x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Kingdom‑building anime to ogólna nazwa na tzw. epickie (w skali) anime idące według mniej więcej takiego schematu: bohater (najczęściej no name/pomniejszy książe/genialny taktyk wywodzący się z jakiejś wioski itd) zostaje głową państwa/generałem armii/rewolucjonistą->zbiera sojuszników (plejada barwnych postaci)->zakłada swoje państwo lub przejmuje nad jakimś kontrolę i zostaje jego monarchą albo sojusznikiem monarchy->mierzy się z trudami zarządzania państwem/toczy boje/podbija inne państwa/zwalcza dworskie intrygi itd aż do us*anej śmierci :P. A wszystko to nie raz na przestrzeni lat/generacji. Po prostu buduje królestwo. Czyli właśnie takie 4X w pigułce :D a sam gatunek reprezentuje np. Juuni Kokki, Uwatarerumono czy bodaj Guin Saga. Określenie to nie jest może mainstreamowe, ale używane właśnie, ażeby wyróżnić tego typu serie od innych dzieł fantasy (czasem zdarza się, że są oparte na historycznych wydarzeniach, ale najczęsciej są ubarwione elementami fantasy).
A to przepraszam, źle zrozumiałem. Przynajmniej dla mnie nie brzmiał jak żart, ale taki już urok formy pisanej…
Bo i po co, skoro na brak tytułów z gatunku 4X nie ma co narzekać w Europie, a co innego gry typowo japońskie czyli przeróżne dating‑simy itd o których tu zapewne mówisz i których u nas za wiele nie uświadczysz…
Odpowiadam na twoje zarzuty że Japończycy nie mają skomplikowanych i złożonych gier, przynajmniej w porównaniu do Europejskich. Twoja wypowiedź:
Uważam to za duże przekłamanie… A tego, że mówisz tylko o grach wychodzących poza granice Japonii wcale nigdzie nie zaznaczyłeś tak apropos. Tak czy inaczej to czy dana gra wyszła na zachód nie ma tu nic do rzeczy, bo zarzuciłeś Japońskim grą wogóle (czy raczej odpowiednim gatunkowo przedstawicielom rynku Japońskiego), że nie są tak skomplikowane jak Europejskie, co uważam za nieprawdę.
Wypowiedź oparłem o własne doświadczenia, bo po prostu widzę ile tego typu gier w Japonii jest wydawanych. Przecież nie wymyśliłem tego… Zresztą ty też uogólniasz twierdząc, że Japończycy nie robią gier złożonych tak jak Europejskie/Amerykańskie 4X. Nie od dziś wiadomo, że Japończycy są społeczeństwem inteligentnym, o pojemnych móżgownicach i lubią wysilać szare komórki :P Stąd też dużo takich gier. A nie powiesz mi chyba, że gry 4X nie wymagają sporego wysiłku umysłowego z racji faktu, że trzeba brać pod uwagę wiele czynników/statów/informacji itd. Piszę to, żeby pokazać, że tym bardziej takie gry mają tam rację bytu…
Z krótkich opisów zrozumiałem, że będzie to bardziej epickie „kingdom‑building” anime, więc albo źle zrozumiałem, albo czytałem złe opisy. Chyba nie muszę zaraz lecieć i czytać light novel? Zresztą kto wie czy anime takim nie będzie, dlatego mówię po raz n‑ty iż anime może mnie jeszcze pozytywnie zaskoczyć…
I tu cię zaskoczę, bo grałem. I nie chodzi mi tu skupianie są na konkretnych statystykach, bo wiadomo że w Disgaea'ch chodzi o grind, ale o poszczególne, rozbudowane elementy gry takie jak ilość opcji mieszania w statach, m.in system rebirth‑ów postaci, mapy taktyczne z rozbudowaniem królestwa (Disgaea 4), rozprawy sejmowe i przekupywanie polityków, edytory map, geo‑bloki etc. Normalny gracz pyta: po co to komu? Casual też raczej w 4X nie zagra. Dobra, Disgaea nie jest może typowym 4X, bo nie ma tu raczej ekonomii (poza forsą), ale chciałem po prostu zaznaczyć, że Japończycy lubują się w rozbudowanych pierdołach, które dla wielu graczy są po prostu nudne/mało dynamiczne etc. czyli takich, którzy to wolą dynamiczne rts typu Starcraft miast takiego np. Master of Orion. Skoro mówisz, że nie masz pojęcia jak to jest z popularnością 4X w Japonii, to czemu ze mną dyskutujesz jakbym nie miał racji. Ja ci mówię, że są dosyć popularne, ale można się domyślić, że skoro gry takie jak 4X są stosunkowo niszowe w Europie (w Polsce są dosyć popularne, ale to inna sprawa), a nawet bardzo poularnym seriom w Japonii jest czasem bardzo cięzko wyjść poza granicę swojego kraju to tym bardziej ciężko wyjść takim niszowym gatunkom jak 4X, nieprawdaż? Dlatego też o takich grach nie słyszysz, w końcu jesteś graczem „z zachodu”... Swoja drogą myślisz, że Japońce znają takie Europa Universalis albo Master of Orion? Może i pewna ich grupa zna(tak jak pewna grupa zachodnich graczy zna zapewne takowe odpowiedniki z Japonii), ale wbrew pozorom Japończycy wcale tak łatwo anglojęzycznych gier nie przyswajają, więc wiele zależy od ich rodzimych wydawców…
Natomiast serdecznie polecam ci rzucić okiem na serię Romance of Three Kingdoms od Koei, bo to rasowy przykład 4X, czyli gatunku, którego przedstawicieli z Japonii nie znasz (spójrz sobie choćby na ilość wydanych części, tyle w kwestii popularności :P) Radzę ci naprawdę poczytać o złożności tych gier, a później się wypowiadać…
Same te tematy są dosyć często poruszane w anime o wojnach (głodujące społeczeństwo, problemy ekonomiczne królestwa, logistyka związana z utrzymaniem armii), czy tzw. „kingdom‑building” anime (nie znam polskiego odpowiednika), ale nie zawsze są rozbudowane. Ale masz rację, w tym sensie można powiedzieć, że Maoyu jest nietypowe. Tak czy siak mnie tematyka Maoyu nie zaskoczyła, raczej zawiodła. Nie to, że nie lubię takich anime, ale spodziewałem się czego innego. Chociaż, kto wie, może jeszcze będę to odszczekiwał :D
Tu nie masz racji. Seria Disgaea, wszelkie inne pełne „statów” turówki typu Generation of Chaos, czerpiące elementy z zachodniej kultury, seria Romance of the Three Kingdoms… można by jeszcze długo wymieniać. TAK, Japończycy to lubią, po prostu sporo z tych gier nie przebiło się na zachód :P
Re: Gnjott
Gnjott
Co nie zmienia faktu, że jest :P Ja się tam tego nie czepiam, po prostu każdorazowo maluje mi się mały uśmieszek na twarzy, a w głowie myśl „ach ci Japońce…”
Natomiast pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem kto jest autorem Maoyu, bo byłem wręcz pewien, że to osoba od Spice and Wolf, ale nie. Natomiast twórcy anime już są powiązani więc skojarzenia miałem dobre…
A co się tyczy Maoyu, taki Spice and Wolf był przegadany (ale to dobrze, nie każda seria musi byc sieczką), natomiast był pełen uroku, zobaczymy jak będzie z Maoyu…
A co do twojej wypowiedzi na temat „nietypowego” charakteru serii. Nie jest to nic nowego, tylko po prostu zazwyczaj nikt tego w seriach nie robi tzn nie skupia się na tzw. „logicznych” aspektach świata jak ekonomia czy związki przyczynowo‑skutkowe, nawet gdy jest to świat fantasy, wybierając miast tego czystą rzeź i fajerwerki (Spice and Wolf jest jednym z bardziej znanych przykładów odstępstw od tego). Nie dziwi mnie natomiast (rzekoma) popularność nowel z tej serii w Japonii, ponieważ naród ten bardzo lubi rozbijać wszystko na czynniki pierwsze i im bardziej coś jest rozbudowane i skomplikowane, tym lepiej (nawiązuje tu m. in. do wszelakich gier strategicznych z mrowiem różnych statystyk i współczynników).
Inna sprawa, że dla mnie typowo „epickich” fantasy pełnych bitw i dramatycznych wydarzeń nigdy za mało, dlatego też mój lekki zawód ową serią (która zapewne będzie bardziej obyczajowa niż bitewna)... ale zobaczymy.
Sigh...
Może jest to porównanie na wyrost, ale na razie takie mam odczucia po pierwszym odcinku (a i nawet grafa podobna, a więc na plus, bo jest ładna, w stylu Valkyria Chronicles albo FF: War of the Lions). Dwójka (nie takich znowu zwykłych) bohaterów w świecie a la fantasy walczy z ekonomią. Spice and Wolf bardzo mi się podobał, ale z tym może być trochę gorzej, bo spodziewałem się epickiej sagi fantasy, a dostałem poradnik ekonomiczny, w którym cała otoczka fantasy jest tylko pretekstem do wykładów jak pogodzić wojnę/ekonomię/dobro społeczeństwa.
Obejrzę, może i nawet anime mnie jeszcze zachwyci (OP daje nadzieję), ale póki co przegadane, a przede wszystkim spory dla mnie zawód, gdyż nie do końca tego się spodziewałem…
Re: Psycho-fest
Psycho-fest
Yukiteru to postać nad wyraz irytująca, ale z opowieści niektórych wynika, że przez niego serii nie da się oglądać. Nie no bez przesady, nie jest tak źle. Faktycznie, jak ktoś zauważył, jest to taki czynnik „ludzki” wrzucony do tej zgrai psychopatów. Nie każdy rodzi się herosem, takowych tchórzliwych, nieudolnych czy mamejowatych ludzi jest na świecie sporo i w tej opowieści po prostu pokazano takiego człowieka (czy naprawdę sądzicie, że każdy na jego miejscu od razu niczym bohater Death Note'a poczułby sie jak w domu?). A on też wcale nie jest taki beznadziejny, w paru sytuacjach potrafił się zachować, do Shinjiego (bezszprzecznego mistrza w tej kategori bohaterów) wciąż mu brakuje :D Yuno to z koleii postać chimeryczna i przeto intrygująca, bo też nie jest tak częstym znowu zabiegiem w anime, żeby bohaterka była psychopatką, w prawdziwym tego słowa znaczeniu (śledzenie losów takich psychopatów, skoro są bohaterami serii jest każdorazowo ciekawym doświadczeniem :P)
Warstwa video naprawdę dobra, podoba mi się design postaci i ich zróżnicowanie (ach ta mimika i te „oczy”), efekt psują trochę niektóre animację CGI. Muzyka pasuje, zwłaszcza pierwszy OP wpada w ucho i jest klimatyczny.
Daje z 8/10, zwłaszcza, że seria mroczniejsza i „konretniejsza” niż wiele innych, zdecydowanie nie dla dzieci, bo krwawe, a i parę obrazoburczych scen się tu znalazło…
PS A dla tych co Yuukiteru nie trawią, a słodkość Yuno ubóstwiają polecam (oczywiście nie w pełnej wersji):D
Re: 7 grzechów SAO
A znasz jakieś lepsze sformułowanie na takie właśnie anime? Fantasy? Pewnie tak. Zresztą tak napisałem wyżej. Tyle tylko, że mamy tu też elementy s‑f, więc formalnie anime możesz zaliczyć albo do science fiction albo fantasy. Albo do obu. Możemy to np. wrzucić do wora z innymi „dziełami” fantasy, bo w gruncie rzeczy każde „dzieło” można wrzucić do jakiegoś wora czy szufladki. Ale, prawdopodobnie, wbrew twoim nadziejom, coraz wiecej tego typu anime będzie powstawać (vel takie Btooom! które może jest zupełnie czymś innym niż SAO, ale też u podstaw ma grę MMO), więc niedługo będzie to odrębny gatunek, z tą czy inną nazwą. Ale dosyć gdybania.
Słowa „gatunek” użyłem, żeby wyodrębnić SAO z grupy anime o tematyce fantasy, bo choć anime dotyczacych gier MMO jest póki co zbyt mało, aby tworzyć odrębny gatunek, to trudno ignorować odrębność serii animowanych (czy np. książek) o takiej tematyce, zwłaszcza, że gry MMO stają się coraz bardziej powszechne. Jak inaczej mam nazwać anime takie jak SAO, skoro faktycznych anime o świecie MMO jest mało, a w mojej wcześniejszej wypowiedzi chciałem nawiązać do tego, że SAO jest krytykowane tak jakby podobnych anime (o tematyce MMO) było conajmniej 50 i na tej podstawie powstała skala porównawcza. Wybacz, że zburzyłem twój idealny porządek świata, ale niektóre rzeczy trzeba nazywać „po imieniu”, a nie na siłę przypinać im etykietkę. I nie chodziło mi tu o jakieś buńczuczne i samozwańcze wymyślanie nowych gatunków, tylko o wyodrębnienie SAO z reszty dzieł w klimatach fantasy… Nie musisz mnie zaraz z tego powodu prostować jak heretyka…
Re: 7 grzechów SAO
I właśnie to jest dla mnie najśmieszniejsze w krytyce SAO. Wiecznie słyszę, że to średniak, że jest tyle lepszych anime. Zupełnie tak jakby krytycy mieli jakąś skalę porównawczą. Dobrze, zgodzę się, że istnieje sporo lepszych anime, ale podkreślam na każdym kroku, że wdg mnie SAO jest bardzo dobrym przedstawicelem swojego gatunku czyli MMO anime, jeśli nie fantasy wogóle (bo od lat 90‑tych ubiegłego wieku jest z tym bardzo ciężko). A krytycy chcieliby Bóg wie czego, czepiają się dramatyzowania, dorabiania ideologii, zupełnie tak jakby nie znali japońskiej kultury (90% anime dotyczy potęgi przyjaźni czy miłości i inne duperele). Japończycy nie byli by sobą gdyby tego nie robili w anime, pomijając już fakt, że imo wątek romantyczny był fajnie w SAO poprowadzony…
T
A tak na marginesie autor jest dobrym przyjacielem autora „One Piece” i było nawet parę kolaboracyjnych odcinków łączących te dwa uniwersa…
Re: na ten moment
A to duża różnica :P
Re: na ten moment
Którego rzekome powstawanie (a raczej plotka o nim) zostało póki co zdementowane przez samych twórców.
Na razie chcą skonczyć ostatnie dwa odcinki, a kontynuacja, choć wielce prawdopodobna, w najbliższym czasie nie powstanie. News z ANN [link][link][/link]
Re: Dobra seria
PS: Zresztą nie ma co płakać, bo będzie druga seria, więc może dowiemy się czegos więcej…
7+/10 i więcej nie podciągnę Pirozkhi :P
Re: ?
Nie rozumiem też czepiania się „tego złego” w ALO. Był to typowy przedstawiciel tzw. wrednych glizd, który miał w widzach wzbudzać totalną niechęć w stylu „kiedy bohater mu wreszcie dokopie”. Czasem człowiek lubi zobaczyć jak główny bohater daje upust skumulowanej w sobie złości i kliknij: ukryte mści się na takowej kanali tak, żeby zabolało, jak to zrobił Kirito :P. W bajkach nas uczą, że niby powinno się wszystko pokojowo załatwiać i wybaczać, ale tak naprawdę z dużą satysfakcją ogląda się jak „bad guy” dostaje za swoje. Przypomina mi się film „Taken” („Uprowadzona”), gdzie wkurzony bohater bez litości dokopuje złym, którzy skrzywdzili jego córkę, a widz czerpie dużą satysfakcję z tego co widzi. Ja miałem podobne uczucie pod koniec wątku ALO, gdy Kirito wreszcie odegrał się na mendzie, wobec której wcześniej był bezsilny (np. scena w szpitalu)...
Przekombinowane
Góra z 6/10
Zamaskowano spoiler. Naprawdę tak trudno użyć tagu?
Moderacja
Re: Więcej nie znaczy lepiej.
No to już macie odpowiedź na pytanie skąd tylu ludzi. Każdy chciał uszczknąć coś z popularnosci SAO, dlatego pchali się do tego jak pszczoły do miodu :P:P:P
Re: 09.07.2012r. - 23.12.2012r.
Re: Więcej nie znaczy lepiej.
Re: Więcej nie znaczy lepiej.