x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Seria to perełka, nigdy nie widziałem czegoś takiego w anime. Mamy pełno serii o tematyce stricte kulinarnej lub takich gdzie wychwalane są lokalne smakołyki, ale takiej gdzie mamy połączenie dawniejszych bajek z okruchami życia i wcześniej wspomnianymi przeze mnie programami podróżniczymi chyba nie było. Fajny klimat i pełna detali grafika, sympatyczni bohaterowie i misz‑masz różnych kultur (Limoncello i Burrito w jednym odcinku :P) tworzy niespotykane dzieło.
Re: odcinek 6
Tutaj też chyba wychodzi największa wada serii. Z Violet próbuje się zrobić postać, która niby „uczy się” ludzkich emocji. Tylko po takim czasie, po spotkaniu tylu ludzi, napisaniu tylu listów, jej „lalkowość” wydaje mi się już bardzo mało wiarygodna… a fakt, że wciąż kliknij: ukryte nie wie co stało się z Majorem i nie próbuje się dowiedzieć jest tak naciągany, że nie wiem… kliknij: ukryte chyba, że mamy tutaj motyw, że ona tak naprawdę już wie tylko na swój sposób nie chce się z tym pogodzić, a jej opowieść to taka metafora o szukaniu znaczenia słów „kocham cię” i pogodzeniu się ze stratą.
Ale nawet nie to, gdzie się podział ten ciężki klimat, tutaj mamy jakiś gorefest itd…
Re: Niewolnictwo
Zobaczymy jak twórcy pociągną ten temat. Jest on delikatny a Japończycy mają trochę trochę inne spojrzenie na te kwestie. Sądząc np. po reakcji córki właścicielki zajazdu w anime konwencja świata jest taka, że jest to powszechne.
Natomiast trzeba przyznać, że takiej sytuacji bohater zachował opanowanie. Ponadto bohater zdaje się zachowywać zupełnie inaczej niż x standardowych bohaterów w tego typu seriach (np. akcja jak wyjaśnił „nieporozumienie” z Zeną). Lubię jak serię wyrywają się trochę ze schematów.
PS: Historia Arisy też jest ciekawa. Mamy tu przykład, że bohater użył kliknij: ukryte wiedzy którą miał z naszego świata aby rządzić swoim państwem. Zwykle konwencja jest taka, że jest to pewien handicap dla bohaterów serii typu Isekai, więc dobrze, że pokazują iż czasem może się nie udać, a „Ziemianin” nie jest z automatu bogiem w innym świecie…
Moim zdaniem to anime jest wogóle zgrabnie prowadzone w tym sensie. Nawet potężni bohaterowie mają tu swoje limity. Np. ta z halabardą może i jest w stanie wyciąć 50 chłopa, ale jak się trafi elitarna jednostka to już tak łatwo nie jest… podoba mi się jak wyważone są tu możliwości poszczególnych bohaterów, nawet tych uchodzących za najpotężniejszych.
Re: O tym czy seans jest dobry świadczy prosta rzecz
Jeśli końcówka I sezonu wydawała ci się wybrakowana, to pewnie dlatego, że Overlord to adaptacja Light Novels. Z tego co się orientuję dosyć wierna, ale przez to ta epizodyczność (znaczy historia jest ciągła, ale mamy tu story arcs)
Dobra wiadomość: przed nami jeszcze wiele materiału źródłowego. Kolejna dobra wiadomość: Overlord jest popularny w Japonii, więc kolejne sezony mogą być kwestią czasu :)
...wszystko zgodnie z planem. Myślę więc, że nie masz powodów do obaw.
PS: No chyba, że twórcy postanowią wcisnąć jeszcze jeden arc, ale wątpię, bo nawet go nie ma w zajawkach z tego co zaobserwowałem.
A może za bardzo się w wgłębiam. Może autor chciał być oryginalny, pobawić się trochę konwencją. Na razie po prostu nie widzę więcej przesłanek uzasadniających taką konwencję.
Ja jestem pełen podziwu, że tylko w paru odcinkach udało im się zawrzeć historię postaci, które potrafiły sobie zaskarbić moją sympatię (choć bądźmy szczerzy wątek już trochę znałem z wcześniejszych „oględzin” mangi). I mimo krótkości arcu wcale nie czuje się aby było to rushowane…
Ach no i ta demonstracja siły Nazarick! Właśnie za to kocham tę serię, bohater jest taki OP!
A dla narzekającego kolegi powyżej pragnę zauważyć, że wątek ten ma w sobie także wiele sensu z punktu widzenia historii: Ains ma szansę realizować eksperyment powiązany z pacyfikacją (zamiast destrukcji) innych grup/krajów (co zapewne będzie niezbędne z punktu widzenia jego ambitnych planów podbojów) a także, co sam przyznaje, przy okazji rozwijają się kompetencje jego podwładnych. Nie widzisz tu pewnej logiki, elementów budowy imperium krok po kroku (co Ains skrzętnie realizuje)? A my jako widzowie dostajemy ponadto szansę zobaczenia siły Nazarick w pełnej okazałości, na trochę większą skalę iż ubicie jednej psychopatki czy sekty (co de facto było tylko pokazem siły samego Ainsa, a nie jego świty). Całość podlana takim stężeniem zarąbistych tropse‑ów fantasy (barghesty w anime? a myślałem że drakolisze to już było coś!), że geek fantasy może umrzeć ze szczęścia! Dla innych to może głupoty prosto z typowych rpg‑ów, ja czekałem całe wieki na takie anime!
Muszę przyznać, że należało jej się. Może wciąż nie jest to seria którą da się oglądać bez przymrużenia oka na widoczne niedoskonałości, ale trzeba przyznać, że z premedytacją lub też zupełnym przypadkiem, anime bawi się pewnymi schematami/konwencjami. Np. to że postacie nie silą się na jakieś podchody tylko odkrywają od razu wszystkie karty itd. Albo, że pogodny Banba kliknij: ukryte to tak naprawdę wyrachowany uber‑hitmen. To anime nie zaskakuje, ale realizuje swoje pomysły w sposób, który ogląda się z satysfakcją. No i podoba mi się fakt, że tenże Banba ma tylu (konkretnych) sojuszników.
Wciąż nie mogę zrozumieć pewnych rozwiązań fabularnych jak np. dziwny fetysz Lina i jego sens dla historii, wydaje mi się że i tak pełni rolę kobiety w tej historii, więc po co ta farsa, żeby pasował do kliknij: ukryte męskiej drużyny baseballa?? Bo widzę, że przed Baseballem w tej serii nie uciekniemy… No ale cóż, Japonia to dziwny kraj.
Zakończenie pozostało otwarte, ale później doczytałem, że jest to pierwsza część trylogii.
Nie jestem jakimś wielkim fanem Godzilli, ale oglądało się to dosyć przyjemnie (mimo iż przez cały film generalnie Ludzkość jest w dosyć marnym położeniu). Jest to projekt Toho i oficjalnie 30 film w cyklu, pierwszy animowany.
Muszę przyznać, że sama wizja świata kliknij: ukryte (pomijając pojawienie się „ludziowatych” obcych którzy wspomogli Ziemian technologicznie) jest dosyć sensownie przedstawiona, mimo iż jest to oczywiście sci‑fi.
Fakt postacie są dosyć nijakie, a wykorzystanie CGI jak dla mnie średnie, niemniej może i rzucę okiem na kontynuację gdy już się pojawi.
Devilman był dobry, a za udane dzieło uważam też animowaną Castlevanię. Podobno Netflix ma aktualnie około 30 oryginalnych anime w produkcji, z czego kojarzę np. B the Beginning.
Ale rozumiem obawy. Zbytnie zamerykanizowanie anime może nie wyjść gatunkowi na dobre… lepszą współpracą byłyby tu „amerykańskie pieniądze” i japońskie anime :P
Mało wiarygodne dla mnie jest to, że bohaterka w miarę normalnie funkcjonująca w społeczeństwie (w sensie potrafiąca wchodzić w interakcje z ludźmi) ma taką jakby na siłę włożoną blokadę emocjonalną kliknij: ukryte („nie rozumie słów kocham cię, jakież to poetyckie”). Jako bohaterka Violet jest próbą przedstawienia pewnej idei, zamysłu, a nie postacią „z krwi i kości”, gdyż owa „blokada” wydaje się być mało wiarygodna.
Pytanie brzmi tylko, czy opłaca się tworzyć tak kosztowny projekt (bo nikt mi nie powie, że tu nie poszło dużo 'surowców') żeby pokazać historię bez polotu. To już lepiej zrobić remake jakiegoś sprawdzonego dzieła sprzed lat (co Netflix też ostatnio robi). Z drugiej strony nie powiem żeby mi się to oglądało źle, a historia może się jeszcze rozkręci.
Mnie w przypadku VE cieszy fakt, gdyż widać tu już tego zalążki, że połączenie japońskiego przemysłu anime i budżetu Netflixa może nam w przyszłości dać naprawdę super anime.
Po odcinku 3 mogę powiedzieć tylko, że...