x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Swoją drogą jak na tę serię, to owo słowo jest właśnie idealne – w końcu jakieś „pani doktor” brzmi zbyt poważnie jak na taką postać…
Po raz kolejny świat mogą ocalić tylko dzieci, oczywiście dziewczynki, obdarzone specjalną mocą. Przecież to naturalne, że chłopcy nie mogliby się urodzić z takimi zdolnościami, bo oni nie są moe.
Główny zły nie patyczkuje się i od razu zdradza swoje plany. W ogóle jaki on „mhroczny”... zamiast wymyślić coś, żeby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi, to ten od razu przyznaje się do tego, że zabił tamtą dwójkę. A co, przecież jest „Tym Złym”, a widz może by się nie zorientował po samym projekcie jego postaci (krzyczącym co prawda „Jestem szalony i chcę opanować świat”), więc na wszelki wypadek trzeba to dokładnie wytłumaczyć.
Aaaa… i żeby nasze szare komórki za bardzo się nie przegrzały od myślenia, to w pierwszym odcinku już mamy wyjaśnione o co chodzi z Przeklętymi Dziećmi i tymi robalami. I jak? Nieco poschizowana (bo jakże by inaczej, przecież wszyscy wiedzą, że piękne panie pracujące przy trupach nie mogą być normalne i muszą mieć swoje dziwactwa na punkcie swoich „pacjentów”) doktorka tłumaczy to naszemu bohaterowi. Nieee… bo on wcale nie pracuje już od jakiegoś czasu w tym biznesie i nic a nic o tym nie wie xd
I na dokładkę – po co czekać na zapłatę za wykonane zadanie, skoro gdzieś jest wyprzedaż jakiegoś produktu. Ten chwyt naprawdę jest jeszcze stosowany?
Eeee… czy tylko ja mam wrażenie, że twórcy tutaj traktują widzów jak półmózgi, które ślinią się tylko na krew, krew i krew, a wszelkie tło fabularne trzeba im tłumaczyć pooowoooliii i doookłaaadnie?
Re: Całkiem całkiem
Mnie to tam wszystko jedno zazwyczaj z kim skończy bohater w takich seriach, natomiast zwróciłam na to uwagę tylko z tego powodu, że seria nie zaoferowała rozwiązania, które byłoby widoczne już w pierwszym odcinku. Bo w tych kilku haremówkach, które widziałam/zaczęłam oglądać od początku było jasne, którą bohaterkę wybierze bohater (a z tego, co się orientuję po komentarzach, to jest w ogóle cecha anime haremowych). Ba, najczęściej sam opening pokazuje która to zostanie szczęśliwą wybranką, a w tym wypadku tak nie ma.
Wkurzyłoby mnie tylko, gdyby wybranką bohatera okazała się pokojówka, bo po prostu między nimi nie iskrzyło, nie było ani razu pokazane, by ich stosunki w ogóle mogły przerodzić się w coś konkretniejszego. Bo tak to nie przykładam wagi do rozwiązania, o ile właśnie jest ono poprowadzone naturalnie^^
Całkiem całkiem
Spora w tym zasługa dwóch rzeczy:
kliknij: ukryte 1. Bohater nie wybiera pierwszej lepszej bohaterki, która pojawiła się po prostu jako pierwsza na ekranie. Od samego początku widać było jego zauroczenie Miu, które w naturalny sposób dojrzewało do nieco głębszego uczucia. Mimo wszystko nie dało się jednoznacznie stwierdzić, której to pannicy przypadnie w zaszczycie owa miłość – co prawda z góry można było odrzucić siostrę i pokojówkę, ale pozostała trójka miała mniej więcej takie same szanse xd
2. Bohater wyznaje swoją miłość i to jeszcze już w 10 odcinku – coś nieprawdopodobnego, że sam się zorientował w swoich uczuciach xd W dodatku nie było fazy czerwienienia się na samą myśl o trzymaniu się za ręce i nawet poszli do łóżka o.O
Generalnie ja to odebrałam jako całkiem przyjemne szkolne anime, bez supermocy i wielkich dram, z dość sympatycznymi bohater(k)ami. Wpierw się trochę obawiałam o siostrzyczkę, bo taka niemrawa jakaś była, ale nie była taka zła. Niestety nie da się tego powiedzieć o pokojówce – bez niej byłoby tylko lepiej. Samego Shingo, chociaż to kolejna wariacja miłego chłopaczka, który każdemu chce pomóc, a często robi to nieświadomie, nawet da się znieść, bo okazuje się, że jest w miarą inteligentny.
Projekty postaci są typowe, na szczęście jednak nie wyglądają jak małe dzieci (coś jak w Gift, czy Happy Lesson), więc nawet można na nie patrzeć. Za to tła, jak na adaptację eroge, zrobiono naprawdę dobrze i nawet się złapałam na tym, że patrzę na nie, zamiast na bohaterki ;p
Nie sądziłam, że jakieś anime haremowe może mi się tak spodobać. Komedii romantycznych jest niestety mało i szybko się kończą, zwłaszcza jeśli wyklucza się z listy haremy/reverse haremy i mocniejsze ecchi. Dlatego więc postanowiłam nieco poszerzyć swoje horyzonty i okazało się, że Mashiro‑iro się do tego idealnie nadało, bo nie złapałam alergii na haremy. Ba, nawet może dam szansę kolejnym tytułom. Ode mnie ma to czyste 7/10 – w sumie widać tu wiele schematów, ale znowuż zrezygnowano z tych najbardziej irytujących, bądź ograniczono je do minimum.
Re: ja odpadam
Za to seria ma naprawdę ładną grafikę – lubię taki styl^^
Aaa… no i ta inteligencja głównego bohatera – ohoho, mistrz dedukcji się nam szykuje, normalnie mały Sherlock jak nic xd I jeszcze to: kliknij: ukryte „Magia nie istnieje, bo jest sprzeczna z nauką… ale zaraz, zaraz skoro potrafisz robić takie rzeczy, to faktycznie musisz być czarownicą, nie ma innej opcji”.
Ale i tak najbardziej podobał mi się wielki lecący głaz!
Skoro ostatnio coś komedie wszelkie maści zawodzą, to chociaż w takim stylu niekomediowe anime może mi zapewnić dobrą porcję rozrywki. Niech tylko z każdym kolejnym odcinkiem będzie tak samo głupie, jak w pierwszym epku^^
Re: ja odpadam
Jasne, wiem, że to ma być niby sportowy romans, więc zapewne w dużej mierze wszystko skupi się na relacjach między postaciami, a nie tylko na samej grze, nadal jednak jest to anime sportowe i dlatego nie mam zamiaru przymykać oczu na niedociągnięcia w tej kwestii. A tych na razie nie zauważyłam.
W pierwszy odcinku się postarali. Ten mecz na samym początku wyglądał naprawdę dobrze – bohaterowie stosowali różne zagrania, bili ofensywnie po linii, były też skróty i gra przy siatce, czyli ogólnie tenis w widowiskowym wydaniu. Takoż samo na hali w klubie tenisowym wyglądało to poważnie – spodobało mi się, że kliknij: ukryte bohater jako takie chuchro wysiadł już przy rozgrzewce, bo to nie jest takie hop siup, przychodzę i robię to, co reszta. Nie zaniedbano nawet takiego „szczegółu” jak zakwasy. Brawo!
Sam bohater wydaje się być interesujący – lubię postaci, które mają swoje dziwactwa, bardzo realistyczne zresztą, w końcu pedantyzm Maruo wypada po prostu naturalnie.
Ładnie wyglądają też projekty postaci – są takie trochę w starym stylu, co bardzo mi się podoba :) W dodatku animacja np. podczas tego pierwszego meczu była dynamiczna i płynna – za to plus, bo w tym wypadku to robi naprawdę sporo.
Lubię tenis, lubię romanse, więc jest to kolejny tytuł, na który bardzo liczę w tym sezonie, a pierwszy odcinek tylko rozbudził mój apetyt na więcej^^
Podobają mi się też projekty postaci – shounenowo, ale bez przesady, czyli po prostu fajnie. Wydaje mi się, że z animacją może być gorzej, bo coś zbyt często stopowali co ważniejsze zagrania.
Czyżby Haikyuu miało się okazać sportówką na miarę Giant Killinga, czy Ookiku Furikabutte, w której pokazuje się prawdziwe piękno danego sportu nie uciekając się do nadnaturalnych zagrań? Oby, oby – po pierwszym odcinku mam niesamowite oczekiwania względem tego!
Re: Pierwsze wrażenia
Jest różnica pomiędzy spojrzeniem na samą ocenę, a przeczytaniem recenzji. Sama ocena tak naprawdę niewiele ci powie o danym tytule, a recenzje z reguły posiadają jakąś tam argumentację tego, czy tytuł warto obejrzeć, czy raczej nie. Jasne, że są wyjątki, w których taka argumentacja jest no… niezbyt wiarygodna, bo np. autorowi się dany tytuł bardzo podobał, więc wyolbrzymi jego plusy, a zatuszuje minusy, ale nie można przez ich pryzmat oceniać wszystkich recenzji. A akurat w przypadku tego tekstu, recenzentka wyraźnie uargumentowała dlaczego to anime otrzymało tak niską notę – można się nie zgadzać z oceną ogólną, ale doprawdy ciężko odrzucić jej zarzuty względem tego tytułu. Tyle że dla jednych owe minusy są mało ważne, a dla innych przesłaniają ewentualne pozytywne aspekty całości.
Ja raczej zwróciłam uwagę na to, że mnóstwo osób nie stawia niższych not w ogóle – w sensie przy anime, które by ocenili na 7‑10 stawiają ową notę, natomiast tych tytułów, którym generalnie wystawiliby niższe stopnie, nie ocenia w ogóle. I zazwyczaj to wygląda tak, że pół listy ma bez ocen.
Pupa zdecydowanie nie jest wyróżnikiem przeciętnego anime sezonu. Jak już tak bardzo ci zależy, żeby się powoływać na MAL (co też do najmądrzejszych rzeczy nie należy), to proszę bardzo – weź sobie sprawdź wskaźnik ocen przy zwykłych seriach, chociażby z dwóch ostatnich sezonów, jak Mikakunin, D‑Frag, Nisekoi, Inari, Konkon, Hamatora, Noragami, Witch Craft Works, Golden Time itd. Wg. MALa wszystkie powinny mieć oceny ok 7‑8, a nie powiesz mi chyba, że każdy z nich to taka perełka xd Gdyby tak było, to pisanie recenzji byłoby bez sensu, bo przecież każde anime jest bardzo dobre i zasługuje na obejrzenie…
Poza tym komentowanie recenzji na podstawie samej oceny, bez przeczytania tekstu, to przejaw zwyczajnego braku kultury.
Przede wszystkim jednak niesamowicie wręcz polubiłam postaci, a moim absolutnym faworytem był Akina. Niby to taki wiecznie uśmiechnięty chłopaczek, chętny do pomagania każdemu, obdarzony do tego potężną mocą, a równocześnie z reguły mało zdatny w walce… a jednak to niezwykle pozytywna i sympatyczna postać. Miałam do niego słabość od samego początku i złego słowa o nim nie powiem, a co! Reszta tej wesołej gromady również przypadła mi do gustu, z Kotohą na czele. Nie wiem, czy to znowu sprawka Sawashiro Miyuki (jej seiyuu), ale ta bohaterka dla mnie osobiście była chyba najciekawiej wykreowaną postacią tutaj.
Troszkę przy tej ilości odcinków cierpi antagonista, którego jest zbyt niewiele, by wyrobić sobie o nim jakieś zdanie. Koniec końców nie wiem jaki był jego cel – kliknij: ukryte no niby chce on doprowadzić do połączenia wymiarów, chyba niszcząc przy tym ten świat, ale równocześnie na tę chwilę zadowala się tylko uświadomieniem Akiny co do drugiego wymiaru i jego charakteru. . Generalnie ciężko mi go zaakceptować jako tylko pustą postać „tego złego”, zwłaszcza z powodu reakcji na jego osobę chociażby Yuuhiego i takich tam drobnych pierdół xd
Sporo jest tutaj fanserwisu, ale o dziwo – nie raził on mnie jakoś szczególnie. Sceny z Yuuhim były zabawne, a wszelkie panty shoty jakoś tak wypadały naturalnie. Jedynie macanie cycków momentami lekko mnie drażniło, bo tak z niczego się to brało. No nic… do dna fanserwisowego to temu na szczęście daleko, zwłaszcza, że stanowił on tylko dodatek, co jest ostatnimi czasy rzadkim przypadkiem. A ja cenię sobie takie rzadkie przypadki^^
Osobną kwestię stanowi w tym przypadku grafika, bo jak zauważyłam odstrasza ona od tego tytułu wielu zarówno starych, jak i potencjalnych nowych fanów. W sumie przyznam, że ze mną było podobnie, kiedy to anime dopiero co wychodziło w zeszłym sezonie. Po prostu nie przepadam za takim moewatym upraszczaniem wszystkiego i bałam się, że grafika będzie sporym wyznacznikiem poziomu całości. A potem się przyzwyczaiłam i nawet uważam, że takie projekty postaci były dość ładne, w dodatku bardzo zróżnicowane.
Co najważniejsze jednak, nie używano tutaj animacji komputerowej (a nawet jeśli, to na tyle delikatnie, że jej tu nie widać), co dla mnie osobiście jest mega plusem. Jasne, graficznie ta seria leży po wieloma względami, ale mimo wszystko nie razi aż tak, jak sądziłam, że będzie^^
Dawno żaden tytuł mnie aż tak bardzo nie wciągnął. Kurczę, no nie wiem dlaczego nie oglądałam go na bieżąco, ale cieszę się, że jednak na niego trafiłam. Jest to zresztą jedna z tego typu serii, którą chętnie obejrzę raz jeszcze kiedyś tam – a choćby i dla samego Akiny xd Z początku miałam dać temu ocenę 7, ale jednak… naprawdę dawno nie czułam takiej przyjemności z oglądania jednego tytułu ciągiem, a ten pochłonęłam wraz z OVA Hana no Uta w dwa dni. Dlatego a co mi tam – niech ma 8/10 ode mnie^^ I mam nadzieję, że doczekam się jakiejś kontynuacji!
Natomiast jeśli chodzi o kolejności oglądania, powinna ona wyglądać tak:
Hoshi no Umi do 8 odcinka
Hana no Uta
Hoshi no Umi 9‑13
Tsuki no Naku
Dziwi mnie bardzo, że Hana no Uta wyszła wcześniej, niż seria TV, bo przedstawia wydarzenia totalnie ze środka serii, bez żadnego wstępu, czy chociażby przedstawienia postaci. W dodatku jak głupia myślałam, że to będzie kolejna ova z rodzaju tych o niczym konkretnym (jakiś wypad za miasto, czy coś), a tu niespodzianka – ważne wydarzenia fabularne i wprowadzenie nowej postaci. Naiwnie przeszłam do 9 odcinka, w którym to w openingu streszczono mi przebieg wydarzeń z OVA, po czym wyłączyłam ten ep i grzecznie poczekałam aż mi się OVA pobierze xd
Za Tsuki no Naku także się wzięłam z podobnym przeświadczeniem, niestety tam zaś pojawia się postać wprowadzona dopiero pod koniec serii, a całość też wygląda na dość konkretną historię – poczekam więc, aż wyjdzie ostatni odcinek do tego…
Re: Cień pierwszej serii
Natomiast nieśmiałość to jedno, ale typ postaci w rodzaju Nagisy to już niestety zupełnie inna bajka – niestety bardzo popularna ostatnimi czasy w anime…
Re: Cień pierwszej serii
Taaa… trzymać się za ręce mieli problem, ale z seksem to już nie? Ja myślę, że tu chodziło o taką chwilę, a nie te późniejsze 9 miesięcy xd
Poza tym ciężko to nazwać normalnym związkiem, gdy jedna osoba jest niemal niepełnosprawna umysłowo i nie mówię tu bynajmniej o męskiej części owego „związku” xd
W każdym razie Chuunibyou tylko kontynuuje niechlubną tradycję KyoAni tworzenia kiepskich par…
Tutaj dzieje się mniej więcej tyle samo, co w Gingitsune akurat. Różnica polega na tym, że tu chcą robić jakąś ciągłą fabułę, a tam raczej skupiano się na jednoodcinkowych historiach.
A co do boskiej interwencji – jakby nie było, to jest właśnie anime o bogach, więc nic dziwnego, że takowe się pojawiają. Cała fabuła polega przecież na tym, że bohaterka rozwiązuje/chce rozwiązywać problemy swoje i innych dzięki boskiej mocy xd
Aczkolwiek akurat ta konkretna scena mnie niemiłosiernie zirytowała, bo liczyłam, że chociaż raz w tym anime wezmą i rozwiną jakiś poważniejszy motywy…
Z tym się akurat zgodzę i dla mnie to był jeden z większych minusów tej serii. Ale ja ją traktuję tylko jako wstęp, głównie mający nam przedstawiać bohaterów, dlatego u mnie ma to plus, że zrobili to w formie jakiejś tam historii. I dlatego też napisałam, że chętnie zobaczyłabym dalszą część, bo wydaje mi się, że w niej wreszcie doczekalibyśmy się jakiegoś konkretniejszego rozwoju.
Dlatego to nie jest dobra obyczajówka, ale też nie jest dnem totalnym (głównie dlatego, że wreszcie nie ma tu taniej dramy). Poza tym nie da się pokazać jakiegoś konkretnego rozwoju bohaterów w 10 odcinkach, zwłaszcza jeśli chce się skupić na kilku postaciach. Z drugiej strony bohaterowie tutaj w większości też nie stoją cały czas w miejscu, choć chyba widać to najlepiej na przykładzie Maru.
Nie no dla mnie to też nie jest nie wiadomo co, ale znowuż też nie uważam tego za jakiś wielki syf zwłaszcza, że to ma potencjał (który właśnie można by rozwinąć w drugim sezonie).
Wiesz, no ciebie kręcą loli z czołgach, ale niektórzy lubią takie zwykłe, puchate historie dosłownie o niczym konkretnym, bez ecchi, haremów, przesadzonych gagów z kosmosu i ciągłej akcji. A że w tym gatunku panuje niezwykła wręcz posucha niestety, to każdy tytuł, który się w to wlicza, jest wręcz na wagę złota xd Inari, Konkon… było krótkie, a przez to stanowiło jedynie zarys potencjalnych możliwości tytułu, ale też i jakichś większych wad jak na ten gatunek nie posiadało. A przynajmniej ja takowych nie kojarzę.
Swoją drogą – nie zauważyłam jakiegoś szczególnego zastosowanie zasady deux ex machina – kliknij: ukryte Inari oddała jej moce i przestała ją widzieć, ale za to Uka nie zniknęła. Od samego początku była mowa o tym, że tak to będzie wyglądać, a że nie poinformowano o tym Inari wcześniej, to już była decyzja Uki, która nie chciała jej stracić i tyle.
Wiele osób narzeka na grafikę (która generalnie rzecz biorąc zbyt dobra nie jest, a pod koniec to już w ogóle schodzi na psy), ale ja liczyłam, że skoro nie ma tu standardowej moewatości, to może nie będzie to zbyt infantylne. Niestety było.
Zdecydowanie nie można tego nazwać serią o prawnikach, bo prawa to tam prawie nikt chyba nie przestrzega i to nie na zasadzie jakiegoś anarchizmu, ale zwykłej głupoty – bo tak jest łatwiej. Bardzo szybko można się przekonać, że mamy tu do czynienia z głupiutką historią o magach, w której są źli magowie i dobrzy magowie, a w centrum wszystkiego tkwi główna bohaterka. Obejrzałam to całe głównie dlatego, by się przekonać kto jest kim dokładnie – szczególnie ciekawiła mnie postać Moyo i przyznam, że kliknij: ukryte akurat to, że jest ona wcieleniem Lucyfera było (dla mnie przynajmniej) zaskakujące.
Niestety nie dość, że sam pomysł do zbytnio odkrywczych nie należy, to twórcom należy się porządny kopniak w dupę za jego realizację, która jest fatalna. Tytuł ma mnóstwo bezsensownych rozwiązań, których wypisanie zajęłoby mi pewnie z godzinę. Przykładowo kliknij: ukryte zachowanie Shizumu powinno o wiele wcześniej zwrócić uwagę jego zwierzchników, bowiem uprawiał on piękny przykład samowolki, czy przydzielenie dość ważnej sprawy początkującej pani adwokat, która w dodatku jest niesamowicie młoda – to się w głowie nie mieści. W ogóle manipulowanie dowodami wypadało tu bardzo słabo, bo wyglądało jakby co najmniej pół rządu było przekupione, co jak się okazało nie miało miejsca o.O
Sami bohaterowie również nie należą do zbyt ciekawych postaci. Wszyscy skaczą wokół Cecil jak nie wiem co, nawet ci, którzy nie mają ku temu powodów. Ona sama oczywiście chce każdemu pomagać, w dodatku choć początkowo kreowano ją na taką zdolną prawniczkę, to rzadko kiedy faktycznie używa tej swojej mózgownicy – nie widziałam ani jednego momentu, który potwierdzałby jej geniusz.
O grafice chyba nawet nie trzeba mówić – wszystko widać na screenach. Dodam tylko, że z czasem jeszcze bardziej się ona psuje – kuleje zwłaszcza animacja i niektóre akcje wyglądają niczym pokaz slajdów. Nie mam nic przeciwko oryginalności i moja ocena tej serii właściwie nie ma nic wspólnego z samą grafiką, jednak nie powiem by mi się na to dobrze patrzyło.
Co do muzyki, to w głowie mam tylko całkiem przyjemny opening i nic więcej.
Z tego co widzę seria nie cieszy się zbytnią popularnością i chociaż i tak większość odrzuca tu sama grafika, a nie to, co faktycznie powinno, czyli płytka fabuła i kiepscy bohaterowie, to generalnie dobrze, bo nie jest to tytuł wart obejrzenia xd Z plusów wymieniłabym głos Wakamoto Norio (no ba)i dorosłych bohaterów (chociaż nie są zbyt ciekawi, to jednak lepsze to, niż kolejna seria z nastolatkami). Z minusów – wszystko inne niestety. Ode mnie ma to naciągane 3/10
Co do Tokyo Ravens to przyznam, że chętnie poczytałabym dlaczego dla ciebie jest to aż tak złe anime, ale to akurat nie miejsce na to xd