x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Pierwsze wrażenie
Co do… ekhem… fabuły (o ile na razie można coś o tym powiedzieć), to jakieś takie dziwne mi się to wydało. I bynajmniej nie piszę tego w pozytywnym sensie niestety. Trochę to trąci haremem, trochę przesadzoną komedyjką szkolną, trochę jakimś nadnaturalnym i nie do końca przemyślanym motywem, a w dodatku na kilometr śmierdzi mi tutaj tanią dramą. Właściwie w tym momencie rzekłabym, że to można zepsuć na 99 sposobów, ale jeśli wyjdzie z tego ten jeden pozostały możliwy scenariusz, to seria może okazać się nawet świetna. Na razie dam szansę, ale… no nie wróżę temu nic dobrego -.-
Re: Tyle w temacie animacji
Pierwsze wrażenie
Pierwsze wrażenie
No i właśnie – Piątka i Lisa to dwie postaci, które dla mnie pogrążyły ten tytuł całkowicie. Pierwsza jest straszliwie irytującą antagonistką, której działania można sprowadzić do fochów niezrównoważonej dziewczynki, druga natomiast stanowi przykład totalnie zbędnej „po‑kiego‑ona‑tam‑w-ogóle‑jest‑i-czemu‑nikt‑jej‑nie‑zastrzeli-?” postaci kliknij: ukryte (szczerze powiedziawszy za jedyny powód jej istnienia przyjmuję fakt, że Dwunastka musiał pojechać ją ratować i tym samym zdradzić Dziewiątkę, aby akcja mogła się potoczyć tak, jak się potoczyła). Bez tej dwójki, nawet gdyby zrobiono to mniej więcej w ten sam sposób, serię mogłabym uznać za bardzo dobrą, w porywach do wybitnej. A tak, to cóż – jest średnio.
Na plus idzie natomiast oprawa graficzna i muzyczna. Ta pierwsza głównie z powodu poważniejszej stylistyki, która w dobie cukierkowatych produkcji jest rzadkością, nawet w teoretycznie „cięższych” seriach. Natomiast muzyka była świetna, choć muszę przyznać, że niektóre kawałki uważam za średnio zgrane z sytuacją (z początkiem odcinka 8 na czele).
Ciężko mi jest wystawić temu ocenę, bo za oryginalność i ogólny koncept, chętnie dałabym temu 9/10, ale za realizację i wiadomo które postaci – gdzieś tak 4/10. Daję więc 6/10 i w sumie polecam – owszem, nie wyszło to tak wspaniale, jak mogłoby, ale nadal się wybija i myślę, że warto dać temu szansę.
Wreszcie koniec!
Byłabym przeszczęśliwa, gdyby zrobili z tego kolejną może i nudnawą, ale sympatyczną serię o grupce przyjaciół, pierwszych miłościach itp.. Nawet, gdyby to wyszło na poziomie Tari Tari, czyli po prostu przeciętnie. Niestety, nie udało się – całość okazała się kiepskim bełkotem o niczym, z beznadziejnymi postaciami i tragiczną grafiką. Jako tako prezentują się jedynie op i ed. I może pojedyncze sceny dałoby się uznać za przyzwoite, gdyby nie to, że sklecono je ze sobą kompletnie chaotycznie i naprawdę nijak nie idzie rozkminić o co w tym chodzi -.-
Ode mnie ma to 2/10, ale tylko dlatego, że widziałam już gorszy syf…
Przynajmniej nie udaje nic, czym nie jest ;p
Majimoji Rurumo to leciutka komedyjka ecchi i naprawdę niczego innego się tutaj nie znajdzie. Jednakże owo ecchi bardziej przypomina klasyczne tytuły z tego gatunku, niż obecne pseudo hentaie. I już za sam ten fakt, seria ma u mnie wielgachnego plusa. Komediowo całość wypada przeciętnie – gagi są znane i ograne, ale można się parę razy zaśmiać. Jednakże jest w tym coś takiego świeżego, że owa schematyczność nie razi tak bardzo, swoistego rodzaju brak nachalności, czy też przesady w przedstawianiu tego. Nie wiem jak to inaczej określić – chodzi mi o to, że w wielu seriach jakby na siłę pcha się widzowi ogromną ilość gagów, wyolbrzymionych do granic możliwości. A tutaj widać pewnego rodzaju prostotę w wykonaniu, albo przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
Seria ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale całościowo prezentuje się całkiem solidnie. Wielu fanów raczej sobie nie znajdzie – powiedziałabym, że grono odbiorców jest dość wąskie i ogranicza się głównie do amatorów starszych ecchi. Owszem, to nie jest poziom np. Chobitsa, ale wszelkie odstępstwo od obecnie królujących norm, jest u mnie zawsze mile widziane. Swoją drogą Chiro jest obłędna – choć przemiana w dziewczynę odjęła jej nieco uroku, to o dziwo nie zepsuła postaci aż tak bardzo, żebym przestała ją lubić.
W każdym razie seria ma u mnie 7/10 – dałabym 6, ale za oryginalność i wyróżnianie się z morza podobnych tytułów (oraz odcinek 6), powędrowała nota o oczko wyższa^^
Polemizowałabym, zresztą nie tylko ja xd Nigdy nie byłam zwolennikiem twierdzenia, iż zdanie większości świadczy o jakości, aczkolwiek zwróciłabym uwagę, że jakoś za każdym razem widzisz coś innego, niż reszta ;p
Co równocześnie jest nieprawdą, jeśli chodzi o mnie. Nigdy nie oceniam grafiki poprzez pryzmat „podoba mi się ten styl/nie podoba mi się”. Natomiast ty zdajesz się szufladkować w ten sposób wszystkich, którzy mają inne zdanie od Ciebie xd
Szkoda tylko, że tak łatwo go podważyć xd Layouty generalnie wypadają całkiem dobrze, to fakt. Animacja ma swoje lepsze i gorsze momenty natomiast. Ot, chociażby z podanego przez Ciebie linku, tutaj prezentuje się zdecydowanie słabiej:
[link]
I niestety, ale dobre operowanie perspektywą i przyzwoita animacja nie czynią z tej serii tytułu ponadprzeciętnego…
Acz po twoich wcześniejszych komentarzach wnoszę, że dalszej dyskusji nie ma tu nawet sensu prowadzić niestety, więc na tym zakończę swój udział w niej -.-
Może być
Fabularnie seria ujdzie – historia to kolejna śpiewka o przyjaźni, marzeniach, wspólnej pasji i dojrzewaniu, ale to jest jak najbardziej okay. Całość oblana jest sporą dawką słodyczy, niestety nie zawsze strawnej, ale da się ją jeszcze przeboleć. Na plus na pewno idzie tematyka. Oczywiście na porządną, realistyczną opowieść o yosakoi nie ma co liczyć, ale już samo poruszenie tego wątku jest sporą zaletą tego tytułu. Po pierwszym wrażeniu o idolkowej serii nie zostało na szczęście zbyt wiele (choć nawet napisały własną piosenkę tak btw. xd) i w tym momencie mogę stwierdzić, że jak na tego typu tytuł wyszło to wszystko całkiem zgrabnie. Patrząc jednak po całości, najlepiej wypada tutaj początek i sam koniec, bo środkowe odcinki potrafią się dłużyć niemiłosiernie.
Właściwie najgorzej prezentują się postaci, co jest sporym minusem dla serii o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy. W Hanayamata cała 5 jest sympatyczna i słodziutka, ale strasznie bezbarwna. Podobnych bohaterek jest mnóstwo i te tutaj naprawdę gubią się w tym tłumie. Nie irytują jakoś szczególnie, ale mocno wątpię, by komuś zapadły w pamięci na dłużej – no bo naprawdę nie mają jak.
Za to pochwalić mogę postaci drugoplanowe, czyli w sumie Sally‑sensei i od biedy właściciela sklepu z akcesoriami do yosakoi. Nauczycielka zresztą została moją ulubioną postacią z serii, bo ma z pewnością najbardziej oryginalny charakter z nich wszystkich – jest inteligentna, choć momentami mocno roztrzepana, odpowiedzialna, ale równocześnie leniwa, w dodatku posiada jakieś tam swoje dziwactwa, które ładnie dopełniają jej kreacji.
Co do kwestii technicznych – mocno kłują w oczy projekty postaci. Grafika jako taka jest całkiem niezła – ma swoje lepsze i gorsze momenty (sceny „świątynne” i końcowy taniec wypadły na pewno najlepiej – ogólnie akcje nocne wyglądały lepiej, niż dzienne), ale postaci to tragedia. Nie no naprawdę – seria o moe dziewuszkach, które są tak… brzydkie? Mogliby się bardziej postarać -.-
Muzycznie jest okay, choć liczyłam na więcej. Niestety całość jest przesiąknięta typową j‑popową papką, acz nawet jest to strawne. Do op i ed szybko się przyzwyczaiłam – specjalnie wybitne nie są, jednak dobrze się ich słucha^^
Generalnie chciałam wystawić temu 5/10 – za kiepskie środkowe odcinki i mdłe postaci, jednakże wyjątkowo dobrze wypadły odcinki końcowe, więc ode mnie leci 6/10 – tytuł jest całkiem niezły, choć w sumie tylko dla fanów słodkich panienek, bo nie posiada nic, co mogłoby przyciągnąć do niego innych widzów.
Z pewnością sporym plusem są tutaj bohaterowie, bo to taka grupka normalnych nastolatków. Da się ich lubić, choć potrafią też solidnie irytować. Nie ma co liczyć tutaj na głębsze charaktery, bo takowych chyba żadne shoujo nie posiada – ma być lekko, więc nie ma zbyt wiele miejsca na zagłębianie się w psychikę postaci. Co mi się jednak podobało, to fakt, że wypadają oni naturalnie jako grupka przyjaciół, nawet pomimo wyraźnych wątków romantycznych (nieodmiennie przychodzi mi w takich przypadkach na myśl Sukitte (anime, nie manga), w którym to nijak nie potrafiłam dostrzec w bohaterach grupy przyjaciół, tylko zbieraninę 3 par – niby taka subtelna różnica, ale dla mnie to wiele zmieniło).
Ogólnie mnie się podobało – jestem w stanie dostrzec tu sporo wad, ale w większości mi one po prostu nie przeszkadzają (jak chociażby schematyczność – ot, ja tam lubię oglądać w romansach moje ulubione schematy^^) i dlatego seria ma ode mnie naciągane 8/10
Przy czym akurat tła w Yuyushiki są dość „biedne”, a raczej bardzo przeciętne, więc raczej w tym elemencie Yuyushiki broni się ciężko ;p
Tu akurat bym się nie zgodziła, bo na przykład dla mnie te projekty postaci były odpychające. xd
Co do obrony oceny – wydaje mi się, że większość ocen grafiki da się w jakikolwiek sposób obronić, pytanie tylko, czy czasem nie jest to taka obrona trochę „na siłę” w niektórych przypadkach. I inna sprawa to kwestia tego kto do czego przykłada większą wagę i na jakie elementy zwraca w ogóle uwagę. Osobiście nie mam nic do grafiki Yuyushiki jako takiej, ale nie wydaje mi się, by zasługiwała ona na tak znaczne wyróżnienie. 8 to jednak ocena dla grafiki bardzo dobrej, a z pewnością wyróżniającej się. Nie wiem, no ale jak dla mnie ta w Yuyushiki zdecydowanie do takiej kategorii nie należy – owszem, może być porządnie zrobiona, ale też nie posiada nic, co mówiąc kolokwialnie mogłabym skwitować krótkim „wow”.
Cudo
Ale i tak – seria wyszła fenomenalnie dobrze w moim mniemaniu. Zdecydowanie jest jedną z najlepszych sportówek wśród anime od ładnych kilku lat, a na pewno najlepszą jeśli chodzi o takie czyste, klasyczne sportówki (tj. bez supermocy czy elementu okruszkowego), bo pod tym względem niestety niewiele może z nią konkurować. Cieszy mnie, że na tapetę wzięto siatkówkę, do tej pory strasznie zaniedbaną w anime. Choć lubię oglądać tytuły poświęcone piłce nożnej, czy baseballowi, to jednak dobrze jest obejrzeć też coś o innej dyscyplinie sportowej (pod tym względem zresztą ten rok jest wyjątkowy, bo oprócz siatkówki dostaliśmy też solidne serie o ping pongu i tenisie).
Seria ma u mnie mocne 9/10 – za dobre (realistyczne) przedstawienie siatkówki i sporo emocji, których mi przysporzyła. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon, bo nie wiem, co musiałoby się stać, by Haikyuu go nie dostało^^
Dobra wersja idolkowej serii
Nie sądziłam, że to się kiedykolwiek uda, ale wreszcie doczekałam się serii o idolkach, która jest naprawdę dobra, a przede wszystkim inna niż wszystkie. Owszem, swoista naiwność i wszechobecna słodycz także i tutaj się pojawiają, bowiem bez tego no raczej by się nie obyło, ale na szczęście nie dominują one aż tak bardzo nad wszystkim. Zdecydowanie za to widać tutaj pewną dozę realizmu, która nadaje temu bardzo przyjemny klimat i sprawia, że seria wybija się z morza podobnych tytułów. Na szczęście zrezygnowali tu z większości klisz pojawiających się w takich seriach, a resztę wykorzystano w dość ciekawy i oryginalny sposób. Co najlepsze – nie ma tu żadnego dramatyzmu, żadnych traum i innych tego typu pierdółek – klimat jest od początku leciutki i tak zostaje do samego końca.
Sporym minusem natomiast były dla mnie delikatne akcenty yuri. Nie, żebym miała awersję do tych motywów jako tako, ale po prostu wydały mi się one całkowicie zbędne w tym anime, a z pewnością bliższe wizji klasycznego idolkowego produktu, niż tego, co chciałabym widzieć tutaj. Inaczej rzecz ujmując – nie pasowało to tutaj totalnie.
Odejmując jednak te motywy na bok, same postaci wydały mi na na tyle sympatyczne, że naprawdę udało mi się je polubić. Żadnej nie zapamiętam na dłużej, ale taka kreacja była wystarczająca na serię tego typu. Początkowo co prawda Nanako wyróżniała się nieco swoim materialistycznym podejściem do wszystkiego i szkoda, że z czasem zeszło to na dalszy plan, by pod koniec zniknąć totalnie.
Graficznie i muzycznie seria jest raczej przeciętna. Projekty postaci i tła są co prawda przyjemne dla oka, ale na pewno się nie wybijają, w dodatku widać tutaj raczej niewielki budżet. Muzyka to typowe j‑popowe plumkanie, które na szczęście nie razi jakoś bardzo, tak jak niektóre podobne kawałki.
Ogólnie tytuł ma w sobie „to coś”, dzięki czemu naprawdę dobrze się go ogląda nawet, jeśli ktoś nie jest zbytnim fanem idolek. Jak dla mnie wyszły z tego po prostu takie komediowe okruszki z słodkimi dziewczętami na pierwszym planie i przyjemną atmosferą im towarzyszącą. Ode mnie ma to czyściutkie 7/10.
Nie takie złe
Ogólnie jednak mnie się raczej podobało i nawet mnie wciągnęło, więc po drugi sezon na pewno sięgnę (choć co prawda bez zbytnich oczekiwań), acz jestem w stanie zrozumieć narzekania fanów mangi, bo pewnie faktycznie jest to strasznie skiepszczone względem oryginału. Tak czy siak ja daję 6/10, bo jak mówię – bez znajomości mangowego pierwowzoru całkiem fajnie się to ogląda^^
Swoją drogą akurat co jak co, ale z Kuroko takie zagranie fabularne nie ma nic wspólnego – żadnych wykorzystanych super mocy, ani z tyłka wyjętych zagrań, czy nagłego i nienaturalnego przeważenia szali zwycięstwa na swoją stronę? Nope, to nie Kuroko i chwała bogu za to xd
A tego to ja nie rozumiem xd Negatywne uczucia względem drużyny, która kliknij: ukryte pokonała zespół, któremu się kibicuje to coś całkowicie normalnego. Dobra, wiem, że to tylko animowane drużyny, ale dziwnym trafem Haikyuu mocno trafia w moją sferę emocjonalności. Tak czy siak ja nie rozumiem jak można po tym czymś jeszcze lubić Aoba Josai – to nienormalne ;p
Ech, ileż to jedno anime może wzbudzić emocji. W każdym razie Aoba Josai i Oikawy oficjalnie nie cierpię i hejtuję zawsze i wszędzie, o! ;p
Generalnie dla mnie „szczegółowość” w projektach postaci skończyła się wraz z upowszechnieniem uproszczonego „nurtu moe” (tj. przesłodzonego stylu), więc w tym momencie musiałabym przywołać projekty ze starszych serii, co raczej mija się z celem (choć oczywiście zdarzają się pod tym względem wyjątki nawet wśród nowszych tytułów, jednakże jest ich niewiele). Mimo wszystko nawet jeśli NGNL utrzymuje pewien ogólny poziom przyjęty obecnie, nie znaczy to od razu, że będę twierdziła, iż projekty postaci są dopieszczone, bo nie są – ot, po prostu utrzymują pewien standard, ale właśnie ów standard nie zawiera w sobie szczegółowości. W dodatku owe projekty postaci nie wybijają się pod względem oryginalności i dlatego właśnie ciężko mi je ocenić lepiej niż przeciętnie.
Co do teł – cóż, wyróżnia je specyficzna kolorystyka i prześwietlenie, ale w sumie nic poza tym. Z pewnością nie są specjalnie szczegółowe i tu już mogłabym wymienić sporo nowych serii, które NGNL pod tym względem na pewno przewyższają (może Mushishi to będzie cios poniżej pasa, ale chociażby z bardziej zwykłych produkcji wymieniłabym Uchouten Kazoku, Gargantię, czy nawet Gochuumon wa Usagi Desu ka). W sumie nie powiedziałabym więc, że się wyróżniają na tle sezonu – tak jak przy projektach postaci, tak i w tym wypadku zachowują po prostu pewien ogólnie przyjęty poziom.
Wydaje mi się, że przede wszystkim owa różnica w opinii może wynikać z innego systemu oceniania. Dla mnie np. jeśli anime utrzymuje pewien standard graficzny, jak to wygląda w NGNL, tj. posiada poprawną animację, poprawne projekty postaci (tj. bez zbytnich deformacji) i tła, na które raczej się nie patrzy (co oznacza, że nie są ani wybitnie brzydkie i ubogie, ani specjalnie nie przyciągają wzroku), to zasługuje na ocenę 6, względnie 7 zależnie od różnych innych pierdół. I tak właśnie prezentuje się NGNL. Bardzo możliwe jednak, że u recenzenta ta skala wygląda inaczej, acz generalnie zgodziłabym się, że owa ocena nijak nie pokrywa się z argumentacją w tekście ;p
Chętnie zobaczyłabym ten tytuł w formie serii TV, choć pewnie nie mam co na to liczyć -.- No nic – ova ma ode mnie 7/10 – za tematykę i całkiem przyjemne odczucia podczas seansu, bo w sumie to takie miłe było :)
Re: Banda z cyrku
Choć mnie też jest ich szkoda, to takie rozwiązanie było jedynym możliwym i za takie motywy właśnie uwielbiam Kurosza – Ciel się tam nie patyczkuje z przeciwnikami, nie ma jakichś wielkich nawrotów moralności, co jest świetne, bo nie cierpię antybohaterów, którzy się nagle nawracają z przez byle drobnostkę.
I szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego tak bronisz oprawy graficznej tego anime, bo naprawdę nic wybitnego w niej nie ma. Owszem, gdybym miała stawiać notę, dałabym raczej 6, maksymalnie 7 niż 5, ale na więcej to nie zasługuje, bo przede wszystkim mami widza specyficzną kolorystyką i ta jedna rzecz ją odróżnia od innych, przeciętnych tytułów w sezonie/roku, możliwe więc, iż dla recenzenta to za mało, by wystawić mu wyższą notę (nie wiem jaką skalą się on posługuje). Swoją drogą owo przejaskrawienie momentami bywa lekko nieprzyjemne dla oka (nie w sensie, że się nie podoba, ale po prostu oglądanie czegoś takiego dłużej męczy oczy), więc mogę zrozumieć też osoby, które nie traktują tego jako plus, a raczej upatrują w tym wadę NGNL.
Ciekawa uwaga. Gdyby właśnie do końca to było taką parodią klasycznego yaoi, to jak dla mnie wyszedłby z tego świetny tytuł. A po mocnym początku, dalej leciało to już jako właśnie najbardziej klasyczne z klasycznych yaoi, co można uznać za parodię, ale raczej nie zamierzoną, bo mam wrażenie, że dla twórców to miało być słodko‑romantyczne. Szczęściem nie do końca tak to wyglądało, bo kilka momentów (w tym właśnie owo praktyczne podejście Izumiego do sprawy) wyszło fajnie (coś jak kubeł zimnej wody dla osób traktujących to jako słodziutkie romansidło).
Raz jeszcze powtórzę – jako czystej wody komedia to mogłoby być spoko, jako romansidło jest strasznie kiepskie po prostu.