x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
ep1
Kana to bardzo fajna dziewczyna i miło się ogląda jej rozterki miłosne. Hina natomiast… kwestie dialektu Okinawy brzmią jak dukane z kartki, a seiyu tak średnio czuje swoją bohaterkę.
Doceniam też humor, który wynika z różnicy mowy i jest tłumaczony widzowi, oby się z tym szybko nie wypalili.
Póki co jestem na tak.
Z podobnych rzeczy jest jeszcze Nise Seiken Monogatari: Osananajimi no Seijo o Uttara Michizure ni Sareta ale to trochę inny typ bohaterów, wyrzuszam w sieć w poszukiwaniu rzeczy okołotematycznych :D
Wydaje mi się, że mimo wszystko pierwszy sezon był chyba źdźbło lepszy.
Również moja ulubiona seria w tym sezonie i ubolewam, bo nie widzę nic podobnego na zimę. Pozostaje manga ale no anime w tym wypadku było lepszym medium.
Tak po za tym wydaje mi się, że z upływem odcinków seria traciła technicznie na jakości, plus fanserwisu było mniej i mniej, ciężko ostatnimi czasy, żeby cokolwiek miało jednakową jakość od deski do deski :\
ep4
Protag jak na pragmatyka lubi sobie niepotrzebnie utrudniać życie ale cóż, czego nie robi się dla krawędzi.
ep 1-2
Ponoć później nie jest generyczne ale to się jeszcze okaże.
Póki co to mamy protaga‑buraka (bajka próbuje go kreować na pragmatycznego do bólu awanturnika ale no niezbyt to wychodzi, gość nie jest nadzwyczaj inteligentny, dialogi są proste, a percepcja sytuacji wynika tylko i wyłącznie z tego, co akurat autor rzuci ochłapem na widza), który nie ma problemu ze sprzedaniem kliknij: ukryte byłych kamratów na niewolników, przy okazji jest potężnym debufferem i jego quirk polega (chyba) na tym, że potrafi obrócić beznadziejną sytuację na swoją korzyść.
Ciężko cokolwiek wywnioskować po tych dwóch odcinkach, bo prawdę mówiąc wszystko teraz zależy od tego co się będzie działo, jak protag zbierze nową ekpię i kim oni będą.
Na plus nieprzekoloryzowana idea poszukiwaczy przygód.
Podchodzę ostrożnie i czekam na następne odcinki, aczkolwiek ciężko mi na ten moment powiedzieć, czy to będzie przyjemny seans, czy jakiś hate‑watch, jak przy healerze…
Plusem jest też fakt, że wygląda nieźle i spoko operuje fanserwisem.
ep1
Odcinek wprowadzeniowy, otworzyli kilka wątków plus na koniec wisienka na torcie, takie naprawdę mocne „będzie się działo”.
Zdążyłem już zapomnieć jak wyglądają niektóre relacje, fajnie że odcinek je przypomina względnie subtelnie.
PS. Pani kliknij: ukryte bard ma naprawdę dobry głos, kiedy śpiewa.
Sporo nawiązań do zachodniej popkultury(albo po prostu tłumacz sobie je tam wrzucił, a mnie się nie chciało tego dalej sprawdzać), drama jest w granicach ludzkiej przyzwoitości, siostry mają zdrową relację i one same mają względnie wyróżniające cechy charakteru tylko jak to na „poważniejszy” romans muszą być oczywiście zakompleksione. Są też obie perspektywy, choć ta druga sprawia wrażenie o wiele bardziej skondensowanej.
Męski protag póki co to jakiś tam punkt odniesienia, a nie żywy bohater – ale to jeszcze oczywiście może się zmienić.
Zapowiada się ok jak na romans z trójkątem, zobaczę co będzie dalej.
Pies drapał, że to następna wariacja „wyrzucony z party” ale poza protagiem tutaj nikt nie ma własnego charakteru, sam tank ma oczywiście bardzo rzadkie „skille”, ratuje niewiasty z opałów i do tego jest sisconem, reszta jest zwyczajnie generyczna.
Pewnie poleci szybki drop.
ep1
Brzydkie to, słabo oddaje ducha materiału źródłowego i w wielu miejscach jest strasznie strywializowane.
Poleci pewnie szybki drop i zostanę przy mandze.
Poza tym jestem bardzo zadowolony stroną techniczną (póki co), martwiłem się trochę że może trailer to była tylko pokazówka ale najważniejsi bohaterowie są poprawnie rozrysowani, animacja się nie sypie i podoba mi się kierunek artystyczny.
Jaram się, bo źródło to dobra przygodówka, nawet pomimo bycia isekajem.
+ Naprawdę spoko ending ma, kawałek wpada w ucho.
Czekam na więcej!
Nie jestem fanem opowiastek o gotowaniu ale fikcyjne potrawy może pójdą w drodze wyjątku :>
ep 1
Pamiętam, że manga była równie… myląca, bo czytelnik nie wie czy spodziewać się krawędzi, komedii, czy fantasy na dłuższą metę no ale nie cenzurowali niczego na maxa, jak tutaj, tak więc tam przynajmniej było trochę gore'a.
Kontrast pomiędzy bohaterami był znacznie bardziej odczuwalny.
To jest dziwna produkcja i równie dziwny materiał źródłowy (w negatywnym tego określenia znaczeniu), nie wiem czego się po tym spodziewać treściowo ale wiem tyle, że to nie będzie na pewno nic wyższych lotów, nawet jak na isekai.
Przyjdzie czas to na pewno będzie to jeden z łatwiejszych dropów.
ep 1
To typ produkcji, która wyszłaby perfekcyjnie w rękach takiego Triggera – powiedzmy, że idealnie nawet w stylu Kill la kill; nie wiem które inne studio posiada zestaw ludzi, którzy poradziliby sobie zręcznie z przeniesieniem tego na ekran.
Dla mnie za dużo CGI(choć względnie ok wykorzystane), słaba paleta kolorów i zbyt duże wspomaganie się pewnymi „ułatwieniami”, oprawa dźwiękowa jest co najwyżej poprawna.
Seiyu dają radę.
Dociągnę, żeby zobaczyć jak wyglądają moje ulubione bohaterki ale pewnie poleci do kosza, manga w tym wypadku to zdecydowanie lepsze medium, jak na ironię.
ostatnie 3 odcinki
Miałem też odczucia, że kulminacja tego arca będzie bardziej „mroczna” od reszty ale powiedzieć mogę tyle, że jest ona zdecydowanie jak najbardziej trzymająca się konwencji.
+ Dostajemy też zmodyfikowany opening.
Ogólnie bardzo fun seria o zombie i trochę szkoda, że nie dostaliśmy tak perfekcyjnie wyglądających wszystkich odcinków jak te najbardziej wyróżniające się ale jestem usatysfakcjonowany, warto było obejrzeć.
7/10.
2 odcinek
Zdecydowanie nie jest to w żaden sposób ambitna seria i widać to po jej sposobie prowadzenia, scenach, dialogach, postaciach i całej reszcie ale ma jakby „przebłyski”.
Po pierwsze to w co oni grają wygląda przestarzale nawet jak na standary sprzed 10 lat i do tego przypomina grę strasznie „płaską” mechanicznie, stąd szczerze wątpię aby takie coś cieszyło się zainteresowaniem graczy, a już w ogóle sponsorów. Rozumiem, że nie ma opcji na jakąś de facto istniejącą grę reprezentowaną na esporcie, ani na nic „porządnego” bo na to zwyczajnie na pewno nikt nie zatwierdziłby budżetu ale w takiej formie to po prostu słabo się przekłada na to, o czym mówią – już nie wspominając o rzeczach typu input lag, klatkach, pingu, odpowiednim sprzęcie wskazującym i całej reszcie, która ma znaczenie przy grach esportowych.
Po drugie bohaterowie są strasznie miałcy – żaden z przedstawionych nie jest ani źdzbło interesujący, włączając w to pani kliknij: ukryte gwiazdę filmową, która naprawdę szczerze wątpię, żeby miała czas na granie w rankingowych poza pracą.
Trzy – dowiadujemy się, że bohater z jakiegoś powodu przestaje grać; ma traumę, flashbacki i bajka próbuje w jakiś sposób przekonać widza, że ma to znaczenie tylko po to, żeby chwilę później cały motyw spłukać w kiblu, gdy tylko potrzebują skompletować team do gry.
Takich wyliczanek przez te dwa odcinki było sporo ale postaram się skupić teraz na rzeczach pozytywnych.
Raz – widać, że mają „jakieś” pojęcie o esporcie i grze rywalizacyjnej/rankingowej ogółem; nie wiem ile de facto było pomijane/wycinanie na potrzeby zrozumienia dla szerszego grona ale no nie jest to realizowane w całości na zasadzie „tak mi się wydaje, że to działa” by autor, a później twórcy anime.
Dwa – nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam w anime wypalanie GPU [link] – i chciałem nawet ich zbesztać za prezentowanie takiej „opcji” ale protag chwilę później zaznacza wyraźnie, że to rozwiązanie mocno tymczasowe, to się chwali.
Trzy – mimo, że tak jak mówiłem wcześniej kwestie „techniczne” słabo się przekładają na grę, która jest nam prezentowana, to propsy za przytoczenie elementów wymaganych do komfortowej i bezproblemowej rozgrywki(a przynajmniej ich część).
____________
Podsumowując – największy problem tego tworu jest taki, że niezbyt ma pomysł na siebie; próbuje łączyć tematykę profesjonalnej gry esportowej ALE tylko do pewnego stopnia wraz z bardzo przeciętnym settingiem anime, którego założenia można napisać na kolanie w telefonie na przerwie za potrzebą w wc. Wychodzi z tego rzecz w najlepszym razie przeciętna ale przy okazji też niestety średnio interesująca, wizualnie nie ma na czym zawiesić oka i ostatecznie widz często stawia swoje zaangażowanie pod znakiem zapytania.
No i tego, ZNOWU ZŻERA CZERWONĄ.
Na pierwszy rzut oka może przypominać zapychacz antenowy, czy mało ambitną seryjkę slice of life ale to jest całkiem solidnie skonstruowana produkcja łącząca kilka gatunków, traktująca o czasach pokoju po pokonaniu władcy demonów; co jest imponujące to że całość posiada autentyczną fabułę, bohaterowie żyją własnym życiem i nie są sztucznie uczepieni sobą w jakiś słabo przekonujący sposób + naprawdę da się ich lubić, komedię można docenić oraz pacing jest tutaj jak najbardziej odpowiedni.
No i jest to też uczta dla fanów doświadczonych seiyu – pojawia się sporo naprawdę fajnych i znanych głosów.
Znakomicie się przy tym bawiłem, nie licząc kontynuacji w tym sezonie to moja ulubiona pozycja.
7/10.
ep3
Uwielbiam te ich absurdy wyssane z palca.
Nie jest to drugie nadejście mesjasza; pilot ma sporo intrygujących wątków, kilka bardzo dobrych momentów i twistów(cieszy mnie niezmiernie, że udało mi się uniknąć wszelkich spoilerów), ponadto nieźle porcjonuje dramę, komedię i okruchy ale no nie czuję się, jakbym właśnie miał objawienie.
Nie mniej na pewno będę oglądać, bo obok Tengoku Daimakyou i DMDP nie wiem, czy jest cokolwiek bardziej interesującego w tym sezonie.
Cieszy mnie również, że nie zmarnowałem tych 90 minut – to był długi pilot :)
Raz, że za każdym razem kiedy przenoszone na ekran są jego twory, to są modyfikowane w taki sposób, że tracą wydźwięk i charakter pierwowzoru; nierzadko też trafia się tak, że scenarzyści wycinają istotne elementy fabularne i coś względnie sensownego staje się absurdalne. Nie inaczej jest tutaj – to pierwsza, prawdziwa haremówka autora bez nadmiernej dramy, tj. w „klasycznym stylu”, eksperymentuje on trochę i różne daje to efekty w boginiach ale bajka to wszystko normalizuje do poziomu zwykłego romcoma „mieszkam z dziewczynami”; takie traktowanie już na starcie przekreśla możliwość bycia czymś więcej, niż 6‑7/10 max.
Dwa – jego art jest trudny do przeniesienia na ekran, wymagałoby to pracy zbyt wielu utalentowanych animatorów i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś stwierdził że warto zebrać taką ekipę do adaptowania czegoś właśnie od Seo. No i tak ląduje z tymi ekranizacjami wizualnie oscylujących od akceptowalnych do „całkiem ok”.
Bajka bogiń jest jak najbardziej oglądalna, nawet jest lepsza niż niejedna haremówka o podobnym settingu ale po dwóch odcinkach mam wrażenie, że to ponownie będzie takie 5‑6/10 i pozycja, o której za rok nikt nie będzie pamiętać.
Ciężko być fanem czyjejś twórczości w świecie m&a, jak zawsze :)
Twórca Durary i Bacaano przedstawił przed sobą niełatwe zadanie stworzenia reverse‑isekaja, który faktycznie przełamie sie pośród reszty i zachwyci czymś niecodziennym. No i wymyślił – mamy nekromantę/lisza, który wraz ze swoimi mocami trafia do czasów współczesnych i zapowiada, że będzie siał grozę. Twist jest taki, że ląduje w ciele śmiertelnika.
(nie dodaję powyższego w spoilery, bo to dosłownie opisówka)
Szaleni mordercy, klimat dużego miasta, potężny nekromanta i ludzie z podświata, którzy jeszcze nie wiedzą jaka klątwa na nich spadła – to wszystko wręcz ocieka intrygą.
Czekam na więcej.
Strasznie dziwna wejściówka do anime które próbuje być wieloma rzeczami na raz – m.in. komedią/parodią, fantasy/dark fantasy, przygodówką i bóg wie jeszcze czym.
Szanuję natomiast inwencję twórczą – nie jest to na pewno nic kliszowego, a przynajmniej na wstepie; zgrabnie wychodzi małymi smaczkami poza konwencje isekajowych schematów(choć nie wszystkie).
Okazjonalnie bawi, potrafi być okrutnie brutalne, chaotycznie tłumaczy zasady nowego świata, czasami kalecznie podchodzi do niektórych scen ale no… sprawia na swój dziwny sposób radochę.
Nie jest to super jakościowa produkcja, ani żaden czarny koń sezonu ale potencjalnie isekaj, któremu warto dać szansę.
Czekam na więcej.
po 4 odcinkach
Saitou‑san to nietypowo zarysowana epizodyczna manga, która posiada wręcz artystyczne szkice ale w innych miejscach potrafi być po prostu brzydka – bajka potrafiła znormalizować ten problem i prezentuje się technicznie na naprawdę solidnym poziomie. Byłem przekonany, że to będzie realizacja poziomem „szybko na kolanie” ale na szczęście tak się nie stało.
Epizodyczność też nie jest jakimś niewygodnym niuansem, ponieważ praktycznie każdy z bohaterów posiada swoją własną historię i poszczególne segmenty bardzo fajnie łączą się w mniejsze wątki(to też oczywiście zasługa materiału źródłowego ale chwali się, że twórcy chcę wiernie adaptować materiał).
Widać, że autorzy włożyli serce w tę adaptację.
Dodatkowo – zarówno op jak i ed wpadają w ucho, nieczęsto się to zdarza(a przynajmniej mi).