Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Kysz

  • Avatar
    A
    Kysz 24.09.2016 16:16
    Szkoda
    Komentarz do recenzji "Amanchu!"
    Miałam dosyć wysokie wymagania względem tego i pewnie dlatego jestem tak trochę zawiedziona. Bo właściwie to dostaliśmy bardzo przyjemne, dość stonowane okruszki życia o dwójce przyjaciółek, z nurkowaniem w tle. Z drugiej strony, mam wrażenie, że całość była strasznie nijaka. Liczyłam, że dostaniemy tu jednak więcej nurkowania i zamiast Neo Wenecji będziemy stopniowo odkrywać podwodny świat. Cieszy mnie, że postawiono na realizm i Futaba nie od razu wskoczyła na otwarte wody oceanu, ale mimo wszystko mam wrażenie, że zbyt wiele czasu poświęcili na takie jakieś… nijakie pierdoły. W sensie jak sobie przypomnę o czym były konkretne epki, to ciężko mam znaleźć w tym jakieś konkrety (do których zaliczam też klimatyczne scenki, czy po prostu przełomowe momenty itp.) i przez to zlewają mi się one w jedno.
    Same postaci mogą być – dwójka głównych bohaterek mi się nawet podobała, choć żadna nie chwyciła mnie za serce. Siostrzyczka wyszła słabo, o czym pisałam już wcześniej, natomiast o braciszku prawie w ogóle nic nie było (nawet w odcinku im poświęconym bardzo mało było scen widzianych z perspektywy siostry, w których pokazano by, że stara się ona jakoś zrozumieć brata). Nauczycielka na plus, koty zresztą też (do tego, jak wyglądają byłam przyzwyczajona po Arii, a tu trochę lepiej się zachowywały ;p).
    Wizualnie byłoby cacy, gdyby nie sceny SD, które potrafiły zepsuć nawet najlepiej kreowany tu klimat. Jak podobają mi się projekty postaci same w sobie, tak ich wersje SD są paskudne. Ładnie natomiast brzmi muzyka w serii – zwłaszcza spodobał mi się podkład z ostatniego epka w scenach oceanicznych.
    Ogólnie to ta seria zła nie jest i w porównaniu do większości obecnie wychodzących tytułów z tego gatunku, wyróżnia się raczej na plus. Poza SD nie ma tu motywów szczególnie irytujących, dzięki czemu można przy niej spędzić leniwe popołudnie. To jedno z tych anime, które potrafią chwycić za serce ciepłym i spokojnym klimatem. Niestety perełka z tego nie wyszła i raczej nie zostanie to zapamiętane jako „druga Aria”. A szkoda, bo potencjał był, tyle że na nim się skończyło. Ode mnie leci 7/10 – ładne to, miłe i przyjemne, ale zbytnio „puste” pod względem treści.
  • Avatar
    A
    Kysz 23.09.2016 19:38
    Średniak.
    Komentarz do recenzji "Kono Bijutsubu ni wa Mondai ga Aru!"
    Czuję lekki zawód po obejrzeniu tej serii. Przy zapowiedziach liczyłam, że dostaniemy pozytywnie zakręconą komedyjkę z lekkimi wahaniami w stronę okruszków i chyba po raz pierwszy nie podoba mi się, że wrzucono w to wątek romantyczny. To znaczy… gdyby ów wątek romantyczny był lepiej pociągnięty, pewnie nie miałabym nic przeciwko, ale w takiej wersji… nie, no po prostu nie.
    Kompletnie nie przepadam za motywem, w którym jedna osoba skrycie kocha się w drugiej, ale się do tego nie przyzna, bo się wstydzi. A znowuż ta druga osoba kompletnie nie zauważa uczuć tej pierwszej, mimo iż są one widoczne dla wszystkich naokoło. Niestety, z czymś takim mamy do czynienia tutaj, przy czym Uchimaki jest ślepy na uczucia Usami, bo… jest otaku i nie podobają mu się dziewczyny 3D. Z jednej strony – no brzmi to dosyć oryginalnie, ale tak naprawdę, jeśli wyłączyć fascynację Uchimakiego bohaterkami 2D, zostaje nam w sumie klapa. Najgorsze jest to, że na zakończenie nie zdecydowali się pokusić o pójście naprzód. Niby wiem, że ta seria od początku nie była w takim typie, by odważyli się tak to rozwinąć, ale kiedy doszło do  kliknij: ukryte , stwierdziłam, że „tak, to byłoby ciekawe, a przede wszystkim oryginalne zakończenie”. Ech… a potem postanowili wszystko zepsuć…
    Na szczęście nie tylko na tym opiera się seria, bo inaczej byłoby bardzo źle. Kiedy odstawiono na bok wątki romantyczne, okazało się, że może być z tego nadzwyczaj przyjemna szkolna komedyjka o szkolnym klubie artystycznym. Nie aż tak pomysłowa jak GA, ale wciąż miła w odbiorze (aczkolwiek jak ktoś liczy na rozwinięte wątki „artystyczne”, to się przeliczy – tego tu akurat nie ma, a bohaterowie mogliby robić dosłownie wszystko i niczego by to tu nie zmieniło; to trochę tak jak z K­‑onem jako serią muzyczną – niby są one w zespole, coś tam czasem pobrzękolą, ale to tylko wymówka, by pokazać jak słodko jedzą ciastka i piją herbatę). Dużo pomogły tu postaci drugoplanowego, choć szkoda, że wszystkie one pozostały tak jednowymiarowe. Moją faworytką została zdecydowanie zakręcona Collette. Mam słabość do ekscentryków, a ją wykreowano dość nieźle. Również Imari przypadła mi do gustu, choć początkowo obawiałam się, że to będzie „ta trzecia” w trójkącie, a przez to jeszcze bardziej zepsuje się seria. Na szczęście nie poszło to w tym kierunku, a Imari wyszła na naprawdę ciekawą osóbkę (plus za bycie chuuni).
    Ostatecznie serię uważam za przeciętną i na pewno nie zapamiętam jej na dłużej. W tym gatunku dostaliśmy już mnóstwo o wiele ciekawszych tytułów, bym tę miała jakoś szczególnie wyróżnić. Ot, jest z tego taki jednosezonowy umilacz czasowy – ode mnie 6/10.
  • Avatar
    A
    Kysz 18.09.2016 13:17
    Komentarz do recenzji "Planetarian ~Chiisana Hoshi no Yume~"
    KamilW napisał(a):
    Nie są to oczywiście wady przekreślające tę produkcję, ale w moim odczuciu zmieniają serię, która mogła być bardzo dobra w swoim gatunku, w jedynie dobrą, którą przyjemnie się ogląda, ale niestety później zapomina.

    Ogólnie to staram się nie czepiać ocen wystawianych przez recenzenta, ale w tym przypadku ocena gryzie się z tym, co jest w tekście. No bo serio – 8/10 dla serii, która ma być po prostu przyjemna, ale szybko umyka z pamięci, to trochę zbyt wiele. Stosując takie kryterium brakuje potem miejsca na rozróżnienie tytułów gorszych – jeśli 8 to „tylko dobra”, to 9 musi być „bardzo dobra”, a 10 „wspaniała”. Ale w takim razie 7 będzie już „średnia”, 6 – „raczej kiepskawa, ale do przełknięcia”, 5 „nudna”, 4 „kiepska”, a na niższe noty nie mam pomysłu.
  • Avatar
    Kysz 8.09.2016 20:23
    Re: Lepsze, niż się spodziewałam^^
    Komentarz do recenzji "Love Live! School Idol Project"
    Oooo, faktycznie. Dzięki!^^
    Właściwie po obejrzeniu pierwszego Love Live powinnam chyba wrócić raz jeszcze do obejrzanych wcześniej epków Sunshine, bo tam jest pewnie więcej takich „smaczków”. Szkoda tylko, że to jest jednak zbytu nudne na rewatch. -.-
  • Avatar
    Kysz 8.09.2016 19:59
    Re: Lepsze, niż się spodziewałam^^
    Komentarz do recenzji "Love Live! School Idol Project"
    W sumie niedawno obejrzałam w końcu ten odcinek  kliknij: ukryte , ale nie mogę skojarzyć, w którym epku Sunshine było nawiązanie do tego. Mógłbyś napisać o tym coś więcej? Albo chociaż podać który to epek^^
  • Avatar
    Kysz 31.08.2016 23:31
    Re: Po 8 epku
    Komentarz do recenzji "New Game!"
    Eeee… jakbym wiedziała co to w ogóle znaczy, to mogłabym zaprzeczyć albo potwierdzić. Niestety nie wiem, ale podejrzewam, że nie, skoro tak to piszesz. -.-
  • Avatar
    Kysz 31.08.2016 22:47
    Re: Po 8 epku
    Komentarz do recenzji "New Game!"
    Ja tam zostawię wybieranie sobie waifu z anime facetom. xd Ale jeśli chodzi o moją ulubioną postać, to jest nią Hazuki, a w drugiej kolejności – Hajime. Nene jest nawet okay, ale najmniej lubię Hifumi. Po prostu nie przepadam za schematem „tej cichej i nieśmiałej”, choć tu nie jest tak źle.
  • Avatar
    A
    Kysz 30.08.2016 11:52
    Po 8 epku
    Komentarz do recenzji "New Game!"
    Jestem strasznie zaskoczona jak solidnie jest zrobiony ten tytuł. Mniej więcej tak powinno wyglądać Sore ga Seiyuu – jak widać w obrębie moe da się przemycić coś klimatycznie ciekawego, z sympatycznymi postaciami, dokładając porcję ciekawostek ze świata pokazywanego przemysłu. Oglądając New Game, odnajduję wiele rzeczy charakterystycznych dla pracy biurowej i choć jest to polane sporą dozą lukru, to wciąż w miarę realistyczne. W tym 8 odcinku raziło mnie co prawda zachowanie Nene, bowiem było ono jednak zbyt dziecinne i niepoważne, nawet patrząc przez pryzmat tego, że dziewczyna w sumie to nie wiedziała w co się pakuje, a chciała tylko zrobić koleżance niespodziankę. Tak czy siak, jeśli zaczynasz gdzieś pracę, to spóźnianie się i kręcenie po biurze wydaje mi się trochę nienaturalne. Jakby nie było, nie jest ona już dzieciakiem i powinna potrafić się zachować w takim miejscu. Nie żeby mnie to szczególnie zirytowało, ale zwróciłam na to uwagę, jako na element, który mógł zostać lepiej dopracowany. Sama Nene jest w sumie urocza, więc jej to wybaczam. xd Inna sprawa, że w tym odcinku po raz kolejny pokazali, że da się zrobić epek wypełniony pierdołami, które są jednak jak najbardziej na miejscu. Chociażby kwestia tego puddingu. Podbieranie czyichś rzeczy z lodówki to niestety wciąż częsty przypadek. Tu Nene właściwie nie wiedziała, że to nie jest dobro wspólne i zorientowała się dopiero po fakcie. Jak dla mnie fajnie pokazali potem jej problemy z przyznaniem się do winy oraz to, jak całą sprawę rozwiązano.
    Nie spodziewałam się tu zobaczyć tak dobrej serii i naprawdę nastawiałam się na powtórkę z rozrywki, czyli coś podobnego do Sore ga Seiyuu. Na szczęście jak na razie jest zdecydowanie lepiej. Inna sprawa, że Doga Kobo właściwie idealnie nadaje się do takich produkcji i po raz kolejny udowadniają, że wiedzą, jak zrobić porządną moe serię. Tak patrząc na to, będę musiała wrócić do ich starszych anime, bo mnie totalnie kupują swoim stylem.
  • Avatar
    Kysz 28.08.2016 20:06
    Re: Po 8 epku
    Komentarz do recenzji "Fudanshi Koukou Seikatsu"
    O, to jak widać wszystko kwestia gustu, bo mnie nie rozśmieszył ani trochę – tak naprawdę znowu powielili to, co już było i jakoś tak… wręcz się nudziłam przy nim.^^'
  • Avatar
    A
    Kysz 28.08.2016 19:50
    Po 8 epku
    Komentarz do recenzji "Fudanshi Koukou Seikatsu"
    To jednak nie jest takie fajne, jakby mogło być. Wyjściowy pomysł jest ciekawy, ale mam wrażenie, że brakuje pomysłów na wykorzystanie tego. Kolejne odcinki przyprawiają mnie ledwie o delikatny uśmieszek przy puencie a to jednak trochę za mało. Na dodatek 8 epek nie rozśmieszył mnie ani trochę.
    Zapewne spora w tym zasługa także kiepskiej grafiki, bo brak płynności i krzywizny dodatkowo psują seans. No szkoda…
  • Avatar
    A
    Kysz 23.08.2016 16:45
    Lepsze, niż się spodziewałam^^
    Komentarz do recenzji "Love Live! School Idol Project"
    Podchodziłam do tej serii z bardzo negatywnym nastawieniem, a powodów tego było kilka. Po pierwsze – nie lubię idolek i okropnie drażni mnie wykorzystywane w takich tytułach CGI; wygląda to dla mnie tandetnie i plastikowo po prostu. Po drugie – zabrałam się za oglądanie Love Live Sunshine, aby przekonać się, czy może jednak nie jestem już gotowa na idolkowe anime i tytuł ten okazał się stać na miernym poziomie. I wreszcie po trzecie – swego czasu obejrzałam nawet 6 odcinków tej serii, które mnie odrzuciły, miałam więc uraz do tego. Wróciłam głównie dlatego, by mieć porównanie z serią Sunshine, po czym… wsiąkłam. I teraz nie mogę nie przyznać, że ten tytuł ma jednak w sobie „to coś”, co sprawia, że zwyczajnie bardzo przyjemnie się ogląda. Nigdy nie zrozumiem pewnie jego popularności, bo jednak cudem to nie jest, ale zaliczyłabym to raczej po pozytywnej stronie tego typu projektów.

    Fabuła – nie jest odkrywcza, ale przynajmniej udało się tu uniknąć wielu rażących błędów, które mogłyby swobodnie zepsuć całość. Przede wszystkim bardzo dobrym rozwiązaniem okazało się uczynienie z dziewcząt idolek szkolnych, nie profesjonalnych. Dzięki temu o wiele łatwiej przełknąć pewne uproszczenia, po które sięgnięto i zaakceptować to w kategoriach realizmu. Oczywiście, wciąż można by tu było pewne rzeczy przedstawić lepiej, a całość wyszła ostatecznie dość naiwnie, ale i tak doceniam to, w jaki sposób nam to podano. Dziewczyny faktycznie ćwiczą i to ćwiczą naprawdę sporo, a efekty nie są wcale oszałamiające tj. nie wyczyniają cudów po, powiedzmy, tygodniu treningów. Brakuje doskonalenia warsztatu od strony śpiewu, no ale to już mogę przeboleć, skoro przynajmniej coś innego dostaliśmy.
    Pierwsza seria to tak naprawdę uformowanie grupy oraz ugruntowanie marzeń dziewcząt i zacieśnienie relacji między nimi. W kolejnych odcinkach mamy zatem wątki dotyczące kolejnych członkiń zespołu i tak to się jakoś powoli kręci, scalone przewijającym się gdzieś w tle motywem uratowania szkoły przed zamknięciem. Jak dla mnie tempo było odpowiednie – nie przedłużali niczego niepotrzebnie (no może poza dramą z Kotori), ale też nie było w tym pośpiechu, który sprawiłby, że trudniej byłoby wczuć się w kreowany klimat.

    Bohaterowie – jakby nie patrzeć – kwestia pierwszoplanowa w przypadku takiego anime. Zdecydowanie obsada prezentuje się lepiej, niż w Sunshine, co jest sporym plusem i nawet jestem w stanie załapać popularność niektórych bohaterek. Mój ranking wygląda następująco:
    - Niko – strasznie spodobało mi się to kreowanie jej osobowości scenicznej i sposób, w jaki różniła się ona od jej „codziennego charakteru”; wprowadzała nutę goryczki do niektórych scen, bo potrafiła powiedzieć coś nie standardowo słodkiego, ale gorzką prawdę
    - Maki – podchodząca pod tym tsundere, ale tym razem w wersji bez przemocy, co mogę kupić; również potrafiła wyrazić swoją opinię, która niekoniecznie była zawsze różowa
    - Honoka - o dziwo nie przeszkadzała mi, mimo iż była kolejnym chodzącym wulkanem energii, jakich pełno w tego typu seriach; głupiutka i wiecznie wesoła na szczęście nie zbliżyła się do klasycznego motywu słodkiej idiotki, więc potrafiłam zaakceptować ją jako postać centralną, która swoją pasją zaraża inne dziewczyny
    - Umi - głos rozsądku w grupie, przez długi czas zresztą jedyny, dzięki czemu równoważyła niezbyt mądre zapędy koleżanek
    - Hanayo - nieźle przedstawiony schemat nieśmiałej dziewczynki, która chce się zmienić – widać, że się stara, choć trzeba ją popchnąć nieco do przodu
    - Nozomi – zwł. do momentu dołączenia do grupy, kiedy to udzielała reszcie rad i wskazówek; na minus idzie jej macanie po cyckach, nieco zbędne jak dla mnie
    - Eri - w jej przypadku również podobała mi się bardziej do momentu dołączenia do grupy, zwłaszcza że potem straciła wiele ze swojej zadziorności; w roli „złej przewodniczącej” wypada lepiej niż ta z Sunshine, bo jest bardziej sympatyczna, mniej opryskliwa, a jej motywy wypadają naturalniej
    - Kotori – długi czas prawie nic o niej nie było; miała kilka lepszych scen, ale raczej trzymała się na uboczu, a jedynie pod koniec dostaliśmy niepotrzebną dramę z nią w roli głównej
    - Rin - tak naprawdę grała rolę dodatku do Hanayo i sama nie dostała nawet osobnego wątku, przeznaczonego na przybliżenie jej osobowości, w związku z czym nawet nie mam za bardzo co o niej powiedzieć; tyle chociaż, że mi nie przeszkadzała.

    Grafika - ach to nieznośne CGI… no naprawdę nigdy się nie przekonam do animacji komputerowej, bo nawet kiedy się do niej w miarę przyzwyczaiłam tutaj, to i tak mi się nie podobała; reszta właściwie była okay, zwł. projekty postaci wyszły odpowiednio słodko i nie aż tak plastikowo jak w niektórych seriach.

    Muzyka – cóż… no nie jestem fanką j­‑popu, a już zwłaszcza takiego, w którym dominuje kilka piskliwych głosików; z czasem trochę się osłuchałam z utworami tutaj (zwł. z endingiem), ale trudno mi to jakoś ocenić; jedyne co, to bolały mnie uszy przy wersji endingu śpiewanej przez seiyuu Niko – brzmiało mi to jak rasowy fałsz po prostu.

    Ogólnie – bardzo miło spędziłam czas przy tej serii i cieszę się, że dałam jej drugą szansę; to nie jest nic nadzwyczajnego, ale ogląda się szybko i przyjemnie, w sam raz na odmóżdżenie po ciężkim dniu. Z przyjemnością sięgnę więc po drugi sezon… i chyba dam szansę innym idolkowym anime.^^
  • Avatar
    Kysz 21.08.2016 19:57
    Re: odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Love Live! Sunshine!!"
    Szczerze powiedziawszy nie widzę sensu w oglądaniu samego 8 epka, skoro po 3 rzuciłeś serię. Ale fakt – jest on lepszy niż wszystko, co do tej pory w tym anime przedstawili i nieco naprawił moją ocenę o nim. Polecam natomiast obejrzeć fragment z występem Saint Snow: [link]
    We mnie rozbudziło to nadzieję, że da się zrobić coś dobrego w anime o idolkach, więc może cię przekona by wrócić do tego tytułu.
  • Avatar
    Kysz 21.08.2016 19:30
    Re: odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Love Live! Sunshine!!"
    Cóż… generalnie nie mam wielkiego doświadczenia z idolkowymi seriami, więc nie orientuje się jakie „punkty” muszą zostać zaliczone w takich seriach. Możliwe, że faktycznie obowiązkowy jest tu występ na Love Live, choć osobiście prędzej widziałabym sytuację, w której na koniec dziewczyny tworzą już kompletny zespół, mają wspólny występ, po czym zgłaszają się na Love Live i… koniec serii. Na pewno nie chciałabym widzieć zakończenia, w którym udaje im się coś osiągnąć, bo zepsułoby to wszystko, co do tej pory udało im się sensownego zbudować w tym tytule (czyli głównie odcinek 8). Z drugiej strony – po takim ciosie, jaki dostały teraz oraz tym, co dotyczy senpaiek, nie wyobrażam sobie, żeby zakończyli ten sezon porażką. Zbyt negatywny byłby to ładunek, nawet jeśli, jak piszesz, udałoby się im uchronić szkołę przed zamknięciem (nie bardzo widzę też jak mogłyby to zrobić przy porażce w eliminacjach). Istnieje jeszcze jedna rzecz, do której trzeba się odnieść – zakończenie tej serii musi się różnić od zakończenia 1 sezonu pierwszego tytułu spod znaku LL. Dopiero wzięłam się za nadrabianie tamtego anime (obecnie jestem na etapie odcinka, na którym wcześniej ten tytuł porzuciłam^^'), wiec nie wiem jak to tam wyglądało, trudno mi się zatem do tego konkretnie odnieść. Widać natomiast, że poruszając się po niemal identycznej linii fabularnej, twórcy zaliczają poszczególne punkty fabuły w inny sposób, niż to było w pierwszym LL, a zatem na pewno również zakończenie musi zostać zmienione. I jak tak o tym teraz myślę, to kiepsko widzę ten finał – mam wrażenie, że czego by nie zrobili, będzie źle i ostatecznie zatrze dobre wrażenie zbudowane w 8 epku.
  • Avatar
    Kysz 21.08.2016 00:02
    Re: odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Love Live! Sunshine!!"
    Muszę się zdecydowanie zgodzić z tą opinią. Generalnie nie mogę jakoś zmazać mojego negatywnego nastawienia tak do tej serii, jak i idolkowych anime w ogóle, ale odcinek 8 zrobił naprawdę sporo, by mnie „nawrócić”. Anime o Saint Snow? O taaaak, obejrzałabym z prawdziwą przyjemnością! Te dwie dziewczyny dostały ledwie kilka minut czasu antenowego i w sumie półtorej piosenki (licząc to przy świątyni), a zaprezentowały się o niebo lepiej od głównej grupy. Na pewno zaś są o niebo bardziej charakterystyczne od niektórych z głównych bohaterek (tak, mowa o pani od „Zura” i przyjaciółce głównej bohaterki, tej od pływania – imion raczej nie zapamiętam nigdy; co (nie)ciekawe, są one, zaraz za chuuni, najbardziej popularnymi postaciami z serii patrząc m.in. po statystykach z MALa – czy fandom aż tak się stoczył, czy ja jestem jakaś inna, bo kompletnie nie mogę załapać co jest w nich tak interesującego? o.O). Inna sprawa, że występ Saint Snow był tak nietypowy, że wręcz… dobry. I to nie tylko jak na standardy anime o idolkach, ale realnie mi się podobał.
    Co do zakończenia tej serii i możliwej kontynuacji – ja tu nie widzę innej opcji jak zakończenie tego sezonu na  kliknij: ukryte  Wszystko ku temu zmierza, a odcinków pozostało zbyt mało, by dojść do czegoś więcej. Jednak seria się pewnie sprzeda na tyle dobrze, że dostaniemy dalszą część. A jak nie… to nie będę zbytnio żałowała. xd A może faktycznie skupią się na czymś pokroju Saint Snow.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 12.08.2016 17:09
    Słodkie i urocze
    Komentarz do recenzji "Kin'iro Mosaic"
    Bardzo długo nie mogłam się przekonać do tego anime, co po części wynikało też z recenzji tej serii. Szczerze powiedziawszy, po przeczytaniu tego tekstu miałam zupełnie inne wyobrażenie o serii, a ta okazała się… po prostu słodziutką komedyjką z gatunku CGDCT. Choć w sumie pewnie powinna mi dać do myślenia ta wstawka rzucona na temat K­‑ona, że jednak autor jest raczej z rodzaju tych uprzedzonych do CGDCT (czy też może wymaga od takowych tytułów nie wiadomo czego).

    KINMOZA oglądało mi się w każdym razie bardzo przyjemnie. Jest to seria z rodzaju tych wybitnie słodyczogennych tytułów, lecz nie odczułam podczas seansu nadmiaru cukru (tak, jak to było np. w Hanayamata). Oczywiście, poza klasycznymi scenkami o uroczych dziewczętach, które właściwie nie robią nic konkretnego, ale jest to słodkie, nie dostajemy w tym tytule niczego innego. Całość opakowano w motyw różnic kulturowych, jednakże ta tematyka służyła tylko i wyłącznie za spoiwo łączące całość, nie zaś bardziej rozbudowany wątek obyczajowy. Co prawda boleję troszkę nad tym, że nawet zakładając taki właśnie sposób prezencji tegoż motywu, nie zdecydowano się go jakoś bardziej uwidocznić. Przykładowo, brakowało mi tu większej ilości scen takich jak te z festiwalem, czy też poświęconych świętom Bożego Narodzenia. Ogólnie można by tu było przemycić więcej ciekawostek dotyczących japońskiej obyczajowości.

    Na pozytywną ocenę całości w największej mierze wpłynął oczywiście fakt, że udało mi się polubić grono głównych bohaterek. Cieszy mnie przede wszystkim to, że naczelna „idiotka”, za jaką można uznać Shino nie umywa się nawet do najgorszych przedstawicielek tego szablonu. Od samego początku nieodmiennie kojarzyło mi się tutaj A­‑Channel, które w mojej ocenie wypada znacznie gorzej, niż KINMOZA. Właściwie relacje między Alice a Shino bardzo przypominały mi te łączące Tooru i Run, tyle że bohaterki A­‑Channel nieodmiennie mnie irytowały (Run była zbyt głupia, natomiast Tooru – zbyt zaborcza i agresywna).

    Graficznie całość dopasowano stylistycznie dość dobrze do tego, co tu przedstawiano. Owszem, postaci mają zdecydowanie nieproporcjonalne sylwetki i wyglądają na młodsze, niż są w rzeczywistości, ale taki styl jest charakterystyczny dla nurtu moe. Chyba więc się przyzwyczaiłam. Trochę zbyt ubogo wyszły tła, na punkcie których jestem w sumie dosyć wyczulona i zawsze zwracam uwagę na to, jak one się prezentują. Tu nie było na czym zawiesić oka niestety – dostaliśmy raczej tylko barwne plamy na drugim planie, ledwie zarysowujące poszczególne obiekty, tak żeby tylko było wiadomo co, gdzie i jak.

    Muszę przyznać, że przyjemnie spędziłam czas przy tym tytule i było to odprężające doświadczenie. Żaden element mnie nie irytował, a to w przypadku takich anime jest rzeczą niezmiernie ważną, w końcu ich główną rolą jest bycie najnormalniejszym w świecie umilaczem czasowym. I jako taki KINMOZA mi bardzo pasuje, pewnie więc wkrótce sięgnę po drugi sezon.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 7.08.2016 15:42
    po 4 epku
    Komentarz do recenzji "Battery"
    Szczerze powiedziawszy jestem totalnie zakochana w tej serii. Obyczajówka ze sportowym tłem to jest to, co lubię. Na dodatek poziom realizmu jest niezmiernie wysoki tak w przedstawieniu elementów związanych ze sportem, jak i w kreacjach bohaterów, podłożu psychologicznym i ogólnie pojętym tle obyczajowym.
    Kreacja głównego bohatera jest doprawdy świetna. Rzadko kiedy spotyka się w anime postaci o tak skomplikowanej osobowości i Takumi naprawdę się tutaj mocno wyróżnia. Jednoznaczne sklasyfikowanie go w jakieś schematy jest właściwie niemożliwe. Z jednej strony chłopak jest niemiły, nie słucha się nikogo, ale z drugiej – nie można go nazwać po prostu aroganckim bucem, który zachowuje się po chamsku i pomiata innymi. Bardzo ważne jest, by uświadomić sobie w jakim chłopak jest wieku (aczkolwiek ta kwestia jest też największym minusem tej serii), bo dzięki temu łatwiej zrozumieć jego zachowanie. Muszę przyznać, że osobiście bardzo mu współczuję jego sytuacji. Widać, że chłopak jest pogubiony – z jego perspektywy pewnie nikt nie stara się go nawet zrozumieć, a zewsząd słyszy tylko pretensje, niezrozumiałe zarzuty i zero wsparcia. Wyraźnie widać, że jego sytuacja rodzinna odcisnęła na jego charakterze swoiste piętno. Chory brat jest oczkiem w głowie matki, właściwie wszyscy poświęcają mu sporo uwagi i ciepła. Takumi też go kocha na swój sposób, ale w tym wieku ciężko okazywać miłość, nie dziwię się też, że dzieciak go często wkurza swoim zachowaniem (dla mnie osobiście jest on wyjątkowo antypatyczny). Obawiam się tylko, by w dalszej części nie było za wiele dramy związanej z młodszym braciszkiem, która zmieniłaby Takumiego niby „na lepsze”. W końcu czyż wszyscy muszą być niezwykle miłymi, przyjacielskimi osobami o nienagannym obyciu? Naprawdę podoba mi się charakter Takumiego i z niecierpliwością oczekuję jego rozwoju.

    Jak wspomniałam jednak wyżej, wiek bohaterów jest w sumie największą wadą tego tytułu. Problem jest taki, że po pierwsze – nie wyglądają oni absolutnie na swój wiek, a po drugie – też się tak nie zachowują. Gdyby nie to, że w serii wyraźnie jest powiedziane ile mają lat, traktowałabym ich jak licealistów i wcale nie czuła z tego powodu zgrzytów. Z drugiej strony, pewne rzeczy (chociażby kwestie związane z rozwojem fizycznym) pasują właśnie do tego wieku. Mam wrażenie, że nie zostało to odpowiednio przemyślane przez autorkę pierwowzoru (choć oczywiście projekty postaci to nie jej wina, a swoje też robią). Tak czy siak wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby obdarzyła bohaterów kilkoma latami więcej, co wymagałoby tylko kilku zmian jeśli chodzi o same detale, a znacząco wpłynęłoby na bardziej pozytywny odbiór całości i zwiększyłoby realizm historii. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie jest to póki co jedna z najlepszych (jak nie najlepsza) serii w tym sezonie i liczę, że pod koniec będę mogła powiedzieć dokładnie to samo. Bo szansa, że to będzie unikatową perełką jest naprawdę spora, ale też zakończenie może tu wiele zepsuć.
  • Avatar
    A
    Kysz 7.08.2016 13:58
    po 5 epku
    Komentarz do recenzji "Amanchu!"
    W sumie to jestem na razie tym zawiedziona. Klimatyczne momenty, kiedy już się pojawiają, są naprawdę piękne, ale jakoś tak… za mało ich.
    Przede wszystkim jednak rozczarowało mnie rodzeństwo, zwłaszcza, że trochę na nich liczyłam. Siostrzyczka jest energiczna i wiele rzeczy rozwiązywałaby za pomocą pięść i kopniaków… najchętniej na braciszku. A ten daje sobą pomiatać ile wlezie. Naprawdę nie przepadam za takimi rozwiązaniami i kiedy widziałam jak brat co chwila ląduje na ziemi powalony przez siostrę, to załamywałam się coraz bardziej. Gdyby dodać tu bardziej subtelne relacje między rodzeństwem, więcej naturalności i nie robić z braciszka tylko komediowego dodatku, którego się wiecznie bije, byłoby naprawdę o wiele lepiej.
    Tak czy siak, nie potrafię tu na razie złapać tego, co urzekło mnie w Arii. A przecież to mógłby być materiał na cudowne okruszki życia w szkolno­‑podwodnym wydaniu! Naprawdę nie potrafię załapać jak coś takiego można aż tak zepsuć…
  • Avatar
    Kysz 5.08.2016 19:31
    Re: Może być
    Komentarz do recenzji "Planetarian ~Chiisana Hoshi no Yume~"
    No tak, ale chyba nawet film nie utrwali tego w mej pamięci na długo. xd
  • Avatar
    A
    Kysz 5.08.2016 15:53
    Może być
    Komentarz do recenzji "Planetarian ~Chiisana Hoshi no Yume~"
    Niezłe, ale liczyłam na coś znacznie lepszego. Obawiałam się nawału dramy na koniec, a tu okazało się, że powinnam bać się bardziej… braku emocji. Bo niestety, ale kompletnie nie udało mi się wciągnąć w tę historię, za nic nie czułam w tym klimatu i nawet przyłapałam się na tym, że totalnie obojętna była dla mnie scena  kliknij: ukryte  Może przydałoby się temu trochę więcej odcinków? Z drugiej strony, takie np. Eve no Jikan wyszło według mnie świetnie, dużo więcej emocji we mnie wzbudziło, a generalnie czas trwania był podobny. Tutaj zabrakło scen skupiających się budowaniu relacji między dwójką głównych bohaterów i ostatecznie nie przemówiło do mnie to, co czuł bohater na końcu. Może warto byłoby też bardziej nawiązać do przeszłości, mocniej skontrastować to z rzeczywistością… no nie wiem – zrobić cokolwiek jakby „więcej”, a nie tylko podążać za podstawowymi punktami fabularnymi.
    Pochwalić natomiast muszę elastyczność kolejnych odcinków właśnie jeśli chodzi o ich długość. Twórcy zdecydowali się dostosować czas do zawartości konkretnego odcinka, co dało naprawdę dobry efekt – nie czuło się żadnej dłużyzny, ani zbytniego pośpiechu.
    Ogólnie miło mi się to oglądało, ale wyszedł z tego jeden z tych tytułów, przy których po prostu fajnie spędza się czas, ale o których szybko się zapomina i drugi raz już do nich nie wraca. Przynajmniej tak to będzie najpewniej wyglądało w moim przypadku, bo jakoś sobie nie wyobrażam, bym miała to zapamiętać na dłużej…
  • Avatar
    A
    Kysz 31.07.2016 18:52
    po 5 epkach
    Komentarz do recenzji "Love Live! Sunshine!!"
    Boleję nad tym jak to jest straszliwie głupie… Nie żebym oczekiwała tu cudów, ale naprawdę nie spodziewałam się, że dostaniemy aż tyle beznadziejnych schematów. Tak, jakby ktoś napisał poradnik pt. „punkty do odhaczenia przy idolkowej serii”, a autorzy tego postanowili tylko na nich oprzeć całość.
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bohaterki poza byciem moe są całkowicie bezpłciowe i pozbawione jakiegokolwiek charakteru. Osobowość? A po co im to – jak się doda każdej inny kolor włosów i fryzurę, to styknie, będzie je po czym odróżniać. Na tę chwilę czuję, że właśnie takie coś zalęgło się w głowach twórców. Póki co najbardziej charakterystyczne tam są: Ruby (jedyna, której imię zapamiętałam tak btw.), bo jest chorobliwie nieśmiała; chuuni, no bo jest chuuni; przewodnicząca, gdyż wiecznie ma o wszystko pretensje i jest tą, która występuje początkowo przeciwko głównej bohaterce. Reszta zlewa mi się w jedno ta właściwie (znaczy zlewałaby się, gdyby nie różne kolory włosów).
    Niby nie ogląda się tego jakoś szczególnie źle, choć dość często zaliczam facepalmy przed monitorem. Tyle tylko, że to naprawdę jest po prostu nijakie. Nikt się tu nie wysila na pokazanie czegoś więcej, wszystko podąża utartym szlakiem i właściwie oglądając pierwsze Love Live można powiedzieć, że widziało się i to (a nawet pokusić się o stwierdzenie, że jak widziało się jedną standardową, idolkową serię, widziało się wszystkie xd).
    Na tę chwilę najbardziej ciekawi mnie jaka drama stoi za niechęcią przewodniczącej do idolek i czy to będzie tak głupie, jak podejrzewam. xd Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić żadnego normalnego powodu…
  • Avatar
    A
    Kysz 27.07.2016 09:00
    po 3 epku
    Komentarz do recenzji "Servamp"
    Strasznie to głupie jednak. Jedyną jakkolwiek ciekawą postacią w tej serii jest Kuro – to właśnie sceny z nim, kiedy nigdy mu się nic nie chce, jakoś sprawiły, że brnęłam w to dalej. Z drugiej strony – to jego lenistwo na dłuższą metę pewnie będzie męczące do oglądania, jeśli przez całą serię będą to tak ciągnąć z okazjonalnymi wstawkami kiedy coś robi (bo Mahiru mu każe). Poza nim niestety mamy samych debili, których jedynym atutem ma być chyba ich biszowy wygląd, ciężko mi się bowiem dopatrzyć czegoś więcej. Mahiru to oczywiście sierota do potęgi, który każdego chce chronić i ratować za wszelką cenę, ale robi to głównie poprzez gadanie, bo niewiele innego może… Poza tym mamy jeszcze świra i jeszcze więcej świrów, i… nawet nie wiem jak określić pozostałą bandę, bo wszyscy są całkowicie bezpłciowi.
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem do czego właściwie zmierza ta seria? Do bycia komedią? Niestety poziom gagów waha się od „średniej jakości” do „kiepski”. Dramat? Być może, ale póki co, jeśli takowy się pojawia, to jest zbyt tani jak na moje gusta. Co prawda widzę tu potencjał na przedramatyzowanie, ale to żaden plus. Przygodówka z dużą ilością walk? No póki co, to więcej gadali, niż walczyli, a gdy dochodziło do czegoś więcej, to musiał nam wystarczyć pokaz slajdów, więc wątpliwa to droga.
    Innymi słowy – ani to zabawne, ani wzruszające, ani trzymające w napięciu. Coś się dzieje i to dzieje się dużo, a jednocześnie nic konkretnego nie dostajemy. Załączyłam sobie nawet 4 odcinek, by dać jeszcze temu szansę, ale na samym początku uznałam, że przecież jednak nie warto. Zwłaszcza że, patrząc jak to leciało do tej pory, w 12 odcinkach nie doczekamy się żadnych konkretów, a raczej więcej chaosu tylko.
  • Avatar
    A
    Kysz 19.07.2016 19:55
    po 2 epkach
    Komentarz do recenzji "Momokuri"
    Cóż… nie do końca jestem przekonana co z tego wyjdzie. Na plus na pewno trzeba policzyć to, że bohaterowie od początku serii chodzą ze sobą – lepsze to, niż jakbyśmy mieli przez ileś odcinków oglądać podchody bohaterki. Wtedy by mnie to zabiło. Sama bohaterka jest dosyć… ekhm… kontrowersyjna. Nie przepadam za postaciami, które mają takiego świra na punkcie swojego chłopaka/dziewczyny, ale ona ma czasami obłędne komentarze. Ten związek jest chory, ale przynajmniej podają to w mocno komediowej odsłonie i nie czuję z tego powodu aż takiego zniesmaczenia. Przynajmniej jeszcze, bo jeśli całość będzie oparta tylko na tym, to nie skończy się dobrze…
  • Avatar
    A
    Kysz 11.07.2016 18:19
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Servamp"
    Niespecjalnie ciekawy był ten pierwszy odcinek. Z jednej strony dużo się wydarzyło, ale jakoś tak nic specjalnego się nie działo. Jak już doszło do jakiejś akcji, to szybko się ona zakończyła. Mam wrażenie, że bardzo skrótowo potraktowali ten wstęp i wyszedł taki misz masz na szybko. Ciężko stwierdzić o czym to właściwie będzie, czy też raczej – w jakich klimatach. Biszowi chłopcy, trochę komedii, trochę akcji, trochę tajemnicy i pewnie siła przyjaźni… takie nic w sumie. Spotkałam się z raczej bardzo pozytywnymi opiniami o mandze, liczyłam więc na coś znacznie ciekawszego a ten pierwszy odcinek mnie dość rozczarował. Może dam temu tytułowi jeszcze szansę, o ile znajdę na to czas (a tego ostatnimi czasy mi mocno brakuje) – zapewne następny odcinek zadecyduje. Jeśli będzie tak nijaki, jak ten, to raczej podziękuję.
    Swoją drogą – ależ to jest brzydkie graficznie. Te patykowate nogi u bohaterów wyglądały okropnie, a i animacyjnie było wyjątkowo ubogo (scena akcji to bardziej jak przeskakiwanie z jednego statycznego kadru do drugiego). Zresztą całość jakaś taka nieostra i niezbyt fajnie się na to patrzyło…
  • Avatar
    A
    Kysz 11.07.2016 15:23
    Komentarz do recenzji "Saiki Kusuo no Psi Nan"
    O ile nie wyczerpią się im pomysły, może wyjść z tego naprawdę świetna komedia. Pierwszy odcinek, czy też raczej kompilacja pierwszych 5 epków, był rozwalający. Właściwie każdy gag mnie rozśmieszył, co nieczęsto się zdarza w tego typu komediach. A jeśli do tego dołożyć głos Hiroshiego u głównego bohatera, to wychodzi mi tytuł niemal idealny. xd Chcę więcej.^^
  • Avatar
    A
    Kysz 10.07.2016 17:42
    po 1 epku
    Komentarz do recenzji "Hitori no Shita: The Outcast"
    Cóż… dziwne to było i nie bardzo wiem na co się nastawiać dalej. Graficznie będzie biednie, to już widać – animacja jest koszmarna, do tego sporo w tym wszystkim krzywizn i nawet tła są wyjątkowo nieładne. Projekty postaci za to mogą być – może i szału jakościowego nie ma, ale fajnie, że pozbawiono ich różnych udziwnień i wyglądają w miarę normalnie.
    Natomiast fabularnie… ha! Z tego może wyjść wszystko, dosłownie wszystko, bo taki misz masz w tym pierwszym odcinku zrobili, że nie ma się za bardzo czego uchwycić. Ciekawe motywy zmieszali z głupawymi scenkami. Dewastacja jakiegoś wiejskiego cmentarza, tajemnicza rodzina Zhang, obdarzona najpewniej magicznymi mocami, zombie i jakaś organizacja nie­‑wiadomo­‑do­‑końca­‑czy­‑dobra­‑czy­‑zła, w której szeregach stoi panna z tasakiem – no brzmi to dla mnie jak całkiem niezły potencjał na nawet nie najgorszą serię z super mocami. Z drugiej strony – wstawki komediowe konsekwentnie psują budowany klimat, a bohater jest najpewniej idiotą (serio, gdyby jakaś laska z tasakiem próbowała mnie żywcem zakopać (chwilę po tym jak na moich oczach tym tasakiem rozszarpała jakiegoś zombiaka), to raczej nie starałabym się jej przekonać, że powinniśmy się dobrze dogadywać jako rodzeństwo, czy też mówić podobne pierdoły). I te gołębie… Mam wrażenie, jakby ktoś pomyślał coś w stylu: „Kruki… kruki są zawsze, przecież to nudne, dajmy jakieś inne ptaki. Co by się tu najlepiej sprawdzało do budowania grozy? Wiem – gołębie! Gołębie będą idealne, takie mroczne i groźne”. No dobra, zdaję sobie sprawę, że one są jakoś związane z symboliką duszy, ale tak bardzo tu nie pasują. xd
    Serii nie skreślam, ma bowiem w sobie coś, co mnie zachęca do dalszego seansu, ale na hit się nie nastawiam. Może dalej będzie bardziej poukładane, niż w tym pierwszym epku.. .