x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Komedia? Parodia?
O gustach się właśnie dyskutuje, bo inaczej po co byłyby fora, czy nawet takie komentarze? Już mnie czasem szlag trafia, jak widzę tego typu zdanie, ucinające wszelką dyskusję. Jasne, najlepiej nie wymieniać poglądów i zamknąć się w ciasnym światku własnych opinii, bo przecież „ja wiem zawsze lepiej”...
Tak swoją drogą, mnie osobiście Maou się podoba – także mam ochotę na kolejne odcinki i dla mnie to również po prostu zwykła (i całkiem śmieszna) komedia, czyli coś, czym od początku miało być (nigdy nie zapowiadano tego na typowe fantasy spod znaku magii i miecza). Nie wietrzę tutaj może super ekstra dzieła, bo i humor momentami jest mocno przeciętny, ale i tak – jak na razie ogląda się całkiem przyjemnie.
Niestety, ale Shiina przejawiała bardzo mało tego rozwoju w anime, który faktycznie wynikałby z jej działań i motywacji. Zmieniła się, owszem – ale dlatego, że tego wymagała fabuła i od samego początku było wiadome, że ona się zmieni.
Uparłeś się straszliwie na Aoyamę jak widzę (chociaż szczerze myślałam, że co do „przegrańca” masz na myśli Soratę; ten epitet nijak do niej nie pasuje jak dla mnie), a ona przynajmniej od początku do końca była po prostu zwykłą dziewczyną, ciężko pracującą na swoje marzenie. Z Shiiny zrobili geniusza, który może wszystko, chociaż nie potrafi zapiąć nawet guzika w bluzce. I to jest już przesada w jej kreacji.
Właśnie – w drugiej połowie. O tym cały czas mówię – Shiina w drugiej połowie serii pokazywała coś więcej niż sceny ecchi, chociaż było jej o wiele mniej.
Ja od niej niczego nie oczekiwałam, bo od początku była postacią, którą fabuła prowadzi za rączkę. A te sceny, które wypisałeś w żaden sposób nie wskazują na jej inicjatywę – większość robiła dzięki pozostałym postaciom, będąć swoistego rodzaju „pachołkiem”, który się przestawia tam, gdzie pasuje bardziej. Oczywiście, manga to inna sprawa, ale akurat ta kwestia idealnie oddaje jej bierność. Twórcy wymyślili sobie, że wielka artystka ot tak chce tworzyć mangę i ona to robiła. Postawili jej jedną kłodę pod nogami, żeby nie było znowu, że idzie za łatwo, a potem już poszło z górki i przydało się tylko pod koniec do kwestii z akademikiem.
Temu, że główny bohater jest przegrańcem nie przeczę, ale przynajmniej on starał się z tą rolą niejako „walczyć” zachowując się w miarę naturalnie (że bezpłciowo to inna sprawa).
Hahaha
Re: Ech..
Sęk w tym, że realizmu to tam jest tyle, co kot napłakał…Ja nie mówię, że mają się wdawać w detale, ale niech nie robią z widzów idiotów od razu! Konwencja luźnej zabawy bronią może być i fajna, ale nawet przy takim nastawieniu pewne realia powinny być zachowane…
Nie wiem gdzie ty widzisz taką logikę w mojej wypowiedzi. Idąc takim tropem powinnam się teraz spierać, że w takim razie według ciebie jak komuś się seria nie podoba, to od razu znaczy, że po prostu nie lubi takich gatunków… Czyli, że co? Pod każdym tytułem powinny być same peany?
Jak widzę niestety się nie dogadamy, skoro tak usilnie chcecie mi wmówić jakie mam gusta i co sądze…
Re: Ech..
(i widzi tylko moe laski), to pewnie, że da się stwierdzić, że to należy do konwencji świata przedstawionego i osoba, która się tego czepia „jest zwykłym hejterem i się nie zna”...Tylko, że jak już mówiłam – w ten sposób każdy chłam będzie dla kogoś ideałem…
Ech… tylko co z tego, że tła są przepiękne, jak te same plansze są co chwila powtarzane… nie sztuka zrobić kilka fajnych teł i potem tylko na nich lecieć. Zresztą w grafice liczą się też postacie, a te ich toporne kontury wcale nie przywodzą na myśl dużej kasy… Tak samo z animacją – owszem, dynamiczna, ale ruchy postaci są powtarzalne (w większości), wiec co chwila przychodzi nam patrzeć na ten sam manewr, ten sam obrót miecza itepe.
Twórcy wcale tak dużo kasy na grafikę nie wydali, bo jak się przyjrzy szczegółom, to widać spore niedociągnięcia i dużo rzeczy zrobionych dosłownie „na odwal się”, chociaż efektowne triki z grą świateł i kolorystyką skutecznie (jak widać po komentarzach) odwracają od tego uwagę.
Zawód
Nie podchodziłam do tego ze specjalnie wysokimi wymaganiami, pewnie dlatego też mój zawód nie był jakiś wielki. Męczyłam się strasznie by to dokończyć, a z całości najlepiej wspominam postać przewodniczącego i akcję kliknij: ukryte śledzenia dwójki zakochanych przez niego i siostrę Asaby. Mocno przeciętny tytuł, raczej tylko dla wielbicieli tego typu „dramatów” – ode mnie 5/10
Ech..
Subiektywna? Bardziej się nie da… Ale generalnie jak dla mnie to trochę zalatuje takim internetowym trollingiem (nie lubię nadużywać tego słowa, ale pasuje tu idealnie). To prawie tak, jakby napisać podobne rzeczy o Hametsu no Mars i wystawić mu 10/10, bo przez cały seans banan z twarzy nie schodzi, a akcję, pasję i dramat można tam tonami wylewać. Nie wiem… jak dla mnie to trochę nie tak działa. Owszem, są czytelnicy, którzy potraktują to z przymrużeniem oka, ale nie wiem, czy ktoś wziął pod uwagę fakt, że cała masa osób, które dopiero zaczynają przygodę z anime po przeczytaniu tego weźmie się na serio za Girls und Panzer. Aż tak bardzo zależy wam, żeby Tanuki pozostało tylko „serwisem dla wtajemniczonych” (czyt. głównie ekipy, czyli ludzi, którzy znają gust i poczucie humoru autora danego tekstu)?
Re: Już nie to samo?
W Jinsei Best 10 mamy do czynienia z naprawdę ciekawą historią, której chyba nic nie brakuje. Podobało mi się zakończenie, chociaż kliknij: ukryte przydałby się tu jakiś romantyczny happy end, ale to niestety nie ta bajka xd
Dokoka Dewanai Koko natomiast skupia się na dobrze znanym wątku cichej i posłusznej kury domowej, poświęcającej się mężowi i dzieciom. Nic oryginalnego, bo temat był już wałkowany masę razy, ale fajnie jest to zobaczyć w wersji anime (zresztą w bardzo dobrym wydaniu).
Zawsze ciężko mi wystawić jakąś zbiorczą ocenę tytułowi składającemu się z kilku opowieści. W tym wypadku poziom wyraźnie zaniża Yuuge, ale nadal nie na tyle, by zepsuć całość, dlatego uważam, że Otona Joshi no Anime Time 2 to tytuł zdecydowanie warty uwagi dla bardziej wymagających widzów, lubiących czasem obejrzeć coś dojrzalszego. Ode mnie ma 9/10.
Pastelowo i całkiem przyjemnie
Jeśli chodzi o postaci, to niestety sielanki tu się nie doczekamy, chociaż źle nie ma. Niestety twórcom całkowicie nie udała się kreacja Shiiny. Miała to być nieporadna życiowo introwertyczka, a przy tym geniusz plastyczny, ale w początkowych odcinkach wychodziła po prostu na osobę ułomną. Wszystko po to, by zadowolić fanów ecchi, bo prawda jest taka, że wszelakie sceny łazienkowe, czy bieliźniane były po prostu przesadą w jej przypadku – to, że jest to postać żyjąca w nieco innym świecie, nie znaczy od razu, że nie może być w stanie zapiąć sobie guzika, czy starać się wlewać płyn przez zakorkowaną butelkę. Na szczęście w drugiej połowie serii widać już znaczącą poprawę pod tym względem i wreszcie zachowuje się ona jak osoba, która jest po prostu nieporadna społecznie.
Można by się tu rozpisywać, bo każda z postaci ma swoje plusy i minusy, ale w tym miejscu dodam tylko, że zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu Ryuunosuke – przynajmniej w jego przypadku oszczędzono nam nawału traum i załamań. Czasami miało się wrażenie, że jedynie on i Nanami potrafią tam myśleć logicznie i tak też się zachowywać xd
Grafika strasznie mi się spodobała – pastelowe barwy to dokładnie to, co lubię najbardziej^^ Do tego dołożono śliczną grę świateł i zadbano o dobre wykonanie, więc nie ma się tu do czego przyczepić – seria jest po prostu wizualnie ładna. Tak samo ląduje u mnie na plus muzyka – oba op i ed są po prostu miłe dla ucha, tak samo jak te kilka nutek ze środka.
Przez sam fakt, że poziom serii z czasem uległ znacznej poprawie postanowiłam dać Sakurasou 8/10, bo generalnie rzecz biorąc nie żałuję spędzonego nad nią czasu.
Już nie to samo?
Bardzo też nie podobało mi się wykorzystanie realnych ujęć – dla mnie to oszczędzanie na środkach, które nie wnosi nic dobrego do takiego tytułu. Rozumiem przy eksperymentach, ale nie w tego typu historii!
Przyznam się, że ciężko mi to ocenić. Z jednej strony spod warstwy niepotrzebnej treści wyłania się prosta, ale piękna historia, jednak wygrzebywanie jej lekko mnie denerwowało. Nie mogę tego nie docenić, ale zachwytu także u mnie nie wzbudziło, dlatego w skali ocenowej postawiłam na razie 7/10 i zobaczymy, co będzie dalej.
Re: Porządne
Swoją drogą jeśli mowa o jego postępowaniu końcowym, to akurat nie wiem o co ci chodzi. Nie przejrzał na oczy?
kliknij: ukryte Ojciec mu umarł na rękach, po części z jego winy i naprawdę nie wiem, gdzie ty się tam doszukałeś aroganckiego zachowania o.O
Ginoza powstał ewidentnie po to, by być tym złym kontrastem dla wybitnego Kougamiego, co wcale nie czyni tego drugiego wybitną postacią. Kougami to właśnie nieudana kalka. Że logicznie myśli? Tylko dlatego, że musi, że tak działa fabuła. On nie posiada w sobie żadnej, ale to absolutnie żadnej charyzmy, która czyniłaby z niego wartego uwagi głównego bohaterka. Nie wiem, kto to jest Hibari Kyoya, ale za sam wygląd, to ja postaci nie oceniam… może sobie wyglądać nawet jak pomieszane Spike Spiegela z Revy, ale z taką nijakością to w porównaniu z nimi nic nie zdziała. Za wygląd się nie ocenia postaci, co najwyżej grafikę bądź kreskę xd
Porządne
Niestety momentami wieje lekką tandetą i niepotrzebnymi słit wstawkami, które psują klimat + jest kilka niedociągnięć (na które można jednak przymknąć oko).
Największy minus serii? Bohaterowie! Akane jest po prostu irytująca i co z tego, że w końcówce się prostuje, skoro wcześniejsze odcinki nijak na taką zmianę nie wskazują. Kougami to totalnie bezpłciowa postać – tak „nudnego” głównego bohatera dawno nie widziałam w serii na takim poziomie. To się po prostu gryzie. O reszcie oddziału nie można rzec za wiele. Niby dostają jakieś fragmenty o sobie, ale to niewiele, by móc ich w jakikolwiek sposób określić. Wielce żałuję tego, co zrobili z Ginozą, bo od początku go polubiłam i ciężko było mi tę sympatię utrzymać (ale na przekór twórco mnie dałam się – a co!:P).
Osobną kwestię stanowi Makishima, który mógłby być świetny, gdyby dano mu więcej czasu, a był po prostu bardzo dobry. Takich antagonistów przydałoby się więcej w anime.
Grafika jest dobra, chociaż osobiście nie podobały mi się projekty postaci. Takie trochę ugładzone były, co gryzło się z raczej mroczną oprawą.
Muzycznie mnie osobiście się podobało, choć w tym momencie mogę zwrócić uwagę tylko na świetne openingi oraz endingi. Żadnego utworu ze środka nie pamiętam, ale nie kojarzę też, by w trakcie seansu psuły mi odbiór, a raczej przeciwnie – całkiem ładnie komponowały się z całością.
Generalnie cieszę się, że powstało takie anime jak Psycho‑Pass, ale jednak ciężko mi przymknąć oko na jego wady. Naprawdę były momenty, w których miałam ochotę rzucić to w diabły i mimo iż cieszę się, że tego nie zrobiłam, na pewno już do tej serii nie wrócę. Wraz z kolejnym seansem doszukałabym się pewnie coraz większej ilości niedociągnięć, co mogłoby zatrzeć jednak pozytywny obraz tej serii. Osobiście oceniam całość na 7/10 – plusy za fabułę, głównego antagonistę i ogólny klimat, minusy za resztę postaci oraz brak czegoś, co by mogło szczególnie do serii przyciągać… a także za totalnie beznadziejne zakończenie xd
Kawał dobrej roboty
Graficznie jest porządnie wykonane – bez szału oryginalności, ale jest na czym oko zawiesić. Muzycznie się nie wybija, ale też nie denerwuje, więc jest dobrze.
Osobiście poleciłabym osobom szukającym prostej, ale niegłupiej rozrywki. Bo R;N nie wymaga od nas specjalnego myślenia, a równocześnie nie czyni z nas tępaków, którym wszystko trzeba wyłożyć w jak najprostszy sposób. Naprawdę przyjemna seria, której ciężko zarzucić jakieś większe błędy – ode mnie 8/10.
Powrót do korzeni^^
Historia wyrwana z kontekstu i prowadząca donikąd. Najpierw ma się wrażenie, że spotykają się w sumie przypadkiem, a potem nagle planują wielką misję – ot tak po prostu.
Plus za postaci, bo to po prostu szalona grupa była. Niby nic o nich nie wiemy, ale da się ich lubić^^ Chociaż i tak najlepszy był dziadek monga xd
Całości dopełnia nutka dość absurdalnego humoru, który po prostu bawi.
Podobała mi się też grafika – zarówno tła, jak i projekty postaci miały swój styl. A muzyka była tak przeładowana klimatem SF, że bardziej SF nie może być nawet SF ;p
Dla każdego fana starych, klimatycznych SF, to chyba pozycja obowiązkowa. Ja spędziłam ciekawe 82 minuty nad tym i nie żałuję – było na co patrzeć^^
Re: Gdzie góry?
Re: Grafika
Re: Ups!
Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
Średniak
Po pierwsze – lubię biszów, którzy prezentują sobą coś więcej niż tylko „biszowatość”. Pod tym względem nie zawiodłam się chyba tylko na Kuramie. Bałam się, że skończy tak jak wszyscy panowie jego typu, ale na szczęście twórcom udało się z niego wykrzesać coś więcej.
Niestety w przypadku Tomoe zauważyłam odwrotną sytuację – zapowiadał się interesująco, a skończył tragicznie. Po prostu nie kupiłam jego późniejszego zachowania względem Nanami.
A właśnie – główna bohaterka. Miała być inteligentniejsza niż zazwyczaj, a wyszła typowa ciepła klucha…nie, nie, nie – charakteru brak w każdym razie.
Samą fabułę bym nawet przebolała – w końcu czego tu wymagać od romansu shoujo? Ale zachowanie bohaterów tak strasznie mnie raziło, że nie zmogłam tej serii właśnie przez nich.
Dla mnie to przeciętniak i temu daje 5/10. Pod względem irytacji powinno być niżej, ale jednak potrafię docenić, że aż tak głupi tytuł to nie był. Mnie odrzucił, ale jak ktoś ma dużą dozę tolerancji i lubi romanse shoujo, to pewnie mu się spodoba^^