. Jeśli ktoś szuka elementów brakujących(nie pasowało coś w pierwszej serii) w drugim sezonie – tutaj się ich nie doszuka, poziom jest mniej więcej ten sam, tylko z mniejszą dozą dramy i romansu(w drugim przypadku jest tego wiele mniej). Jeśli pierwsza seria się podobała tak „na średnio”, to tutaj raczej nic się dla siebie nie znajdzie.
Z tą serią jednak są trzy zasadnicze problemy:
1. Po 13‑stu odcinkach pozostaje więcej pytań, niż było ich na początku. Zaczynają mieszać w to jakieś wątki na zasadzie „wiemy ale nie powiemy” – wstęp do drugiej serii, czy znowu zmuszają do sięgnięcia po mangę?
2. Cenzura. To powinno się obejrzeć w wersji bez cenzury. Za jakiś czas pewnie wyjdzie BR/DVD, więc będzie też taka możliwość. Wersja TV jest bardzo mocno przycięta pod tym względem.
3. Przez dużą część czasu antenowego tłumaczone są kwestie mało istotne albo ukazywane są historie, które niekoniecznie są choćby interesujące. Przykładowo – kliknij: ukryte jak najbardziej rozumiem historię Sheily, Marcosa i Alexa, miało to jakieś przełożenie na dalszą akcję i zachowanie postaci. Znowu też dla odmiany pokazano dramatyczną historię Adolpha, którą ciągnięto prawie przez 3 odcinki tylko po to, żeby na końcu padł…
TF zachwycił mnie przede wszystkim stylem kreski – jest to takie naprawdę miłe odejście od stylu stosowanego w większości serii. Co prawda wszyscy nadal różnych narodowości wyglądali bardzo podobnie… no ale mimo wszystko podobało mi się, cieszyło oko. Znowu też dla kontrastu pojawiała się masa CGI w postaci przerośniętych mięsistych robali, które ciężko byłoby przeoczyć :)
Oprawa dźwiękowa – zdaje się, że coś tam grało w tle ale nie zwracałem na to zbytnio uwagi. Natomiast wychwyciłem wiele sztucznych dźwięków(trzaski, efekty ataków etc.) nagranych w bardzo niskiej jakości. Nie miałoby to większego znaczenia gdyby nie to, że tutaj okładanie się pięściami i efektywne ataki miały miejsce praktycznie w każdym odcinku…
Fabuła – ciężko tutaj powiedzieć… przez pierwsze dwa odcinki tłumaczy się widzowi jaka jest misja, po co oni wszyscy lecą na marsa itd. Jednak później pojawia się coraz więcej niewiadomych i po obejrzeniu całości nie mam już pewności względem tego po co oni tam w ogóle lecieli. Wspomina się o kliknij: ukryte jakichś konfliktach międzynarodowych, wyścigu zbrojeń(?), zdradzie rodzaju ludzkiego i kilku innych rzeczach. Zastanawiam się, czy autorzy sami mają pojęcia do czego to wszystko dąży.
Ode mnie wyciągnięte 6/10. Seria jest po prostu „OK” na obecnym etapie – brakuje jej naprawdę wiele do dobrej, jednak do kiczu też bym jej nie zaliczył. Pomysł jest oryginalny – może znowu nie tak bardzo interesujący ale na pewno oryginalny.
Re: Było i ni ma...
Dziękuję serdecznie, być może jednak zapiszę sobie AKG do przeczytania :)
Re: Było i ni ma...
Nie pogardzę spoilerami w razie czego :3
Jako seria rozrywkowa poniekąd zdała egzamin – choć w pewnym momencie zaczęło się wszystko jakby powtarzać(?). Podobne gagi i żarty bardzo szybko zaczęły robić się męczące.
Jeśli chodzi o relacje postaci – niby widać jakiś postęp i nagle bum, znowu powrót do punktu wyjścia na poziomie wzdychań. Rozumiem, że to był bardziej dodatek do tej całej komediowej otoczki ale imho bez wyraźnego zarysu traci to swój sens.
Styl kreski – na początku byłem przekonany, że da się do niej przyzwyczaić, niestety nie byłem w stanie… przez większość odcinków jakoś nie dawało mi to spokoju. Humor bardziej młodzieżowy/dla dorosłych a styl kreski jak w seriach dla najmłodszych.
Jeśli ktoś pomyśli, że dowie się czegoś o samej sprzedaży/dystrybucji mangi(jeśli faktycznie kogoś zainteresowałoby to) – nic bardziej mylnego, ze szczątkowych informacji na googlach można dowiedzieć się więcej, tutaj „sprzedaż/dystrybucja mangi” pełni zwyczajnie rolę tła.
Serię należy traktować jako komedię z raczej przeciętnym humorem(powtarzalne gagi) – choć pojawiały się perełki, podobnymi schematami znanymi z innych serii i ewentualnie jako coś, co można obejrzeć „na jeden raz” pomiędzy innymi seriami, choć znów na pewno znajdą się inne, lepsze komedie. Jako okruchy życia – nie, zbyt to wszystko „luźne”. Jeśli ktoś zapytałby mnie dlaczego „męczyłem się” przez 12 odcinków, to prawdopodobnie dla tych okazjonalnych perełek, które pojawiały się momentami.
Ode mnie wyciągnięte 6/10.
Więc chyba liczbę odcinków OVA można spokojnie zmienić na 5.